Powered By Blogger

piątek, 31 stycznia 2020

Rozmyślania o szarańczy




Stanisław Bednarz

Przeczytałem, że samolot Boeing-737 Ethiopian Airlines koło Addis Abeby wleciał w ogromny rój szarańczy, która właśnie atakuje wschodnią Afrykę po powodzi. Samolot awaryjne lądował.

W Biblii napisano św. Jan nosił odzienie z sierści wielbłądziej, a jego pokarmem była szarańcza i miód leśny. Wniosek z tego że szarańcza stanowiła doskonałe pożywienie pustelników… Żyli długo, spożywając bogatą w proteiny szarańczę. Chociaż w książce Gavino Leedy - „We władzy ojca” opisującego m.in. plagę szarańczy na Sardynii pisał, że było jej tyle że nawet świnie nie chciały jeść. Rój szarańczy może liczyć nawet pięćdziesiąt miliardów osobników, a 200 kilometrów na dzień to nie problem.

Są zielone, brązowe lub żółte. Pożerają uprawy i trawy. Szarańcza ma podwójne oblicze, ze spokojnie żerującego owada przemienia się w łupieżcę… Otóż wraz z obfitymi opadami, następuje bujny rozwój roślinności i rozwój tych owadów. Wielość szarańczy powoduje, że pocierają się one o siebie i przekazują sobie wzajemnie feromony, które inicjują przemianę w formę migrującą.

O najdawniejszej klęsce od szarańczy wspomina Długosz, mówiąc, że w r. 1086 ta szarańcza, pożarła i zniszczyła plony. 

W 1318 roku obserwowano szarańczę w Raciborzu: Zakryła słońce i jak chmura przykryła miasto. Pod r. 1335 pisze: …Niesłychane bowiem mnóstwo szarańczy, podzielonej na osobne roje, nawiedziło Polskę; tak zaś grubą warstwą zaległa ziemię, że się w niej końskie kopyta chowały. 

Ostatni raz Długosz pisze pod r. 1475: Ukazało się w Mazowieckiem niesłychane zjawisko: szarańcza.







W r. 1527 mocne wiatry przypędziły mnóstwo szarańczy z Turcyi, co było przyczyną pomoru bydła.[1]

Rok 1711 była powszechną, a najgorsza aż po, Brześć Litewski i Jarosław, również w roku 1712 widziana aż pod Krakowem.

W klasztorze nieopodal nas w Szczyrzycu odnotowano: W roku 1749, w Czyrzycu, szarańcza nigdy niewidziana dnia 7 octobris w dzień jasny o godzinie pierwszej z południa naszła. Ku wieczorowi jakby wielka chmura niebo zaćmiła, po płotach po drzewach, po krzakach, po drogach, aż do kostek człowieka dostawało robactwo to jedno w drugie zielone, o sześciu skrzydłach długie i grube na palec.

W Zwierzyńcu na Roztoczu istnieje jedyny w świecie pomnik poświęcony zmaganiom z plagą szarańczy. Krótka informacja o napaści znajduje się na wierzchu kamienia. Na pamiątkę wytępienia szarańczy wędrownej przybyłej w te okolice dnia 26 sierpnia 1711 r.:

Wyniszczono szarańczy żywej korcy[2] 656, wykopano jaj tego owadu garcy 555 i 1/3[3], Użyto do tego robocizny pieszej dni 14.000.

Ostatnią plagę tych owadów odnotowano w rejonie Kozienic w 1967 roku użyto broni chemicznej.

W Europie szarańcza najczęściej atakuje południowe rubieże Rosji. Jedna z ostatnich miała miejsce latem 2015 roku w Dagestanie.

Jedna z największych plag szarańczy nawiedziła Rosję latem 1921 roku. - klęska nieurodzaju objęła 30 milionów ludzi. Każdego dnia umierało 15-20 tysięcy osób.


[1] Przelot tej właśnie szarańczy był najprawdopodobniej obserwowany przez słynnego polskiego poetę Jana Kochanowskiego z Czarnolasu, co opisała Janina Porazińska w książce „Kto mi dał skrzydła” (1957).
[2] 1 korzec = 120,6 l.
[3] 1 garniec = 3,7-3,9 l.

sobota, 18 stycznia 2020

Incydent „Vela”: A jednak wybuch jądrowy




Australię pokrył pył po eksplozji nuklearnej na Marion Island.

