wtorek, 13 sierpnia 2013

Ufici: geologiczny zwiad na Ziemi?


Wschodni Sajan - kręgiem zaznaczono tereny, na których rozgrywały się opisane tutaj wydarzenia


Aleksandr Tarasow


W czerwcu 2008 roku, nieopodal Cardiff UFO omal nie zderzyło się z policyjnym helikopterem. Policjanci pognali za obiektem, ale na próżno… Spotkania z UFO i humanoidami już dzisiaj nikogo nie dziwią, bo w II połowie XX wieku takich świadectw, foto-, filmowych i wideo zapisów zgromadzono dziesiątki tysięcy. NOL-e pojawiają się w strefach anomalnych, w okolicach baz wojskowych, towarzyszą startom naszych aparatów kosmicznych, obserwują wielkie technogenne katastrofy… Autor tego artykułu jest świadkiem pojawiania się UFO, który wskazał geologom miejsce złóż rud miedzioniklowych we Wschodnim Sajanie.


W poszukiwaniu rudy


To wydarzyło się u samego końca 1992 roku, w odgałęzieniach grzbietu górskiego Idarskoje Biełogorie Wschodnich Sajanów. Geolodzy z Krasnojarska tam prowadzili poszukiwania rud miedziowo-niklowych w basenie rzeki Kingasz, prawego dopływu rzeki Kan – vide mapka. Ja wraz ze swym pomocnikiem, studentem geologii zajmowałem się badaniem miejscowości w górze tej rzeki, a nieco niżej w dół jej biegu znajdował się nasz obóz. Przez pewien czas mieszkaliśmy w małej chatce, na brzegu niewielkiego ruczaju, z którego zaczynał się Kingasz. W te dni był z nami profesor geologii, doskonale znany w naukowych kręgach Krasnojarska. On wykonywał samodzielnie inne zadanie. Przez całe dnie wraz ze studentem włóczyliśmy się po górach w poszukiwaniu znaków istnienia złoża miedziowo-niklowej rudy, a wieczorem wracaliśmy do chatki na odpoczynek. Miejsca tam były dzikie, trudne do sforsowania, do najbliższej wsi kilkadziesiąt kilometrów po wykrotach drzew w tajdze.

I tak pewnego wieczoru, przed pójściem spać, wyszedłem z chatki. Dochodziła północ i wokół było całkowicie ciemno. Spojrzałem w niebo usłane jasnymi, wielkimi gwiazdami. Tutaj, w górach, na wysokości ponad 1000 m n.p.m. niebo było bliższe, gwiazdy – większe i jaśniejsze niż te, na które patrzymy na równinach.

Z przyzwyczajenia poszukałem znane od dziecka gwiazdozbiory Wielkiej i Małej Niedźwiedzicy, Gwiazdę Polarną, potem rozejrzałem się za Drogą Mleczną i spojrzałem na południe żeby zobaczyć grupę gwiazd tworzącą tzw. Letni Trójkąt złożonego z trzech jasnych gwiazd: Vegi (α Lutni), Deneba (α Łabędzia) i Altaira (α Orła). Gwiazdozbiory Liry i Łabędzia były widoczne, a Orła nie. Zasłaniał go górski grzbiet zasłaniający swą ścianą kierunek południowy na nieboskłonie. W ciemnościach nocy stożkowate górskie szczyty słabo odcinały się swoja absolutną czernią na tle wygwieżdżonego nieba.

Próbki rudy miedzioniklowej


Światła na nocnym niebie


I naraz zobaczyłem na tle nieba, pomiędzy górskimi szczytami, cztery jasne światła. One przemieszczały się synchronicznie, nie zmieniając wyglądu, i ich rozmieszczenie w rogach kwadratu czy też krzyża z równymi ramionami dało mi zrazy podstawę do przypuszczenia, że to był po prostu samolot. Ale po kilku sekundach odrzuciłem tą myśl: całkiem powoli, nisko i całkiem bezgłośnie te światła się poruszały na niebie. Myśl o helikopterze też odrzuciłem – takie aparaty w górach nocą nie latają, poza tym nie słyszałem odgłosu pracy jego silników. Obiekt leciał tak nisko, powoli i bezgłośnie jak żaden ze znanych mi aparatów latających ziemskiego po0chodzenia.
- Przecież to UFO! – olśniło mnie. Zachciało mi się śmiać z tego pomysłu, ale po chwili poczułem ciekawość.

Tymczasem UFO kontynuował lot bez zmiany kierunku na małej wysokości, po tej stronie grzbietu górskiego. O tym się przekonałem, kiedy światła skryły się za turnią, która znajdowała się w pobliżu. Zdjęty ciekawością czekałem na to, kiedy światła pokażą się po jej drugiej stronie, jeszcze bliżej mnie.

Teraz mogłem się im przyjrzeć światłom. Były one rozmieszczone na rogach kwadratu bądź rombu: jedno na przedzie, dwa z boku i jedno z tyłu. Wyglądały one jak silne reflektory, a ich światło było białe, nieco żółtawe i o wiele jaśniejsze od gwiazd. Najwidoczniej reflektory świeciły w dół, ku ziemi – ale ich promieni nie było widać. Trudno było ocenić ich rozmiary, ale tak czy inaczej było widać, że są one wielokrotnie większe niż najjaśniejsze gwiazdy tego obszaru nieba, na tle którego widziałem te światła. Kształt i wielkość samego NLO trudno było ocenić. Mogłem tylko w przybliżeniu ustalić odległość jednego światła od drugiego i wypadło mi, że rozmiary tego NOL-a mogły wynosić od kilkudziesięciu do stu metrów!


