poniedziałek, 15 września 2014

Gorąca 10-tka katastrof lotniczych

Szczątki silnika Boeinga-767 lotu EA-990  


Wiktor Sinobin, Jekaterina Sidunowa


Bohater filmu „Rain Man” powiedział, że latałby tylko samolotami linii Quantas, bo one ani razu się nie rozbiły. Wszystkie linie lotnicze, poza Quantas, pokazujące ten film w czasie lotów wycięły tą scenę…

Przy całej tej sensacyjności wydarzeń związanych w zaginięciem Boeinga 777-200 z lotu MH-350, historia zna niemało innych, niemniej sensacyjnych katastrof lotniczych, które do dziś dnia – pomimo wielu lat, które od ich czasu upłynęło – nadal pozostają zagadką zarówno dla fanów Spiskowej Teorii Dziejów (STD) jak i zwyczajnych miłośników lotnictwa. W tym artykule ukazujemy „gorącą 10-tkę” takich tragedii w porządku chronologicznym, a sądzimy, że Czytelnicy sami sobie rozmieszczą je wedle ważności, tajemniczości czy ważności.


1. „W tą noc decydowali samuraje…”


W dniu 2.VII.1937 roku, nad Oceanem Spokojnym tajemniczo znikł samolot Lockheed L-10E Electra, numer rejestracyjny N-R16020 pilotowany przez pionierkę amerykańskiego lotnictwa Amelię Earhart i Freda Noonana. Lotnicy planowali oblecieć kulę ziemską dookoła, ale temu marzeniu nie było dane się spełnić. Amelia w tym czasie była popularna w Ameryce równie bardzo, jak Walentyna Tiereszkowa w ZSRR; ta pociągająca dama była przedstawicielką piękniejszej połowy Ludzkości, która zdecydowała się na solowy przelot przez Atlantyk. Być może ta okoliczność zrodziła historie o tym, że Miss Earhart  była „szpiegiem Roosvelta, którą zestrzelili i wzięli do niewoli Japończycy”, we frywolnych komiksach „o przesłuchaniach amerykańskiej piękności przez samurajów”.

Amelia Earhart i jej samolot Lockheed-Electra

A tak naprawdę, według badaczy zagadnienia, przede wszystkim w samolocie skończyło się paliwo i wpadł on w wody oceanu. No ale takie rozwiązanie okazało się być za mało sensacyjne, dla przeciętnego zjadacza hamburgerów, i w pół roku po katastrofie amerykańskim władzom przyszło sprawdzić hipotezę, zgodnie z którą – trzymajmy się mocno foteli! – tysiące krabów wyciągnęło z wodnych odmętów ciało lotniczki na brzegi wyspy Howland – terytorium formalnie zależnego od USA. Rzecz jasna ten „fakt” się nie potwierdził, ale plotka krążyła i o porwanie pilotki oskarżała już nie Japończyków, ale Pozaziemian. Kino unieśmiertelniło tą hipotezę w serialu „Star Trek: Voyager” w jednym z odcinków zatytułowanym „The 37’s”.

[Niedawno w kanale National Geographic pokazano film, w którym usiłowano udowodnić, że Amela Earhart i Fred Noonan jednak dostali się na jedną z wysp Pacyfiku – dokładniej wyspę Gardner/Nikumaroro, Kiribati, i tam zmarli. Podstawa były znalezione tak guziki od koszuli, buty, szczątki samolotu i inne drobne przedmioty, jednakże nie są to stuprocentowo przekonywujące dowody, bowiem mogły to być równie dobrze jakieś pozostałości z II Wojny Światowej, i zagadka jest nadal otwarta – uwaga tłum.]


2. „Przyjacielski ogień…” z francuskiego domu uciech? 


W dniu 15.XII.1944 roku, gdzieś nad Kanałem la Manche zaginął bez wieści samolot RAF, na pokładzie którego znajdował się lider najsłynniejszego big-bandu lat 30. i 40., mjr Glenn Miller. Artysta po koncercie w Bedford, który był przeznaczony dla żołnierzy Jej Królewskiej Mości, planował kolejny koncert noworoczny w Paryżu, ale melodie z „Serenady w Dolinie Słońca” w wykonaniu jego orkiestry w stolicy Francji już nie zabrzmiały.

[Jak podaje Ralph Barker, miał to być świąteczno-noworoczny koncert trzech wielkich orkiestr tanecznych: tzw. „trzech wielkich M” – Millera, Melachrino i Mantovaniego, który miał być transmitowany radiowo na całą Europę i Amerykę – przyp. tłum.]

