czwartek, 20 grudnia 2012

Godzina końca świata (3)




13 grudnia, g. 13:28 CET, ARMAGEDDON -8 d

Onet.pl podaje:

Sieć zawrzała. Koniec świata miał być już wczoraj

Od lat spekuluje się na temat końca świata. Kalendarz Majów kończy się 21 grudnia 2012 roku i wiele osób uważa, że świat skończy się właśnie wtedy. Jest jednak jeszcze jedna popularna teoria. Głosiła ona, że świat miał się skończyć... wczoraj.
Teoria ta związana jest z asteroidą Toutatis, która wczoraj przeleciała w pobliżu Ziemi. Na portalach społecznościowych internauci wieszczyli jakąś katastrofę, zwłaszcza że wczoraj był dwunasty dzień dwunastego miesiąca 2012 roku. Ale asteroida 4179 Toutatis nie stała się przyczyną żadnej tragedii.
Toutatis przelatuje blisko naszej planety co cztery lata - czasami w mniejszej odległości, czasami większej. Teraz było to siedem milionów kilometrów.
W porównaniu z innymi przelatującymi obok Ziemi, asteroida Toutatis jest duża i szybka. Ma prawie pięć i pół kilometra średnicy, leci z prędkością dwunastu kilometrów na sekundę. NASA zalicza ją do asteroid potencjalnie niebezpiecznych, czyli takich, które teoretycznie mogą kiedyś uderzyć w Ziemię. W praktyce zagrożenie jest jednak niewielkie. (wkuherald.com, IAR/KK)

Ufff…. – litości! Ale idioci podniecają się tym jak mało czym. I dalej –


15 grudnia, ARMAGEDDON -6 d

Koniec świata na świecie. Histeria jest wszędzie

Przed 21 grudnia, kiedy kończy się liczący pięć tysięcy lat cykl w kalendarzu Majów, triumfy święci skomercjalizowana panika przed końcem świata. Dotarła nawet do Chin, które w swej historii nie znały proroctw o końcu świata.

Według siewców paniki razem z końcem kalendarza Majów miałby skończyć się świat. W Chinach od początku grudnia na Sina Weibo (chiński Twitter) słowo Majowie stało się popularnym tagiem. Chiński pragmatyzm znalazł też ujście w stwierdzeniu: jeśli Majowie nie mylą się co do końca świata, to po co płacić rachunki.

Wiara w koniec świata łączy się także z wiarą w niezidentyfikowane obiekty latające, które mają na Ziemi coś w rodzaju garażu w okolicach góry Bugarach w południowo-zachodniej Francji. Mer wsi o tej samej nazwie, zamieszkanej przez niespełna 180 ludzi, usiłuje zapobiec pandemonium: Bugarach szturmują ci, którzy liczą na ratunek ze strony pozaziemskich inteligencji. "Obcy" jakoby zabiorą do UFO tych szczęściarzy, który dotrą na płaski wierzchołek góry. Drogi na szczyt zablokowano.

Choć nie bardzo wiadomo jak miałby skończyć się świat - zderzeniem z planetą Nibiru czy burzą słoneczną, NASA rozprasza obawy: żadnych dowodów na istnienie planety Nibiru nie ma, to bezpodstawne pogłoski.

Wśród lęków kwitnie w Rosji handel. W Omutnińsku w obwodzie kirowskim ludzie rzucili się kupować naftę, świece i zapasy żywności po artykule napisanym jakoby przez tybetańskiego mnicha, potwierdzającym, że wnet świat się skończy. W Nowokuźniecku niemal zabrakło soli, a w Barnaule w Kraju Ałtajskim wykupiono do cna latarki i termosy. Wśród rozmaitych zestawów na przetrwanie końca świata niektóre zawierają instrukcje z opisami różnych gier. Na wypadek, gdyby okazał się on bardzo nudny.

Interes chcą zrobić też biura turystyczne. Jedno z ukraińskich zaczęło oferować wycieczki na 21 grudnia do... piekła i nieba za 15-18 USD. Do piekła drożej, bo tam podobno ciekawiej. A jeśli się nie uda dotrzeć - biuro obiecuje zwrot kasy. Droższa oferta pojawiła się w internecie w Niżnym Nowogrodzie: za 2600-5000 USD nabyć można kajutę w arce.

