Stanisław Bednarz
Gawęda wspomnieniowa. Opowieść o pamiętnej
katastrofie w Czarnobylu, wyrozubach, podgrzybkach, Bacutilu, rozprzestrzenianiu się pyłu
radioaktywnego.
Dziś mamy 26 kwietnia 2023 roku i
pogoda jest bardzo chłodna. Ale ów kwiecień 1986 roku był bardzo ciepły, o tej porze przyroda była bardzo rozwinięta, pasły się
krowy nawet na Orawie z reguły opóźnionej wegetacyjnie.
Przypomnę, co robiłem owego 26
kwietnia 1986 roku, gdy nastąpiła katastrofa czarnobylska. Rano o 4-tej z
kolegą Markiem Janiakiem pojechałem na Czarną Orawę pod bacówkę na
wielkie klenie, które brały jak opętane. Najpierw koło 4:30 zajechaliśmy pod
zakłady utylizacji „Bacutil” w Spytkowicach aby z wielkich bawolich głów
wytrzepywać na posadzkę grube białe robaki. Smród był w promieniu 500 metrów od
zakładów. Robaki przesypywaliśmy do wiaderek z trocinami. Ciężko to było
wszystko dowieźć, gdyż poruszaliśmy się Komarkiem. Po podsypaniu zaczęły
brać olbrzymie klenie, wszystkie ponad 35 cm, największy 47 cm. Używałem wtedy
ostatni raz wędki archaicznej z bambusa pieprzowego zresztą doskonałej.
Zaintrygowały mnie te klenie
potem się zorientowałem ż są to czarnomorskie odmiany tzw. wyrozuby - Piotr Żmuda. Osiągają długość 40–50 (maksymalnie 70) cm i masę
1–1,5 (maksymalnie 7) kg. Wtedy 26 kwietnia 1986.miała miejsce katastrofa w
Czarnobylu. Myśmy łowili, a tam płonął reaktor i ginęli ludzie.
Nikt nie zdawał sobie sprawy z
katastrofy w Czarnobylu bo dopiero 28
kwietnia dowiedziano się o niej.
28 kwietnia, dwa dni po
katastrofie, o godz. 5:33 stacja monitoringu radiacyjnego Służby Pomiaru Skażeń
Promieniotwórczych w Mikołajkach zarejestrowała aktywność izotopów
promieniotwórczych w powietrzu ponad pół miliona razy większą niż normalnie...
Początkowo polscy naukowcy
przypuszczali, że gdzieś nastąpiła eksplozja atomowa. Jednak analiza
promieniotwórczych zanieczyszczeń jednoznacznie wskazywała, że ich źródłem może
być tylko pożar reaktora atomowego. Dopiero o godz. 18-tej specjaliści
dowiedzieli się z radia BBC, że chodzi o Czarnobyl. Wskazuje to na silną
blokadę informacji.
Do południowej Polski skażenie dostało się około 30 kwietnia. Więc
wtedy na rybach nie nałapaliśmy się cezu i jodu. Jednak okolice Babiej Góry i
Orawy w okolicach 30 kwietnia - 1 maja
dostały na tle Polski dość dużą dawkę (>18 kBq/m²).
Ciekawe jest ze lata 1987, 1988,
1989, 1990 to okres masowego wysypu podgrzybków lasach Lipnicy Wielkiej. Były
ich masy i to wielkich (Marek Kramarczyk).
Badania wykazały, że skażenie radioaktywne promieniotwórczym cezem-137 tych
grzybów było wysokie przekraczające dopuszczalne normy. Z drugiej strony aby to
zaszkodziło trzeba by codziennie jeść po parę kilogramów. Potem to się
uspokoiło. Podgrzybek to dziwny grzyb smaczny
ale lubi różne świństwa. Na przykład w lasach otaczających Fabrykę Armatur w Jordanowie , gdy nie
działały filtry pyłów mosiężnych
podgrzybki w masowych ilościach występowały w lasku koło Armatur. Unikałem ich.
