poniedziałek, 24 grudnia 2012

Czarnobyl-2 albo „Rosyjski Dzięcioł”


Antena super-radaru z ziemi...


Konstantin Fiedotow

Specjaliści wojskowi na Zachodzie doszli do wniosku, że „Rosyjski Dzięcioł” okazuje się być supersilną stacją radiolokacyjną. I długo chodziły słuchy, że te anteny są przeznaczone do kierowania pogodą albo do kontroli ludzkiego zachowania.

Jeżeli nazwa miasta Czarnobyl po katastrofie w Czarnobylskiej Elektrowni Jądrowej stała się znaną na cały świat, to o Czarnobylu-2 nikt nic nie słyszał, chociaż to miasteczko znajduje się nieopodal miejsca katastrofy.


...i z jej wierzchołka


Superszpiedzy


Mieszkańcy Czarnobyla pracowali – jak się im wydawało – nad „pokojowym” atomem, zaś mieszkańcy miasta-widma, tysiąc z hakiem ludzi, wszyscy zajmowali się – jakby to można powiedzieć – wojskowo-kosmicznym szpiegostwem w skali globalnej.

W latach 70. ubiegłego wieku uczeni radzieccy opracowali system lokalizacyjny, pozwalający na obserwację startów rakiet balistycznych nawet przeprowadzonych na drugim końcu świata. Tak nazwano ów system: ZGRLS – po polsku PHSRL czyli Poza-Horyzontalna Stacja Radio-Lokacyjna. Zbudowanie pierwszej jaskółki – kompleksu DUGA-1 (co oznaczało, że zamierzano zbudować cała sieć takich kompleksów) zostało zdecydowane w czarnobylskim lesie. Jednym z głównych argumentów przemawiających za taką lokalizacją była bliskość CzEJ, bowiem ten radiolokator potrzebował co najmniej 10 MW energii elektrycznej (!!!).

Generalnym projektantem PHSRL został Naukowo Badawczy Instytut Dalekiej Radiołączności (NIIDAR), zaś głównym konstruktorem – inż. Franc Kuzminskij. Koszt budowy tego potężnego super-radaru jest różny w różnych opracowaniach ale wiadomo, że DUGA-1 kosztowała państwo dwukrotnie więcej, niż CzEJ. (!!!)


Super-antena super-radaru...


Nie ma analogów


Osiedle Czarnobyl-2 bardzo szybko wyrosło koło wybudowanej w rekordowym tempie supertajnej instalacji i przeznaczone było dla mniej więcej 1000 mieszkańców. Wszyscy oni pracowali w PHSRL składającej się z dwóch gigantycznych anten – niskoczęstotliwościowej i wysokoczęstotliwościowej. Jeżeli sądzić po zdjęciach z orbity, to długość niskoczęstotliwościowej anteny wynosiła 460 m a wysokość prawie 150 m. Długość wysokoczęstotliwościowej anteny wynosiła 230 m, zaś wysokość 100 m.

To unikalne, nie mające analogii w świecie, cudo myśli inżynierskiej (anteny w dniu dzisiejszym są częściowo zdemontowane) pokrywają swym zasięgiem właściwie cała planetę i było ono w stanie momentalnie wykryć start ICBM z każdego kontynentu.


...i widok z jej wierzchołka na kompleks DUGA-1



Zachód się skarży…


Prawdą jest, że po uruchomieniu systemu i włączeniu go do eksploatacji – co miało miejsce 31 maja 1982 roku – pojawiły się pewne niedoróbki.
Po pierwsze – radar wyłapywał tylko dostatecznie duże skupisko celów. Coś takiego mogło mieć miejsce tylko i wyłącznie w czasie zmasowanego ataku rakietowo-jądrowego (czego właśnie najbardziej obawiały się obie strony – przyp. tłum.) i nie były w stanie wykryć odpalenia pojedynczej rakiety.

Po drugie – wiele częstotliwości, na których pracowała PHSRL, były wykorzystywane przez służby państwowe naszego kraju i innych państw, których przedstawiciele zaczęli wkrótce skarżyć się na zakłócanie pracy ich sprzętu radiowego. Po włączeniu stacji na całym świecie w eterze słychać było charakterystyczne stuki zakłócające wysokoczęstotliwościowe nadajniki i nawet rozmowy telefoniczne!

