Powered By Blogger

wtorek, 11 listopada 2014

UAA: Potwory morskich głębin

Wszechocean jest tak wielki, że zmieszczą się w nim nie takie potwory...


Ilia Konstatninow (Wadim Ilin)


Wziąć Neptuna w niewolę!


UAA to tyle, co Unknown Aquatic Animal – wodna kryptyda. Kryptyda, czyli nieznane zwierzę – wodne w tym przypadku. Morski potwór. Tryton, Syrena… W regionalnym muzeum w miasteczku Tombstone na południu USA wystawiony jest szkielet istoty z głową i ciałem podobnym do ludzkiego, ale z rybim ogonem.

Niektórzy badacze zakładają, że na dzień dzisiejszy wiemy o oceanicznych głębiach mniej więcej tyle, co o bezkresie Kosmosu. I właśnie, od czasu do czasu pojawiające się doniesienia o dziwnych i zagadkowych istotach widzianych w oceanach, morzach, i innych akwenach potwierdzają to stwierdzenie.


Humanoid z morskich głębin


Pewnego ciepłego, letniego wieczoru na początku lat 80., przy północno-zachodnim brzegu kontynentu północnoamerykańskiego pełnił służbę patrolową niewielki okręt USCG – amerykańskiej Straży Przybrzeżnej. Pogoda była wspaniała i marynarze wolni od służby zarzucali od czasu do czasu sieć już to dla rozrywki, już to by wzbogacić o owoce morza nieco jednostajne menu. Ku ich zdumieniu i rozczarowaniu wyciągali ją na pokład niemal pustą: najwidoczniej na powierzchni woda była zbyt ciepła i wszystkie ryby poszły na głębinę.

I oto wybierając sieci po ostatnim ich zarzuceniu, marynarze poczuli ich długo oczekiwany ciężar. Podnieśli sieć na pokład i ujrzeli, że w niej szamocze się jakieś stworzenie, jakiego nigdy w życiu nie widzieli. Kiedy jeden z marynarzy usiłował pomóc tej istocie oswobodzić się z pęt, ta rzuciła się na niego. Stojący wokół członkowie załogi okrętu z niedowierzaniem patrzyli na swój połów.

Stworzenie to było podobne nie tylko do ryby, ale w ogóle do jakiegokolwiek morskiego zwierzęcia. Przede wszystkim przypominało ono małego człowieka, o wzroście ok. 1,5 m. Na głowie, poniżej tych miejsc, gdzie znajdują się uszy, z dwóch stron zwisały jakieś frędzle. Potem ichtiolodzy orzekli, że były to najprawdopodobniej skrzela. Ciemnobrązowa skóra pokryta była łuską czy czymś w tym rodzaju oraz była usiana jakimiś guzkami. Nieproporcjonalnie duże okrągłe i wypukłe oczy przykrywała jakby półprzeźroczysta błona. Na stworzeniu nie było żadnej odzieży, ale na jego szyi wisiała jakaś wykuta z ciemnego metalu płytka, na której znajdowały się sterczące już to guziki już to pręciki. To wszystko udało się zauważyć w tym czasie, kiedy stworzenie szarpało się w sieci. Potem, kiedy już za pomocą marynarzy udało mu się to zrobić, to już nie było czasu na obserwację. Poczuwszy swobodę, stworzenie wyrwało się z rąk trzymających go marynarzy i zaczęło biec po pokładzie na tylnych kończynach zakończonych stopami, podobnymi do płetw. Marynarze rzucili się za nim w pogoń starając się odciąć istotę od burty, żeby nie mogło ono wskoczyć z powrotem do wody.


Uderzenie okazało się śmiertelne…


W rezultacie udało się odegnać dziwnego gościa i zmusić do wejścia w otwarty właz do nadbudówki. I właśnie wtedy stało się coś niewiarygodnego: ono wbiegło do wejścia… i zamknęło za sobą drzwi! A wejście to wiodło do radiokabiny, zaś radiooficer – R/O także uczestniczył w pogoni za intruzem. Teraz R/O stał zdumiony i skonsternowany przed wejściem do swego gospodarstwa, obawiając się o jego całość. Najszczuplejszy z marynarzy postanowił przecisnąć się przez jeden z iluminatorów, ale mu się nie udało. Pozostało jedno: wyciąć zamek włazu autogenem. Kiedy wreszcie udało się tam wejść, jeden z marynarzy uderzył Obcego łomem. Niestety –prawo łoma zadziałało z fatalnym skutkiem i uderzenie okazało się śmiertelne…

Tymczasem R/O obejrzał swoja aparaturę i doznał szoku. Nie stwierdził on żadnych uszkodzeń, ale było dla niego oczywiste, że Obcy usiłował włączyć radiostację!

Po co? Czy chciał kogoś poprosić o pomoc? Kogo???

