Powered By Blogger

wtorek, 31 października 2017

UFO w zorzy polarnej



Nie tak dawno miałem okazję zobaczyć w TV na kanale Discovery Science, a potem na YT filmik i zdjęcie zrobione z pokładu ISS przedstawiające coś bardzo dziwnego – a mianowicie coś przypominającego statek kosmiczny zanurzający się w pałaniu zorzy polarnej.

Zdjęcie to o numerze kolejnym ISS013-E-69634 zostało wykonane we wrześniu 2013 roku. Można go obejrzeć w Internecie na stronie -  http://www.spaceflight.nasa.gov/gallery/images/station/crew-13/hires/iss013e69634.jpg.




To zdumiewające zdjęcie UFO lecące w zorzę polarną. Wykonał je załogant z 13 Ekspedycji na ISS. Jak dotąd fenomen te nie ma żadnego racjonalnego wyjaśnienia. Sugerowano, że był to statek kosmiczny Obcych, który uzupełniał energię w strumieniach naładowanych cząstek wiatru słonecznego. Pojazd ten być może zaczyna używać właśnie jakiejś metody maskowania (np. holograficznego), dlatego jego kształty są niewyraźne.



Zapraszamy wszystkich ufoentuzjastów na strony - http://ufosightingz.blogspot.com i/lub na FB na stronę -  http://www.facebook.com/ufosightingz.


Mój komentarz


Osobiście uważam, że jeżeli zdjęcie to nie jest oszustwem, to znaczy iż rzeczywiście „coś” tam było i wcale to nie musiał być statek kosmiczny Obcych. Widzę zatem trzy możliwe rozwiązania tej zagadki, i moim zdaniem może to być:
·        Amerykański lub rosyjski ICBM, wystrzelony gdzieś w podbiegunowych regionach Dalekiej Północy. Taka możliwość jest bardzo prawdopodobna, bowiem fakt utajnienia podstawowych danych tej obserwacji sugeruje, że sprawą tą zainteresowali się duzi chłopcy w mundurkach i smutni panowie specsłużb… Być może Rosjanom czy Amerykanom jakiś pocisk wystartował wskutek jakiegoś błędu i komuś bardzo zależy, by sprawie ukręcono łeb.
·        Zamaskowany statek kosmiczny lub hipersoniczny samolot kosmiczny z programu wojen gwiezdnych któregoś z państw dysponujących takowymi. Urządzenia tego rodzaju już istnieją i sam miałem okazję zobaczyć takie urządzenie w działaniu kilka lat temu.
·        I trzecia możliwość, bardziej nieprawdopodobna, ale muszę ją odnotować z kronikarskiego obowiązku – załogant ISS sfotografował Czarnego Księcia/Czarnego Barona/Ciemnego Rycerza, który właśnie manewrował w strefie występowania zorzy polarnej, dzięki czemu można go było zobaczyć w akcji. 


Każda z tych możliwości może być prawdziwa, albo żadna… Ale skoro zajmują się tym odpowiednie instytucje, to coś w tym być może!


Opinie Czytelników


Piszesz: „Amerykański lub rosyjski ICBM” -
ale to-to na fotce ma jakieś skrzydła  😯, takie cygaro ze skrzydłami 😊
Piszesz: „samolot kosmiczny” -
i to już bardziej do mnie przemawia (Paweł)

Obstawiam jakiś statek kosmiczny z „gwiezdnych wojen”. Jakaś nowa zabawka – jak to piszesz – chłopców w mundurkach. To właśnie dlatego tak mało się o tym mówi, bo nie wierzę, żeby NASA nie doszła do tego, co to właściwie było, a było to coś ultratajnego, co celowo (postraszyć potencjalnego nieprzyjaciela) czy niecelowo (wymknęło się spod kontroli) napatoczyło się przed obiektywy kamer na ISS. Zdjęcie upubliczniono po kilku latach, więc już wiadomo, co to jest – oczywiście wiedzą ci, co mają wiedzieć – zaś szeroka publika i media mają temat zastępczy… (Daniel Laskowski)

Opracował  - R.K.F. Leśniakiewicz   

poniedziałek, 30 października 2017

PLASTYKOWY PROBLEM WSZECHOCEANU (5)



Raj Karaibów zamieniony w śmietnisko


Morze plastyku: szokujące obrazy pokazują nam, jak butelki, torby i śmieci z tworzyw sztucznych dławią nasze oceany. Zdjęcie wykonane w okolicy wyspy Roatan, należącej do Hondurasu, ukazuje nurka przygotowującego się do zejścia pod wodę. Te wszystkie śmieci zostały spłukane do morza z pobliskiej Gwatemali, przyniesione przez rzeki wezbrane w porze deszczowej i przepływające przez miasta i wioski. Jeden z członków kampanii na rzecz czystości oceanów powiedział, że to jest największe i najgorsze zanieczyszczenie morza plastykami jakie widział w swym życiu.


