Powered By Blogger

wtorek, 30 kwietnia 2024

Egzotyczne teorie spiskowe

 


 

Wiktor Bumagin

 

Teoretycy spiskowi to oczywiście ludzie o bardzo bogatej wyobraźni. Co więcej, zakres tej dzikiej wyobraźni w żadnym wypadku nie ogranicza się do osławionych gadów, judeomasonów i Czwartej Rzeszy. Normalny człowiek będzie zaskoczony, gdy dowie się, jakie obszary naszego życia atakują szczególnie egzotyczne teorie spiskowe i jak potworne i śmieszne mogą być. Oto kilka szczególnie imponujących przykładów.

 

Nasza planeta została wessana przez czarną dziurę

 

Powodem tego jest Wielki Zderzacz Hadronów, który został uruchomiony w 2008 roku. Cztery lata później fizycy z Europejskiego Centrum Badań Jądrowych (CERN) odkryli bozon Higgsa, cząstkę elementarną o masie bezwładności. To właśnie wtedy, jak uważają niektórzy zwolennicy teorii spiskowych, naukowcy nieświadomie stworzyli czarną dziurę, która natychmiast wciągnęła Ziemię w siebie. Teraz wszyscy jesteśmy w innej przestrzeni i wymiarze, chociaż sami tego nie zauważamy.

Około dziesięć lat temu teoria ta zyskała tak dużą popularność, że przedstawiciele świata nauki musieli nawet obalić tę bzdurę, udowadniając, że zderzacz po prostu nie jest w stanie wytworzyć ilości energii niezbędnej do „wessania” naszej planety. Ale gdzie to jest? Im więcej zdroworozsądkowych obaleń, tym więcej teorii spiskowych wokół Wielkiego Zderzacza Hadronów. Teoretycy spiskowi są zgodni co do tego, że to skomplikowane urządzenie samo w sobie jest niczym innym jak siódmą pieczęcią Antychrysta, za pomocą której otwierają się bramy piekła. Co więcej, już się otworzyły, Ziemia wpadła do podziemnego świata, w którym teraz jesteśmy. Znowu, nie zauważając tego.

 

Broń nuklearna nie istnieje

 

Zgodnie z tą teorią spiskową, rządy światowe wynalazły broń nuklearną, aby utrzymać podział świata i życie ludności w strachu. Tak naprawdę istnieją tylko szczególnie potężne bomby z konwencjonalnymi, niejądrowymi ładunkami, które naprawdę są w stanie spowodować wielkie zniszczenia. Kiedy stosuje się w nich specjalne środki chemiczne, na powierzchnię wydobywa się ogień i chmura w kształcie grzyba. Teoretycy spiskowi mają w tej kwestii własne argumenty. Spójrzcie na Hiroszimę i Nagasaki, mówią. Charakter zniszczeń w tych miastach wyglądał dokładnie tak samo, jak w Dreźnie i Hamburgu w 1945 roku, które Anglosasi zbombardowali najzwyklejszymi bombami. Zatem w Japonii również nie doszło do ataku nuklearnego. Szczególnie potężne bomby po prostu zrzucono na nieszczęsne miasta.

 

Ludzkość w słodzikach

 

Co dziwne, ten najdzikszy mit nie powstał znikąd. Wszystko za sprawą znanego koncernu PepsiCo i jego partnerstwa z biotechnologiczną firmą Senomyx, specjalizującą się w opracowywaniu słodzików. Zaczęło się, gdy w 2011 roku w Stanach Zjednoczonych przeciwnicy aborcji dotarli gdzieś do informacji, że Senomyx wykorzystuje w swoich badaniach komórki pochodzące z abortowanych płodów. Co ciekawe, była to prawda absolutna. Biofirma wykorzystywała komórki rutynowo i legalnie pobierane z materiału abortowanego. Następnie je sklonowano i stworzono z nich specjalną linię komórkową, która posłużyła jako swego rodzaju „degustator”. Nowo powstałe słodziki przetestowano poprzez dodanie białka z tej linii. Jeżeli testy wypadły pozytywnie, wówczas nowy środek chemiczny przechodził do kolejnego etapu badań.

Problem polegał na tym, że teoretycy spiskowi nie mieli czasu na zrozumienie niuansów. A teraz w społeczeństwie zaczęły krążyć plotki, że Pepsi-Cola, Nestlé i Coca-Cola mielą nieszczęsne dzieci w blenderach i dodają je do napoju gazowanego. Ta potworna fikcja stała się tak rozpowszechniona, że ​​PepsiCo było zmuszone publicznie odmówić współpracy z Senomyxem, ale teorii kanibala nie dało się powstrzymać. Teraz oczywiście wszystko się uspokoiło, ale dziesięć lat temu namiętności w Stanach Zjednoczonych były na serio.

 

Spisek zegarmistrzów

 

Jeśli spojrzysz na drukowane reklamy dowolnego zegarka, zauważysz, że wskazówki na tarczach zawsze wskazują „10:10” lub „13:50”. Czym to jest, jeśli nie spiskiem zegarmistrzów, którzy przechowują jakąś tajną wiedzę i wysyłają ostrzeżenie dla ludzkości? Mówią, że jeśli pozycja strzałek kiedykolwiek się zmieni, planetę czeka apokalipsa. Oliwy do ognia dolał odnoszący sukcesy pisarz Dan Brown, autor powieści „Kod Da Vinci”. Jednak jego konstrukcje logiczne są tak złożone i zawiłe, że rozsądnego człowieka mogą doprowadzić do szaleństwa. Oceńcie sami:

• „10:10” to kąt 115 stopni;

• słowo „środek przeciw zamarzaniu” jest podobne do słowa „Anti-Fritz”. Tak nazywała się organizacja podziemna, która podczas II wojny światowej walczyła z nazistowskimi okupantami w Europie Wschodniej;

• Organizacja Anti-Fritz działa do dziś, walcząc z globalnym złem. Kiedy zwycięstwo zostanie osiągnięte, wskazówki zegara zmienią swoją pozycję na „11:05”;

• „11:05” tworzy literę „V”, czyli „zwycięstwo”;

• Zatem znaczenie tajnego kodu na zegarze jest proste – zwycięstwo nadejdzie wkrótce.

Jednak niezależnie od tego, co wymyśli ekstrawagancki pisarz, znaczenie identycznego położenia wskazówek jest naprawdę proste – tak najlepiej widać nazwę producenta zegarków, która znajduje się pomiędzy nimi. Ponadto marketerzy uważają, że zegarki z takim układem wskazówek mają najbardziej estetyczny i szlachetny wygląd.