Jednak w Rosji tysiące ludzi gromadzą zapasy żywności i innych artykułów, wypakowując nimi piwnice i balkony. A ta część, która może, wyjeżdża z miast na wieś, bo tam koniec świata łatwiej będzie... no właśnie, przeczekać?

By rozproszyć spekulacje o apokaliptycznym 21 grudnia, główny lekarz Rosji Giennadij Oniszczenko ostrzegł, że straszących powinno się podać do sądu. Deputowani Dumy w liście otwartym wezwali zaś, by media zaprzestały siać panikę. W końcu sam premier Dmitrij Miedwiediew zapewnił, że w koniec świata nie wierzy. Dodał, że "przynajmniej nie w tym roku".

Histeria dotarła także do Chin, które w swojej historii nie zaznały lęków przed zniszczeniem świata. Najsłynniejsza chińska księga proroctw z VII wieku, odpowiednik przepowiedni Nostradamusa, nie wspomina wprost o czymś takim.

Tymczasem w Syczuanie zaczęto wykupywać całymi setkami świece, aż do wyczerpywania się zapasów. Początkowo nie było wiadomo, dlaczego. "Aż dowiedzieliśmy się o pogłoskach o zbliżających się ciemnościach" - powiedział właściciel sklepu w Chengdu. Źródło paniki wyśledzono na Weibo; autor postu zapowiada, że trzydniowe ciemności spowiją ziemię.

Falę paranoicznych obaw w Chinach powiązać można z oddziaływaniem filmu katastroficznego z 2009 roku "2012". Odniósł on niebywały sukces dzięki wątkowi o budowie przez chińskie wojsko arek, które miały ocalić ludzkość. Lu Zhenghai z Sinciangu swoją zaczął budować w rok potem, wydając wszystkie niebagatelne oszczędności. Mówi, że jeśli końca świata nie będzie, wykorzysta arkę jako stateczek wycieczkowy na 20 osób.

W Nankinie żona profesora uniwersyteckiego zastawiła dom pod hipotekę, by przekazać znaczną kwotę na biedne dzieci, by "jeszcze zdążyć zrobić coś dobrego przed końcem świata". W Szanghaju podobną motywację próbują wykorzystać oszuści, by wyłudzić od staruszków oszczędności na rzekomo charytatywny cel. Policja apeluje tam: "Nie wierzcie w to i nie dajcie się oszukać".

Profesor Lu Jiehua z wydziału socjologii Uniwersytetu Pekińskiego w wywiadzie dla gazety "Global Times" powiedział, że obecna panika odzwierciedla ogólny niepokój w chińskim społeczeństwie. "Te paniczne zakupy nie tylko pokazują ludzki lęk przed nadchodząca apokalipsą, odzwierciedlają również poczucie niepewności wobec życia i społeczeństwa" - powiedział. (JS, Onet.pl)

Koniec świata, a cwaniacy na nim zbijają kasę – ciekawe, nieprawdaż? I tak będzie, póki będą głupi ludzie, którzy im będą pchać pieniądze. Czego to dowodzi? – tylko tego, że nikt zdroworozsądkowy nie wierzy w te brednie o Armageddonie i co sprytniejsi przekuwają ludzką głupotę na brzęczącą monetę. I słusznie – za głupotę się płaci.

I jeszcze jedno – najbardziej śmieszne w tym jest to, że Majowie, którzy z taką dokładnością obliczyli koniec świata i Armageddon nie potrafili przewidzieć końca ich świata spowodowanego przez katastrofę ekologiczną, którą w swej „mądrości” sprokurowali sobie sami. NB, my postępujemy DOKŁADNIE TAK SAMO, jak oni – tylko w swej zarozumiałości tego nie chcemy dostrzec. Ale ten „koniec świata” nastąpi tylko i wyłącznie z naszej winy…  
Zabawa trwa dalej:  

16 grudnia, ARMAGEDDON -5 d

Kolejne info z Onet.pl:

Fala oburzenia po przepowiedni o końcu świata

Przemysław Henzel

Słowa o zagładzie 21 grudnia wywołały ostry konflikt. Wszystko wymknęło się spod kontroli. "Spadkobiercy przepowiedni" są zbulwersowani. Co naprawdę grozi Ziemi po "okresie transformacji"?