Zdjęcia te stoją w jaskrawej sprzeczności z tymi w broszurach biur turystycznych ukazujących Karaiby jako urlopowy Raj na Ziemi. Widać na nich o wiele bardziej ponurą rzeczywistość błękitnych mórz stopniowo duszonych przez plastykowy przypływ. Na jednym ze zdjęć zrobionych w okolicy wyspy Roatan, należącej do Hondurasu, nurek przygotowuje się do zejścia do wody całkowicie pokrytej plastykowymi śmieciami. Zaś inne zrobione poniżej linii wodnej pokazuje plastykowe butelki, torebki i inne śmieci pływające na powierzchni i blokujące światło słoneczne. Tymczasem zbliżenia powierzchni oceanu ukazują pływające na niej dziesiątki wykorzystanych noży i widelców pomiędzy roślinami morskimi. Uważa się, że te wszystkie plastykowe śmieci zostały spławione do morza bezpośrednio z pobliskiej Gwatemali, której rzeki płynące przez miasta i wioski ostatnio wezbrały dzięki ulewnym deszczom.

Rajska wyspa Roatan...
...rajskie plaże z folderów biur turystycznych...
...i skrzecząca rzeczywistość...

Widok ten mocno zdegustował fotografkę Caroline Power, która wrzuciła te zdjęcia do Internetu i dzięki temu naświetliła zagrożenie płynące z tego problemu. Pisze ona: To musi być zatrzymane – myślę o plastykach, które używamy w naszym codziennym życiu.

John Hourston z organizacji Blue Planet Society, który walczy o czystość Wszechoceanu powiedział, że jest to najgorszy przykład zanieczyszczenia oceanu plastykiem, jaki widział on w swym życiu. Wskazał on na to, że plastyki rozpadają się na mikroskopijne cząstki, które wchodzą do łańcucha pokarmowego i są zjadane przez plankton i ryby. Mówi on:
- Uważa się, że 90% ptaków morskich połykało i nadal połyka plastyki, a także jest wiele przypadków tego, że żółwie morskie i walenie mylą sobie plastyki ze swym pożywieniem. Wszyscy mamy pewną rolę do odegrania w dziele zredukowania ilości plastykowych śmieci, ale to fabryki i rządy powinny być na czele tego ruchu. Jest to globalny problem i wymaga on globalnego rozwiązania.




„Daily Mail” od długiego czasu walczy o zakończenie plagi wyrzuconego plastyku. Kampania „Wygnaj plastykowe worki” prowadzi do silnego ograniczenia plastykowych opakowań jednorazowego użytku w supermarketach, i wzywa on do składowania plastykowych butelek.
- Największym zwycięstwem tej kampanii jest to, że ministrowie zadeklarowali wyjęcie spod prawa toksycznych mikrocząstek plastyków, które zatruwają Wszechocean.


Przekład z angielskiego - ©R.K.F. Leśniakiewicz      

niedziela, 29 października 2017

MARTWE PTAKI



 Stanisław Sawkiewicz 


Pogoda w dniu 28 grudnia 1983 roku nie zachęcała do spacerów. Było bardzo zimno. Wiatr przewalał po niebie tumany ciemnych, ponurych chmur. Chmury wisiały bardzo nisko, tuż nad ziemią. Wiał siny, porywisty wiatr. Mało kto w Starym Radziejowie wychodził z domu na podwórze. Chyba, że musiał zrobić coś w gospodarstwie w czym nawet ta „wstrętna” pogoda nie mogła przeszkodzić.

Pani Maria Mielcarkowa była chyba pierwszą osobą, która zauważyła, że dzieje się coś dziwnego. Gdy przechodziła przez podwórze do mieszkania na głowę jej spadła kawka. Ptak wykazywał jeszcze oznaki życia ale wkrótce znieruchomiał.  Mąż Pani Marii Józef nie przywiązywał do tego zdarzenia specjalnej wagi a zwłoki ptaka wyrzucił poza ogrodzenie, gdzie dopadł je pies państwa Mielcarków i częściowo pożarł. Psu to niespodziewane jadło nie zaszkodziło.