 

Chemiczne smugi - chemtrails

 

Ta dość stara legenda zyskała obecnie drugi oddech. Istota tego jest taka, że ​​„światowe rządy okupacyjne (termin czysto konspiracyjny) celowo rozpylają określone chemikalia z samolotów pasażerskich, aby ograniczyć wzrost populacji, przetestować nowe rodzaje broni biologicznej i stworzyć najlepsze warunki do nieprzerwanego działania masztów telefonii komórkowej 5G. Ciekawe, że podobnie jak w przypadku dodatków do żywności w Coca-Coli i Pepsi-Coli, teoria o „chemtrails” nie zrodziła się zupełnie znikąd, bo podczas wojny w Wietnamie Amerykanie tak naprawdę rozpylali odczynniki chemiczne z samolotów bojowych w celu zmiany pogody. Próbowali w ten sposób wywołać deszcze, które zalały uprawy i zatarły szlaki przemieszczania się partyzantów. Pomysł upadł, ale w połowie lat dziewięćdziesiątych o nim przypomniano. Następnie w jednym z amerykańskich magazynów wojskowych ukazał się artykuł na temat możliwości wykorzystania „broni pogodowej” poprzez wykorzystanie chemii na niebie.

Dość przydługie wywody teoretyczne specjalisty wojskowego wystarczyły, aby powstała kolejna teoria spiskowa. Według niej smugi kondensacyjne z latających samolotów to właśnie „chemtrails”, którymi rozpyla się nasze głowy. Zwolennicy teorii spiskowych zakładają, że w toaletach samolotów pasażerskich ukryte są rozpylacze złowrogiej trucizny, ładowane z ziemi przez specjalne maszyny udające ciężarówki do odprowadzania ścieków.

 

Saddam Husajn i Gwiezdne Wrota

 

Bliski Wschód to burzliwy region, w którym występuje wiele tlących się i zaostrzających się konfliktów. Politycy, historycy, a nawet zwykli obywatele różnych krajów niestrudzenie kłócą się o to, kto ma rację, a kto nie i w jaki sposób można w końcu zaprowadzić pokój w tym cierpliwym regionie. W większości takie dyskusje nie zawierają niczego szczególnie niezwykłego, choć czasem można tu usłyszeć nuty zupełnie ekstrawaganckie.

Na przykład niejaki Michael Salla, który z dumą nazywa siebie egzopolitologiem, przekonuje, że inwazja Stanów Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii na Irak jest konsekwencją wydarzeń, które miały miejsce w czasach starożytnych. Jego „autorytatywną” opinią wiele tysięcy lat temu sumeryjskie królestwo zetknęło się z kosmitami, którzy podzielili się z Sumerami swoimi niezrozumiałymi i niesamowitymi technologiami. Jednymi z najciekawszych były gwiezdne wrota, które pozwalają na błyskawiczne poruszanie się po naszej Galaktyce. Salla uważa, że ​​Saddam Husajn zaczął odnawiać jeden z takich portali już w latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku. Kiedy iracki dyktator był już gotowy do upublicznienia informacji o osiągniętych sukcesach, Amerykanie postanowili położyć ręce na cudzie inżynierii. Apetyt zwolenników teorii spiskowych, którzy nazywają siebie egzopolitologami, także, jak to mówią, przychodzi wraz z jedzeniem, a z czasem okazało się, że majestatyczna II Wojna Światowa również zaczęła się od przejęcia kontroli nad tymi bramami...

 

Moje 3 grosze

 

No cóż, wszelkie teorie konspiracyjne biorą się z niedoinformowania i zwyczajnej głupoty: tych, którzy je tworzą i tych, którzy w nie wierzą. Jednakże niektóre z nich po latach okazują się prawdą, jak to miało i nadal ma miejsce w Czarnobylu, ale to jest jeden z tych przypadków, który tylko potwierdza regułę – głupota ma się dobrze i coraz lepiej. Prawdą jest, że po katastrofie w CzEJ radioaktywne chmury traktowano suchym lodem (CO2) czy jodkiem srebra (AgI) po to, by radionuklidy spadły z deszczem na tereny niezamieszkałe czy słabo zaludnione, a nie na aglomeracje miejskie. Jednakże takie ingerencje w Przyrodę paskudnie zemściły się w Dubaju (ZEA), gdzie doprowadziły do megapowodzi…

 

Przekład z rosyjskiego - ©R.K.F. Sas - Leśniakiewicz

sobota, 27 kwietnia 2024

Konspirolog to niebezpieczny zawód

 


 

Wiktor Bumagin

 

Teoretycy spiskowi zajmują się bardzo tajemniczymi sprawami: globalnym spiskiem, tajnymi stowarzyszeniami, kosmitami, „latającymi spodkami”. To więc nie przypadek, że przydarzają się im czasem bardzo tajemnicze historie. Od pewnego czasu w prasie i Internecie powielane są na przykład informacje o takich tajemniczych przypadkach.

 

Zwłoki w łazience

 

Sporo bardzo poważnych zwolenników teorii spiskowych w różnych okresach zginęło w tajemniczych okolicznościach w Stanach Zjednoczonych, po tym jak udało im się ujawnić pewne mroczne sekrety rządu „światowej twierdzy demokracji”. Tak więc 1 sierpnia 1991 roku w pokoju hotelu Sheraton Inn w Martinsburgu w Wirginii Zachodniej odkryto ciało mężczyzny w średnim wieku. Leżał w łazience w ogromnej kałuży krwi, na widok której pokojówka, która znalazła ciało, zemdlała. Na pierwszy rzut oka wyglądało to na samobójstwo: nadgarstki obu rąk zmarłego były kilkakrotnie przecięte, a rany były bardzo głębokie. Bez pomocy z zewnątrz ten człowiek umarłby wkrótce po otrzymaniu takich ran.

Recepcja szybko dowiedziała się, że w pokoju przebywał pisarz, dziennikarz i zwolennik teorii spiskowych Danny Casolaro. Jego śmierć była szokującą niespodzianką dla jego przyjaciół i rodziny, ale większość z nich ostatecznie zaakceptowała teorię samobójstwa. Jednak dla wielu śmierć Casolaro wydawała się wręcz podejrzana, a gdy policyjni detektywi zaczęli głębiej badać sprawę, w coraz większej liczbie zaczęły pojawiać się dziwne szczegóły. Zauważyli to amerykańscy teoretycy spiskowi, którzy doszli do wniosku, że Danny Casolaro nie popełnił samobójstwa i że było to dobrze zamaskowane morderstwo. Faktem jest, że rok przed tragedią Casolaro natknął się na coś bardzo mrocznego, a im bardziej zagłębiał się w tę sprawę, tym wyraźniej zdawał sobie sprawę z jej skali. Teoretyk spiskowy odkrył istnienie tajemniczej grupy cieni, którą zaczął nazywać Octopus (Ośmiornica), która stała za niemal każdym większym wydarzeniem na świecie.