Przewidywany na 21 grudnia 2012 roku "koniec świata" jest już "coraz bliżej". Głos w sprawie mającej nadejść Apokalipsy zabrały ostatnio nawet rządy Stanów Zjednoczonych i Rosji, zdecydowanie zaprzeczając takiej możliwości.

Od dłuższego czasu swoją kampanię informacyjną prowadzi także NASA, która stworzyła nawet specjalną stronę, by rozprawić się z wszystkimi "szkodliwymi mitami". Twierdzenia dotyczące końca świata są oparte na kalendarzu starożytnych Majów, który stał się prawdziwym fenomenem kulturowym. Jak się jednak okazało, podczas jego odczytywania popełniono wiele błędów, które weszły już jednak na stałe do "kanonu zagłady.

"Koniec świata" w Ameryce Środkowej

21 grudnia w Meksyku i krajach Ameryki Środkowej, w związku z "końcem świata", odbędą się  specjalne uroczystości, organizowane przez rządy tych państw. Swój udział potwierdzili już w nich prezydenci Gwatemali Otto Perez i Hondurasu Porfirio Lobo. Uroczystości te doprowadziły do ostrego konfliktu w Gwatemali, gdzie przeciwko nim zaprotestowali tamtejsi Majowie.
- Dzień 21 grudnia zwiastuje zakończenie Wielkiego Cyklu o rozpoczęcie nowej, trwającej 5200 lat, ery – oświadczył już kilka tygodni temu gwatemalski minister kultury Carlos Batzin. Jesteśmy w punkcie zwrotnym, w którym naturalny porządek Matki Ziemi zwiąże się z naszym życiem i naszą cywilizacją – dodał. To właśnie te zapowiedzi ministra doprowadziły do ostrego konfliktu z Indianami, którzy postanowili zabrać głos dotyczący rzekomo nadchodzącej Apokalipsy.

Około 40 procent liczącej 15 milionów ludności Gwatemali to potomkowie Majów. Udział w rządowych uroczystościach "końca świata", według prognoz ministerstwa kultury, weźmie 90 tysięcy osób.
- Walczymy z oszustwami, kłamstwami, przeinaczaniem prawdy i czynieniu z naszego ludu sposobu na zarobek – podkreśla Felipe Gomez, lider stowarzyszenia Majów o nazwie Oxlaljuj Ajpop. Jak dodaje, mit o końcu świata wymknął się spod kontroli głównie za sprawą Hollywood, w którym powstało kilka filmów dotyczących nadchodzącej zagłady.

Sprawę dodatkowo komplikuje fakt, że kilka państw, tak jak Gwatemala, na "wszelki wypadek", oficjalnie przygotowało się na możliwość końca świata. W innych krajach prawdziwym hitem marketingowym stały się rozmaite wycieczki po miejscach, w których można by się schronić  w związku z przewidywanym zagrożeniem.

Gomez ostro atakuje takie praktyki, zwracając uwagę, że obchody końca świata to show, który znieważa kulturę i religię Majów. Sojusz Oxlaljuj Ajpop opublikował także specjalne oświadczenie, w którym wypunktował, że koniec 13. baktuna oznacza "wielkie zmiany na poziomie osobistym, poziomie rodzin i małych społeczności, który ma utrzymać harmonie i równowagę pomiędzy rodzajem ludzkim a światem przyrody".

Majowie organizują religijne ceremonie w 5 gwatemalskich miastach i wezwali ministra kultury, by wsparł swoim autorytetem prawdziwe obchody końca starego cyklu i rozpoczęcia nowego.

Wpadka NASA.