W 1979 roku, satelita zwiadowczy zaobserwował dziwny, podwójny błysk pomiędzy RPA a Antarktydą. To była wskazówka, bo tego typu błyski są jedną z oznak wybuchu atomowego.

Prawie 39 lat później ukazały się nowe dowody na poparcie tego przypuszczenia. Amerykański satelita zwiadowczy Vela zauważył błysk w okolicy wyspy Marion albo Wyspy Księcia Edwarda, we wrześniu 1979 roku. Eksplozja ta została potwierdzona przez podwodny system nasłuchowy SOSUS. Cokolwiek by to było, stało się przedmiotem najzacieklejszej debaty od tego czasu.

Co to było? Eksplodujący meteor? Przecież nikt nie przeprowadził tam testu nuklearnego… W tym czasie pojawiło się całe mnóstwo spekulacji, ze to Izrael zdetonował swoją głowicę nuklearną wyprodukowaną w trakcie tajnego projektu atomowego. Nie było jednak żadnych dowodów na poparcie tej tezy.

Ale ostatnie studium opublikowane w czasopiśmie „Science & Global Safety” autorstwa Christophera Wrighta z Australijskiej Akademii Ministerstwa Obrony – ADFA i byłego pracownika naukowego szwedzkiego Instytutu Badań nad Obronnością – FOI[1] - Larsa-Erik De Geera znów dolał oliwy do ognia tej debaty.

Tarczyce zwierząt wypasanych koncentrują radioaktywny izotop jodu-131 – 131I, który został znaleziony w fall-oucie[2] po nuklearnych testach, a więc próbki tego izotopu były regularnie zbierane po testach na całym świecie.

Publikacja mówi o odtajnieniu wyników badań owiec w Australii Zachodniej i Południowej wkrótce po tym wydarzeniu. Wyniki wykazały wyraźny wzrost charakterystycznych cech jodu-131 u zwierząt poddanych ubojowi.  




Analizy warunków pogodowych ukazały, że radioaktywny opad w Australii spadł wraz z deszczem, który spadł w cztery dni po zaobserwowanym błysku na Oceanie Indyjskim. Prądy powietrzne Południowego Prądu Strumieniowego nad Oceanem Indyjskim dostarczają powiązania pomiędzy Australią a daleką, małą wyspą. Badacze twierdzą, że ta obecność radionuklidu 131I po kilku dniach od zaobserwowaniu błysku i odnotowaniu odgłosu eksplozji w okolicach Marion Island dowodzi, że była to próba jądrowa.
- Analizatorzy poprzednio dowodzili, że właśnie te optyczne i hydroakustyczne sygnały są kluczowymi wskaźnikami nuklearnego testu, podczas gdy wykrycie jodu-131 także zapewnia solidny dowód rozszczepienia jądra atomowego – piszą oni.

W „Bulletin of Atomic Scientists” Leonard Weiss pisze w ostatnim artykule:
- Studium to wyraźnie i jednoznacznie wskazuje na to, że wydarzenie to było nielegalnym testem nuklearnym, wspierające wcześniejsze analizy, które doprowadziły do wniosku, że to Izrael dokonał tej próby jądrowej naruszając amerykańskie prawo oraz Traktat o Ograniczeniu Prób Jądrowych.

Prezydent USA Jimmy Carter został poinformowany natychmiastowo o wykryciu wybuchu nuklearnego.
- Grupa naukowców starannie wybranych przez Biały Dom i Cartera opublikowała raport w 1980 r., który nie wykluczała testu, ale możliwość, że była to próba testowa, była bardziej prawdopodobna - pisze Weiss. - Wniosek ten jest teraz wyśmiewany przez prawie wszystkich niezależnych obserwatorów, którzy studiowali i relacjonowali ten temat.
- W 1979 roku żadne z dużych państw Klubu Atomowego nie przeprowadziło żadnego testu. A Pakistan, Indie i RPA były wciąż daleko od rozwinięcia tych technologii, tak więc pozostał tylko Izrael – twierdzi Weiss. 
- Izrael jest jedynym krajem, który miał możliwości techniczne i polityczną motywację do rozwijania takich technologii, tajny test, który – zgodnie z niektórymi źródłami – był ostatnim zauważonym przez tego satelitę Vela z powodu nagłej zmiany w pokrywie chmur – pisze on.