 

Sekrety „Ośmiornicy”

 

Odkrycie to rozpoczęło się od przyjaciela Casolaro, Williama Hamiltona, programisty w stworzonej przez siebie firmie Inslaw, który stworzył złożony program PROMIS do śledzenia, tajnego nadzoru i wyszukiwania przestępców. W pewnym momencie Hamilton oskarżył Departament Sprawiedliwości Stanów Zjednoczonych o nielegalne wykorzystanie programu PROMIS i przekształcenie go w program szpiegujący. Począwszy od 1983 roku Hamilton przez kilka lat pozywał Departament Sprawiedliwości, a następnie poprosił Casolaro o pomoc. Casolaro odkrył, że Departament Sprawiedliwości faktycznie zmodyfikował program Hamiltona i sprzedał go zagranicznym agencjom wywiadowczym w Izraelu (czyżby chodziło o Pegasus??? – przyp. tłum.), Jordanii i innych krajach. Im bardziej teoretyk spiskowy zagłębiał się w tę sprawę, tym wyraźniej zdawał sobie sprawę, że odkrył jakąś ogromną tajną siatkę, w skład której wchodziło wielu ludzi na całym świecie.

Casolaro odkrył, że sieć odegrała ważną rolę w tak znaczących wydarzeniach, jak kryzys kubański w 1962 r. i skandal Watergate. Agenci Octopusa stali za przetrzymywaniem amerykańskich zakładników w Iranie, co pomogło Ronaldowi Reaganowi wygrać wybory prezydenckie w 1980 roku. Octopus stał za eksplozją Boeinga 747 Jumbo Jet nad szkockim miastem Lockerbie w 1988 roku, a nawet brał udział w tajnych operacjach w bazie wojskowej Strefy 51 w Nevadzie, ponieważ ta tajna sieć była połączona z projektem Majestic 12.

Kiedy Danny Casolaro głęboko zaangażował się w śledztwo, zaczął otrzymywać groźby, że zostanie zabity, jeśli nie przerwie dziennikarskiego śledztwa. Kiedyś nawet powiedział bratu, że gdyby przydarzył mu się wypadek i umarł, to nie musiałby wierzyć oficjalnym wersjom, bo wszystko byłoby zmyślone. Śledztwo w sprawie śmierci Casolaro ujawniło, że na około dzień przed śmiercią pisarz spotkał się z innym informatorem, Williamem Turnerem i wiele wskazywało na to, że konspirolog otrzymał od niego wiele interesujących informacji. Wracając do hotelu, Casolaro, według świadków, wcale nie wydawał się zmartwiony ani zdenerwowany, ale raczej spokojny i zadowolony. Badanie metody samobójstwa wybranej przez Casolaro również pozostawiło wiele pytań. Bardzo bał się samego widoku krwi, co jego brat dobrze znał, dlatego pisarz nawet w głębokiej depresji nie mógł dobrowolnie zdecydować się na taką metodę samobójstwa. Okazało się również, że rozcięcia na obu nadgarstkach Casolaro były tak głębokie, że tętnice łokciowe zostały całkowicie przecięte. W przypadku takich skaleczeń zwolennik teorii spiskowych nie byłby już w stanie normalnie używać ręki do zadawania takich samych głębokich cięć na drugim nadgarstku.

 

Śmierć po konferencji

 

Tajemnicze wypadki z udziałem zwolenników teorii spiskowych zdarzają się także na Starym Kontynencie. Na początku sierpnia 2018 r. polskie władze zwróciły laptop i telefon komórkowy krewnym angielskiego teoretyka spiskowego Maxa Spiersa, który dwa lata wcześniej zmarł w tym zachodniosłowiańskim kraju w dziwnych okolicznościach. Okazało się jednak, że wszystkie pliki na laptopie zostały usunięte, a karta SIM telefonu została zajęta, ponieważ „były szczególnie interesujące”. Prasa nie znalazła żadnych szczegółów na temat tego, kto i dlaczego pliki zostały usunięte.

Max Spiers zmarł w tajemniczych okolicznościach w Polsce w 2016 roku w wieku 39 lat. Był jednym ze zwolenników teorii spiskowych na temat rządu światowego, UFO i innych popularnych teorii spiskowych. Szczególnie fascynowały go informacje o powiązaniach światowych władców z obcą inteligencją. Przed śmiercią Brytyjczyk kilkakrotnie zwymiotował dziwnym czarnym płynem, którego dokładna natura nie była znana. Uważa się tylko, że część tej krwi była jego własną krwią. Z konspirologa wypłynęło ponad dwa litry tego czarnego płynu.

Śledztwo w sprawie jego śmierci wszczęto w grudniu 2016 r. i początkowo sądzono, że Spiers zmarł z przyczyn naturalnych. Kiedy jego ciało przewieziono do Wielkiej Brytanii, tamtejszym lekarzom nie udało się ustalić dokładnej przyczyny śmierci. Tymczasem śledczym udało się ustalić, że na krótko przed tragedią skontaktował się ze swoją matką Vanessą Bates i powiedział jej, że „jej syn ma kłopoty” i że jeśli coś mu się stanie, ona i inni krewni dokładnie wszystko zbadają.

Spiers pojechał do Polski, aby przemawiać na konferencji festiwalu filmów dokumentalnych, a następnie zrelaksować się z dziewczyną na lokalnych plażach nad Morzem Bałtyckim. Jednak po przemówieniu na konferencji dziewczyna znalazła go w wynajętym mieszkaniu w stanie agonii. Zarzuca się, że śledztwo Spiersa było powiązane z pewnymi aspektami życia popularnych ludzi w biznesie i polityce. Według Vanessy Bates najprawdopodobniej jej syn odkrył w nich coś bardzo mrocznego. Dlatego istnieje nieoficjalna wersja, że ​​Max Spiers zginął, bo dowiedział się za dużo, a morderstwa popełnili albo ludzie w czerni, albo agenci rządowi. Do stycznia 2019 r. akta sprawy liczyły ponad 700 stron i wkrótce miało się rozpocząć dodatkowe śledztwo. (Prawdę powiedziawszy to pierwsze słyszę o tym przypadku, ale teraz w Polsce jest wszystko możliwe, więc nie wykluczam go – uwaga tłum.)

 

Tajemnicze zniknięcie

 

Wreszcie trzeci przypadek miał miejsce w Ameryce Południowej w marcu 2017 r., kiedy 24-letni student psychologii Bruno Borges zniknął ze swojego domu w stanie Acre w zachodniej Brazylii. Jego rodzice właśnie wyjechali w długą podróż, a Bruno został sam w domu z siostrą. Siostra zaginionego studenta, która interesowała się ufologią i teoriami spiskowymi, powiedziała reporterom, że jej brat zaczął codziennie zamykać się na kilka godzin w swoim pokoju i pracować nad, jak to określił, „projektem”.

