Dr Miloš
Jesenský Ph.D.
„Do
Cypriana...
Geniusz
loci starożytnych murów klasztoru w Lechnicy, zamieszkiwanego przez Kartuzów
przez ponad dwieście lat na długo przed twoim przybyciem, krążył w komórkach
twojego ciała w symbiozie z dziewiczą naturą magicznych Pienin i każdego dnia
przybliżał cię coraz bardziej do tajemniczej istoty i sensu wszelkiego Bytu.
Twoje ślady na śniegu dawno już zatarł czas... Dziś jesteś gwiazdą, tajemniczym
zakonnikiem, mistrzem tysiąca rzemiosł, latającym mnichem, znanym lekarzem i
farmaceutą. Twój fikcyjny wizerunek zdobi opakowania herbaty, pamiątkowe monety
i banknoty oraz znaczki pocztowe. Nakręcono o tobie film, na twoją cześć
organizowane są Dni Cypriana, a naukowcy i świeccy spierają się o to, czy
naprawdę latałeś, czy też „tylko” sporządzałeś zielnik i leczyłeś ludzi. A
jednak zapominają, że przybyłeś w to miejsce jako pielgrzym, pokornie
poszukujący i mający nadzieję... Wędrowiec, który na chwilę złożył swoje
wyimaginowane skrzydła na ołtarzu wiedzy."
Ingrid
Majeriková
Wśród rzadkich i dlatego cennych momentów historycznych, co
do których historycy mogą się zgodzić, znajduje się pozornie nieistotny epizod
z wakacyjnej podróży jednego z ojców europejskiej fantastyki naukowej, Juliusza Verne’a (1828–1905). Słynny
pisarz płynął jachtem po Morzu Śródziemnym latem 1884 roku. W czerwcu
podróżował przez Włochy i zatrzymał się w Mediolanie, gdzie, według jednego z
jego biografów, „przez długi czas pochylał się nad rysunkami maszyn latających
i notatkami Leonarda da Vinci”. A
inny pisze: „Przejeżdża przez Mediolan, gdzie zatrzymuje się, aby studiować
notatki i szkice genialnego artysty Leonarda da Vinci, który między innymi
zajmował się również zagadnieniami lotnictwa. Te szkice i notatki interesują
Julesa”.
I nie tylko jego. Jeśli możemy w to uwierzyć, w ubiegłym
wieku brat Cyprian, wówczas jeszcze
nowicjusz i przyszły „latający mnich” z Czerwonego Klasztoru nad Dunajcem, o
którego życiu niewiele wiemy, także zasiadł do dyskusji na temat planów lotu
Leonarda.
Mnich
między niebem a ziemią
Urodził się 28 lipca 1724 r. w Polkowicach na Śląsku, a jego
nazwisko rodowe brzmiało Jaisge.
Jego młodość pozostaje dla nas w dużej mierze nieznana. Sytuacja w danych
biograficznych poprawia się dopiero po 13 września 1753 r., kiedy złożył śluby
zakonne w klasztorze kamedułów w Zoborze. Źródła współczesne mówią o nim jako o
człowieku bardzo wykształconym, który studiował we Wrocławiu, Brnie,
Częstochowie i najprawdopodobniej we Włoszech.
Do Czerwonego Klasztoru przybył w 1756 r., gdzie mieszkał aż
do śmierci w 1775 r., po której pojawiły się liczne plotki o jego pragnieniu
latania. Zostały one uchwycone w 1807 r. przez uczonego rodowitego mieszkańca
Kieżmarku Christiana Genersicha
(1759 – 1825), a w 1937 r. przez historyka Jána
Liptáka (1889 – 1958) w jego studium „Czerwony Klasztor i brat Cyprian”.
Dekadę później motywy te pojawiły się w powieści polskiego autora Jana Wiktora „Skrzydlaty mnich”,
której słowackie tłumaczenie ukazało się rok później. W przypisie czytamy, że
podstawowym motywem dzieła jest zwycięstwo
przesądu, zła i uprzedzenia nad genialną ideą człowieka-wynalazcy, który siłą
woli, darem rozumu i zdecydowanym działaniem wyprzedził kilka pokoleń.