Moje 3 grosze


Zob. także:


Przekład z angielskiego - ©R.K.F. Leśniakiewicz


[1] Dawniej FOA - Totalförsvarets Forskningsinstitut.
[2] Opadzie radioaktywnym.

piątek, 17 stycznia 2020

Zaginiony samolot malezyjski (30)




Aldona Brauła


Zaginięcie samolotu Boeing MH370. Szokujące wyjaśnienie

Samolot linii lotniczych Malaysia Airlines (rejs MH370) zaginął 8 marca 2014 roku. Na pokładzie Boeinga znajdowało się 239 osób. Nigdy nie odnaleziono ciał ani wraku. Eksperci są przekonani, że było to porwanie, a pasażerowie dostali herbatę, która miała ich otępić.

Według najnowszych doniesień, zaginiony samolot został porwany, a pasażerowie dostali środek na uspokojenie, aby nie przeszkadzali w działaniach. Teorię opracował egipski ekspert ds. lotnictwa Ismail Hammad, przedstawiając w niej jak mogły wyglądać ostatnie chwile na pokładzie.

Do tej pory nie wiadomo, co stało się z lotem MH370 lecącym z Kuala Lumpur do Pekinu. Samolot wystartował 8 marca 2014 roku około godziny 00:40 MYT. Ostatni raz kontaktował się z wieżą kontrolną 40 minut później o 01:19. Zboczył z trasy i znajdował się w powietrzu jeszcze przez 7 godzin, nie odpowiadając na jakiekolwiek zeznania. Rozbił się prawdopodobnie między 08:19 a 09:15.

Na pokładzie znajdowało się 239 osób, w tym 12 członków załogi. Jak dotąd nie odnaleziono wraku samolotu, czarnych skrzynek czy też ciał pasażerów. Przez lata powstało wiele teorii dotyczących tego, co mogło być przyczyną katastrofy.

Według najnowszej teorii samolot został porwany. W trakcie śledztwa na jaw wyszło, że dwóch lub trzech pasażerów miało fałszywe paszporty europejskie i to oni mieliby przejąć kontrolę nad lotem. Prawdopodobnie byli pochodzenia irańskiego i chcieli przedostać się do Europy, by uzyskać azyl.

Według Ismaila Hammanda, by udało im się porwać samolot, musieliby mieć kontrolę nad pasażerami. Mogli podać im specjalną herbatę, która miała ich zamroczyć do tego stopnia, że nie protestowali. Mogła to być także trucizna - istnieją teorie, wedle których wszyscy na pokładzie samolotu byli martwi w momencie katastrofy.

    Nie wątpię, że to, co się stało, było rzeczą, która dotknęła wszystkich znajdujących się na podkładzie. Porywacz musiał kontrolować pasażerów i personel ochrony w ramach swojej szybkiej akcji – powiedział gazecie „Daily Star”.

Egipski ekspert dodaje także, że porywacze planowali wylądować na jednej z wysp na Filipinach. Lotniska, które się tam znajdują nie są przystosowane do lądowania dużych samolotów pasażerskich i mają za krótkie pasy. Maszyna mogła nie wycelować i rozbić się na morzu.


Moje 3 grosze


Teoryjka dobra jak każda inna. Być może pasażerom i załodze podano narkotyk i opanowano samolot. Pytanie: jak to wyglądało technicznie? Jak zmuszono prawie 250 osób do wypicia zatrutej herbatki? Osobiście uważam, że najlepszy skutek miałoby rozhermetyzowanie samolotu na wysokości przelotowej – niemal 12.000 m.