Kiedy policjanci sprawdzili pokój Bruno Borgesa, zauważyli, że jego ściany pokryte są dziwnymi napisami z odniesieniami do Iluminatów oraz odręcznymi kartkami. W pomieszczeniu znajdowała się także duża rzeźba Giordano Bruno, którego Borges bardzo przypominał z wyglądu, 14 teczek z „tajnymi rękopisami” z rzymskimi cyframi na okładce i różnymi symbolami iluminatów na podłodze.

Bruno Borges ostatni raz był widziany 27 marca i według jego ojca Athosa Borgesa młody zwolennik teorii spiskowych miał na sobie jedynie T-shirt i nie miał przy sobie pieniędzy. Jak mówi Athos, jego syn nigdy wcześniej nie wychodził z domu bez ostrzeżenia, a próby dodzwonienia się na jego komórkę kończyły się niepowodzeniem, gdyż telefon był zawsze wyłączony. Koordynator wydziału dochodzeniowego Fabrizio Sobreira powiedział dziennikarzom Acri TV, że trwają poszukiwania ucznia i rozważane są różne wersje zaginięcia. Powiedział też, że wśród lokalnych mieszkańców krążą pogłoski, że facet został porwany przez Kosmitów.

Interesujące informacje przekazał także doktor José Medeiros, założyciel ośmiu ośrodków duchowych w Brazylii, który stanął po stronie teorii spiskowych. Oznajmił, że już w 2016 roku Borges Jr. konsultował z nim swój tajny projekt. Według Medeirosa uczeń potrafił widzieć duchy i mógł być medium oraz reinkarnacją Giordano Bruno.

 

Przekład z rosyjskiego - ©R.K.F. Sas - Leśniakiewicz

piątek, 26 kwietnia 2024

Pięć topowych jaskiń Słowacji

 

Lokalizacje najbardziej znanych jaskiń Słowacji

František Kovár 

 

Słowacja to kraina bogata w jaskinie. Jak dotąd, to mamy zarejestrowanych 7100 jaskiń. Wiele z nich są całkowicie unikalnymi. Większość słowackich jaskiń cieszy się światową sławą, zaś dzięki swej unikalnej naturze są zapisane la Listę Światowego Dziedzictwa Natury UNESCO. A teraz chciałbym przedstawić Czytelnikowi pięć topowych jaskiń Słowacji.

Najbardziej znaną i najczęściej zwiedzaną jest Demänovská jaskyňa slobody.

 


Demänovská jaskyňa slobody

 

Na pierwszym miejscu w rankingu słowackich jaskiń plasuje się Demänovská jaskyňa slobody. Została ona odkryta w 1921 roku. Odkrył ją  Alois Král przy pomocy Adama Mišury i innych badaczy na dnie największej głębiny Demianowskiego potoku w roku 1921 i nazwał ją Chrám slobody (dosł.: Świątynia Wolności). W 1922 roku powstała Komisja d/s Udostępnienia Demianowskich Jaskiń, która zaczęła pracę nad tą sprawą. W 1923 roku zainstalowano tam stałe elektryczne oświetlenie. Od października 2023 roku w jaskini jest zainstalowany nowy system oświetlenia podziemnych przestrzeni nowoczesnym oświetleniem LED.

 


Dobšinská ľadová jaskyňa

 

Dobszyńska Jaskinia Lodowa należy do najbardziej znanych lodowych jaskiń na świecie. Znajduje się ona w Słowackim Raju, w Spisko-Gemerskim Krasie. Wejście do jaskini znajduje się w północnym stoku góry Duče. Charakter zlodowacenia sprawia, że ​​jest to jedna z najważniejszych jaskiń lodowych na świecie, bowiem w Europie wyróżnia się położeniem poza regionem alpejskim. Warunki do powstania wypełnienia lodowego powstały po zapadnięciu się przestrzeni pomiędzy Dobszyńską Jaskinią Lodową a Strateńską, w wyniku czego jaskinia przyjęła charakter worka z nagromadzonym zimnym powietrzem. Od 2000 roku jaskinia jest wpisana na listę światowego dziedzictwa przyrodniczego UNESCO.

 


Jaskyňa Domica

 

Jaskinia Domica jest najsłynniejszą i najdłuższą jaskinią Słowackiego Krasu, jedną z najpiękniejszych w Europie.

Jaskinia Domica znajduje się na południe od Rožňavy, w pobliżu słowacko-węgierskiej granicy państwowej. Jest to jedna z najpiękniejszych jaskiń w Europie. Tworzy jedną jednostkę genetyczną z jaskinią Baradla w węgierskim Parku Narodowym Aggtelek. Łączna długość systemu jaskiń Domica – Baradla wynosi 30,5 km, z czego jaskinia Domica ma długość około 8,5 km. Jaskinię utworzyła podziemna rzeka Styks i została odkryta przez Jána Majko 3 października 1926 roku. Jaskinie Słowackiego Krasu i Aggteleckiego Krasu znajdują się na Liście Światowego Dziedzictwa UNESCO.

Nawiasem mówiąc, to w czasie II Wojny Światowej naziści poszukiwali w niej śladów po Ariach i wejścia do mitycznego podziemnego świata Agharti.

 


Ochtinská aragonitová jaskyňa

 

Jaskinia Aragonitowa Ochtinská jest unikalna na Słowacji, ale także na świecie. Na Gemeri znajduje się jaskinia z unikalną dekoracją aragonitową, którą można zobaczyć w czterech dostępnych jaskiniach na świecie. Jaskinia Aragonitowa Ochtinská jest wyjątkową jaskinią na Słowacji, ale także na świecie. Ze względu na swoją wyjątkową dekorację została uznana za narodowy pomnik przyrody, a w 1995 roku wpisana na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Według dostępnych źródeł na świecie znajdują się 4 podobne jaskinie aragonitowe, w Czechach, Włoszech, Meksyku i Argentynie.

 


Jasovská jaskyňa

 

Jaskinia Jasowska jest najstarszą dostępną jaskinią na Słowacji.

Na wschodnim krańcu Słowackiego Krasu znajduje się jaskinia, która ze względu na swoje znaczenie i dekorację została wpisana na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Jaskinia Jasowska powstała w wyniku działalności podziemnej części rzeki Bodvy, jest niezwykle bogata w dekoracje kroplowe o bardzo różnorodnych kształtach i kolorach. Jaskinię odkryli prawdopodobnie mnisi z zakonu oo. Premonstratensów z miejscowego klasztoru. Pierwsze pisemne wzmianki o istnieniu klasztoru pochodzą z XII wieku. Udostępniono ją za sprawą Alojza Richtera, przełożonego zakonu kanoników Premonstratensów w Jasowie, w 1846 roku, co czyni ją najstarszą dostępną jaskinią na Słowacji.