Moje
3 grosze
Pamiętam ten czas. Służyłem wtedy
w GPK Świnoujście. 27 kwietnia o 8-mej rano MF „Pomeranią” przybyła do Polski
wycieczka szwedzkich dzieci z dwiema opiekunkami. Od razu zadały mi pytanie o
poziom skażenia promienistego w Świnoujściu i okolicach. Oczywiście nie
wiedziałem o niczym, a one pokazały mi „Svenska Dagbladet” z informacją o
katastrofie w Czarnobylskiej EJ. Powiadomiłem przełożonych, a ci dalej –
dowódcy i szefa zwiadu w PB WOP w Szczecinie oraz D WOP. Oni też nic nie
wiedzieli. Zwrotnie otrzymaliśmy rozkaz bezzwłocznego meldowania o wszelkich
zmianach sytuacji radiologicznej w Europie. Sprawa była nagląca, bo zbliżał się
1 Maja...
A w Świnoujściu nieświadomi
niczego ludzie zażywali kąpieli słonecznej na plaży i działkach. Spokojnie
zbierali nowalijki, sadzili, siali, kopali. Pamiętam, jak słońce nas
„strzaskało”, na opalonych twarzach świeciły bielą tylko oczy i zęby. Nie
wiadomo, jaką dawkę promieniowania β i γ wchłonęliśmy wtedy. Potem miałem
kłopoty z tarczycą – jakieś guzki, które po pewnym czasie zniknęły. Być może
dlatego, że radioaktywny jod-131 został „wypłukany” z organizmu przez normalny
jod z aerosolu morskiego… Inni ludzie używali do tego celu płynu Lugola.
W maju i czerwcu na Przystani
Promów Morskich myto silnym strumieniem wody skażone lory i wagony (<200 kBq/m²)
jadące do Szwecji i Danii. To było bez sensu, bo radioaktywny pył unosił się w
powietrzu, a skażona woda spływała do kanału portowego, a potem do Zatoki
Pomorskiej. Ale trzeba było coś robić, by uspokoić ludzi.
A potem we wrześniu na Pomorzu
Zachodnim mieliśmy klęskę urodzaju podgrzybka brunatnego. Faktycznie - zawierał
on duże ilości radionuklidów cezu – konkretnie 137Cs, którego T1/2
wynosi 30 lat, a zatem przestanie on być niebezpieczny gdzieś koło roku 2140.
Na szczęście - jak twierdzą nasi atomiści - należałoby zjeść co najmniej 5 kg
suszu grzybowego, by zaszkodziło to człowiekowi. Prędzej wysiądzie wątroba i
nerki, niż dostanie się choroby popromiennej, ale...
Jeszcze tak à propos grzybów. Kiedy powróciłem do Jordanowa w 1987 roku, to
znajdowałem i u nas i w Tatrach podgrzybki, rydze i inne grzyby o dziwnie
zdeformowanych owocnikach. Niektórzy usiłowali mi wytłumaczyć je chorobami
wirusowymi, co było o tyle dziwne, gdyż ani nigdy przedtem ani nigdy potem
czegoś takiego nie zaobserwowałem, a zatem przyczyna musiała być inna. Grzyby wchłaniają
radioaktywny cez i toksyczne sole metali ciężkich. Pamiętam, jak piszczały
nasze liczniki G-M, kiedy kontrolowaliśmy susz grzybowy z Ukrainy, który
wypromieniowywał od 200 μSv/h i więcej, w trakcie kontroli radiometrycznej na
Łysej Polanie.
Po 1986 roku stwierdzono
zwiększoną ilość zachorowań na raka, co również starano się ukryć i to była ta
prawdziwa zbrodnia ówczesnych władz ZSRR, które bały się zakłócenia obchodów 1
i 9 maja.