poniedziałek, 27 maja 2013

UFO w cieniu rakiet (2)

Wrzesień 2010 roku - UFO nad Międzyzdrojami (foto autora) 


A teraz przenieśmy się na zachód – na akwen Zalewu Szczecińskiego i na tereny przyległe, gdzie także działy się rzeczy niezwykłe i mające związek z naszą techniką wojenną.


Zalew Szczeciński to szeroka przestrzeń wodna położona pomiędzy ujściem Odry na południu i 44 wyspami na północy, skąd Odra finalnie uchodzi do Bałtyku trzema odnogami: Pianą (Peene), Świną i Dziwną. Znajduje się tam wiele osobliwości archeologicznych, historycznych i przyrodniczych. Miałem zaszczyt i przyjemność służyć tam w WOP w latach 1979-1986, w czasie których spotkałem się niejednokrotnie z relacjami o obserwacjach UFO przelatującymi nad tym akwenem oraz przyległymi doń akwenami Małego Zalewu (Kleines Haff) oraz Zatoki Pomorskiej, których nie potrafiłem objaśnić w żaden racjonalny sposób.


Zacznę od relacji żołnierza radzieckiego, który na wiosnę 1946 roku zaobserwował „nalot” latających spodków na bazę Bałtyckiej Floty w Świnoujściu (wtedy jeszcze Swinemünde) znad Bałtyku w kierunku Zalewu Szczecińskiego i Szczecina. Rosjanie próbowali strzelać do tych obiektów, ale nic to nie dało. Jeden z tych NOL-i podleciał do świadka tak blisko, że ten spróbował dźgnąć go sztykiem – czyli bagnetem, zresztą bezskutecznie. Był on przy tym przekonanym, że atakuje amerykańską maszynę zwiadowczą… Później oficer GRU wytłumaczył temu żołnierzowi, że była to tajna niemiecka broń z pokładu niemieckiego lotniskowca Graf Zeppelin, która zaczęła działać. Potem świadka ciupasem odkomenderowano do Kłajpedy. Inni świadkowie mieli mniej szczęścia – poszli na chińska granicę. Wszystkich przed wyjazdem zobowiązano do podpisania deklaracji zachowania milczenia, a za jej złamanie była tylko jedna kara… Przypadek ten zakwalifikowałem jako DD/CE2.


Następny przypadek, to słynny CE2,  Incydent na Wyspie Wolin, gdzie w dniu 31.VIII.1952 roku, gdzie 7 świadków: Polaków i Niemców zaobserwowało lądowanie dużego, srebrzystego NOL-a, który następnie odleciał w nieznanym kierunku. Niestety, niczego innego nie udało się ustalić od czasu, kiedy informacje tą podał Jacques Vallée. Prawdopodobnie ów NOL wylądował gdzieś na terenach pomiędzy Wolinem a Ładzinem – w okolicy Mokrzycy Wielkiej czy Kołczewa. Te polodowcowe, urokliwe tereny mogłyby ukryć przed nami całe czeredy latających spodków!


[Dzisiaj uważam, że najprawdopodobniej jest to jednak jakaś legenda Zimnej Wojny, która ma związek z prowadzonymi przez Niemców a potem Rosjan prac nad dysko planami. Szwedzi uważają wprost, że był to latający spodek z widocznymi na burtach literami CCCP, czerwona gwiazdą, sierpem i młotem, który miał tam awaryjne lądowanie. Poza tym sama nieprecyzyjna data tego wydarzenia również nie przydaje mu wiarygodności – według innych źródeł miało to miejsce w dniu 31.VII.1953 roku…]


Nie zapominajmy o tym, że w zachodnich sektorach Zatoki Pomorskiej znajdował się niemiecki poligon rakietowy należący do Heer Raketen Versuchenanstallt w Peenemünde, gdzie wykuwano najtajniejsze i najbardziej niebezpieczne bronie III Rzeszy!