Około godziny 12.30 Pan Józef wyjeżdżał ciągnikiem z gospodarstwa na drogę. Gdy spojrzał przed siebie zauważył, że na jego pole spada gawron. W górze kołowały zaniepokojone czymś inne gawrony. Nieco dalej na drodze leżały trzy inne martwe ptaki. W powietrzu rosła liczba ptaków. Nadlatywały ze wszystkich stron. Było ich setki. W locie zaczynały nagle w pewnym miejscu machać bezwładnie skrzydłami i spadały na pole. Niektóre trzepotały się jeszcze na ziemi ale i one umierały po chwili. Na polu leżały setki martwych gawronów i kawek. Pomiędzy nimi można było dostrzec też szare wrony.

Według świadka tego niespodziewanego zjawiska wyglądało to tak jakby ptaki uderzały w jakąś niewidzialną przeszkodę gdzieś na wysokości 40 metrów. Tam lot ptaków kończył się nagle i spadały w dół na zaorane pole. Całe to zjawisko odbywało się w kwadracie około 300 na 300 metrów. W górze musiała być jakaś niewidzialna kula bo poniżej przelatywały inne ptaki, najprawdopodobniej były to wróble, i nic im się nie działo.

Pole Pana Józefa Mielcarka niczym szczególnym się nie wyróżnia. W połowie tego szczególnego kwadratu leży łączka z dwoma dołami, w których Pan Józef „hoduje” karpie. Przez pole przebiega przemysłowa linia elektryczna o napięciu 15 kV na betonowych słupach. W dniach gdy padały ptaki miejscowy posterunek energetyczny sprawdzał napięcie w tej linii i było ono prawidłowe. A na polu leżały sterty martwych ptaków.

Pan Mielcarek powiadomił o tym fenomenie Rejonowy Urząd Spraw Wewnętrznych w Radziejowie, a ten z kolei poinformował o wszystkim służbę weterynaryjną i „Sanepid”. Milicja uruchomiła na polu Pana Mielcarka specjalny posterunek obserwacyjny.

Drugiego dnia ptaki padały nadal ale już tylko nieliczne, które ocalały z rzezi poprzedniego dnia. Pogoda była nadal ponura i bardzo wietrzna. Szalał wiatr i zbierało się na burzę. Ptaki latały wokół pola i krzyczały przeraźliwie. Martwe ptaki ściągały z pola dzikie lisy. Co ciekawe padały kawki i wrony, a więc krukowate. Innym ptakom nic się nie stało. Miejscowy weterynarz stwierdził, że poza bardzo szybkim stężeniem pośmiertnym nic szczególnego u padłych ptaków nie stwierdził. Oficjalnie stwierdzono, że przyczyną śmierci ptaków było  zatrucie środkami chemicznymi używanymi do ochrony roślin. Ale nikt w to nie wierzy. Krukowate są zbyt inteligentnymi ptakami by pożerać silnie zatruty pokarm a trucizny musiała być spora dawka bo ptaki padały bardzo szybko a po drugie padały by wszędzie a nie tylko na polu Pana Mielcarka i to w wąskim kwadracie tego pola.

Ptaki nadlatywały z całej okolicy jakby przywabiane jakimś sygnałem, uderzały w jakąś niewidzialną przeszkodę w powietrzu i z przeraźliwym wrzaskiem spadały na ziemię. Ich śmierć następowała szybko choć w dużych męczarniach. Pogoda była ponura a śmierć ptaków pogłębiała smutek snujący się po kujawskich polach. Nadchodził Nowy Rok… Śmierć ptaków w Starym Radziejowie nigdy nie została wyjaśniona. Podobnie jak i obserwacje UFO w tej miejscowości : dwukrotna obserwacja 2 grudnia i następnie 11 grudnia tego samego roku, 1983 roku.

Pięć lat wcześniej, bo 10 maja 1978 roku doszło w Emilcinie do kontaktu i wzięcia, nieżyjącego już Pana Jana Wolskiego na pokład UFO. Jak wspominał Wolski w kabinie pojazdu zauważył on leżące na podłodze kawki i gawrony. Niektóre z ptaków sprawiały wrażenie martwych, zaś niektóre słabo poruszały się. A więc były to te same krukowate, które tak poginęły w Radziejowie Starym. Ciekawe w jaki sposób i dlaczego ptaki te znalazły się w kabinie UFO ?