Oni mnie dostrzegli!


Dalsze wydarzenia rozwijały się całkiem nieprzewidywalnie. Obserwowałem lot UFO mniej więcej przez trzy minuty. Przeleciawszy mniej więcej pół odległości pomiędzy dwoma wierzchołkami, UFO naraz zatrzymał się i zawisł dokładnie na wprost mnie. Później, analizując to, co się wydarzyło pomyślałem, że najprawdopodobniej Przybysze zaobserwowali swymi przyrządami promieniowanie mojego mózgu, albo zaobserwowali mnie na ekranie swego noktowizora czy czegoś w tym rodzaju.

Zauważyłem naraz, że jedno ze świateł zaczęło świecić jaskrawiej od pozostałych, jakby namierzało się na mnie. I wtedy przestraszyłem się – Oni mnie zauważyli! Przez głowę przemknęły mi fragmenty kiedyś przeczytanych relacji o ludziach porwanych na pokład latających talerzy, i to przy pomocy promieni świetlnych. Dalsze wydarzenia przebiegły błyskawicznie. Jak pomyślałem, że najjaśniejszy promień naprowadzi się na mnie, on przygasł. UFO poleciał w kierunku przeciwnym do mojego, za łańcuch górski i po kilku sekundach znikł mi z widoku. I znów wszystko odbyło się bezdźwięcznie. To było takie nieoczekiwane i do pewnego momentu NOL leciał powoli w kierunku grzbietu. Po tym, jak UFO oświetlił mnie, błyskawicznie zmienił on kierunek lotu i ostro zwiększając prędkość po prostu znikł. Więcej go już nie zobaczyłem.

Stałem zupełnie oszołomiony w kompletnych ciemnościach jeszcze przez kilka minut, trzęsąc się już to z emocji, już to z chłodu górskiej nocy przy końcu sierpnia – i przemyśliwałem to wydarzenie. Wszystko to nastąpiło tak szybko i trwało jakieś 3 minuty, a mnie nawet nie przyszło do głowy, by zawołać studenta i profesora, którzy już byli w chatce, żeby oni także zobaczyli NLO. Nie przyszło mi do głowy wziąć mój aparat fotograficzny, wiszący na ścianie chatki, a to znaczy się wychodziło na to, że nie miałem żadnego świadka – ale przecież JA TO WIDZIAŁEM!

Na horyzoncie - szczyty grzbietu górskiego Idarskoje Biełowodie. To własnie nad nimi jesienią 1992 roku latało UFO, a potem odkryto w nich duże złoża miedzioniklowych rud. Na pierwszym planie - baza geologów w dolinie rzeki Kingasz 



Co przyniósł ten UFO?


Potem już leżąc na pryczy pomyślałem sobie: a dlaczego ci Przybysze tam latali tak nisko  i powoli jakby czegoś szukali na powierzchni ziemi albo i w jej wnętrzu? Wiedziałem już, że w tych górach znajdują się znaki wskazujące na to, że znajdują się tam rudy miedzioniklowe. A po roku, nieopodal naszej chatki, w dolinie ruczaju i na przełęczy pomiędzy dwoma turniami – nad którymi zawisł NOL – zostały wykonane dwa szyby poszukiwawcze, w których stwierdzono masywne pokłady rudy. A po kilku latach, w górach nad którymi przeleciał NLO krasnojarscy geolodzy odkryli ogromne złoże rud miedzi i niklu typu norylskiego, drugie co do wielkości w tym rejonie.

No i tak – wychodzi na to, że to UFO – którego przelotu świadkiem stałem się ja – także szukał złóż rud. Nie ma w życiu zwyczajnych rzeczy – bywają tylko nieznane prawa…


Moje 3 grosze


Nieprzypadkowo przypomniałem artykuł Roberta Duvalla w którym pisze on m.in. o UFO śledzących naszą działalność górniczą na całym świecie. Jak widać, spostrzeżenie Amerykanina zostały potwierdzone przez rosyjskiego geologa. A u nas?

U nas jest podobnie. Parę lat temu mieliśmy wiele doniesień na temat obserwacji NOL-i m.in. w rejonie kamieniołomów w okolicach Krzeszowic, a także Olkusza. Dlaczego tam? Wszystko stało się zrozumiałe, kiedy obejrzeliśmy mapę geologiczną tego regionu. Około 220 mln lat temu znajdowała się tam kaldera wulkaniczna o średnicy co najmniej 25 km, po której pozostały pokłady różnych skał ogniowych, a w nich złoża srebra, cynku i ołowiu w okolicach Olkusza oraz wykrystalizowany kwarc w postaci ametystów. Ametyst to krystaliczna krzemionka z zawartością żelaza, która poddano promieniowaniu radioaktywnemu. W Krzeszowicach występuje on w melafirach. Ciekawy jestem, co napromieniowało kryształy kwarcu w tym rejonie – może złoża rud uranu i toru? Ołów powstaje m.in. jako rezultat naturalnego rozpadu uranu i toru, a zatem pierwiastki te musiały znajdować się także w miejscach, gdzie teraz znajduje się ametysty…

Tak czy inaczej, Oni interesują się naszymi zasobami naturalnymi, a to powinno stanowić dla nas wskazówkę co do celu Ich obecności tutaj. Odpowiedź na to pytanie podałem w trzytomowym opracowaniu „UFO i…” i zainteresowanych odsyłam do niego.


Tekst i ilustracje – „Tajny XX wieka” nr 18/2013, ss.32-33
Przekład z j. rosyjskiego –
Robert K. Leśniakiewicz ©