Porwanie samolotu z Kuala Lumpur by dolecieć do Europy? Bez sensu zważywszy, że samolot NIE MÓGŁ tego zrobić z pełnymi zbiornikami paliwa, i to niepostrzeżenie. Poza tym – zakładając, że by się to im udało – zdawali sobie z tego sprawę, że musieliby odsiedzieć wyrok za porwanie? Oczywiście siedzieć w Iranie a siedzieć w Europie to dwie różne sprawy, ale i tak by mieli 10-20 lat „w plecy”. A przecież nie o to im chodziło…?

Lądowanie na Filipinach? Być może, ale biorąc pod uwagę zagęszczenie ludności wynoszące 357,2 osoby/km² - ktoś po prostu musiałby je zobaczyć!  



czwartek, 16 stycznia 2020

Atlantyda Oceanu Indyjskiego: Lanka


Zaginiony subkontynent Lanka

Uczeni znaleźli swoją Atlantydę. Nieznany kontynent znajduje się na dnie Oceanu Indyjskiego.

Wyspy Reunion i Mauritius skrywają pod sobą nowy, nieodkryty, zaginiony kontynent. Wyspy, które są celem wyjazdów turystów spragnionych wypoczynku nad morzem, według uczonych znajdują się na fragmencie kontynentu, który oddzielił się przed dziesiątkami milionów lat, w czasie formowania się kontynentów.

Laurazja i Gondwana w okresie Triasu

Fragment znany jako Mauritia widocznie oddzielił się przed 60 MA, w czasie kiedy od ówczesnej Afryki oddzieliła się wyspa Madagaskar[1] i Indie.[2] Fragment kontynentalny został ukryty pod ogromną ilością lawy. Wedle studium opublikowanym w czasopiśmie „Nature Geoscience” najwidoczniej takie mikrokontynenty znajdują się w oceanach częściej, niż to do dziś dnia zakładano.

Rozpad superkontynentu na mniejsze części stał się możliwy dzięki aktywności wulkanicznej, kiedy to wrząca magma z tzw. pióropusza gorąca tak długo podtapiała płytę tektoniczną, aż doszło do jej zniszczenia w pobliżu miejsc, gdzie dostała się najbliżej powierzchni ziemi. I tak 170 MA temu rozpadła się Wschodnia Gondwana. Jako pierwsza oddzieliła się jedna część, która rozpadła się na Madagaskar, Indie, Australię i Antarktydę. Wszystkie części świata dowędrowały stopniowo do swych dzisiejszych lokalizacji.  

Płaszczowe pióropusze magmy, którymi ichodzi ciepło z jądra Ziemi, najwidoczniej miały w rejonie wysp Marion[3] i Reunion zasadniczy udział przy powstaniu Oceanu Indyjskiego. Dopóki strefa pęknięcia znajduje się na płycie lądowej, tak jak to było w przypadku Madagaskaru i Indii, części tegoż lądu mogły się oddzielić.[4] Typowym przykładem takiego kontynentalnego fragmentu są Seszele.


Wyspy Mauritius i Reunion - pozostałości Lanki


Są na to dowody


Według studium ekipy geologów z Norwegii, RPA, Wk. Brytanii i Niemiec, na podstawie badań lawy i ziaren piasku z plaż Mauritiusa, stanowi on taki dalszy fragment. Ziarna piasku zawierają półszlachetny cyrkon (Zr), którego wiek uczeni oszacowali na 660 MA do 1,97 GA. Jego obecność objaśniają tym, że cyrkon wydostał się na powierzchnię ziemi wraz z lawą, która się wydostała na powierzchnię z głębiej położonej części kontynentu.

Na podstawie wieku uczeni zbadali aktywność tektoniczną, która ukazała, gdzie kończy się fragment kontynentu pogrążonego w Oceanie Indyjskim. Według uczonych okazało się, że położenie płyt ziemnych w stosunku do miejsc, w których faktycznie wybuchała gorąca skała, wyjaśnia, w jaki sposób fragment został uwolniony.
- Okazało się również, że fragment kontynentu nadal poruszał się prawie dokładnie przez pióropusz magmy poniżej wyspy Reunion, co wyjaśnia, w jaki sposób był pokryty skałą wulkaniczną - mówi Bernhard Steinberger z Niemieckiego Centrum Badań Geologicznych (GFZ).