W gazetach z XIX wieku możemy przeczytać o niezwykłym zjawisku, jakie wydarzyło się w Luizjanie w Stanach Zjednoczonych. W 1896 roku na miasto spadły setki przeróżnych ptaków. Były to dzikie kaczki, dzięcioły, drozdy a nawet takie ptaki, których ornitolodzy nie potrafili sklasyfikować ! Te nieznane nauce ptaki podobne były do kanarków. Nieco wcześniej bo w 1890 roku, a konkretnie 15 maja na włoskie miasteczko Messignadi spadł deszcz ptasiej krwi. Była to bez wątpienia krew ptasia, samych zaś ptaków nie zaobserwowano.

W 1969 roku nad stanem Maryland w Stanach Zjednoczonych setki dzikich kaczek przelatujących ponad miastem St. Mary doznało takich samych obrażeń jak te w Starym Radziejowie. Ptaki miały wielokrotnie połamane żebra, uszkodzone dzioby i poważne obrażenia wewnętrzne. Gazety podają, że obrażeniom a w rezultacie śmierci uległy setki kaczek nie precyzując bliżej tej liczby.

W 1999 roku zanotowano w Stanach Zjednoczonych aż trzy przypadki masowej śmierci ptaków. Pierwszy taki przypadek wydarzył się w styczniu w miejscowości Bastrop w stanie Luizjana. Oficjalnie podano, że to środki chemiczne spowodowały śmierć tysięcy małych ptaków na południu stanu.

Z kolei 15 października 1999 r. ponad 2000 ptaków znalazło śmierć w miejscowości Mascoutah (około 40 km na wschód od St. Louis) w stanie Illinois. Przyczyny śmierci ptaków nie udało się ustalić. Śmierć poniosły szpaki, kosy a także ptaki zwane w Stanach Zjednoczonych jako „grackles”, są to ptaki zaliczane i do szpaków i do kosów. Przypadek ten przez wiele lat badał Wydział Zasobów Naturalnych (DNR).

Ponad sto martwych ptaków spadło na autostradę Montauk w Bridgehampton w Long Island, stan Nowy York rankiem 6 marca 2001 roku. W ciągu kilku minut spore stado szpaków legło martwe na ziemi. Nie mogły paść z powodu zatrucia bo leżałyby wszędzie a nie tylko w tym jednym miejscu. Naoczny świadek tego zdarzenia Francis Hernandez z miejscowości Sag Harbor w stanie New York relacjonowała, że gdy jechała tą drogą około godziny ósmej rano widziała ptaki spada jące spiralnie w dół na drogę. Ptaki, leżąc na ziemi jeszcze szamotały się. Świadek podniosła jednego z padłych ptaków: był jeszcze ciepły. Na ciałach ptaków nie stwierdzono śladów oparzeń ale niektóre miały ślady krwi na gardłach. Co ciekawe szpaki zwykle spotyka się z „gracklesami” i czerwonoskrzydłymi kosami, natomiast na asfalcie leżały tylko martwe szpaki. Kilkanaście nieżywych szpaków zostało przekazanych do dalszych badań do laboratorium stanowego Wydziału Ochrony Środowiska. Przypadkiem zainteresowała się też Pani Virginia Prati dyrektorka Wildlife Rescue Center z Hamtons.

Do niesamowitej zagłady ponad 10 000 zięb doszło we wsi Sangongdian w prefekturze Taizhou w prowincji Jiangsu w Chinach 3 lutego 2004 roku. Świadkowie podają, że ptaki spadały z nieba niczym deszcz. Większość zięb była martwa ale niektóre z nich były ranne, przy czym powodów obrażeń nie udało się ustalić. Świadków zaskoczyły stosunkowo małe rozmiary martwych ptaków : zięby miały wielkość wróbli. Eksperci z Departamentu Rolnictwa prowincji Jiangsu sugerują, że śmierć zięb w powietrzu mogła zostać spowodowana zanieczyszczeniami ich pożywienia bądź wody. Wykluczyli natomiast powiązania z epidemią ptasiej grypy szalejącej w Azji. Niemniej sporo martwych zięb zabezpieczono do dalszych badań celem ustalenia powodów tak masowej ich zagłady. Badania prowadzone były w laboratoriach w miejscowości Nanjing w prowincji Jiangsu.

