Paleokontakt z Obcymi czy ludźmi z Przeszłosci albo Przyszłości?
Tatiana
Trubinowskaja
Dogu – gliniane japońskie figurki pojawiły się około 5000 lat temu.
Uważa się, że używało się je w obrzędach związanych z kultem płodności, ale
mogły też być używane w magicznych rytuałach leczenia różnych chorób.
Teoria paleokontaktów, zgodnie z którą Ziemię w dalekiej Przeszłości
nawiedzali Przybysze z Kosmosu, przedstawiciele wysokorozwiniętej cywilizacji,
staje się coraz bardziej popularną. Z jakiegoś względu, większość stronników
tej teorii uważa, że jej założycielem jest szwajcarski badacz-amator Erich von Däniken. Jednak w samej
rzeczy, on wykorzystał idee radzieckich uczonych – zwłaszcza w ZSRR, gdzie
paleokontakty omal nie stały się normalną dyscypliną naukową. Niestety,
przeszkodził tutaj cały szereg historycznych wydarzeń…
Perelman przeciwko!
U źródeł teorii paleokontaktów, a konkretnie myśli o wielości
zamieszkałych światów, stał ojciec i twórca kosmonautyki – Konstantin Eduardowicz Ciołkowskij. Jeszcze na początku XX wieku,
geniusz z Kaługi rozmyślał o innych planetach i zamieszkałych światach, do
których polecą ludzie. W swojej pracy „Wola Wszechświata” on pisał:
Nieco wcześniej, poza oczywistymi fantastykami, nikt nie dopuszczał
możliwości odbywania podróży po niebie, a w szczególności podróży do wnętrza
Ziemi. Dlatego też powstało przekonanie, że są one niewykonalne… Ale jeżeli
tak, to wszystkie fakty dowodzące tych możliwości nie są ważne, jak nie mają
poparcia ze strony ludzi nauki.
Przez długie lata, możliwość odwiedzin Ziemi przez przedstawicieli
innych cywilizacji, w ogóle nikomu nie przychodziła do głowy. Przede wszystkim
dlatego, że ludziom trudno sobie było wyobrazić, że można latać naprawdę, a nie
w bajkach. Ale czas płynął, Ludzkość wynalazła samoloty, a fantaści i
poszczególni uczeni zaczęli zastanawiać się na temat Kosmosu, i w pewnym
momencie u ludzi zaczęły się pojawiać myśli o innych zamieszkałych światach.
W 1930 roku, w radzieckim magazynie „Wiestnik znania”, pojawił się
list-zapytanie od anonimowego autora:
Jeżeli we Wszechświecie, bez wątpienia, znajdują się inne kultury
bardziej rozwinięte od naszej, to dlaczego Ziemi nie odwiedzili mieszkańcy z
innych światów?
Redakcja poprosiła o skomentowania tego pytania prominentnych i
autorytatywnych radzieckich uczonych, a ich dyskusja stała się poważnym punktem
w badaniach teorii paleokontaktów.
Znany uczony i popularyzator nauki Jakow Perelman wypowiedział się tedy, że podobne poglądy są
niewiarygodne. Ale Ciołkowski oświadczył:
W naszym wyobrażeniu jest tylko fakt nie odwiedzenia Ziemi przez
Innych na przestrzeni tysiącleci pisanej historii Ludzkości. A co z przeszłymi
i przyszłymi czasami?...
A prof. Nikołaj Rynin
wyraził to jeszcze bardziej dobitnie:
Twierdzenie, że mieszkańcy innych światów nie odwiedzali naszej
planety, jest potwierdzone przez oficjalną
historię poszczególnych narodów. Jednakże kiedy zwrócimy się do ich baśni, to
zauważymy zadziwiającą zbieżność w legendach krajów oddzielonych od siebie
oceanami, górami i pustyniami. Zbieżność ta polega na tym, że w wielu legendach
mówi się o odwiedzeniu Ziemi w dawnych czasach przez mieszkańców innych
światów. Dlaczego więc nie założyć, że u podstawy tych legend leżą jakieś
ziarna prawdy?
Prof. Rynin przez wiele lat zbierał w mitologiach wszystkich czasów i
narodów informacje o lotach kosmicznych – a potem opublikował swą pracę w
wielotomowej encyklopedii pt. „Mieżdipłanetnyje soobszczienia”. W mitach tych
mówi się o tym, że jeszcze w dalekiej Przeszłości ludzie latali w dziwnych
maszynach, które w wielu parametrach prześcigały współczesne!
Dogu
Oni tu byli!
Ale nie patrząc na to, że autorytarni uczeni nie odrzucali możliwości
odwiedzin Ziemi przez Przybyszów z Kosmosu, paleokontakty (w ZSRR nazywano je paleowizytami) nie stały się dyscypliną
naukową. Po drugie – oczywiście przeszkadzały w tym trudności obiektywne
państwa radzieckiego – nauka wykonywała nałożone na nią zadania i Przybysze mało
kogo interesowały na serio. potem zaczęła się II Wojna Światowa, po której
jeszcze przez długi czas nie było możliwości zając się tą problematyką.