Naukowcy wykazali, że to, co wcześniej uważano za ślady pióropusza pod Reunion, jest fragmentem kontynentalnym, ale wcześniej naukowcy nie wiedzieli tego dokładnie, ponieważ jest on pokryty skałami magmowymi. Wydaje się więc, że takie fragmenty kontynentów będą odkrywane prawdopodobnie w oceanach znacznie częściej niż pierwotnie sądzono.





Lemuria

Moje 3 grosze


Istnieje cały szereg legend i zapisów pochodzących ze starożytnych Indii i mówiących o tym, że na Oceanie Indyjskim istniał onegdaj kontynent Lanka. To taka Atlantyda na Indyku, która podobnie jak kontynent Platona zapadła się pod ocean i znikła na tysiąclecia. Niektórzy autorzy twierdzą, że Lanka stanowiła pomost pomiędzy subkontynentem indyjskim a Madagaskarem i także była siedliskiem jakiejś supercywilizacji, której Indie były jedynie kolonią. Co więcej - jej zniknięcie zbiega się w czasie z wielką wojną bogów opisaną w sanskryckich poematach.

Lanka czy też Lemuria – jak podają to zapisy indyjskie i inna – rozciągała się pomiędzy Madagaskarem a Indiami i Śri Lanką. Śri Lanka to po sanskrycku „olśniewający kraj” – w innych językach oznacza także „wyspa rozkoszy” czy „wyspa nauki” oraz „miejsce pochodzenia świętego prawa” – co jest o tyle ciekawe, że Cejlon jest uważany za północną część Lanki i być może to właśnie Indie przyjęły nauki z zaginionej Lanki, gdzie panowała wyższa cywilizacja zniszczona w straszliwym konflikcie.

Czy nieznani przeciwnicy kultury Lankijczyków/Lemuryjczyków użyli broni geofizycznej, która pogrążyła znaczną część kontynentu w falach Oceanu Indyjskiego? Nie wykluczone, ale raczej nie. Natomiast sądzę, że wyspa ta – podobnie jak Atlantyda, dzisiejsza Islandia, archipelag Galapagos czy Hawaje – znajdują się na szczytach bijących z wnętrza Ziemi pióropuszach magmy, które z jakiegoś powodu zaginęły lub się przemieściły. I Atlantyda, Lanka i Pacyfida z dnia na dzień zapadły się w oceanie, co doskonale pasuje do opisu Platona.

Ale to już temat z innej ballady.   


Przekład z czeskiego - ©R.K.F. Leśniakiewicz



[1] Madagaskar oddzielił się od Afryki ok. 88 MA temu.
[2] Indie oddzieliły się znacznie wcześniej, bo w środkowej Jurze – 160 MA i zderzyły się z Azją 55 MA temu.
[3] Wyspa Księcia Edwarda, (S 46°54′45″ - E 037°44′37″).
[4] Jak to obecnie ma miejsce w Wielkim Rowie Afrykańskim.

środa, 15 stycznia 2020

Pociąg nr 45: „Szabrownik” na torach

Pogoda, Przyroda & Jordanoviana: Pociąg nr 45: „Szabrownik” na torach

Romantyka dalekich podróży w romantycznych czasach...

Stanisław Bednarz 


 Były pociągi legendy np. Szczecin - Przemyśl zwany „rzeźnikiem”. Ale był też pociąg rewelacja Jelenia Góra - Zagórz...

A może by tak teraz uruchomić taką linię pociągów historycznych? Myślę, że niejeden chciałby się przejechać by odczuć romantykę tamtych lat...  

wtorek, 14 stycznia 2020

Tajemnice Polic







Stanisław Bednarz


Benzyna syntetyczna była dla Niemców niezbędna.

Tajemnicze miejsce w Policach koło Szczecina.

13 stycznia 1945 w wyniku nalotu 250 amerykańskich bombowców została unieruchomiona fabryka benzyny syntetycznej w Policach. Była to jedna z 12 fabryk (większość na Śląsku) wzniesionych przez niesławnej pamięci koncern IG Farben. Niesławnej bo dostarczał Cyklon B do obozów.