Opublikowali materiał przed czasem? - NASA zaliczyło wpadkę? W internecie pojawiło się wideo, które powinno zostać opublikowane 22 grudnia 2012 roku. "Jeśli oglądacie to nagranie, oznacza to jedno: koniec świata wczoraj nie nastąpił" - mówi lektor. - Rozejrzyjcie się wokół, cała ta sprawa od samego początku była zwykłym nieporozumieniem - mówi dr John Carlson, dyrektor Centrum Astroarcheologii. (żg) - CNN

Nadchodzi "Świat Piątego Słońca"

Majowie już w zeszłym  roku zaprzeczali w sprawie mającego nadchodzić rzekomo końca. Carlos Barrios zgromadził na spotkaniu 600 przedstawicieli starszyzny Majów, którzy zabrali głos w sprawie apokaliptycznych przepowiedni. Ich stanowisko zostało następnie zaprezentowane przez Organizację Studiów Spirytualistycznych Majów.

Indianie podkreślają, że niektórzy naukowcy, którzy prowadzili badania świątyniach Majów, nie odczytali prawidłowo starożytnych inskrypcji i wprowadzili świat w błąd.  "To tylko wyobraźnia niektórych ludzi, starszyzna Majów jest zła z tego powodu. Świat nie skończy się w grudniu 2012 roku, lecz ulegnie przekształceniu. Nie będziemy już Światem Czwartego Słońca, lecz Światem Piątego Słońca" - napisali oświadczeniu.

Majowie zwracają uwagę, że po "okresie transformacji" Ziemi grożą wojny i konflikty społeczne, ale ludzkość przetrwa. – Zmienią się struktury materialne, ale zyskamy możliwość, by stać się bardziej ludzcy – zaznaczyli. Jednocześnie zwrócono także uwagę na to, że gatunek ludzki przeszedł już wiele przemian na przestrzeni dziejów, ale nie zagroziły one nigdy jego istnieniu.

Z opinią Majów zgadza się badacze kultur Mezoameryki. Jak podkreślają, Majowie nigdy nie mówili nic na temat końca świata, który miałby nastąpić 21 grudnia 2012 roku. – Ich kalendarz nie kończy się tego dnia, co więcej, przewiduje trwanie świata przez kolejne miliony lat – twierdzą. Jak dodają, przepowiednie końca świata to wynik błędnej interpretacji kalendarza Majów przez ruchy typu New Age, których zapowiedzi nie są oparte w żadnym razie na podstawach naukowych.

Skąd wzięła się przepowiednia o końcu świata?

21 grudnia, dzień w którym rozpoczyna się zimowe przesilenie, to także koniec 13. Baktuna, który, zdaniem niektórych osób, zwiastuje koniec świata. Potomkowie starożytnych Indian przekonują jednak ,że w tym dniu nie wydarzy się nic złego.

Kalendarz Majów, składający się z cyklu następujących po sobie baktunów, jest oparty na micie, według którego bogowie Majów Quetzalcoatl i Tepeu chcieli stworzyć ludzi na swoje podobieństwo. Ich wysiłki nie były jednak zbyt owocne, tak więc wraz z końcem 13. baktuna, wszystkie znane formy życia miały przestać istnieć, a w ich miejsce bogowie mieli stworzyć nowe, lepsze istoty. Już sam mit mówi więc, ze po 13. baktunie nastanie kolejny cykl, którego początek przypadnie właśnie na 21 grudnia.

Majowie nie uznali jednak dosłownej wymowy mitu za koniec życia na ziemi, lecz za przenośnię opisującą wejście świata w nowy cykl. W ich wierzeniach nie pojawia się więc "koniec świata" w znaczeniu Apokalipsy, lecz słowa o trwaniu i przemianie "ku lepszemu".


Oszaleć można od tego. Przeraża łatwość, z jaką media zasypują nas takimi „sensacjami”. A najstraszniejsze jest to, że ludzie wierzą bezkrytycznie w te wszystkie „objawienia” i „rewelacje” oraz inne brednie przez nie kolportowane. Kolejna sensacja:


17 grudnia, ARMAGEDDON -4 d


Pozorny sukces Korei Północnej? Satelita lada moment spadnie na Ziemię!