Zapewne Czytelnicy ze starszego pokolenia pamiętają „jedynie słuszną” wersję z lat 1950-1980, wedle której – jak twierdził pewien zausznik Stalina – samolot z artystą na pokładzie został zestrzelony na rozkaz samego Goeringa.

Jednakże w ojczyźnie Millera już w tym czasie była popularna wersja friendly fire – przyjacielskiego ognia (sytuacja w której dochodzi do ostrzelania czy zbombardowania własnych jednostek – przyp. tłum.) Zgodnie z nią, brytyjski samolot został zniszczony od… bomb zrzuconych przez swoich towarzyszy broni. Ta hipoteza jest najbardziej adekwatna. Właśnie wtedy, kiedy Miller przelatywał nad La Manche, eskadra brytyjskich bombowców Lancaster nieoczekiwanie przerwała misję bombową na niemieckie miasto Siegen i zrzuciła na Kanał około 100.000 bomb zapalających, zanim wylądowała na lotniskach.
[Zrzuty niewykorzystanych bomb miały miejsce w specjalnie do tego celu przeznaczonych zrzutowiskach. Traf chciał, że bomby przeznaczone dla Niemców trafiły w lecący poniżej eskadry bombowców samolot RAF-u wiozący Glenna Millera. Niedawno znaleziono ponoć wrak tego samolotu właśnie na akwenie takiego zrzutowiska – uwaga tłum.]

Najbardziej głupia i – niestety – podła hipoteza została przedstawiona przez niemieckiego dziennikarza śledczego Udo Ulfkotta. Wedle niego, Millera nie zestrzelono ani nie trafiła go bomba, on szczęśliwie doleciał do Paryża, ale wkrótce potem zmarł na zawał serca w… tamtejszym przybytku rozkoszy. Według wersji Ulfkotta – dziennikarze najbardziej popularnego w Niemczech tabloidu „Bild”, ta „prawda” została utajniona na wieki wieków, żeby nie hańbiła pamięci po artyście. Oczywiście takie bzdury należy zostawić sumieniu tego dziennikarza. I oto, co dziwnego: ten wydrukowany tekst nie stał się powodem do procesów sądowych. Ani ze strony przyjaciół i rodziny Millera, ani ze strony US Army, która nie omieszkałaby postawić przed sądem „pismaka do szmatławców”.
[Istnieje jeszcze jedna wersja według której Glenn Miller był zamieszany w konszachty z mafią, której załatwiał on wojskowe przydziały narkotyków i lekarstw – głównie penicyliny. Jego śmierć, spowodowana przez służby specjalne w celu uniknięcia skandalu, miała związek właśnie z tą jego działalnością – uwaga tłum.]


3. Narodziny tajemnicy Trójkąta Bermudzkiego


Ta katastrofa lotnicza jest najbardziej znana wszystkim fanom rzeczy paranormalnych: 5.XII.1945 roku, w rejonie Trójkąta Bermudzkiego zaginęło pięć samolotów torpedowo-bombowych lotnictwa amerykańskiej floty Grumman TBF Avanger. Mówiąc dokładniej – sześć. Samolot Navy Martin PBM-5 Mariner, który wyleciał na ich poszukiwania też nie wrócił do bazy. Detale tej tragedii dokładnie opisano, więc nie będziemy ich tutaj roztrząsać.
[Pod koniec lat 90., o czym pisałem kiedyś na łamach „Nieznanego Świata”, w okolicy Miami na Florydzie na dnie oceanu znaleziono kilkanaście wraków samolotów Avanger, które zidentyfikowano m.in. jako właśnie samoloty z Lotu-19, którym najprawdopodobniej zabrakło paliwa na dolot do lotniska w Ft. Lauderdale. Reszty dokonały rekiny… - uwaga tłum.]


4. Tajemnicze słowo Stendec


W dniu 2.VIII.1947 roku, z Buenos Aires w Argentynie do Santiago de Chile a Chile wyleciał samolot BSAA Lancastrian Star Dust (cywilna wersja bombowca AVRO 688 Tudor Mark IV Lancaster) numer rejestracyjny G-AGWH, pilotowanego przez asa lotnictwa myśliwskiego Reginalda Cooka. Do Chile samolot nie doleciał, łączność z nim urwała się gdzieś nad Andami. Ostatnie doniesienie od Cooka przyjęte przez kontrolera lotu było lakoniczne i nie wiedzieć czemu odstukane alfabetem Morse’a dosłownie: Stendec albo Stendek. I koniec.