Co powoduje, że ptaki masowo giną w jednym, wąskim zwykle miejscu ? Jaka jest tego przyczyna ? Czy rzeczywiście sprawcą tego zjawiska jest UFO ?
Kiedy 26 lutego 2001 roku strażnicy Słowińskiego parku Narodowego znajdowali na plaży pomiędzy Ustką a Łebą martwe i ranne ptaki przyczyna ich
śmierci szybko się wyjaśniła : ptaki padły ofiarą wycieku paliwa ze statku.

Możemy tu mówić o katastrofie ekologicznej. Są ofiary, są ślady, są dowody no i ptaki znajdowane są na dużej przestrzeni. W omawianych powyżej przypadkach takich elementów nie ma. Ptaki padły na stosunkowo wąskim wycinku ziemi i z nieznanych przyczyn. Czyżby przyczyną ich śmierci było niewidzialne UFO, takie o którym, między innymi, pisał Robert Leśniakiewicz w swoim słynnym opracowaniu „Projest Tatry”? Autor Projektu pisze dosłownie :

         ”Z tego, co widziałem na video jasno wynikało, że Sokół  z d e r z y ł  się w powietrzu z jakąś niewidzialną przeszkodą, a musiała ona być wystarczająco masywna, by zatrzymać helikopter ważący co najmniej półtorej tony. Czyżby to był NNOL ? …”
        
         Helikopter Sokół SP-PSE roztrzaskał się 11 sierpnia 1994 roku w dolinie Olczyskiej. Leśniakiewicz twierdzi, że – Sokół najpierw zatrzymał się w powietrzu, a potem po 1-2 sekundach runął w dół. Bardzo podobnie zachowywały się kawki w Radziejowie Starym. Tam też ptaki nagle zatrzymywały się w powietrzu a następnie spadały w dół z przetrąconym kręgosłupem.

         Jest jeszcze jeden ciekawy aspekt tego fenomenu, który działa wybiórczo ! W każdym z tych przypadków mamy do czynienia z wąskim zakresem ptaków, które uległy śmierci. W Radziejowie Starym ofiarą padły kawki, gawrony i szare wrony. W Emilcinie mowa jest znowu o kawkach i gawronach. Poza Polską sprawa wygląda inaczej. W Luizjanie w 1896 roku zagładzie uległy dzikie kaczki, dzięcioły, drozdy i nieznane nauce małe ptaszki. W 1969 roku w St. Mary zginęły dzikie kaczki. W 1999 roku w Mascoutah zginęły szpaki, kosy, i „graklesy”. W 2001 roku w Bridgehampton zagładzie uległy tylko szpaki. Natomiast w Chinach w 2004 roku zginęły masowo niewielkie zięby.

         Co sprawia, że ptaki giną masowo w tak niezwykłych okolicznościach? Co powoduje, że nagle porażeniu ulega jakieś stado czy nawet kilka grup pewnych ptaków niczym nie wyróżniających się z całej gromady ptactwa na całym świecie? Jest możliwe, że niewidzialne UFO przyziemiło gdzieś na jakiś okres czasu a ptaki nie widząc go nie mogły go ominąć i ulegały w ten sposób zagładzie. Są to bardzo rzadkie przypadki i jak do tej pory nie zbadane do końca. Nikt nie zadbał o zachowanie padłych ptaków do dalszych badań. Poza Polską nigdzie nie przeprowadzono dokładnych badań w miejscach gdzie doszło do rzezi ptaków. Dwa tygodnie po wydarzeniach w Radziejowie Starym dokładne badania w terenie przeprowadził inżynier Miłosław Wilk. W ekspertyzie stwierdził on, że na polu Pana Mielcarka istnieje typowe „lądowisko” UFO. Śmierć ptaków spowodowana została faktem, że „lądowisko” było właśnie używane. Nie wiemy, czy UFO wlatywało, w naszą rzeczywistość czy też ją opuszczało ale faktem jest, że przejście z jednego świata do drugiego takiego obiektu wywołało jakieś pole, które przyciągnęło do  siebie jakąś grupę okolicznego ptactwa. Jak do tej pory nie znalazłem w dostępnych mi materiałach tak zdecydowanego oddziaływania UFO na ptaki na Ziemi.