Nie patrząc na najwyższy stopień utajnienia obiektu, Europejczycy od razu wyczuli skąd wiatr wieje i nazwali PHSRL „Rosyjskim Dzięciołem” i przedstawili swe pretensje rządowi ZSRR.


Katastrofa


Pretensje zostały przyjęte i nasi uczeni zajęli się modernizacją radaru by wykluczyć te niedoróbki bez obniżania poziomu bezpieczeństwa państwa. Do roku 1985 wszystkie te niedoróbki zostały zlikwidowane i na PHSRL zaczęła się normalna praca, aż tu nagle gruchnęła katastrofa w CzEJ.

Stacja została zdjęta z dyżuru bojowego, a jej osprzętowanie techniczne zakonserwowano, natomiast personel wraz z rodzinami został ewakuowany z „gorącej” strefy radioaktywnego skażenia.

Rok upłynął, zanim kierownictwo kraju pojęło, że o ponownym uruchomieniu tej stacji radiolokacyjnej w Czarnobylu-2 nie może być nawet mowy. I właśnie dlatego, w 1987 roku, cenne oprzyrządowanie wywieziono do Komsomolska n./Amurem. Osiedle porzucono, jedynie anteny sterczą tam do dziś dnia jakby przypominały o poprzedniej sile Supermocarstwa.


Widok na kompleks DUGA-1 z powietrza


Ciekawostka


Obok PHSRL w miasteczku Czarnobyl-2 znajdował się kompleks pod kryptonimem Krug (dosł.: krąg – przyp. tłum.) powołany do prac nad optymalizacją działania DUGA-1. Krug składał się z 240 anten o wysokości 12 m każda, rozmieszczonych w kręgu w dwóch rzędach. W centrum kręgu znajdowała się jeszcze jedna antena. Super-radar nadawał sygnał, który obiegał całą kulę ziemską, poczym kompleks ten wyłapywał go. Unikalność Kręgu polegała na tym, że był on w stanie wychwycić ten sygnał jeszcze raz, kiedy po raz drugi obleciał on Ziemię. (!!!)


Kilka uwag tłumacza


Kiedy przekładałem ten tekst, to od razu opis tych instalacji skojarzył mi się z amerykańskimi instalacjami HAARP czy szwedzko-norweskim EISCART.No i zrozumiałem, dlaczego w rejonie obydwu Czarnobyli tak często obserwowano pojawienia się UFO. Nie jest bowiem tajemnicą, że konstrukcja DUGA-1 była unikalną i nietypową konstrukcją o przeznaczeniu stricte wojskowym, ergo – podpadała pod zainteresowania Obcych, których poza CzEJ zainteresowało potężne źródło promieniowania radiowego. Dla porównania, nadajnik RCN w Solcu Kujawskim ma moc 1,2 MW, zaś ten już nieistniejący w Gąbinie – 3 MW.  DUGA-1 wykorzystywała 10 MW! Czy był to tylko radar czy jeszcze cos innego – oto jest pytanie! Taka potężna ilość energii wypromieniowana w atmosferę nie może pozostać bez echa i z całą pewnością na nią oddziaływała – i to wcale nie pozytywnie… 

W tym kontekście staje się zrozumiałe postępowanie Rosjan po katastrofie w CzEJ, kiedy na wszystkie szczegóły katastrofy nałożono knebel i czapę na wszystkie informacje o terenach skażonych – obawiali się, że ktoś przeniknie prawdziwy cel istnienia kompleksów Czarnobyla-2. Bo chociaż same kompleksy były doskonale widoczne z orbity, to zagadkami pozostawały szczegóły techniczne tych konstrukcji.

Takich szkieletów w szafach z czasów Zimnej Wojny jest jeszcze więcej, i w miarę otwierania się krajów byłego ZSRR na świat będą one sukcesywnie wypadać.


Źródło – „Tajny XX wieka” nr 28/2012, ss. 20-21
Przekład z j. rosyjskiego –
Robert K. Leśniakiewicz ©