Jednakże jeszcze w 1945 roku, znany pisarz-fantasta Aleksander Kazancew założył, że
Tunguską Katastrofę wywołał nie spadek meteorytu, ale sterowany aparat
kosmiczny, który wyparował w konsekwencji wybuchu jądrowego/termojądrowego.
Potem Kazancew zaczął dowodzić, że cała Ludzkość pojawiła się w rezultacie
odwiedzin naszej planety przez przedstawicieli innej cywilizacji.
[Godzi się tu wspomnieć, że drugim
prekursorem paleokontaktów w ZSRR był inny znany uczony - paleontolog i pisarz
prof. Iwan Jefriemow, autor noweli
fantastycznej „Gwiezdne okręty” (Warszawa 1949), w której opisał on odkrycie
śladów pobytu Przybyszów z Kosmosu w mezozoicznej Azji Środkowej ok. 70 mln lat
temu. Książka stara, bo stara, ale warto jest po nią sięgnąć – uwaga tłum.]
Co prawda zawarł on to w swej literaturze fantastyczno-naukowej, ale
jego idee znalazły szeroki oddźwięk w świecie nauki, a to dlatego, że Kazancew
pisał w swych książkach o realnie istniejących zagadkach naukowych, jak np.
zagłada planety Faeton. (Faeton lub Phaeton – hipotetyczna planeta znajdująca
się pomiędzy Marsem a Jowiszem, która wskutek nieznanych przyczyn rozpadła się
na rój drobniejszych ciał i utworzyła w ten sposób Pas Asteroidów – uwaga
tłum.) Badacze już od dawna szarpali się z jej zagadką.
W 1974 roku, Kazancew napisał powieść pt. „Faety”. Według jego wersji,
tajemnicza planeta rozpadła się wskutek wybuchu nuklearnego, który zdarzył się
tam w czasie wojny, przy czym pewna część jej mieszkańców uciekła na Ziemię i
tam stało się prarodzicami Ludzkości.
Interesującym jest to, że bardzo dobrze przyjął tą powieść laureat
Nagrody Nobla – prof. Niels Bohr,
który na początku lat 70. Przyjechał do Moskwy. Kazancew na spotkaniu wielkiego
fizyka z moskiewskimi pisarzami zadał mu pytanie:
- Czy eksplozja dostatecznie silnego urządzenia jądrowego spowodować
eksplozję całej planety?
Niels Bohr odpowiedział tak:
- Nie wykluczam możliwości takiego wybuchu. Ale tak czy inaczej, i
jakby to nie było, broń jądrowa powinna być zabroniona.
Kazancew napisał w swych pamiętnikach:
Odpowiedź Nielsa Bohra okazała się być tym bodźcem, który pobudził
mnie do napisania trylogii „Faety”, a której przedstawiłem hipotezę o tym, że
Ludzkość może pochodzić od Przybyszów z Kosmosu i siłą rzeczy nie mogących
powrócić na macierzystą planetę.
Pisarz w tej powieści nagłośnił i po swojemu zinterpretował i inne
tego rodzaju zagadki: wspominane w antycznych eposach latające koła i
tajemnicze bronie, zagadkowe japońskie statuetki podobne do kosmonautów,
tajemniczy bogowie Inków i Azteków…
To wszystko można by uznać li tylko za fantastykę, ale sam Kazancew
był przekonany o tym, że w Przeszłości naszą planetę odwiedzili nieziemscy
Goście. W 1984 roku, w czasie wywiadu zapytano go, czy wierzy w to, że kiedyś
odwiedzili nas Kosmici?
Pisarz odpowiedział na to jednoznacznie i zdecydowanie:
- Nie rozumiem takiego sformułowania pytania: wierzyć? – nie wierzyć?
Ja po prostu wiem: Oni tutaj byli.
Wiem, tak jak mam na to mocne, decydujące, twarde dowody. Niedopuszczalnym jest
teraz, by nauka odrzucała „curiosa” Przyrody i historii, ale zajęła się także
pracami nad radioastronomicznymi i historycznymi kierunkami poszukiwań.
Fizycy – ZA!
Jednakże i z historycznymi kierunkami poszukiwań były problemy. Teoria
paleokontaktów nie wiadomo dlaczego, zainteresowała przedstawicieli nauk
ścisłych i była ignorowana przez
humanistów – historyków i filologów – a przecież wiadomo, że w różnych źródłach
historycznych i literackich znajdują się opisy odwiedzin Ziemi przez Kosmitów.
Znany radziecki filolog, badacz teorii paleokontaktu – Jurij Morozow twierdzi:
Nauki historyczne zawsze miały do czynienia z ziemskimi zjawiskami, i
nawet na początku ery kosmicznej nie udało się ich zaangażować do poszukania
odpowiedzi na te zasadnicze pytania. Takim sposobem powstała paradoksalna
sytuacja: sformułowano problem paleowizyt, jego naukowa aktualność jest
dostatecznie oczywista – a tu badacze problemu na konkretnej historycznej
płaszczyźnie nie są nim zainteresowani.