Akcja dramatycznej powieści Wiktora rozgrywa się głównie w
Czerwonym Klasztorze, w Pieninach i w Krakowie, gdzie brat Cyprian poszukuje
tajemniczej księgi przypisywanej szlachcicowi Twardowskiemu, polskiemu odpowiednikowi Doktora Fausta, która rzekomo zawiera
instrukcje, jak człowiek może latać. Stara historia, na której opiera się
autor, opowiada o odważnym i uczonym mnichu, który po skonstruowaniu
mechanicznych skrzydeł udaje się wzbić z najwyższego z pięciu szczytów Trzech
Koron nad grzbiety Tatr. Mówi się, że maszyna osiągnęła taką wysokość, że jej
lustrzane odbicie można było zobaczyć na dnie Morskiego Oka, dopóki nie została
strącona na ziemię przez uderzenie pioruna, którym Cyprian został rzekomo
ukarany przez rozgniewane moce niebiańskie. Później miejscowy biskup nakazał spalić
diabelską maszynę na granicy w Białej Spiskiej, a jej wynalazcę zesłano do
więzienia klasztornego na równinie, jak najdalej od wysokich gór, aby jego
pragnienie wysokości wygasło na zawsze.
I tak dzielny człowiek został skazany na życie w
bezczynności, której zawsze nienawidził, a pośród silnych murów klasztornej
celi mógł latać tylko we śnie i wizjach.
Niestety, obecnie brakuje jakichkolwiek zweryfikowanych
świadectw o jego maszynie i próbach latania. Jednak legendy o latającym mnichu
z pewnością mają prawdziwy rdzeń. Pewną wskazówkę dostarcza na przykład
niepozorny zapis mszy odprawianych w Czerwonym Klasztorze, w którym Cyprian
jest opisany jako Włoch: ...pre defuncto
fratre Cypriano Italo, najwyraźniej w znaczeniu wskazującym na jego pobyt w
tym miejscu. Dlatego też całkowicie uzasadnione jest zastanawianie się, czy
Cyprian mógł zapoznać się z budową maszyn latających we Włoszech z zachowanych
kodeksów Leonarda da Vinci. W takim przypadku nawet podobne, bardzo krótkie
zdanie ujawniłoby istotny związek między pracą włoskiego geniusza z przełomu XV
i XVI wieku a słowackim polihistorem z połowy XVIII wieku.
Spróbujmy więc wyobrazić sobie Cypriana jako młodego
człowieka sfrustrowanego pragnieniem wiedzy, stojącego nad szkicami maszyn
latających Leonarda. Gdzieś we Włoszech, być może w którejś z tych cichych
bibliotek klasztornych, w których przechowywano mądrość poprzednich stuleci,
nagle znalazł się w fascynującym świecie łączącym piękno i naukową precyzję,
technologię i sztukę. Kreatywny i techniczny talent mistrza Vinciego, którego
idee wciąż wyżłabiają granice ludzkiej wiedzy, mógł wydawać się Cyprianowi
zwierciadłem jego własnych, wewnętrznie rozdartych pragnień. Z jednej strony
czekała go duchowa podróż z surowymi regułami zakonu kamedułów, z drugiej strony
przed jego oczami pojawiły się mechanizmy, które pozwoliłyby mu uwolnić się od
grawitacji ziemi - coś w rodzaju wniebowstąpienia za pomocą maszyn. Gdyby
Cyprian zagłębił się w te teksty, mógłby odczuć jakąś formę fatalnego związku.
Po tylu latach nauki i poszukiwań, oto przed nim stało dziedzictwo
wolnomyślnego geniusza łączącego piękno sztuki z precyzją naukowych obliczeń.
Jeśli to się naprawdę wydarzyło, dla Cypriana spotkanie ze szkicami Leonarda
nie było tylko intelektualnym odkryciem, ale momentem, w którym jego własne
pragnienie oderwania się od ziemi mogło się zmaterializować. W głębi duszy było
to spotkanie nie tylko z technologią, ale z tym samym pragnieniem zrozumienia
świata, które dręczyło człowieka, który wbrew swoim czasom starał się pokonać
ich ograniczenia.