Wydawałoby się, że najbardziej logiczną wersją tragedii powinna się stać  ta, która mówi, że Star Dust spadł gdzieś w górach. Ale nie – tajemnicze słowo Stendec spowodowało, że przez ponad pół wieku sądzono, że samolot został porwany przez Pozaziemian. Jednakże w 1997 roku, dwóch argentyńskich alpinistów znalazło w Andach szczątki Star Dust’a i ciało pilota. I wszystko stało się jasnym? A skądże! Wręcz odwrotnie. A wszystko dlatego, że Cook był nie tylko pilotem, ale także pracownikiem brytyjskich służb specjalnych, a celem jego lotu było przekazanie kompetentnym chilijskim organom tajnych dokumentów o wysoko postawionych nazistach ukrywających się po wojnie gdzieś w Ameryce Południowej. Niechże Czytelnik dopowie sobie sam całą resztę, wychodząc z tego, że zagadkowe słowo Stendec było kodowaną nazwą operacji wymiany informacji pomiędzy służbami wywiadowczymi Argentyny, Wielkiej Brytanii i Chile o ekonomicznej aktywności nazistowskich bonzów w Ameryce Łacińskiej – jak twierdzą byli pracownicy tychże instytucji.

[A oto jeszcze jedno wyjaśnienie podane przez BSAA na swej stronie poświęconej temu wypadkowi:
Niektóre części wraku Lancastriana G-AGWH (Star Dust) zostały odkryte na początku wysoko w Andach w 2000 roku. Umożliwiło badaczom wypadków określić prawdopodobną przyczynę katastrofy. Istnieje jeden element wypadku Star Dust, który nigdy nie może być w 100% pewna, a to jest zamierzone znaczenie słowa STENDEC, transmitowanego przez radiooperatora (R/O) w swoim ostatnim komunikacie z samolotu: 

E.T.A. Santiago 17:45. STENDEC

To była ostatnia wiadomość otrzymana od Star Dust, wysyłana przez R/O Dennisa Harmera o 17:41 w dniu 02 sierpnia 1947.
Chilijska radiooperatorka w Santiago powiedziała, że odbiór był czysty, ale że wiadomość została wysłana dość szybko, więc poprosiła o to, aby ją powtórzyć dwa razy. Wiadomość jest uważana za tą samą, tzn. brzmiała identycznie we wszystkich trzech przypadkach.
Oczywiście, jeśli załoga uważała, że była ona tylko kilka minut od Santiago, R/O pragnąłby zakończyć wiadomość alfabetem Morse’a, aby mógł nawiązać kontakt głosowy z kontrolerem na lotnisku w Santiago de Chile-Los Cerrillos. Dlatego nie jest zaskoczeniem, że wiadomość została tak szybko wysłana.
Na przestrzeni lat było wiele sugestii, co rozumie się przez wiadomości od R/O Dennisa Harmera, ponieważ wyraźnie nie miało to być STENDEC. Niektóre teorie są całkowicie nieprawdopodobne. Popularne jest to, że STENDEC jest anagram słowa „zejście” i że litery zostały odwrotnie umieszczone powodu iż Harmer cierpiał z powodu skutków niedotlenienia. Jednakże jest mało prawdopodobne, by osoba cierpiąca na niedotlenienie, powtórzyła ten sam błąd konsekwentnie trzy razy z rzędu i jest bardzo mało prawdopodobne, aby mogła stworzyć anagram zamierzonego słowa. Ponadto, nie należy oczekiwać, że normalna wiadomość składa się tylko z jednego słowa: „opuszczanie”.
Poprosiliśmy wielu byłych członków załogi o wyrażenie swych poglądów na STENDEC i kilku z nich stwierdziło, że wierzy w to, że jest na to bardzo proste wyjaśnienie. A oto, co oni przekazali:
Rzeczywiście wiadomość kodem Morse’a, jaką chilijska operatorka otrzymała, była taka:

S T E N D E C  czyli: /.../_ /. /_. /_ .. /. /_._./ – gdzie / oznacza spację

Uznanym za signoff lub sygnał koniec wiadomości był skrót „AR” (bez spacji między literami). Dlatego średnia signoff została wysłana jako sygnał ._._. innymi słowy „WE”, bez spacji. Jeśli komunikaty ze Star Dust zostały wysłane szybko nie jest wykluczone, że spacje zostały źle zinterpretowane. Komunikat w tym czasie brzmiał więc „oczekiwany czas przylotu”, a następnie z kierunku, z którego samolot przybywał, więc w tym przypadku, jeśli po prostu przesunąć kilka miejsc z STENDEC jesteśmy w lewo z "STARE AR lub STANDARD / przyjazdu / East czyli wschód / signoff:

S T R E AR  czyli /.../_/._._././._._./

- czyli „nadlatujemy ze wschodu”. Teraz jest już to niemożliwe, by dowiedzieć się, co Dennis Harmer miał na myśli stukając tą wiadomość. To było prawie na pewno nie STENDEC. Mimo, że odkrycie wraku Star Dust pomogło nam zrozumieć wydarzenia z tego dnia w 1947 roku, to słowo STENDEC zawsze będzie przedmiotem debaty.  Zob. BSAA Files - http://www.flywiththestars.co.uk/Documents/STENDEC.htm - osobiście jednak uważam, że tłumaczenie takie jest bardzo naciągane i spekulatywne, i rosyjska wersja ma większy sens… – uwaga tłum.]


5. Przekleństwo gwiazd…


Jak nazwiecie statek, tak on będzie pływał… A w świecie lotniczym jest zupełnie inaczej. Jak dodać do nazwy samolotu jakieś gwiezdny „dodatek” – to czekaj nieszczęścia. I tak jak Star Dust (gwiezdny pył) przepadł w Andach w 1947 roku, to w następnym roku Lancastrian Star Tiger (gwiezdny tygrys, numer rejestracyjny G-AHNP) – podobnie jak samolot pilotowany przez Cooka, należący także do kompanii BSAA (British-South America Airlines) zaginął zagadkowo w czasie przelotu na trasie Santa Maria (Azory) – Hamilton (Bermudy). Badacze spisali tą tragedię na konto działania złowrogich sił Trójkąta Bermudzkiego. Jednakże niektórzy zwrócili uwagę na to, że pośród 25 pasażerów znajdował się brytyjski bohater z II Wojny Światowej – marszałek RAF sir Arthur Coningham – będący, podobnie jak Reginald Cook, niejawnym współpracownikiem brytyjskiego wywiadu MI6.


6. Rejs nr AA-191? Nie jesteśmy kamikadze!


Jedna z większych katastrof lotniczych XX wieku miała miejsce w 1979 roku, kiedy to stratoliner McDonnel-Douglas DC-10 o numerze rejestracyjnym N-110AA, należący do przedsiębiorstwa American Airways nr lotu AA-191 runął na ziemię krótko po starcie z międzynarodowego lotniska Chicago – O’Hare: zginęło 258 pasażerów i 13 załogantów. Od tego czasu, co bardziej przesądni Amerykanie, znający historię problemu, nie latają rejsami mającymi numer 191, uważając je za feralne. Już tak nawiasem mówiąc, to wcale nie ma się czemu dziwić, bowiem kto o tym wie, że w 1967 roku eksplodował w dziwnych i niejasnych okolicznościach eksperymentalny samolot X-15 o kolejnym numerze lotu 191? A my odpowiemy – a po co sięgać tak daleko, skoro w 2012 roku doszło do katastrofy samolotu z rejsu nr 191 kompanii lotniczej JetBlue Airways? Przypomnimy przyczynę najnowszej tragedii: kapitana statku powietrznego ogarną naraz atak paniki, wpadł on do kabiny pasażerskiej, wywołał panikę na pokładzie i fatalnie zdezorganizował pracę załogi…


7. Bermudy? Gwiazdy? Nazistowscy dywersanci?


W dniu 17.IV.1949 roku rozbił się kolejny samolot należący do feralnej kompanii BSAA. I ta katastrofa miała miejsce w rejonie Bermudów – w czasie rejsu Hamilton, Bermudy – Kingston, Jamajka. Ten lot z 20 pasażerami na pokładzie też należał do „gwiezdnych” – samolot nazywał się Lancastrian Star Ariel, numer rejestracyjny G-AGRE. Naraz z lotem urwała się wszelka łączność i znikł on bez śladu. Oficjalnej przyczyny tragedii nie znamy do dziś dnia…

A oto zastanawiający fakt: po tym wydarzeniu Don Bennett – były dyrektor kompanii BSAA twierdził, że Star Ariel padł ofiarą „zamachu spowodowanego przez nazistowskich przestępców, których oficjalnie poszukuje się na całym świecie”. Bennett oświadczył, że okoliczności incydentu zostały utajnione na polecenie premiera Wk. Brytanii Clementa Attleea. Dalszych wyjaśnień się nie doczekaliśmy – ze względu na śmierć Dona Bennetta.  