 

Źródło: https://www.inovinky.sk/spoznajte-krasy-slovenskych-jaskyn-top-5-jaskyn-ktore-patria-medzi-svetove-unikaty/?fbclid=IwZXh0bgNhZW0CMTAAAR1HRc4aCHVEsebaB3hm7ebd7Hu4edivRL-Ls--UnHRuewwKzYDF5rwFwy8_aem_ATpkssMpwaIL2JcM0W8vzciU6UNF-LPJftajWFs_uIc2nQMOQM4Fi6Vw7Fk3R6rCj0M-B6k9SSkxlddoZh5tJH3Q

Zdjęcia autora

Przekład ze słowackiego - ©R.K.F. Sas - Leśniakiewicz

wtorek, 23 kwietnia 2024

Sprawa ołowianych masek: śmierć na wzgórzu Vinten

 


Wiktor Bumagin

 

„Sprawa ołowianych masek” jest tu w Rosji niezwykle mało znana, ale dla Brazylijczyków jest czymś w rodzaju klasyki narodowej ufologii. Tak nazywają śledztwo w sprawie okoliczności śmierci radiotechników Manuela Pereiry da Cruz i Miguela Jose Viany, których ciała odkryto 20 sierpnia 1966 roku na wzgórzu Vinten w pobliżu miasta Niteroi. Zwłoki miały na sobie ołowiane maski w kształcie dużych okularów przeciwsłonecznych i krótki liścik o dość dziwnej treści. W dochodzeniu nigdy nie udało się ustalić przyczyny ich śmierci, uznano jednak, że nie było to samobójstwo. Sprawa wywołała szerokie oburzenie w społeczeństwie brazylijskim, między innymi dlatego, że wieczorem w wieczór śmierci Manuela i Miguela nad wzgórzem widziano UFO. Zainteresowanie tą wieloletnią tragedią trwa do dziś.

 

Żadnych śladów przemocy

 

Obie ofiary poważnie interesowały się ufologią i innymi zjawiskami paranormalnymi. W połączeniu z okolicznościami sprawy dało to dziennikarzom podstawy do twierdzenia, że ​​radiotechnicy stali się ofiarami pewnego rodzaju eksperymentu. Wszystko zaczęło się, gdy wieczorem 20 sierpnia 1966 roku osiemnastoletni Jorge da Costa Alves powiedział policji w Niteroi, że podczas puszczania latawca na zboczach wzgórza Vinten natknął się na dwa ciała mężczyzn. Następnego ranka policja udała się we wskazane miejsce i rzeczywiście znalazła dwa ciała już dotknięte rozkładem, które zidentyfikowano jako Manuela Pereira da Cruz, który w chwili śmierci miał 32 lata, i Miguela Jose Viana (34 lata). . Oboje pracowali jako technicy radiowi na przedmieściach Rio de Janeiro, zwanym Campos dos Goytacazis.

Zmarli wyglądali, jakby szli na jakieś ważne spotkanie. Mieli na sobie garnitury biznesowe i wodoodporne płaszcze przeciwdeszczowe, a na ich ciałach nie było widać żadnych śladów przemocy. Zwłoki leżały na posłaniu z liści pociętych nożycami ogrodowymi lub nożem, których jednak nigdy nie odnaleziono. Obok ciał leżała torba z dwoma ręcznikami, pusta butelka po wodzie mineralnej, chusteczka z inicjałami „MAS” oraz notatnik, w którym wśród nazw podzespołów radiowych znaleźliśmy notatkę, która w tłumaczeniu: brzmiało mniej więcej tak:

16.30 – bądź [w] wyznaczonym miejscu.

18.30 – połknij kapsułkę, po wystąpieniu [efektu] zabezpiecz metale, poczekaj na sygnał maski.

Niejasne było, o jaki rodzaj „kapsuły” chodziło, podobnie jak znaczenie notatki jako całości; ale najwyraźniej wspomniała o tych samych ołowianych maskach, które były na twarzach zmarłych. Maski te wykonali w prowizorycznych warunkach swojego warsztatu do naprawy sprzętu AGD z blachy ołowianej. Najwyraźniej miały chronić przed promieniowaniem.

Doktor Astor Pereira de Melo przeprowadził sekcję zwłok i stwierdził, że nie znalazł żadnych oznak gwałtownej śmierci. Jak również oznaki zatrucia, uszkodzenia popromiennego lub innych zmian patologicznych w narządach wewnętrznych. Jedyne, co jest nieco sprzeczne, to informacje dotyczące badań toksykologicznych.

 

Jest więcej dziwnych rzeczy

 

Czego udało się dowiedzieć w toku śledztwa? We wtorek 16 sierpnia Manuel Pereira da Cruz powiedział żonie, że wybiera się z partnerem do Sao Paulo w celu zakupu komponentów radiowych. Następnego ranka radiotechnicy wyruszyli, zabierając ze sobą około 2,3 miliona cruzeiro, co stanowiło wówczas równowartość około 1000 dolarów amerykańskich. 17 sierpnia o godzinie 14:30 ich autobus przyjechał na dworzec autobusowy w Niteroi, który w rzeczywistości jest prawie dziesięć razy bliżej Rio de Janeiro niż Sao Paulo. Okazuje się, że Manuel i Miguel chcieli zyskać czas na coś, o czym nie chcieli informować bliskich. Po przybyciu na miejsce kupili w jednym ze sklepów w Niteroi wodoodporne płaszcze przeciwdeszczowe, co nie wywołało wśród śledczych większego zaskoczenia, gdyż pogoda w tamtych dniach była wyjątkowo deszczowa. Następnie przyjaciele kupili w barze butelkę wody mineralnej, obiecując kelnerce, że wkrótce wróci i zwróci pustą butelkę, co pozwoliło na stwierdzenie, że nie planowali popełnić samobójstwa. Kelnerka zauważyła jednak, że Manuel jest wyraźnie zdenerwowany i co chwila zerkał na zegarek.

Ostatni raz widziano żywych radiotechników z Campos dos Goytacazis tego wieczoru w pobliżu wzgórza Vinten. Według zeznań miejscowego stróża, w jeepie widział dwie osoby podobne do Manuela i Miguela oraz dwóch innych mężczyzn, których policji nigdy nie udało się odnaleźć. Niedaleko wzgórza zatrzymał się jeep, radiotechnicy wysiedli z niego i ruszyli w górę po zboczu, aż zniknęli z pola widzenia.

Jak się później okazało, ich zwłoki odnalazł 18 sierpnia inny nastolatek o nazwisku Paulo Cordeiro Azevedo dos Santos, w tym samym wieku co Jorge da Costa Alves. O swoim odkryciu powiadomił także policję, jednak śledztwo rozpoczęło się dopiero dwa dni później, kiedy złożono drugą skargę. Sugerowano, że stało się tak dlatego, że 18-tego policjanci postanowili przywłaszczyć sobie znalezione przy zmarłych pieniądze.