Historia,
której podcięto skrzydła
Sąsiednia Polska również zdaje się mieć pewne pojęcie o
włoskim szlaku Cypriana, ponieważ koprodukcja filmu z 2010 roku w reżyserii
Mariany Čengel Solčanskiej, „Legenda o latającym Cyprianie”, została tam wydana
przez dystrybutorów pod jeszcze atrakcyjniejszym tytułem „Latający mnich i
tajemnica da Vinci”. Mamy więc w tytule nie tylko latającego mnicha, ale także
nawiązanie do Leonarda da Vinci, ale pozostaje zagadką, dlaczego potencjał
twórczy tego niewątpliwie atrakcyjnego tematu pozostał praktycznie
niewykorzystany. I to pomimo faktu, że sam tytuł obiecuje wielkie rzeczy -
„latanie” jako mnich w XVIII wieku oznaczało nie tylko oderwanie się od ziemi,
ale przede wszystkim przeciwstawienie się siłom, które wiążą ducha. Zamiast
godnego podziwu dramatu życiowego uczonego w habicie mnicha, wszechstronnego
uczonego, którym kieruje pozornie niemożliwa chęć ucieczki, otrzymujemy dziwną
opowieść o rozbójniku, który się nawrócił i stał się tajemniczym mnichem
Cyprianem, owianym legendami. Pytanie brzmi, po co wymyślać taką historię,
skoro dysponujemy już oryginalnymi legendami, których narracja przewyższa
fantazję scenariusza filmowego. Przy tej okazji przypominam sobie, jak we
wrześniu 2010 roku nieżyjący już historyk i popularyzator historii Słowacji Pavel Dvořák (1937–2018) powiedział mi
na korytarzach międzynarodowego festiwalu Etnofilm w Czadcy, że otrzymał ofertę
bycia ekspertem-konsultantem przy wspomnianym filmie, ale po przestudiowaniu
scenariusza uprzejmie odmówił. Z przepraszającym uśmiechem wyjaśnił mi, że taka
historia o latającym Cyprianie, który w niej nawet nie lata, a mnichem jest
tylko z konieczności, po prostu nie pasuje do jego wizji historii.
Cyprian jest idealną postacią do alegorycznej opowieści o
konflikcie wiary z nauką, posłuszeństwa z pożądaniem, nieba z ziemią. Jego
legenda stanowi potężny archetyp – samotnego poszukiwacza, który przekracza
granice swoich czasów i płaci wysoką cenę za swoją odwagę i ciekawość. Motyw
ten ma wymiar starożytnej tragedii, ale także współczesnego egzystencjalizmu.
Mimo to film pozostaje zamknięty w zewnętrznych sceneriach – w klasztorze, w
lasach, w surowych gestach – i nie przekazuje widzowi prawdziwego wewnętrznego
dramatu.
Szczególnie problematyczne jest to, że twórcy postanowili
wyobrazić sobie Cypriana jako byłego przestępcę, który ucieka od swojej
przeszłości i dla którego klasztor staje się formą schronienia. Taki motyw jest
nie tylko historycznie nieuzasadniony, ale w kontekście legendy jest wręcz
niepokojący. Prawdziwy Cyprian – jakiego znamy z pism i tradycji – był mnichem
o poważnych zainteresowaniach naukowych, a nie postacią z mrocznych romansów.
Przypisywanie mu przestępczej przeszłości jest tak samo „odpowiednie”, jak
przedstawianie „boskiego” Leonarda jako byłego złodzieja, który przypadkowo
odkrył perspektywę. Zamiast zagłębiać się w tajemnicę tego pragnienia latania –
które symbolicznie oznacza transcendencję, ucieczkę od dogmatów i spełnienie
duchowego potencjału – twórcy wybrali raczej oklepaną historię o grzeszniku,
który próbuje pokuty. Ale taką historię mógłby opowiedzieć każdy, gdziekolwiek.
Historia Cypriana jest wyjątkowa właśnie dlatego, że jej celem nie jest pokuta
– ale wiedza, lot, naruszenie porządku naturalnego. Jest to dosłownie historia
inicjacyjna, zadająca śmiałe pytania o granice wiary, wolności osobistej i
odwagi, by myśleć inaczej.
Polihistor
w habicie
Ciekawość,
odwaga, empatia, mądrość, tajemniczość, a także siła ducha i intelektu – to
wszystko są cechy, które kojarzę z bratem Cyprianem
– pisze poetycko historyk, pisarka i wydawca Milica Majeriková-Molitoris. - Wyobrażam
go sobie spacerującego po kwitnących łąkach Zamaguru, a wiatr rozwiewa mu włosy
na wszystkie strony, gdy zbiera zioła w lekkim ukłonie przed potęgą natury i
wkłada je do płóciennej kieszeni, wiedząc, jak mogą zmienić czyjeś życie.