A oto fizycy popróbowali zabrać się za problem paleokontaktu. Dr n.
mat.-fiz. Matiest Mendeliejewicz Agrest
był przekonanym, że Ziemię odwiedzali Przybysze. Do tego udowadniał to on
dokładnie przy pomocy nauk ścisłych i stosowanych: badał skład chemiczny
zagadkowych tektytów twierdził przy tym, że powstały one wskutek eksplozji
nuklearnych.
Także Agrest postawił pytanie: dlaczego
w starych źródłach tyle się mówi o zjawiskach, które odkryto całkiem niedawno?
I tak np. w dawnych legendach podaje się dokładne dane orbitalne księżyców
Marsa, odkrytych dopiero w XIX wieku. Fizyk przygotował artykuł do publikacji w
zborniku „Referaty AN ZSRR”. Jego naukowym kuratorem był Igor Kurczatow, który rekomendował pracę Agresta. Jednakże nagła
śmierć Kurczatowa przeszkodziła publikacji – bo społeczność naukowa uznała
hipotezę za nazbyt śmiałą (prawdę powiedziawszy nazwiska uczonych, którzy
wstrzymali tą publikację nikt już nie pamięta). Tak więc Agrest wysłał swoją
pracę do „Literaturnoj Gazety”, i w 1960 roku ukazała się tam ona pod tytułem
„Ślady prowadzą w Kosmos?”
Tak jak po śmierci Kurczatowa Agrest został bez poparcia autorytetu,
to tym niemniej jego praca została dobrze przyjęta przez świat nauki. Natomiast
zachodnia prasa przedrukowała pracę Agresta, i wskutek tego stała się ona hitem
medialnym dla zachodnich badaczy, z których pierwszym stał się Erich von Däniken.
Po śladach dawnych
kosmonautów
Na początku u nas za Żelazną Kurtyną, von Däniken był mało znanym
(chociaż później z Związku Radzieckim wielkie powodzenie osiągnął jego film
„Rydwany bogów”) i dzięki temu u nas przez jakiś czas próbowano badać teorię
paleokontaktów z naukowego punktu widzenia.
Pracę Agresta wydrukowano w jednym ze zborników z serii „Na lądzie i
na morzu”, a we wstępie zaznaczono, że „Hipoteza Agresta i wszystkie jej
aspekty, została skonstruowana na bazie materializmu dialektycznego i zasługuje
na uwagę”. W radzieckich gazetach i magazynach zaczęły się pojawiać artykuły
poświęcone teorii paleokontaktów.
Zajął się tym także geolog – dr Władimir
Tjurin-Awińskij – i nie zwyczajnie, bo zwłaszcza geologom przychodzi stykać
się z zagadkami przeszłego czasu – np. znajdując w warstwach węgla, które liczą
sobie miliony lat, zagadkowe przedmioty.
[Z dr Tjurinem-Awińskim miałem
możliwość spotkać się na Węgrzech w 1996 roku, w czasie II Międzynarodowej
Konferencji Ufologicznej, w czasie której wygłosił on referat na temat
artefaktów znajdowanych przez geologów w warstwach skalnych i pokładach
minerałów – uwaga tłum.]
W 1981 roku, wydawnictwo Nauka wydało zbornik pt. „Poisk wnieziemnych
cywilizacji” z artykułem orientalisty Igora
Lisiewicza pt. „Dawne mity w oczach człowieka z ery kosmicznej”. Badacz zajął się kwestią, dlaczego w dawnych
źródłach chińskich znajdują się opisy istot, bardzo podobnych do robotów, a
także opisy dziwnych, srebrzystych pojazdów, które mogły latać?
Czy znajdziemy ślady dawnych konataktów na Księżycu i innych planetach?
Problematyce tajemniczych latających rydwanów były poświęcone artykuły
[niedawno zmarłego] charkowskiego inżyniera, dr Władimira Rubcowa, które wydrukowano w magazynie „Tiechnika -
Maładioży”. I tak w swym artykule pt. „Astrawidia
– mit czy rzeczywistość” rozpatrywał on z technicznego punktu widzenia latające
pojazdy z dawnych indyjskich epopei i udowadniał, że były to opisy mechanizmów.
Dr Rubcow współpracował z filologiem Jurijem Morozowem. Na początku 1991 roku w popularnej serii
wydawniczej „Znak woprosa” wyszła praca Morozowa pt. „Ślady dawnych
kosmonautów”. Opisywał w niej historię badania paleokontaktów i o tych
problemach, które stoją przed badaczami.
Praca została zakończona nutka optymizmu: uczony stwierdził, że
powstała grupa inicjatywna składająca się z naukowców z kilku krajów i szykuje
się wydanie „Żurnała paleowizitołogii” i badania paleokontaktów wreszcie
pójdzie po torach naukowych. Ale… - wkrótce rozpadł się ZSRR i społeczność
naukowa przeżywa przez ten czas wiele innych problemów. No i już od wielu lat
uczonym jednakowo daleko do śladów pobytu na Ziemi Przybyszów z Kosmosu…
Tekst i ilustracje – „Tajny XX wieka” nr 6/2014, ss.6-7
Przekład z j. rosyjskiego – Robert K. Leśniakiewicz ©