         Dodatkowo inżynier Wilk ustalił, że najprawdopodobniej „lądowisko” jest elementem przebiegającego tam kanału, którym poruszają się UFO. Wedle teorii inż. Wilka takich spec-kanałów dla UFO ma być na terenie Polski aż trzy : Adriatycki, Bałtycki i Czarnomorski. To tymi kanałami przemierzają Polskę załogi UFO.

         Czy to przelot UFO spowodował śmierć ptaków w Starym Radziejowie ?

A co z innymi, licznymi  przypadkami ? Tu łatwo o pytania, trudniej z odpowiedziami …


sobota, 28 października 2017

PLASTYKOWY PROBLEM WSZECHOCEANU (4)



Plastikowa katastrofa na Dolphin Coast:
jak można pomóc?


Jeżeli nie podejmiemy odpowiednich środków zaradczych, to wszystkie plaże obejmie ta katastrofa ekologiczna.

Plaże od Durbanu idąc w kierunku północnym do Mtunzini (RPA) są pokryte plastykowymi pastylkami[1], przedstawiającymi realne zagrożenie dla środowiska i morskiego życia na linii brzegowej KZN.[2]

Wielu ludzi spędza swój czas próbując wyzbierać jak najwięcej tego plastyku, ale małe rozmiary tych pastylek powodują, że zadanie to jest bardzo trudne. Departament Ochrony Środowiska (DoEA) skierował tam swoich pracowników w celu wypełnienia zadania wyzbierania plastyków i oczyszczenia plaż, począwszy od plaży w Tongaat i dalej w kierunku północnym.



Te pastylki albo „pelety” wydostały się z kontenera, który został zmyty ze statku w Durbanie w czasie ostatnich sztormów – jak stwierdził to członek Specjalnej Jednostki Ratowniczej Quentin Power, który jest także członkiem KZN Stranding Network.
- To, co stanowi dla nasz szczególne wyzwanie, to fakt iż przypływ wyrzuca te pastylki na brzeg, ale rankiem są one zabierane przez wodę odpływu z powrotem do morza, a prąd morski przenosi je coraz dalej – mówi Power.

Di Jones z Ochrony Dolphin Coast prosi miejscowych, urlopowiczów i wszystkich plażowiczów o pomoc poprzez przynoszenie worków za każdą wizytą na plaży i zabieranie do nich jak najwięcej plastykowych peletów ile tylko to jest możliwe.
- Mamy za sobą pomoc tych ludzi, wykorzystajmy ją! – mówi ona. – Plastyk jest straszną substancją szkodliwą dla środowiska, te koraliki i palety są zbyt małe i nigdy nie będziemy w stanie ich wyzbierać. Ryby je zjedzą i wkrótce usną, ponieważ plastyki zatkają ich układy trawienne, a ptaki czy inne zwierzęta jedząc ryby będą miały dokładnie to samo. Nawet ludzie jedząc ryby wystawiają swe zdrowie na niebezpieczeństwo.


W każdą sobotę, grupa eksploratorów oceanu Tidal Tao będzie udawała się na oczyszczanie plaż przy basenie w Chaka’s Rock od godziny 10:00. Wolontariusze są proszeni o przyniesienie worków w które będą wkładać plastyki, grabki i sita w celu lepszego selekcjonowania i wybierania ich. Więcej informacji na stronie Tidal Tao w Facebooku.  
   


CDN.





[1] W oryginale beads – paciorki, koraliki.
[2] Prowincja Kwa-Zulu Natal.

piątek, 27 października 2017

PLASTYKOWY PROBLEM WSZECHOCEANU (3)



Jak szkodliwym jest zanieczyszczenie nanoplastykiem środowiska?


Zanieczyszczenie plastykami obejmuje także akumulację plastikowych produktów w środowisku, które szczególnie szkodzi życiu, habitatowi albo ludziom. Plastik, który jest zanieczyszczeniem, podzielono na mikro-, mezo- i makrocząsteczkowe ze względu na ich wielkość. Największe zanieczyszczenie plastykiem jest kojarzone z plastykami będącymi niedrogimi i trwałymi, które prowadzi do wielkiej ilości [przedmiotów] używanych przez ludzi. Jednakże one powoli się degradują.

Zanieczyszczenie plastikiem może także uderzyć w lądy, drogi wodne i Wszechocean. Żywe organizmy, szczególnie zwierząt morskich, mogą być poszkodowane poprzez uwięzienie w nich, czy wchłoniecie plastykowych śmieci, a także ekspozycję na szkodliwe chemikalia, co Może doprowadzić do zakłócenia funkcji biologicznych.