Według danych pochodzących z wojska USA obiekt wyniesiony na orbitę w środę rano przez północnokoreańską rakietę zaczął koziołkować w niekontrolowany sposób. Przyczyną tego jest najprawdopodobniej nieprawidłowe umieszczenie satelity na orbicie.

Amerykańskie wojsko nie wie, co dokładnie zostało wyniesione na orbitę przez Koreę Północną. Dlatego tak bacznie przygląda się obiektowi, który oddzielił się od ostatniego stopnia rakiety Unha-3. Jednak jak zapewniają władze Korei, jest to satelita badawczy Kwangmyongsong-3, czyli „Jasna Gwiazda”, który jest zupełnie niegroźny.

Według danych pochodzących z systemów obserwujących orbitę umieszczenie północnokoreańskiego obiektu było tylko częściowo udane. Obiekt koziołkuje w niekontrolowany sposób, przez co nie jest w stanie ustawić się tak względem Ziemi, by nawiązać łączność z nasza planetą lub naładować baterie energią słoneczną. Ponadto obiekt umieszczony został na niestabilnej orbicie, na którą oddziałuje ziemska grawitacja. Tak więc domniemany satelita jest powoli przyciągany przez Ziemię, nie wiadomo jednak gdzie dokładnie spadnie.

Niezależnie od trudności i komplikacji, wyniesienie satelity na orbitę jest dla Korei Północnej niezwykłym osiągnięciem, szczególnie w sferze propagandowej. Udany lot umacnia także pozycję młodego Kim Dzong Una.
Sukcesem jest także rakieta Unha-3, która ma ogromne znaczenie militarne. Według szacunków rakieta ta umożliwi zrzucenie bomby atomowej na zachodnie wybrzeże USA. Taka możliwość znacznie wzmocniłaby pozycję Korei Północnej na arenie międzynarodowej.

Czy Waszym zdaniem awaria północnokoreańskiej satelity może nie być do końca przypadkowa? (http://orwellsky.blog.onet.pl/2012/12/14/pozorny-sukces-korei-polnocnej-satelita-lada-moment-spadnie-na-ziemie/)  


18 grudnia, ARMAGEDDON –3 d


Zaczęło się!!! Tego dnia znowu Warszawę dotknął kataklizm – spadło całe 12 cm śniegu! Media zrobiły z tego taką histerię, jakby redaktorzy zapomnieli, że na naszej szerokości geograficznej w grudniu zdarza się śnieżna i mroźna zima! I następny ciekawy kwiatek z „końcoświatowej” łączki:


Betonowy sposób na przetrwanie


Supernowoczesne bunkry na wypadek apokalipsy to hit sezonu. Jacuzzi, kino, basen, a nawet stanowiska dla striptizerek. Wyposażenie wielu z nich przechodzi najśmielsze oczekiwania. Każdemu według potrzeb i... zasobności portfela.

Znamienna data 21 grudnia 2012 r. zbliża się coraz większymi krokami. Tłumaczenia naukowców, że nic się nie wydarzy nie przekonują. Nadal istnieje spora grupa ludzi, którzy są święcie przekonani, że zagłada ludzkości to tylko kwestia dni. Co dokładnie nas czeka? Na to pytanie każdy ma inną odpowiedź. Jedni wieszczą przebiegunowanie, inni wielkie trzęsienie ziemi, a jeszcze inni uderzenie w naszą planetę gigantycznej asteroidy. Bez względu na rozbieżne scenariusze, wszystkich łączy jedno – pomysł na ocalenie. Tajemnica ma tkwić w wybudowaniu odpowiedniego bunkra, w którym tylko nielicznym dane będzie się znaleźć.

Krajem, w którym bunkry cieszą się największą popularnością są Stany Zjednoczone. Od 2011 r. ich sprzedaż wzrosła tam o 1000 proc. Amerykanie, podobnie jak w latach 50. w czasie zimnej wojny, największą szansę ocalenia widzą w schronach przeciwatomowych. Firmy takie jak Vivos Underground, Northwest Shelter Systems, Underground Bomb Shelter, czy Hardened Structures, które zajmują się zapewnianiem szeroko pojętego „apokaliptycznego zakwaterowania”, nie nadążają ze sprzedażą.

