Wszechocean jest tak wielki, że zmieszczą się w nim nie takie potwory...
Ilia Konstatninow
(Wadim Ilin)
Wziąć Neptuna w niewolę!
UAA to tyle, co Unknown Aquatic Animal – wodna kryptyda.
Kryptyda, czyli nieznane zwierzę – wodne w tym przypadku. Morski potwór. Tryton,
Syrena… W regionalnym muzeum w miasteczku Tombstone na południu USA wystawiony
jest szkielet istoty z głową i ciałem podobnym do ludzkiego, ale z rybim
ogonem.
Niektórzy badacze
zakładają, że na dzień dzisiejszy wiemy o oceanicznych głębiach mniej więcej
tyle, co o bezkresie Kosmosu. I właśnie, od czasu do czasu pojawiające się
doniesienia o dziwnych i zagadkowych istotach widzianych w oceanach, morzach, i
innych akwenach potwierdzają to stwierdzenie.
Humanoid z morskich głębin
Pewnego ciepłego,
letniego wieczoru na początku lat 80., przy północno-zachodnim brzegu
kontynentu północnoamerykańskiego pełnił służbę patrolową niewielki okręt USCG
– amerykańskiej Straży Przybrzeżnej. Pogoda była wspaniała i marynarze wolni od
służby zarzucali od czasu do czasu sieć już to dla rozrywki, już to by
wzbogacić o owoce morza nieco jednostajne menu. Ku ich zdumieniu i
rozczarowaniu wyciągali ją na pokład niemal pustą: najwidoczniej na powierzchni
woda była zbyt ciepła i wszystkie ryby poszły na głębinę.
I oto wybierając
sieci po ostatnim ich zarzuceniu, marynarze poczuli ich długo oczekiwany
ciężar. Podnieśli sieć na pokład i ujrzeli, że w niej szamocze się jakieś
stworzenie, jakiego nigdy w życiu nie widzieli. Kiedy jeden z marynarzy
usiłował pomóc tej istocie oswobodzić się z pęt, ta rzuciła się na niego.
Stojący wokół członkowie załogi okrętu z niedowierzaniem patrzyli na swój
połów.
Stworzenie to
było podobne nie tylko do ryby, ale w ogóle do jakiegokolwiek morskiego
zwierzęcia. Przede wszystkim przypominało ono małego człowieka, o wzroście ok.
1,5 m. Na głowie, poniżej tych miejsc, gdzie znajdują się uszy, z dwóch stron
zwisały jakieś frędzle. Potem ichtiolodzy orzekli, że były to
najprawdopodobniej skrzela. Ciemnobrązowa skóra pokryta była łuską czy czymś w
tym rodzaju oraz była usiana jakimiś guzkami. Nieproporcjonalnie duże okrągłe i
wypukłe oczy przykrywała jakby półprzeźroczysta błona. Na stworzeniu nie było
żadnej odzieży, ale na jego szyi wisiała jakaś wykuta z ciemnego metalu płytka,
na której znajdowały się sterczące już to guziki już to pręciki. To wszystko
udało się zauważyć w tym czasie, kiedy stworzenie szarpało się w sieci. Potem,
kiedy już za pomocą marynarzy udało mu się to zrobić, to już nie było czasu na
obserwację. Poczuwszy swobodę, stworzenie wyrwało się z rąk trzymających go
marynarzy i zaczęło biec po pokładzie na tylnych kończynach zakończonych
stopami, podobnymi do płetw. Marynarze rzucili się za nim w pogoń starając się
odciąć istotę od burty, żeby nie mogło ono wskoczyć z powrotem do wody.
Uderzenie okazało się śmiertelne…
W rezultacie
udało się odegnać dziwnego gościa i zmusić do wejścia w otwarty właz do
nadbudówki. I właśnie wtedy stało się coś niewiarygodnego: ono wbiegło do
wejścia… i zamknęło za sobą drzwi! A wejście to wiodło do radiokabiny, zaś radiooficer
– R/O także uczestniczył w pogoni za intruzem. Teraz R/O stał zdumiony i
skonsternowany przed wejściem do swego gospodarstwa, obawiając się o jego
całość. Najszczuplejszy z marynarzy postanowił przecisnąć się przez jeden z
iluminatorów, ale mu się nie udało. Pozostało jedno: wyciąć zamek włazu autogenem.
Kiedy wreszcie udało się tam wejść, jeden z marynarzy uderzył Obcego łomem.
Niestety –prawo łoma zadziałało z fatalnym skutkiem i uderzenie okazało się
śmiertelne…
Tymczasem R/O
obejrzał swoja aparaturę i doznał szoku. Nie stwierdził on żadnych uszkodzeń,
ale było dla niego oczywiste, że Obcy usiłował włączyć radiostację!
Po co? Czy chciał
kogoś poprosić o pomoc? Kogo???
