sobota, 29 czerwca 2013

DRUGA PODRÓŻ UCZONA NA HEL (15)

Nowa zmiana już na stanowisku...

Piątek, 14.VI – Powrót do domu

Dzień ostatni. Rankiem przyjeżdża moja siostra. Oprowadzam ją po Fokarium i pokazuję co i jak, poczym zalicza ona miejscowe muzeum, a następnie bierze udział w karmieniu fok. Następnie jeszcze ostatnie instrukcje i pozdrowienia do wolontariuszek-nowicjuszek (no nie bardzo, bo w grupie jest także jedna weteranka wolontariatu), które zaczynają swoją pracę, a potem pożegnania i odjazd o wpół do pierwszej po południu.

Wiktoria z foką w Muzeum Fokarium


Jedziemy przez Włocławek i Łódź (którą omijamy od zachodu – polecam tą trasę, jest bardzo sympatyczna – zero tłoku, hałasu i smrodu) oraz Częstochowę, którą przeskakujemy w 15 minut. W domu jesteśmy o pierwszej w nocy. Podsumowując tą podróż należy jeszcze dodać, że w tym czasie przebyliśmy łącznie 1581 km. Warto było!
Pozostało miłe wspomnienie...

Może jeszcze kiedyś wrócę do pracy do Helu i mam nadzieję, że będzie tam także Morświnarium, które będzie odbudowywało stado morświnów, a których populacja na polskich wodach wynosi już tylko 100 osobników. To bardzo mało. Gatunek ten w Polsce jest na krawędzi zagłady. Istnieje pewna nadzieja, że da się zrobić z nimi to, co z fokami, ale wszystko rozbija się jak zwykle – o pieniądze. Bo ludzi do pracy nie brakuje, nawet wolontariuszy, chętnych jest aż nadto. Ale Morświnarium to przede wszystkim duży basen. Przydałby się basen portu wojennego w Helu. Skoro Marynarka Wojenna wyprowadza się stamtąd, to nie widzę przeszkód, by nie oddać go Stacji Morskiej! - czego życzę serdecznie morświnom i prof. Skórze oraz jego ludziom, którzy zasługują na najwyższy szacunek za swoją pozytywistyczną pracę u podstaw i młodzieńczy entuzjazm.


Chciałbym dożyć tej chwili. A zatem do zobaczenia!

Prezentacja zdjęć foczej młodzieży w jej własnym środowisku wykonana siłami wolontariuszy z I Zmiany wolontariatu 2013 roku...