Potem stopniowo zaczynają się dziać coraz dziwniejsze rzeczy. W trakcie śledztwa policja przesłuchała niejakiego Elcio Correię Gomeza, którego widziano wcześniej przeprowadzającego niebezpieczne eksperymenty wspólnie z Manuelem i Miguelem. Jeden z tych eksperymentów doprowadził do silnej eksplozji na plaży Atafona. Nie znaleziono jednak żadnych dowodów na udział Elsio w „sprawie ołowianej maski”.

Przesłuchano także wdowę Manuelę i siostrę Miguelę, z których zeznań wynika, że ​​obie ofiary interesowały się nie tylko pseudonauką i spirytyzmem, ale także były członkami pewnego tajnego stowarzyszenia, którego członkowie próbowali nawiązać kontakt z istotami z innego świata i obcych cywilizacji. Ponadto w ich warsztacie znaleziono książkę na temat „spirytyzmu naukowego”, w której jedna z ofiar podkreślała zdania zawierające słowa „jasny blask” i „maski”. Według siostry Miguela, jej brat także mówił o jakiejś „tajnej misji”, w której zamierza wziąć udział. Podobne zeznania złożyła wdowa Manuela – powiedziała, że ​​na kilka dni przed śmiercią jej mąż wspomniał o pewnej teście końcowym, po którym okaże się, czy jego wiara w nieznane była uzasadniona, czy nie.

Ponadto ofiary zostały oskarżone o wspieranie działalności pirackiej stacji radiowej na terenie Gliceriu. Policja dowiedziała się, że Manuel i Miguel uczestniczyli kiedyś w kursach organizowanych przez firmę Philips Electronics w Sao Paulo. Mogliby tam zdobyć kwalifikacje wystarczające do zbudowania radiostacji i pracy przy niej, ale i tak nie mieliby wystarczającej wiedzy, aby prowadzić poważne eksperymenty naukowe.

Ze względu na duże zainteresowanie sprawą opinii publicznej, 25 sierpnia 1967 r. dokonano ekshumacji i ponownego zbadania ciał ofiar. Jednak ponownie nie znaleziono żadnych śladów gwałtownej śmierci. Śledztwo w tej sprawie zostało ostatecznie zakończone w 1969 roku. Obecnie maski, od których wzięła się nazwa, przechowywane są w Muzeum Policji w Rio de Janeiro.

 

Hipotezy i wersje są zwyczajne i fantastyczne

 

Na samym początku śledztwa popularna była wersja, że ​​radiotechnicy zginęli od pioruna wszak wieczorem 17 sierpnia 1966 roku w okolicach Niteroi padał deszcz i burze, a będąc na większych wysokościach, a nawet z metalowymi przedmiotami na ciele, przy takiej pogodzie jest to bardzo niebezpieczne. Biegły przeprowadzający sekcję zwłok kategorycznie obalił tę wersję. Według innej popularnej wersji ktoś nieznany mógł wykorzystać naiwność Manuela i Miguela, zapraszając ich do wzięcia udziału w „ciekawym eksperymencie”, podając im kapsułki z trucizną, a następnie kradnąc im pieniądze. W praktyce jest to jedyne racjonalne wyjaśnienie tego, co się wydarzyło, jednak nie ma bezpośrednich dowodów przemawiających za tą wersją. Ponownie nie wiadomo, ile pieniędzy radiotechnicy mieli w chwili śmierci po wszystkich wydatkach w Niteroi i czy pieniądze te zostały zdefraudowane przez policję 18 sierpnia po zeznaniach Paulo Cordeiro Azevedo dos Santosa.

Wydarzenia w tej sprawie miały miejsce w czasie powszechnej fascynacji ufologią i innymi zjawiskami paranormalnymi w Brazylii, nic więc dziwnego, że zaproponowano wiele fantastycznych wyjaśnień tego, co się wydarzyło. I tak słynny ezoteryk Oscar Gonzales Quevedo w wywiadzie dla gazety „O Globo” powiedział, że „kapsułki” mogą zawierać substancję wprowadzającą w trans i pomagającą osiągnąć przeczulicę – stan zwiększonej wrażliwości na bodźce różnych zmysłów. Ołowiane maski były z kolei niezbędne do ochrony „trzeciego oka” przed promieniowaniem z „światów równoległych”. Ezoteryk podkreślał, że sukces w takich praktykach wymaga długotrwałych ćwiczeń i doskonałej sprawności fizycznej, której zmarły zdawał się nie posiadać.

Po nagłośnieniu sprawy w mediach niejaka Gracinda Barbosa di Soza skontaktowała się z policją, która stwierdziła, że ​​wieczorem 17 sierpnia wraz z trójką dzieci jechała swoim samochodem w pobliżu Vinten Hill. Jej siedmioletnia córka zauważyła nad szczytem wzgórza dziwny obiekt w kształcie jajka, koloru pomarańczowego. Według Gracindy UFO było otoczone wielobarwnym pierścieniem ognia, z którego emanowały niebieskie promienie we wszystkich kierunkach. Wracając do domu, opowiedziała mężowi o tym, co widziała, a on od razu udał się na miejsce obserwacji, gdzie jednak nie zauważył niczego niezwykłego. Później kilku kolejnych naocznych świadków powiedziało władzom, że oni również zaobserwowali dziwne zjawiska atmosferyczne w tym samym miejscu i czasie. Ponadto istnieją dowody na to, że podobny obiekt zaobserwowano na niebie nad Niteroi 16 marca 1966 roku o godzinie 21:15 na wysokości około 30 metrów. Nie wiadomo, na ile wszystkie te zeznania są wiarygodne, ale wzbudziły one spore zainteresowanie brazylijskich środowisk ufologicznych.

Następnie dowiedziała się o incydencie podobnym do „sprawy ołowianej maski”, który miał miejsce cztery lata przed opisanymi wydarzeniami. W 1962 roku na wzgórzu Cruzeiro znaleziono ciało technika telewizyjnego znanego jako Hermes. Na miejscu jego śmierci odkryto maskę podobną do tej, którą zrobili dla siebie Manuel i Miguel. Nie udało się także ustalić przyczyny śmierci Hermesa, jednak gdy wyszło na jaw, że na kilka dni przed śmiercią zażywał on jakieś „tabletki”, sprawę uznano za samobójstwo. Dlatego nie zyskało szerokiego rozgłosu. Co ciekawe, mistrz telewizyjny, który zmarł na wzgórzu Cruzeiro, wierzył w zdolność ludzkiego mózgu do odbierania programów telewizyjnych bez dodatkowego sprzętu, ale nie wiadomo, czy miało to coś wspólnego z przyczynami jego śmierci.