Dowódca okrętu
powiadomił o wydarzeniu swe dowództwo. Po dwóch godzinach na wodzie obok okrętu
siadło kilka helikopterów z Alaski. Na jeden z nich bez zbędnego gadania
załadowano ciało zagadkowego Przybysza i maszyny podniosły się a potem
poleciały z powrotem.
W mediach nie
pojawiła się żadna wzmianka o tym wydarzeniu. I tylko o nim po wielu latach
zdecydował się opowiedzieć radioamator, który w tym czasie przechwycił rozmowę
pomiędzy dowódcą okrętu USCG a dowództwem okręgu na Alasce, a także z załogami
lecących do niego helikopterów.
Krajobraz Bajkału - gdzieś w jego toni żyją człekokształtne podwodne istoty, które być może bronią dostępu do podwodnego wejścia do podziemnego świata Agharti...?
„Wodni Ludzie” Bajkału
Z tajemniczymi i
niebezpiecznymi mieszkańcami podwodnego królestwa przyszło spotkać się także
przedstawicielom radzieckich sił zbrojnych. W 1982 roku, na zachodnim brzegu
jeziora Bajkał miały miejsce ćwiczenia wojskowych płetwonurków z Zabajkalskiego
Okręgu Wojskowego. W czasie zanurzenia na głębokość powyżej 50 m, nurkowie
nieraz napotykali z nieznanymi „kolegami” – podobnych do ludzi, ale bardzo
wysokich, o wzroście jakichś 3 m. Ubrani byli w obcisłe ubiory nurków w kolorze
srebrzystym, a ich głowy znajdowały się w przeźroczystych, kulistych hełmach.
Obcy nie mieli akwalungów, ani żadnej innej aparatury do oddychania pod wodą, a
do tego pływali Oni z dużą prędkością i najwidoczniej obserwowali poczynania
naszych wojskowych nurków.
Zaniepokojone
obecnością takich właśnie „obserwatorów” dowództwo zdecydowało poznać Ich bliżej
i wydało rozkaz ujęcia jednego z Nich. Zorganizowano specgrupę złożoną z
siedmiu nurków i oficera, uzbrojona w cienką, ale mocną sieć. Ale kiedy myśliwi
usiłowali zarzucić sieć na jednego z Obcych, jakiś potężny impuls siłowy
wyrzucił całą grupę na powierzchnię jeziora. Tak szybkie wynurzenie się bez
przystanków dekompresyjnych spowodowało, że wszyscy oni zapadli na chorobę
kesonową. W rezultacie tego trzech z nich zmarło, reszta pozostała kalekami do
końca życia.
To wydarzenie
stanowi kolejne świadectwo na to, że spotkania z tajemniczymi podwodnymi
mieszkańcami są bardzo rzadkie. A jeszcze rzadsze są próby wejścia z Nimi w
kontakt, co kończy się w opłakany sposób dla jednej ze stron…
Prof. Jacques Piccard i por. mar. Donald Walsh na pokładzie DSV Trieste
Spotkanie na dnie Rowu Mariańskiego
Nasza współczesna
nauka nie jest w stanie powiedzieć czegokolwiek rozumnego o tzw. o Nieznanych
Obiektach Podmorskich – USO[1], niejednokrotnie obserwowanych
w wodach Wszechoceanu, a także na dużych i głębokich akwenach śródlądowych.
USO są jednymi z
najbardziej zagadkowych zjawisk i są one jeszcze bardziej tajemnicze niż UFO:
one są w stanie rozwijać pod wodą prędkość powyżej 500 km/h. Przy tym USO nie
wywołują żadnych zaburzeń w otaczającym je wodnym środowisku. Większość badaczy
uważa, że USO są tworami rąk jakichś Istot Rozumnych, które – jak widać – także
sterują tymi obiektami.
Właśnie o takim
USO napisał w swym pamiętniku szwajcarski uczony prof. Jacques Piccard znany badacz głębin morskich. W styczniu 1960 roku,
w batyskafie DSV Trieste o specjalnej konstrukcji opuścił się on na głębokość
10.919 metrów i Rowie Mariańskim, najgłębszej rozpadlinie (11.022 m),
znajdującej się w zachodniej części Pacyfiku, w rejonie Wysp Marshalla.[2] A oto ten zapis:
…Podpłynął do nas i
pozostał w znacznej odległości od batyskafu i jakby oglądał go z każdej strony
poruszając się po okręgu jakiś zadziwiający obiekt, podobny do poziomo
położonego dysku, na którego obwodzie były widoczne różnokolorowe światełka.
Widowisko było niesamowite…
Tekst i
ilustracje – „Tajny XX wieka” nr 21/2014, ss. 22-23
Przekład z j.
rosyjskiego – Robert K. Leśniakiewicz ©