sobota, 11 października 2014

W mrokach nadbałtyckiej nocy (2)



I Czytelnicy się odezwali:


Bardzo ciekawe! Pokrótce opiszę również swoje spotkanie z podobnym zdarzeniem. W latach 80 u. w. popróbowałem, na szczęście epizodycznie, łowiectwa. Trwało to niespełna 5 lat, i kiedy uświadomiłem sobie czym jest to "hobby", szybko z tego zrezygnowałem - czego do dziś nie mogą zrozumieć znajomi i koledzy. Ale do rzeczy: którejś mroźnej i pięknej, księżycowej nocy wybrałem się w pojedynkę na dzika. Jak zwykle, tak i wtedy (mimo wszystko!) wolałem, aby nie natknąć się przedmiot mojej wyprawy, i raczej traktowałem wypad jako niezwykły spacer pod gwiazdami. Około 2 po północy znalazłem się na rozległym, płaskim polu (ok.20 - 25ha), okolonym ze wszystkich stron połaciami lasów - taka wielka polana! Ponieważ okolica przykryta była świeżym śniegiem (tzw. ponów) więc czułem się, dosłownie, jak zawieszony w próżni. Na tym zaś polu było inaczej: białą jego płaszczyznę znaczyło, jak wówczas oceniłem, co najmniej 200 ciemnych punktów. Dobrze znałem to miejsce, i wiedziałem, że nie mogą to być np. wystające kamienie, czy coś podobnego. Zacząłem odchodzić od ściany lasu i wchodzić w tę płaszczyznę. Po chwili z niedowierzaniem (skracam tu relację) stwierdziłem, że wszystkie te ciemne punkty, to najprawdziwsze zające! Postanowiłem im nie zakłócać, zapewne jakichś ich ważnych/nadzwyczajnych interesów, i dyskretnie wycofałem się. Nadmieniam, że ilość, jaką tu podałem, obarczona może być błędem rzędu 10- najwyżej 15%. Nie muszę nikogo przekonywać, że taką ilość zajęcy można by/było naliczyć, może w kilku nadleśnictwach - albo i nie. Rano, aby zweryfikować nieprawdopodobny nocny widok, wybrałem się tam raz jeszcze, i okazało się/ potwierdziło się, że to nie była jakaś tam fata morgana - całe to pole, o którym piszę, pokryte było niezliczoną ilością zajęczych tropów, a wszystkie one brały swój początek z kilkunastu ścieżek wychodzących z okalających pole lasów. W ciągu kilku następnych lat, w podobnym okresie i podobnych warunkach, odwiedzałem to miejsce, ale już nigdy czegoś takiego nie spotkałem. Oczywiście, kiedy nieraz komuś opowiadam o tym fenomenie, widzę na twarzach nie tylko niedowierzanie, ale często i gęsto bardzo wymowny grymas. Zdarzenie miało miejsce na Mazurach, w okolicach Giżycka.

Roman Rzepka, Giżycko


Rzeczywiście ciekawe! A tak już nawiasem, to po staropolsku zając był nazywany kotem… Przyznaję, że nie mam żadnego wyjaśnienia. I jeszcze jeden głos w tej sprawie:


Zwierzaki czasem różnie reagują na dziwiące ich rzeczy. Może po prostu pierwszy raz w życiu zobaczyły ognisko i podeszły do niego dziwiąc się że w pobliżu płomieni jest tak cieplutko.
 A zahipnotyzować mogły je nawet iskierki wylatujące z płomieni. Koty są ciekawskie i czasem bacznie przyglądają się różnym rzeczom.
Pamiętam jak zdziwiłam się kiedy Pusia polubiła wodę, jak zaczęły ją intrygować bąbelki czyli pieniąca się woda w rzece.
Te bąbelki tak ją zaczęły bawić, że sama zaczęła wchodzić do wody i łapać je w pyszczek, a przedtem panicznie bała się wody.
Oczywiście koty przez to nie weszłyby do ognia, ale może siedziały zaintrygowane czymś tak dla nich niezwykłym jak ogień i ciepłem bijącym od niego.
Jakby umiały mówić to może usłyszelibyście jak rozmawiają między sobą:
- Hej, stary, widziałeś kiedyś coś takiego!
- E no co ty, ja pierwszy raz widzę takie dziwo.
- A ja kiedyś widziałem tylko z daleka, jak cała chałupa była tym ogarnięta, wtedy to wszyscy moi kumple uciekali w drugą stronę, a tu niepojęte że tak łatwo można do tego podejść i popatrzeć, i takie miłe ciepełko z tego bije, itd. itp.
Więc zwierzaki czasem mogą nietypowo reagować na zaskakujące ich widoki.
Aga Draco

Ciekawe podejście zakładające, że zwierzęta myślą na wyższym stopniu abstrakcji, niż się to nam – ludziom – wydaje.
I kolejne głosy klubowiczów z Darz Grzyba:


Czary i Dziwy
Mnie zastanawia taka ilość kotów.
A to że siedzą i się gapią przed siebie to normalne ich zachowanie. Może widziały się nawzajem przez zniekształcone ciepłe powietrze ogniska. Lub bo było zimo siedziały i się grzały.
Albo była to bezdomna osoba która postanowiła przenocować na plaży, a koty był przy niej bo je karmiła resztkami. Spała pod tym co dała jej plaża.
Damianieczunieczek


Bardzo ciekawa historia, aż mnie wciągnęła. Tą ciemną postacią mogło być wszystko. Ja osobiście wierzę w istoty pozaziemskie, może należy szukać odpowiedzi w tym dziale.
Emilos66


A zatem nadal sytuacja jak w czeskim filmie – nikt nic nie wie. Możemy się spierać, czym było to „coś” czarnego, ale mnie z kolei dziwi to, że nikt nie połączył tych wydarzeń z dziwną „burzą”, która miała miejsce gdzieś na dalekiej redzie portu. Bo jak żyję to ponad pół wieku, to jeszcze takiej dziwnej burzy nie widziałem. Ona sama w sobie jest czymś niezwykłym…


Jestem przekonany, że tam działo się coś dziwnego. Syrena? A czemu nie? Przecież sam szukałeś Syren na Helu, czyż nie? Może właśnie wtedy spotkaliście Syrenę, która rzuciła na Was urok, dzięki czemu pamiętasz to wydarzenie tak, jak je nam przekazałeś? Tak jak w jednym z moich opowiadań, które Ci przesyłam.
Daniel z Felixtowe  


Cóż, Daniel może mieć rację i spotkaliśmy stworzenie z innego wymiaru Rzeczywistości czy innego świata. Może kiedyś uda się nam rozwiązać tą zagadkę? A jak na razie, to bardzo dziękuję moim respondentom!