Skażenie nanoplastykami


Skażenie nanoplastykami jest znacznym czynnikiem degradacji środowiska i poniższe rysunki pozwolą Czytelnikom lepiej je zrozumieć:


1.      Uczeni szacują, że 4-12 mln ton plastyków zostało wyrzuconych na brzeg w samym tylko 2010 roku. Jest to wystarczająca ilość by pokryć każdy cal plaż na Ziemi. A oto procentowy udział rocznej produkcji plastyków, który trafia do Wszechoceanu: szacunek minimalny – 1,5%, w 2010 roku wyprodukowano łącznie 266 mln ton plastyków, szacunek maksymalny – 4,5%, większość z tych plastykowych przedmiotów jest początkowo o dużych rozmiarach, ale z czasem rozpadają się na drobne części. Światło słoneczne, siła fizyczna fal, oddziaływanie chemiczne wody morskiej powoduje rozpad plastykowych przedmiotów na drobne cząstki.


2.     Porównanie wielkości nano- i mikroplastyków[1] z molekułami wody – H2O, glukozy – C6H12O6, przeciwciałami, wirusami, bakteriami, czerwonymi ciałkami krwi, grubością ludzkiego włosa,  mustykami i komarami. Jak widać, mikroplastyki są rozmiarów komórek, zaś nanoplastyki – wirusów i molekuł glukozy… Tymczasem makroplastyki mają wielkość komara i więcej.


3.     Prądy oceaniczne krążą nieustannie i roznoszą te plastykowe cząstki na całym świecie. Uczeni posługują się specjalnymi sieciami w celu oceny rozmieszczenia i rozmiarów co większych kawałków plastyku. W 2014 roku, jak się ocenia, na powierzchni Wszechoceanu pływało 5,25 tryliona mierzalnych kawałków plastików o łącznej masie 270.000 ton. Liczby te rosną wraz z ilością plastików wrzucanych w wody Wszechoceanu. Jeden z pomiarów małych cząstek plastyków o rozmiarach 62 μm – 1 mm ukazał ich ilość – 2080 cząstek na 1 m³ morskiej wody u wybrzeży Północnego Pacyfiku.


4.     Cząstki plastyków o rozmiarach <62 μm są bardzo trudne do zmierzenia, bowiem ich rozmiary umożliwiają im przeniknięcie przez bariery ochronne organizmów do ich krwi i mózgu. Około 75% cząstek plastyku mają postać włókien. Udział poszczególnych frakcji cząstek plastykowych: makroplastyki 1-5 mm – 14,9%; mikroplastiki 500 μm – 1 mm – 21,5%; mikroplastiki 62-100 μm – 5,9% oraz mikroplastiki 100-500 μm – 57,7%.


5.      Rozmieszczenie plastyków w wodach Wszechoceanu ze względu na: ilość w sztukach/km² oraz masę w g/km².


6.     99% - tak naprawdę to nie wiemy, gdzie podziewa się i co się dzieje z 99% wszystkich plastyków wrzucanych w wody Wszechoceanu. Uczeni podejrzewają, że miliony ton plastyków znajdują się na dnie morza albo sfragmentowanych na małe – trudne do wykrycia i potencjalnie niebezpieczne – cząstki w toni wodnej.


7.      Tylko 46% plastyków unosi się na powierzchni i jako takie mogą być wyłowione z wody. Jak dotąd wielu uczonych nie wie, jak plastykowe cząstki akumulują się w środowisku naturalnym, ale są przekonani, że plastyki nie są dlań dobre. Jak bardzo są one niebezpieczne? Nanoplastyki z wody morskiej przenikają do organizmów alg i wodorostów, fito- i zooplanktonu i żywiących się nimi drapieżników. Pewne organizmy są poszkodowane przez plastyki bardziej, niż inne. Plastiki nie uderzają w larwy ostryg, kiedy cierpią na tym większe organizmy wodne. Naukowcy wciąż nie wiedzą tego, dlaczego nanoplastiki mogą mieć tak różne efekty działania w wodach oceanów. Zagrożenie ze strony nanoplastików wynika nie z ich toksyczności, ale z ich fizycznej obecności w organizmie. Ta obecność przeszkadza w normalnym funkcjonowaniu organizmów, a to dlatego, że większość organizmów nie jest w stanie strawić lub sfragmentować plastyków, które kończą swą drogę w ich systemach wbudowując się w nie w procesie zwanym bioakumulacją. Mniejsze fragmenty mogą być łatwiej zaabsorbowane (i nawet przebić się przez barierę krew-mózg ryb, jak wykazały to ostatnie badania).