8. „Żyją!”: tragedia lotu nr 571


W dniu 13.X.1972 roku, w Andach doszło do katastrofy czarterowego lotu urugwajskich sił powietrznych  z 40 pasażerami na pokładzie, w tym drużynę rugby z Montevideo. O kilku rozbitkach, którzy to przeżyli, władze dowiedziały się po 72 dniach od tragedii – dzięki bezprecedensowemu, 10-dniowemu marszowi w górach dwóch pasażerów (historia ta jest znana pod hasłem „Cud w Andach”) Uratowanych powitali w ojczyźnie jak bohaterów, a cała historia została upamiętniona na filmie „Alive: dramat w Andach” (reż. Frank Marshall, 1993) Straszny, ale w pełni udokumentowany fakt: rozbitkowie czekając na ratunek żywili się ciałami zabitych pasażerów.


9. „Insha’Allah!” w powietrzu


Dnia 31.X.1999 roku, samolot Boeing 767-366ER, numer rejestracyjny SU-GAP z lotu nr EA-990 z Nowego Jorku-JFK do Kairu-Cairo International Airport, wystartował i po paru minutach spadł do Oceanu Atlantyckiego, 60 mn/111 km na południe od Nantucket, MA. Zginęło 217 osób, które znajdowały się na pokładzie. Za winnego amerykański National Transportation Safety Board uznał II pilota Gameela Al-Batoutiego, bowiem to on umyślnie wyłączył autopilota i skierował samolot wprost w taflę wody, i kilka razy powtórzył „polegam na miłosierdziu Wszechmogącego” – co odnotowała „czarna skrzynka”.
[Według udostępnionego w Internecie raportu NTSB fraza ta brzmiała: Tawakkalt Ala Allah! co oznacza: składam mój los w ręce Allaha! – zob. „Aircraft Accident Brief” - http://www.ntsb.gov/doclib/reports/2002/aab0201.pdf - uwaga tłum.]

Ale mniej znana jest podstawowa przyczyna tragedii. A ona jest taka: kierownik lotów Hatem Rushdie lecący tymże rejsem jako pasażer zrobił kopilotowi wygawor za „seksualne molestowanie pasażerów” i obiecał mu, że ten lot będzie dlań ostatnim. Al-Batouti odpowiedział: „dla pana także”. O tym, że jego podwładny nie żartuje, Rushdie wkrótce się przekonał.

[Osobiście jestem zdania, że przyczyna była inna, niż ta którą sugerują rosyjscy autorzy. Uważam, że samolot dostał się w elipsę rozrzutu odłamków lodowej mikrokomety, która w tym czasie roztrysnęła się w atmosferze. Kopilot chcąc uniknąć uderzenia przez kule lodowe wykonał manewr, który musiał skończyć się tylko katastrofą. Zob. „Katastrofy lotnicze i UFO” - http://wszechocean.blogspot.com/2011/11/katastrofy-lotnicze-i-ufo-1.html - uwaga tłum. ]


10. Samolot, którego szukano dwa lata


W 2009 roku, z nieba nad Atlantykiem znikł w tajemniczych okolicznościach samolot Air France Airbus A330-203, numer rejestracyjny F-GZCP, z lotu AF-447 z Rio de Janeiro do Paryża-Charles de Gaulle. Na pokładzie znajdowały się 228 osób. Oficjalnie zagłada samolotu została potwierdzona w maju 2011 roku – po odnalezieniu „czarnych skrzynek”. Okazało się, że przyczyną tragedii była niesprawność systemów pokładowych stratolinera i brak wprawy załogi w ich usuwaniu. Ciał 74 pasażerów nie odnaleziono do dziś dnia.
[Ta katastrofa znalazła swe wyjaśnienie. Chodziło konkretnie o obmarznięcie i wyłączenie się tzw. rurki Pitota, której mechanizmy podają istotne dane pilotom, niezbędne do prawidłowego prowadzenia samolotu – przyp. tłum.]


Tekst i ilustracje – „Tajny XX wieka” nr 16/2014, ss. 6-7

Przekład z j. rosyjskiego i angielskiego – Robert K. Leśniakiewicz ©