Internet pełen jest różnego rodzaju ofert, które gwarantują nam, że za odpowiednio wysoką opłatą przetrwamy apokalipsę. Nie odstraszają nawet wysokie ceny, a te w zależności od standardu, wahają się w granicach od 200 tysięcy do 20 milionów dolarów. W wyposażeniu znajdują się łazienki, sypialnie i roczny zapas jedzenia. Chętnych nie brakuje. Tylko po ostatnim trzęsieniu ziemi w Japonii sprzedaż wzrosła o 400 proc. Namioty chroniące przed radiacją oraz nuklearne, biologiczne i chemiczne filtry powietrza to podstawy survivalowych zakupów.

Na budowę własnego bunkra nigdy nie jest za późno. Ludzie, którzy chcieli się zabezpieczyć w ten sposób, zaplanowali to jednak już wiele miesięcy wcześniej. Są jeszcze miejsca w dużych, wieloosobowych superbunkrach, gdzie można wykupić sobie miejscówkę. Jeden z nich stoi już na pustyni Mojave, znanej m.in. z lądowań promów kosmicznych. Bunkier powstał już w czasie zimnej wojny i miał chronić przed sowieckimi bombami atomowymi urzędników administracji rządowej. Dziś to luksusowe schronienie dla ludzi z zasobnym portfelem. Na co mogą liczyć goście w liczącym 1,2 tys. metrów kwadratowych schronie? 132 szczęśliwców, bo tylu maksymalnie pomieści bunkier, będzie miało do dyspozycji studio fitnessu, mały szpitalik, centrum komunikacyjne, sypialnie, pomieszczenia do wypoczynku, a nawet miniaturowe więzienie. Oczywiście to nie wszystko. Bunkier wyposażony jest w nowoczesny agregat, system odzyskiwania wody oraz wentylację. Ceny jednego miejsca, już od 50 tys. dolarów.

Oczywiście nikt nie chce zginąć podczas zagłady, więc każdy ratuje się jak może. Nie inaczej jest w branży porno. Producent filmów dla dorosłych, firma Pink Visual, zamierza kręcić swoje filmy, nawet po kataklizmie. W tym celu zlecono projekt bunkra, w którym znajdować się będzie własny browar (by zapewnić sobie samowystarczalność pod względem alkoholu), skórzane kanapy, bar, prysznice i stanowiska dla striptizerek.
Autor: Kamil Nadolski, źródło: Onet.pl


I kapitalny komentarz internauty:


No to czas, aby do "akcji" przystąpili psychiatrzy. Ta powszechna paranoja i ogólny stan lękowy, tych którzy dają wiarę w koniec świata w dn.21.12.2012r wymaga ogromnej pracy całego sztabu specjalistów z dziedziny psychiatrii i psychologii na całym świecie. Ta "choroba" przejawiająca się lękiem i robieniem zapasów żywności, oraz szukaniem tzw. urojonych bezpiecznych miejsc przetrwania "końca świata" z każdym dniem niebezpiecznie się szerzy i rozwija atakując mózgi ludzi tak bardzo poddanych "przepowiedni Majów" i nie tylko. A zegar tyka...tik tak...tik tak....i przybliża ten "zainfekowany czas i datę" ludzkim wirusem czystej głupoty na którą współczesna psychiatria nie ma jednak skutecznego lekarstwa. No cóż...ktoś musi na tej "chorobie" zyskać, a ktoś stracić. Ponoć pieniądze nie "śmierdzą" a głupota nie boli.))) Miłego dnia!!!


Niestety, to smutna prawda. Wielu moich znajomych – ludzi wykształconych i inteligentnych telefonowało do mnie z zapytaniem, czy mają się przygotować na koniec świata. Trzeba było przedstawić rzeczowe argumenty i spokojnie z nimi porozmawiać, by przestali się tym przejmować… Dla mnie to jakiś psychologiczny Czarnobyl! Bogu dzięki, że istnieją jeszcze ludzie, którzy jak ten internauta nie poddali się psychozie i armageddonowemu zidioceniu!


CDN.