poniedziałek, 5 sierpnia 2013

ATOMOWA GŁUPAWKA?



Zaczęło się od informacji tego rodzaju:


Wybuch reaktora w Rosji? Panika w Świętokrzyskiem


Plotka o rzekomym wybuchu reaktora atomowego za wschodnią granicą sparaliżowała strachem mieszkańców województwa świętokrzyskiego. „Zamykać okna ! Wybuchł reaktor !” – można przeczytać na regionalnych forach internetowych.

W szpitalach, gazetach i sanepidzie w Kielcach urywają się telefony. Wszyscy chcą potwierdzenia informacji o wybuchu elektrowni atomowej, do którego miało dojść za naszą wschodnią granicą. Na forach internetowych aż huczy od plotek: „Znajomy pracuje na uniwerku na fizyce i mówił, ze wg ich pomiarów radioaktywność jest dwukrotnie przekroczona. Wg nich uszkodzony jest reaktor w Obnińsku, i że stało się to dwa dni temu. Chmura miała dotrzeć do nas wczoraj ok. 19-20. Ja płyn Lugola już mam i piję od wczoraj” – czytamy na forum jednej z kieleckich gazet. „Ja mieszkam w Staszowie i ze 2 godziny temu byłem w pracy i przyszli, i kazali jechać do domu, bo że niby wybuchł reaktor i idzie chmura nad Polskę. Takie są tu informacje. Ale w TV cisza, w sklepie jak byłem przed chwilą ludzie spokojni, więc nie wiem, co o tym myśleć”. Kielczanie pozbawieni oficjalnych komunikatów od władz postanowili sami sobie pomóc i radzili sobie, jak należy się zabezpieczyć przez promieniowaniem: „Chmura miała dotrzeć do nas wczoraj ok 19-20. Ja płyn Lugola już mam i piję od wczoraj”.

Informacji tych nie potwierdzono w żadnym oficjalnym źródle. Informacje o wybuchu reaktora w Rosji zdementowano we wszystkich kieleckich szpitalach i sanepidzie. Wśród głosów uspokojenia pojawił się apel, aby nie pić płynu Lugola, który może zaszkodzić zdrowiu. Panika w Świętokrzyskiem była tak duża, że wypowiedział się wojewoda. Na stronie urzędu wojewódzkiego czytamy: „W związku z dużą skalą nieprawdziwych informacji o zagrożeniu skażeniem, powołując się na Państwową Agencję Atomistyki, informujemy o braku jakichkolwiek zagrożeń radiacyjnych”.

Nikt nie wie, skąd wzięła się plotka o wybuchu, ale wielu ludzi wzięło ją poważnie. W internecie możemy natknąć się na naprawdę dramatyczne wpisy: „Również dostałam telefon od znajomej, że mam nie wychodzić z domu, bo był wybuch reaktora. Jestem w 35 tyg. ciąży i nie jest mi do śmiechu, jeśli to plotka, to gratuluję wyobraźni. Czuję się bezsilna, pozostaje tylko czekać, co dalej” – pisze zdenerwowana internautka. Miejmy nadzieję, że jej obawy zostały już rozwiane. [http://www.plwolnosci.pl/a/3181/Wybuch-reaktora-w-Rosji-Panika-w-Swietokrzyskiem]


Wybuch reaktora za wschodnią granicą? Plotki dotarły także do Lubaczowa


W kilku miastach Polski wybuchła panika, po tym jak rozpowszechnianio informację o rzekomym wybuchu elektrowni atomowej za wschodnią granicą naszego kraju. Okazuje się, że plotka dotarła także do Lubaczowa, a dla części mieszkańców wydawała się bardzo wiarygodna.

- We wtorek wieczorem zapukał do mnie sąsiad i kazał natychmiast pozamykać wszystkie okna i nie wychodzić z domu. Powodem miał być wybuch reaktora w elektrowni atomowej na Ukrainie i związane z tym podwyższone promioniowanie radioaktywne.  Sąsiad wspominał, że sygnał dostał od dobrego i zaufanego znajomego, który jest bardzo wiarygodny. Teraz już wiem, że to tylko plotki, ale byłem nieco wystraszony – czytamy w mailu przysłanym do naszej redakcji.

Okazuje się, że plotka szybko rozeszła się wśród mieszkańców Lubaczowa i okolic. Większość nie dawała jej wiary, ale byli też tacy, którzy mocno się wystraszyli. Sprawa w całym kraju stała się na tyle poważna, że  Państwowa Agencja Atomistyczna wydała specjalny komunikat.

Nie było żadnego wybuchu w elektrowni atomowej ani w Rosji, ani na Ukrainie. Nie ma żadnego groźnego dla Polski promieniowania – informowano w mediach i publikowano poniższy komunikat PAA:

„Centrum ds. Zdarzeń Radiacyjnych, działające w Państwowej Agencji Atomistyki, nie otrzymało żadnych informacji o jakimkolwiek zaistniałym zdarzeniu związanym z podwyższeniem radiacji czy niekontrolowanym uwolnieniem substancji promieniotwórczych do środowiska na terenie państw położonych na wschód od Polski. System wczesnego wykrywania skażeń nie wykazał żadnych nieprawidłowości (nie odnotowano wzrostu poziomów mocy dawki promieniowania jonizującego na terenie Polski). System monitorowania sytuacji radiacyjnej w naszym kraju działa 24 h na dobę i co godzinę dysponujemy nowymi danymi z systemu. Ponadto informacji o zdarzeniu nie potwierdza ani Międzynarodowa Agencja Energii Atomowej, ani źródła RCB.” [http://www.elubaczow.com/2013/08/01/wybuch-reaktora-za-wschodnia-granica-plotki-dotarly-takze-do-lubaczowa]


Wybuch reaktora jądrowego w Rosji okazał się plotką


Blady strach padł na mieszkańców całej Polski po tym, jak w sieci pojawiła się wiadomość o wybuchu reaktora jądrowego w Rosji. Ludzie ostrzegali się nawzajem na forach internetowych przed radioaktywnym opadem, który miał rozprzestrzeniać się nad Europą. Radzono szybkie zakupy w aptece i zaopatrzenie się w płyn Lugola.