Dowódca okrętu powiadomił o wydarzeniu swe dowództwo. Po dwóch godzinach na wodzie obok okrętu siadło kilka helikopterów z Alaski. Na jeden z nich bez zbędnego gadania załadowano ciało zagadkowego Przybysza i maszyny podniosły się a potem poleciały z powrotem.

W mediach nie pojawiła się żadna wzmianka o tym wydarzeniu. I tylko o nim po wielu latach zdecydował się opowiedzieć radioamator, który w tym czasie przechwycił rozmowę pomiędzy dowódcą okrętu USCG a dowództwem okręgu na Alasce, a także z załogami lecących do niego helikopterów.

Krajobraz Bajkału - gdzieś w jego toni żyją człekokształtne podwodne istoty, które być może bronią dostępu do podwodnego wejścia do podziemnego świata Agharti...?


„Wodni Ludzie” Bajkału


Z tajemniczymi i niebezpiecznymi mieszkańcami podwodnego królestwa przyszło spotkać się także przedstawicielom radzieckich sił zbrojnych. W 1982 roku, na zachodnim brzegu jeziora Bajkał miały miejsce ćwiczenia wojskowych płetwonurków z Zabajkalskiego Okręgu Wojskowego. W czasie zanurzenia na głębokość powyżej 50 m, nurkowie nieraz napotykali z nieznanymi „kolegami” – podobnych do ludzi, ale bardzo wysokich, o wzroście jakichś 3 m. Ubrani byli w obcisłe ubiory nurków w kolorze srebrzystym, a ich głowy znajdowały się w przeźroczystych, kulistych hełmach. Obcy nie mieli akwalungów, ani żadnej innej aparatury do oddychania pod wodą, a do tego pływali Oni z dużą prędkością i najwidoczniej obserwowali poczynania naszych wojskowych nurków.

Zaniepokojone obecnością takich właśnie „obserwatorów” dowództwo zdecydowało poznać Ich bliżej i wydało rozkaz ujęcia jednego z Nich. Zorganizowano specgrupę złożoną z siedmiu nurków i oficera, uzbrojona w cienką, ale mocną sieć. Ale kiedy myśliwi usiłowali zarzucić sieć na jednego z Obcych, jakiś potężny impuls siłowy wyrzucił całą grupę na powierzchnię jeziora. Tak szybkie wynurzenie się bez przystanków dekompresyjnych spowodowało, że wszyscy oni zapadli na chorobę kesonową. W rezultacie tego trzech z nich zmarło, reszta pozostała kalekami do końca życia.

To wydarzenie stanowi kolejne świadectwo na to, że spotkania z tajemniczymi podwodnymi mieszkańcami są bardzo rzadkie. A jeszcze rzadsze są próby wejścia z Nimi w kontakt, co kończy się w opłakany sposób dla jednej ze stron…

Prof. Jacques Piccard i por. mar. Donald Walsh na pokładzie DSV Trieste


Spotkanie na dnie Rowu Mariańskiego


Nasza współczesna nauka nie jest w stanie powiedzieć czegokolwiek rozumnego o tzw. o Nieznanych Obiektach Podmorskich – USO[1], niejednokrotnie obserwowanych w wodach Wszechoceanu, a także na dużych i głębokich akwenach śródlądowych.

USO są jednymi z najbardziej zagadkowych zjawisk i są one jeszcze bardziej tajemnicze niż UFO: one są w stanie rozwijać pod wodą prędkość powyżej 500 km/h. Przy tym USO nie wywołują żadnych zaburzeń w otaczającym je wodnym środowisku. Większość badaczy uważa, że USO są tworami rąk jakichś Istot Rozumnych, które – jak widać – także sterują tymi obiektami.

Właśnie o takim USO napisał w swym pamiętniku szwajcarski uczony prof. Jacques Piccard znany badacz głębin morskich. W styczniu 1960 roku, w batyskafie DSV Trieste o specjalnej konstrukcji opuścił się on na głębokość 10.919 metrów i Rowie Mariańskim, najgłębszej rozpadlinie (11.022 m), znajdującej się w zachodniej części Pacyfiku, w rejonie Wysp Marshalla.[2] A oto ten zapis:
…Podpłynął do nas i pozostał w znacznej odległości od batyskafu i jakby oglądał go z każdej strony poruszając się po okręgu jakiś zadziwiający obiekt, podobny do poziomo położonego dysku, na którego obwodzie były widoczne różnokolorowe światełka. Widowisko było niesamowite…



Tekst i ilustracje – „Tajny XX wieka” nr 21/2014, ss. 22-23
Przekład z j. rosyjskiego – Robert K. Leśniakiewicz ©  



[1] Po rosyjsku NPO – Nieopoznanyje Podwodnyje Obiekty.
[2] Było to w tzw. Głębinie Challengera.