8.     Co możemy zrobić?
·        Rozwijać produkcję biodegradalnych plastyków;
·        recyklingować więcej plastyku;
·        produkować bardziej stabilne włókna plastykowe;
·        oczyścić wody Wszechoceanu;
·        redukować użycie plastyków.      

Bardzo często się sugeruje, że cząstki plastyku mające <100 nm[2] średnicy definiowane wcześniej jako nanomateriały (tutaj określone jako nanoplastiki) mogą być emitowane do i formowane w środowisku wodnym. Nanoplasyki są najmniej poznanymi morskimi śmieciami i potencjalnie są one jeszcze bardziej niebezpieczne.       


Źródła:
Przekład z angielskiego – ©R.K.F. Leśniakiewicz


CDN.




[1] 1 μm = 10^-6 metra.
[2] 1 nm = 10^-9 metra. 

czwartek, 26 października 2017

Nosorożec włochaty ze Staruni



W Krakowie w Muzeum Przyrodniczym PAN jest wypchany  nosorożec włochaty.

Mój kalendarz – 88 lat temu 23 października 1929 roku  w Staruni koło Stanisławowa  odkopano ten okaz –  jest to jedyny na świecie kompletny (tzn. z zachowanym nie tylko szkieletem, ale i częściami miękkimi: częścią wnętrzności, mięśniami, skórą) egzemplarz wymarłego gatunku nosorożca  włochatego z epoki plejstocenu. Odkryty w kopalni głębinowej ozokerytu (wosku ziemnego ) na terenie wsi Starunia koło Stanisławowa. W nauce znany jako tzw. drugi nosorożec ze Staruni. Unikalna fosylizacja tego okazu była możliwa dzięki konserwującym właściwościom wosku ziemnego i soli kamiennej, które obficie występują w iłach otaczających skamieniałość.

Kopalnia w Staruni była znana jako miejsce występowania dobrze zachowanych fragmentów kręgowców kopalnych od października 1907, kiedy to w trakcie drążenia szybu nowej kopalni wydobyto duże fragmenty szkieletu i części miękkich jednego osobnika mamuta z ciosami (leżał na głębokości 12–14 m), a 6 listopada tegoż roku także przednią część ciała nosorożca włochatego (później nazwanego pierwszym nosorożcem staruńskim) (leżał na głębokości 16–17 m).





Oba okazy trafiły w 1908 do Muzeum Przyrodniczego im. Dzieduszyckich w pobliskim Lwowie, gdzie znajdują się do dziś., Okaz z 1907 miał zachowane rogi. Dopiero w 1929 roku Polska Akademia Umiejętności  zdobyła pokaźne środki finansowe z Funduszu Kultury Narodowej na zorganizowanie prac wydobywczych, w ramach których reaktywowano opuszczony szyb z 1907 i zbudowano nowy szyb badawczy wraz ze sztolnią łączącą oba te szyby.

23 października 1929 w sztolni napotkano na głębokości 12,5 m prawie nieuszkodzony okaz nosorożca włochatego, w pozycji odwróconej, tzn. zwierzę leżało na grzbiecie. Później stwierdzono, że jest to młoda, trzyletnia samica. Nie zachowała się jej okrywa włosowa (poza paroma kępkami), kopyta oraz rogi. W celu wydobycia okazu wydrążono specjalny szyb transportowy, co było możliwe dzięki pomocy Wojska Polskiego.

Nosorożca wydobyto 17 grudnia 1929, a 22 grudnia przewieziono go do Krakowa, gdzie znajduje się do dziś i jest wystawiony w tamtejszym Muzeum Przyrodniczym... Wypchany okaz z oryginalną skórą, słoje z częściami miękkimi  zostały udostępniony  do zwiedzania w Muzeum Fizjograficznym PAU w czerwcu 1930. Natomiast szkielet tego nosorożca został zaprezentowany w tamtejszym muzeum dopiero w 1948.  Wiek nosorożca nr 2, ustalony metodą radiowęglową nie jest pewny, 23 – 36 tys. lat.


Zebrał – St. Bednarz