Trzeci interesujący przypadek, to obserwacja dziwnego, trójkątnego Obiektu Dziennego, który miał miejsce w dniu 27.VI.1966 r., kiedy to wraz z cała kolonia dzieci z powiatu suskiego płynęliśmy statkiem MV Alina ze Szczecina-Dąbia do Świnoujścia i z powrotem. NOL ów miał kształt trójkąta równoramiennego skierowanego najostrzejszym kątem w dół. Jego kolor był oślepiająco biały i przesuwał się wolno na zachód, w kierunku Oderhaffu. Około godziny 10:00 znikł on definitywnie nam z widoku, kiedy statek wszedł do kanału Piastowskiego. Obiekt ten musiała także widzieć załoga towarzyszącego nam holownika MV Zeus, który płynął za nami także do Świnoujścia.


[Coś podobnego widziałem także w dniu 13.IX.1973 roku nad Tatrami.  Prawdopodobnym wytłumaczeniem byłby balon-sonda meteo czy balon szpiegowski w rodzaju amerykańskiego Skyhook’a, względnie jakaś radziecka wersja amerykańskiego Programu Farside, którego założeniem było wystrzeliwanie rakiet kosmicznych przy użyciu aerostatów, które wyciągałyby statki kosmiczne na wysokość ponad 40.000 m, a zatem poza najgęstsze warstwy atmosfery, skąd już jako SSTO leciałyby one na niskie orbity. Same balony byłyby albo spalane albo pozbawione gazu powracałyby na Ziemię. NB, takie obiekty widziano nad Bułgarią, Węgrami i Jugosławią na przełomie lat 60. i 70.]


Następny incydent miał miejsce w czerwcu 1980 roku, kiedy to mój kolega sfotografował nad Uznamem ciemny dysk lecący z zachodu nad Zalew Szczeciński. Niestety – zdjęcie wyszło niewyraźnie, bowiem kolega robił je pod zachodzące słońce. A szkoda!


Inny mój kolega w nocy 16/17.VIII.1980 r. miał okazje podziwiać niezwykłe harce pomarańczowych świateł na niebie. Początkowo latały one nad Zatoka Pomorską, a nad ranem odleciały w stronę Zalewu Szczecińskiego.


Osobliwa historia tego CE4 albo CE-III-G miała miejsce już po ogłoszeniu stanu wojennego – około 20.XII.1981 roku. Wedle krążących pogłosek, enerdowska Volkspolizei przywiozła na przejście graniczne Świnoujście – Ahlbeck i przekazała oficerowi śledczemu Batalionu Granicznego WOP Świnoujście jakiegoś dziwnego osobnika, który z kolei opowiedział im niezwykłą historię. Otóż mężczyzna ów miał zamiar uciec z Polski na Zachód poprzez NRD. Granicę przekroczył po lodzie na Zalewie i w chwile później został on porwany przez UFO, które podrzuciło go w okolice Drezna, gdzie złapała go enerdowska policja i odwiozła go do Ahlbecku. Człowieka tego uznano ponoć za chorego psychicznie i sprawę umorzono.


[Ile w tym prawdy, trudno powiedzieć, bo dokumenty poszły dawno na przemiał. Inna rzecz, że spotkałem się niejednokrotnie z różnymi ludźmi o zwichrowanych psychikach, którzy koncentrowali swe urojenia (czy tylko?) na wyspie Wolin czy Uznamie i wiązali je z centrami energetycznymi, UFO, Kosmitami czy kanałami przestrzenno-czasowymi i ponadwymiarowymi. Większość z nich miała problemy ze zdrowiem psychicznym, ale w ich szaleństwie była pewna metoda…]  


Słynna sprawa CE2 z lipca 1982 roku, która miała miejsce w okolicach Wisełki, a która też nie została wyjaśniona do końca. Mimo kolosalnych wysiłków Krzysztofa Piechoty i Jerzego Grzywy nie udało się dotrzeć im do drugiego świadka lądowania na plaży świetlistego NOL-a. Obiekt ten świecił intensywnym pomarańczowym światłem, które silnie nagrzało piasek nad którym wisiał czas jakiś, a następnie odleciał w kierunku pełnego morza.  


„Parada lotnicza” nad Dziwnowem, która miała miejsce w nocy 24.VI.1983 roku, to przelot aż kilkudziesięciu (!!!) latających spodków, który obserwowali żołnierze ze stacjonującej tam Brygady Desantowo-Szturmowej i WOP. Wtedy to po raz pierwszy zwróciłem uwagę na zapisy o dostrzeżonych nad morzem czerwonych flarach, które nimi wcale nie były…



CDN.