Wieczorami próbuje mieszać mikstury i spisuje swoją wiedzę w kilku językach,
ponieważ wszystkie dzieci Boga na tym świecie mają prawo wiedzieć i wiedzieć,
jak pomóc sobie i innym. Ostrożnie wyciąga sprasowaną roślinę spośród stron
ciężkiej, grubej księgi i dodaje ją do swoich notatek. Orbis Pictus... Wnosi
światło w ciemność poprzez znaną moc szkła i luster, a następnie w wieczornym
wietrze, z okrągłym kamieniem w dłoni, w milczeniu patrzy na majestatyczne
ptaki drapieżne, które żeglując nad horyzontem, widzą wszystko tutaj z lotu
ptaka. Czy on też może to zrobić? Czuje, że może. Że on też pewnego dnia
powstanie i oswoi moc natury, aby służyć ludziom. W tym widzę jego symboliczne
i prawdziwe dziedzictwo.
Brat Cyprian żył w XVIII wieku, kiedy świat dopiero budził się z barwnych snów
baroku, a racjonalizm zaczynał zajmować swoje miejsce. Mnich, który wyłonił się
ze ścisłej tradycji monastycznej, był jednak – wbrew wszelkim oczekiwaniom –
człowiekiem ciekawym, niespokojnie poszukującym w duchu i otwartym w umyśle na
to, co wciąż było tylko podejrzewane. Cyprian nie był zwykłym mnichem. Był
wszechstronnym uczonym, lekarzem, botanikiem, prawdopodobnie także alchemikiem
– i w pewnym sensie prawdziwym wizjonerem.
Mnich
Cyprian jest niewątpliwie jedną z najbardziej fascynujących postaci w historii Słowacji – przyznaje historyk Martin
Homza. - Jest na to więcej niż
wystarczająco powodów i wielu słusznie lub niesłusznie porównuje go do Leonarda
da Vinci. Jednak dla mnie jest on szczególnie interesujący jako autor
obszernego herbarium.
Takiego samego zdania jest antropolog Andrej Mentel, który również docenia zielnik Cypriana z lat 60.
XVIII wieku jako wyjątkowe świadectwo dojrzałości współczesnej botaniki i nauk
o zdrowiu na Słowacji:
Zielnik
Cypriana stanowi znaczący wkład do wiedzy botanicznej swoich czasów. Jego praca
dokumentuje występowanie roślin w określonych miejscach, w tym dane o warunkach
ekologicznych siedliska, co jest cenne dla botaniki historycznej. Jednak
znaczenie zielnika wykracza poza samą botanikę, ponieważ dostarcza również cennych
informacji na temat historii medycyny, farmacji i życia monastycznego w XVIII
wieku.
Szczegółowe
notatki dotyczące miejsc zbioru i warunków ekologicznych roślin pozwalają na
rekonstrukcję historycznego rozmieszczenia gatunków i ich siedlisk. Informacje
te są cenne dla bieżących badań ekologicznych i etnobotanicznych, a także dla
badania zmian bioróżnorodności i wykorzystania roślin w medycynie tradycyjnej.
Wkład
zielnika w badania językoznawcze i etnograficzne. Zielnik zawiera nazwy roślin
w Łaciny, niemieckiego, greckiego i polskiego, co dostarcza materiału do badań
językoznawczych i badań nad ludową nomenklaturą roślin. Dane te mogą przyczynić
się do zrozumienia historycznego wykorzystania roślin i ich znaczenia w
kontekście kulturowym. Jest to szczególnie ważne dzisiaj, gdy potrzeba
głębszego zrozumienia tzw. „tubylczych” lub tradycyjnych systemów wiedzy o
przyrodzie staje się coraz bardziej pilna - nie tyle ze względu na ich
pragmatyczną lub być może ekonomiczną wartość, co raczej ze względu na ich znaczenie
jako części dziedzictwa kulturowego.
Herbarium
Cypriana dokumentuje poziom wiedzy botanicznej w XVIII wieku i wskazuje, w jaki
sposób wiedza przyrodnicza rozprzestrzeniała się w środowisku klasztornym. Jego
praca pokazuje powiązania między praktycznym wykorzystaniem roślin a naukowym
zainteresowaniem ich systematycznym badaniem. Chociaż sam klasztor, w którym
pracował Cyprian, został zamknięty wkrótce po jego śmierci, więc nie mamy
możliwości zrekonstruowania sposobów odbioru i rozwoju jego wiedzy, to już w
samym herbarium możemy dostrzec ślady dokumentujące, że nad pracą aktywnie
pracowało kilka osób (czy to byli uczniowie Cypriana, czy współpracownicy). Z
pewnością nie był to akt odosobniony ekscentrycznego zakonnika, ale próba
rozwinięcia działalności naukowej i edukacyjnej, która miałaby wpływ również na
życie poza murami klasztoru.