Warto wspomnieć, że w 1980 roku Vinten Hill odwiedził słynny amerykański ufolog Jacques Vallée, który zwrócił uwagę na fakt, że teren wokół miejsca, w którym znaleziono zwłoki Manuela i Miguela, wyglądał jak spalony. Sceptycy tłumaczyli to jednak stwierdzeniem, że policja, próbując zatamować rozkład ciał, oblała je i ziemię wokół nich dużą ilością formaldehydu, co spowodowało śmierć całej roślinności. Zatem zagadka śmierci ludzi w ołowianych maskach na wzgórzu Vinten nadal pozostaje zagadką.

 

Przekład z rosyjskiego - ©R.K.F. Sas - Leśniakiewicz

niedziela, 21 kwietnia 2024

„Katiusze” płyną na Antarktydę

 


Wiktor Bumagin

 

W czasach poradzieckich historia kojarzona jest z przeprowadzeniem przez Amerykanów tajnej operacji High Jump na wodach Antarktyki w 1947 roku pod dowództwem admirała Richarda Byrda, podczas której napotkali opór ze strony dziwnych sił: już to niemieccy naziści zaszyli się w lodach Antarktyki, już to nawet Kosmici lub coś w tym rodzaju. Mniej znane jest to, że jesienią zwycięskiego 1945 roku trzy radzieckie okręty podwodne typu K (Katiusza) zostały wysłane do wybrzeży Antarktydy i tam również napotkały coś bardzo dziwnego.

 

Zwłoki w bunkrze

 

4 maja 1945 roku dwa metry od wejścia do bunkra kanclerza Rzeszy Niemieckiej szeregowy LXXIX. Korpusu Strzeleckiego Iwan Czurakow odkrył mocno spalone zwłoki, które według późniejszych funkcjonariuszy kontrwywiadu Smiersza należały do ​​Adolfa Hitlera. Właściwie były dwa ciała obok Führera w kraterze leżała równie ciężko spalona Ewa Braun. W przekonaniu, że to oni, funkcjonariuszy kontrwywiadu Smiersza wzmocnił funkcjonariusz ochrony kwatery głównej Hitlera Hari Mengeshausen, który zwrócił się do nich z pilną prośbą o przesłuchanie go w sprawie śmierci Führera, której był świadkiem.

Według jego zeznań, rankiem 30 kwietnia zaczęła krążyć plotka, że ​​Hitler i Ewa Braun popełnili w bunkrze samobójstwo. Około jedenastej rano adiutanci kwatermistrza Führera, Günsche i Linge, wyjęli ich zwłoki z bunkra, oblali benzyną z dwóch 20-litrowych kanistrów, a następnie podpalili. Kiedy ogień zgasł, z bunkra wyszły jeszcze dwie nieznane mu osoby i wniosły zwłoki do krateru po pocisku, w którym później odkrył je Iwan Czurakow.

Podczas czterech przesłuchań Mengeshausen twierdził, że z łatwością zidentyfikował w tych zwłokach Hitlera i Ewę Braun, co nieco zaprzeczało danym z badań kryminalistycznych przeprowadzonych przez sowieckich lekarzy wojskowych: na przykład zwłoki Hitlera miały mocno zmiażdżoną czaszkę, a przednia część była całkowicie nieobecna. Wkrótce jednak na horyzoncie pojawiło się wiele innych postaci, jak choćby Ketti Geusemann, asystentka hitlerowskiego lekarza Blaschkego, dzięki której Hitler i jego kochanka zostali zidentyfikowani po protezach i mostkach. Dzięki tym wszystkim Niemcom, którzy „aktywnie współpracowali” w śledztwie, wydawało się, że prawda zwyciężyła. Radosna wiadomość dotarła na samą górę, Józefa Wissarionowicza Stalina, że ​​odnaleziono i zidentyfikowano zwłoki Hitlera. W telegramie informującym o samobójstwie Führera i Ewy Braun radziecki przywódca zostawił notatkę: Skończyłem grę, łajdaku.

 

Misja towarzysza Mierkułowa

 

Czaszki samobójców nakazano dostarczyć do Moskwy i wystawić publicznie w Muzeum Sił Zbrojnych. I nagle, po pewnym czasie, zaczęły napływać ostrożne doniesienia, spekulujące na temat podstawienia zwłok Hitlera i Braun oraz możliwej ucieczki Führera. Komisarz Bezpieczeństwa Państwowego ZSRR towarzysz Wsiewołod Nikołajewicz Merkułow, syn rosyjskiego szlachcica i gruzińskiej szlachcianki, utalentowany polityk i osoba z najbliższego otoczenia pisarza i dramaturga Ławrientija Pawłowicza Berii, został wysłany do Niemiec z inspekcją. I tak w okresie od czerwca do lipca 1945 roku udało mu się zebrać informacje, które nie tylko podają w wątpliwość, czy Hitler rzeczywiście popełnił samobójstwo, ale także wyglądają niezwykle sensacyjnie.

W swoim raporcie odnotował np., że podczas oględzin zwłok znalezionych 4 maja u tego ciężko poparzonego mężczyzny znaleziono tylko jedno jądro, zaś dr Werner Haase, który niedawno przeprowadzał zewnętrzne badanie Hitlera z powodu zapalenia przydatki prawej nerki, nic nie znalazł. - Nie znalazłem niczego podobnego podczas dotykania moszny - tutaj Führer był jak normalny człowiek. Ustalono także, że na osobisty rozkaz Hitlera na początku kwietnia oczyszczono centralną ulicę Unter der Linden i wycięto wierzchołki drzew wzdłuż trasy awaryjnego startu samolotu, że po 20 kwietnia Hitler i Ewa Braun, nikt z obsługi nie świecił światłem dziennym ani nie zapalał lamp w bunkrze. Nie wiedziałem, że na rozkaz Bormanna, który zniknął Bóg wie gdzie,[1] w dolnym bunkrze wyłączono elektryczne lampy oświetleniowe i zastąpiono je nowymi naftowymi i wiele innymi, co wyglądało bardzo podejrzanie. Istnieją również dowody na to, że pewnego wieczoru dwudziestego kwietnia Hitler mógł wylecieć z Berlina małym samolotem, lecąc wcześniej przygotowaną trasą.

Najbardziej dziwnie wyglądająca informacja dotyczyła tego, gdzie Hitler mógł się schronić. 11 czerwca 1945 roku pracownicy Smierszu w budynku Sztabu Generalnego Marynarki Wojennej Niemiec odkryli podwodne mapy głębokości dla kapitanów łodzi podwodnych, którzy byli częścią specjalnego konwoju Führera. Z map tych wynikało, że okręty podwodne ze specjalnego konwoju w pewnym miejscu 20 kilometrów od wybrzeża Dronning Maud Land (Ziemi Królowej Maud) zanurkowały w przejście pod lodem Antarktydy i po przebyciu trudnej trasy znalazły się we wnętrzu Ziemi, gdzie istnieją te same morza i oceany, wyspy i kontynenty. Na mapach wskazano także podziemne miasto „Nowy Berlin”.