- Słyszałem, że lubelskie apteki są oblegane. Każdy chce kupić płyn Lugola. To prawda? – zadzwonił do nas czytelnik Kuba. Jedni mieszkańcy twierdzili, że o wybuchu reaktora jądrowego w Rosji w radiu, inni znaleźli przerażającego newsa na portalu społecznościowym.

Nawet na forum Polaków pracujących w Niemczech toczyła się dyskusja dotycząca skutków ewentualnego wybuchu. - Nie wiem na ile jest to prawdziwa wiadomość, otrzymałam ją od osoby pracującej w szpitalu, ponieważ te jako pierwsze zostały poinformowane!

W końcu plotką zaczęły interesować się ogólnopolskie media. Oczywiście okazało się, że nic nam nie grozi. - Nic nam nie wiadomo o wybuchu reaktora. Wiem też, że Państwowa Agencja Atomistyki nie potwierdza tych doniesień - podkreśla dyżurny Centrum Zarządzania Kryzysowego Lubelskiego Urzędu Wojewódzkiego.

Ilu mieszkańców Lubelszczyzny dzwoniło z pytaniami o wybuch reaktora jądrowego w Rosji? – Kilka osób. Głównie dziennikarze – dodaje dyżurny CZK.

Na stronie Państwowej Agencji Atomistyki pojawił się nawet specjalny komunikat informujący o braku zagrożenia. Niestety przed godz. 19 nie udało nam się wejść na stronę PAA. Jest przeciążona. [http://www.kurierlubelski.pl/artykul/957332,wybuch-reaktora-jadrowego-w-rosji-okazal-sie-plotka,id,t.html]


* * *



Głupota nie boli, chociaż z drugiej strony ma to swe plusy. Katastrofy elektrowni jądrowych w Harrisburgu, Czarnobylu i Fukushimie pokazały bowiem ludziom, że energia jądrowa to nie jest taki cymes, jak to wmawiają nam niektórzy uczeni i politycy – głównie zainteresowani materialnie w „uszczęśliwianiu” Polski energetyką jądrową, na którą nie jesteśmy – biorąc pod uwagę choćby aktualne zadłużenie państwa – sobie w stanie pozwolić, a którzy chcą by wciśnięto nam jakiś antyczny chłam z Francji czy Niemiec albo USA, nie mówiąc już o tym, że drogie paliwo nuklearne musielibyśmy kupować w którymś z tych krajów. Energia jądrowa w Polsce, to przede wszystkim przedwyborczy bełkot, a raczej kiełbasa wyborcza, na którą pójdą ci, którzy wierzą w takie cuda, jak „zielona wyspa” czy uzdrawiaczy z Ugandy.

Lekcja Czarnobyla była znamienna. Nie można okłamywać ludzi, bo ci w końcu i tak się połapią oraz wyciągną wnioski. Czarnobyl był jednym z gwoździ do trumny komuny w Polsce. I tu rzecz przeciekawa – o ile zachodnie media szalały w sławetnym 1986 roku prześcigając się w podkręcaniu antyradzieckiej i antynuklearnej histerii, licytując się opisami efektów skażeń i przerzucając wynikami pomiarów satelitarnych, powietrznych i naziemnych tychże, to po katastrofie w Daichi Fukushima I EJ – owszem – wypisywano różne wiarygodne i niewiarygodne rzeczy na ten temat, ale cyframi operowano nader oszczędnie. Bardzo oszczędnie i ogólnikowo. A przecież była to katastrofa o ósmym, najwyższym stopniu zagrożenia (INES), której uległy cztery z sześciu reaktorów tej elektrowni!

Co więcej, moi znajomi Japończycy stwierdzili wprost, że na tego rodzaju dane została nałożona czapa i knebel. Jedyne wiarygodne informacje do społeczności przenikały z Greenpeace i japońskich organizacji antynuklearnych. Rząd japoński oraz TEPCO cedziły informacje i filtrowały je przez sito cenzury. Nie powiedziano np., że w sąsiedniej elektrowni też doszło do awarii reaktora po tsunami! Czy teraz dziwimy się ludziom, którzy uwierzyli w tą atomową głupawkę rzuconą przez kogoś nieodpowiedzialnego w Internet? Ja się nie dziwię. Kłamstwa wokół katastrof nuklearnych obróciły się przeciwko rządom – którym nikt nie wierzy – i ludziom, którzy dają posłuch tego rodzaju pogłoskom, a także naukowcom – którzy z różnych powodów NIE MÓWIĄ PRAWDY.

Idąc za głosem rozsądku dokonywałem pomiarów skażeń radioaktywnych u siebie w Jordanowie. I co stwierdziłem? – ano nic. Promieniowanie β i γ utrzymywało się na poziomie od 0,07 do 0,16 μSv/h, czyli bez zmian, czego się właściwie spodziewałem. Nawet dzisiaj, po nocnym deszczu wynosiło to 0,07 – 0,09 μSv/h, a powinno być więcej, bowiem deszcze oczyszczają powietrze z radioaktywnych cząstek… Ale tego nie było, a zatem nic się nie stało. I oby tak dalej…