Osoba brata
Cypriana jest nierozerwalnie związana w naszej historii i literaturze z
zielnikiem, który zawiera prawie 300 okazów roślinnych
– zgadza się z wcześniejszymi opiniami historyczka Radka Kacvinská-Palenčárová.
- Ogólnie rzecz biorąc, w słowackiej
historiografii i literaturze ludowej pojawia się jako brat zakonny w zakonie
kamedułów w Czerwonym Klasztorze, a także przyrodnik, botanik, farmaceuta,
uzdrowiciel ran, alchemik... W legendach i tradycji ludowej jest określany jako
latający mnich, co wiąże się z legendą o budowie latającej maszyny. Legenda o
latającym mnichu miała zostać przywieziona tutaj z Wirtembergii na Spisz przez
chłopów, których cesarz Józef II przesiedlił po zniesieniu klasztoru kamedułów
nad Dunajcem, aby uprawiać pola na terenie dawnego klasztoru. Zasługą mnicha, o
której być może w ogóle nie wspomniano, jest nadawanie nazw roślinom w
zielniku, oprócz innych języków, także w języku polsko-słowackim. Moim zdaniem
ta wszechstronna osobowość zasługuje na większą uwagę. Powstał już film
fabularny o Cyprianie, powstała też powieść, a kosmetyki zostały nazwane jego
imieniem, ale wciąż jest miejsce na badania, które mogłyby przynieść ciekawe
rezultaty i tym samym pomóc nie tylko poznać naszą historię, ale także pobudzić
turystykę.
Wznosić się
duchem, spadać ciałem
Życie
Cypriana opierało się na nieustannym napięciu między dwoma biegunami: między
posłuszeństwem monastycznym a wewnętrznym pragnieniem wiedzy, między ascezą a
pragnieniem wysokości — dosłownie i metaforycznie. W czasach, gdy ludzki lot
był jeszcze metaforą grzechu lub bluźnierczą próbą naśladowania anioła, Cyprian
szukał sposobu, aby przekształcić tę ideę w rzeczywistość. Jego pragnienie
latania nie było tylko technicznym wyczynem, ale aktem przekraczania granic —
fizycznych, duchowych i społecznych.
Z
dzisiejszej perspektywy Cyprian może wydawać się postacią tragiczną. Był
związany ślubami posłuszeństwa, milczenia i pokory, a jednak w nim czaiło się
pragnienie przekroczenia horyzontu znanego. Jego próba skonstruowania latającej
maszyny była aktem ludzkiego rozumu, ale jednocześnie mogła być postrzegana
jako herezja — jako kusząca gra na mocy, która należy do Boga. W środowisku
religijnym jego pomysłowość można było postrzegać nie jako dar, ale jako
niebezpieczeństwo. Jako pokusę wyjścia poza dane ramy, a zatem jako herezję.
Superbia
præcedit ruinam. „Pycha poprzedza
upadek”, mówi stare łacińskie przysłowie, które przyjęliśmy jako własne. A
jednak Cyprian nie działał z dumy. Jego pragnienie latania nie było buntem
przeciwko Bogu, ale próbą zrozumienia Jego stworzenia. Podobnie jak Leonardo da
Vinci przed nim, a pół tysiąca lat przed nim benedyktyński mnich Eilmer z Malmesbury, on również pragnął
tylko jednego – wzbić się w powietrze, spojrzeć na świat z góry, odkryć w
kosmosie cichy porządek sił niebieskich. Jego marzenie o lataniu nie było
ucieczką od wiary, ale jej spełnieniem — pragnieniem zrozumienia praw
rządzących stworzeniem. Być może dlatego legenda Cypriana przetrwała. Nie jako
opowieść o pysze i upadku, ale jako ciche świadectwo człowieka, który wierzył,
że Bóg nie dał nam powodu, abyśmy bali się z niego korzystać.
Przekład
ze słowackiego - ©R.K.Fr. Sas - Leśniakiewicz