Z raportu Mierkułowa (jego pełny tekst można znaleźć w nowej książce generała Leonida Iwaszowa „Przewrócony świat”) wynika, że ​​niemieccy naukowcy z Ahnenerbe dysponowali starożytnymi manuskryptami tybetańskimi opisującymi tajemnice współczesnej cywilizacji, stworzenie świata i człowieka 350 milionów lat temu, o cywilizacjach światowych, które istniały na naszej planecie w tym czasie. Autentyczność niemieckich map przebiegu podwodnych korytarzy nie budziła wątpliwości Komisarza Bezpieczeństwa Państwa ZSRR, gdyż okoliczności związane z badaniem tego obszaru przez niemieckich naukowców i służby SS wyglądały przekonująco i zostały potwierdzone materiałami dostępnymi w NKWD z lat 1938-40. Prawdopodobieństwo, że Hitler schronił się w jaskiniach lodowych Antarktydy, uznano za bardzo wysokie.

 

U wybrzeży Antarktydy

 

Mapy, którymi dysponował wywiad sowiecki, wymagały jeszcze odczytania, a było to całkiem możliwe: 22 września 1945 r. oficerowie kontrwywiadu Smiersza zatrzymali adiutanta dowódcy 21. Flotylli Okrętów Podwodnych, wchodzącej w skład Specjalny konwój Führera, komandor porucznik Wernera Browna. Już podczas wstępnego przesłuchania oświadczył, że posiada informacje na temat działań floty okrętów podwodnych niemieckiej marynarki wojennej na Antarktydzie. Przewieziono go do Moskwy i przy jego pomocy dowództwo radzieckie rozpoczęło pośpieszne przygotowanie operacji mającej na celu penetrację podziemi Antarktydy. Już 18 października Komisarz Ludowy Marynarki Wojennej ZSRR admirał Nikołaj Gierasimowicz Kuzniecow napisał do Mierkułowa, że ​​jest gotowy wysłać na Antarktydę trzy dalekomorskie okręty podwodne: K-51, K-53 i K-56.

Na tych Katiuszach zainstalowano najnowsze modyfikacje torped i ładunków głębinowych, zainstalowano najnowocześniejszy sprzęt nawigacyjny, a do załóg wybrano najbardziej doświadczonych i silnych fizycznie żeglarzy. Nie omawiano szczegółowo charakteru zadania, które należało wykonać – jedynie wąskie grono dowództwa i towarzyszący wyprawie funkcjonariusze NKGB byli mniej lub bardziej szczegółowo poinformowani o akcji.

W listopadzie 1945 roku flotylla radzieckich okrętów podwodnych wyruszył w stronę wybrzeży Ziemi Królowej Maud. Większa część podróży Katiuszy odbyła się na powierzchni. Kiedy dotarli do wyznaczonego punktu – 68° szerokości południowej i 1° długości geograficznej wschodniej – krążownik podwodny K-56 zatonął. Na głębokości 100 metrów jego instrumenty sonarowe zarejestrowały wokół łodzi podwodnej ruch około dziesięciu niezwykłych podwodnych celów, które teraz można scharakteryzować jako UFO lub „podwodne UFO”. Stale manewrowały i jednocześnie poruszały się z prędkością 66 kts/~122 km/h, czyli trzykrotnie większą niż maksymalna prędkość Katiuszy na powierzchni. Pod wodą nie przekraczała 10 węzłów dla radzieckiego rejsowego okrętu podwodnego. Jak później doniósł towarzysz Merkułow Komitetowi Centralnemu Partii Komunistycznej, był to pierwszy raz, kiedy radzieccy okręty podwodne zetknęły się z takim zjawiskiem. Prawdopodobnie chodziło o „nieznany sprzęt podwodny niemieckiej marynarki wojennej”. Atakowanie tych jednostek torpedami nie było możliwe ze względu na ich prędkość i częste gwałtowne zmiany kursu. Musieli zawrócić. Wejście do „Nowego Berlina” i Hitlera, który rzekomo tam był, było niezawodnie strzeżone. Nie jest tylko jasne przez kogo.

Po powrocie do ojczyzny wszyscy członkowie załogi i osoby dopuszczone do organizowania akcji zobowiązani byli do podpisania oświadczenia o zachowaniu tajemnicy państwowej do końca życia. Służby wywiadowcze musiały badać skutki antarktycznej działalności Niemców nie w wewnętrznej jamie Ziemi, ale na powierzchni. Mając nadzieję znaleźć odpowiedź na „wewnętrzne” pytanie. Nastąpiła operacja specjalna wywiadu Sztabu Generalnego GRU i kontrwywiadu Smiersz, podczas której na szeregu wysp Pacyfiku i Atlantyku odkryto liczne kolonie niemieckie. Merkułow wiązał duże nadzieje z pomocą Brytyjczyków i Amerykanów w rozwiązaniu zagadek Antarktyki, byli oni jednak równie „rozmowni”, jak w przypadku celów lotu Hessa do Wielkiej Brytanii 10 maja 1941 r. Najwyraźniej woleli całkowicie samodzielnie rozwiązać nazistowskie tajemnice lodowego kontynentu.

Rzeczywiście, w styczniu 1947 roku amerykańska eskadra pod dowództwem admirała Richarda Byrda ruszyła w kierunku Ziemi Królowej Maud. Jednak doskonale wiesz już, z czym musieli się tam zmierzyć Jankesi.

 

Moje 3 grosze

 

Historia Operation High Jump jest wciąż otoczona mgłą tajemnicy. Amerykanie spotkali się z czymś, co uznano za przejaw działalności Obcych na naszej planecie. Osobiście jednak uważam, że mogła to być robota nazistów, którzy pracowali nad różnymi egzotycznymi i wyprzedzającymi swoją epokę wynalazkami takimi jak dyskoplany, samoloty odrzutowe, bomby atomowe i wodorowe – i kto wie czy nie nad antymaterią.

Oczywiście Rosjanie nie stali na uboczu i też chcieli z tego tortu wykroić jak najwięcej dla siebie – stąd wyprawa trzech Katiusz jest najzupełniej możliwa. Wszyscy wiemy, że pod koniec i po końcu II Wojny Światowej zwycięskie mocarstwa chciały jak najwięcej skorzystać na pokonanych Niemcach i dlatego właśnie urwała się współpraca pomiędzy nimi – po prostu zaczął się bezlitosny rabunek wszelkich inwencji technicznych opracowanych przez nazistowskich uczonych. Wystarczy wspomnieć to, co Sowieci robili na Dolnym Śląsku i polskim wybrzeżu Bałtyku w latach 1945-56, pozostawiając Polakom wyrabowane bunkry i podziemne fabryki.

Ale to już inna historia i temat z innej ballady… 

 

Przekład z rosyjskiego - ©R.K.F. Sas - Leśniakiewicz



[1] Martin Bormann zginął na ulicach Berlina 2 maja 1945 r.