Produkował on paliwo płynne z węgla. Produkcja benzyny odbywała się według procesu technologicznego Bergiusa opracowanego w latach 20. XX wieku. Benzyna najlepszej jakości trafiała do Luftwaffe, bardzo wysokiej jakości dla U-Bootów, gorsza – dla okrętów nawodnych, natomiast paliwo ciężkie, oleje i smary - dla czołgów i pojazdów. Produkty uboczne, takie jak: smoły, sadza dla przemysłu farmaceutycznego…

Z uwagi na duże znaczenie strategiczne dla III Rzeszy pierwsze bombardowania fabryki rozpoczęły się już 1940 r. Duża intensywność nalotów zmusiła Niemców do budowy zapory balonowej i schronów. Mimo zwiększonej intensywności nalotów w roku 1944 fabryka dalej produkowała benzynę, (dziwna nie skuteczność nalotów).

Dzisiaj zaledwie 20 kilometrów od centrum Szczecina znajduje się tajemnicze miejsce, w którym możemy odnieść wrażenie, że czas zatrzymał się w miejscu. Na przełomie lat 30. i 40. XX wieku, na obrzeżach Polic działała olbrzymia fabryka, z której do dnia dzisiejszego zachowały się tajemnicze pozostałości. Dla własnego bezpieczeństwa lepiej nie zapuszczać się tam samotnie. Na dziko porośniętym, rozległym terenie, straszą żelbetowe szkielety dawnych hal produkcyjnych, pozostałości kilkupiętrowych instalacji przemysłowych, ogromne żelbetowe zbiorniki, częściowo zalane wodą podziemia, a także schrony i bunkry z czasów II wojny światowej…








Nad fabryką dominowały stumetrowe kominy. Podczas wojny, w pracowało tam 30 tysięcy przymusowych robotników, w tym wielu Polaków. 13 tysięcy straciło życie z powodu wycieńczenia, ciężkiej pracy, i braku opieki lekarskiej.
Po wojnie z terenu fabryki wywieziono do ZSRR urządzenia, samochody, wagony kolejowe, a nawet szyny i podkłady. Powstała tzw. Enklawa Policka pod zarządem ZSRR - istniała od 5 października 1945 do 25 września 1946 roku, był to obszar (ok. 90 km²) wyłączony spod administracji polskiej, pozostając jednak na terytorium Polski. Celami istnienia enklawy był zabezpieczenie oraz wywóz do ZSRR ocalałych pozostałości.

Przez wiele lat teren był zajęty przez wojsko, dopiero w latach 90. XX wieku stał się ogólnodostępny. Z roku na rok pozostałości fabryki skrywane są przez coraz bujniejszą dziką roślinność. Podziemia stanowią obecnie największe zimowisko nietoperzy w województwie zachodniopomorskim.


Moje 3 grosze


Do tego można tylko dodać, że w Policach produkowano także paliwo do pocisków rakietowych A-4/V-2 i latających bomb A-2/V-1 w HRVA Peenemunde oraz samolotów odrzutowych testowanych na pomorskich poligonach. Faktycznie, teren tych zakładów wyglądał fatalnie, był zarośnięty krzakami i było tam dość niebezpiecznie, bo można się było pokaleczyć lub skręcić nogę czy połamać kończyny… Ale to było w latach 80., jak tam jest teraz, nie wiem. 

Na przełomie lat 70./80. odnotowano tam kilka ciekawych obserwacji UFO, co opisałem w "UFO nad granicą".  

sobota, 11 stycznia 2020

Burze lodowe




Stanisław Bednarz


Pada marznący deszcz i tak sobie myślę o zagrożeniach burzą lodową.
Burza lodowa jest zjawiskiem stosunkowo rzadkim, ale incydentalnie zdarzającym się również w Polsce. Np. w 2013 roku na Jurze doszło do oblodzenia słupów, drzew, trakcji kolejowej, powtórka była w 2014 w Wielkopolsce. („słynne sorry taki mamy klimat” - Bieńkowskiej zrodziło się wtedy). Nigdy jednak nie doszło u nas do katastrofy na tak wielką skalę, jak w Kanadzie i USA w 1998 roku.

Burze lodowe na pograniczu Kanady i USA występują dość często. Zjawisko to, to nic innego jak silne opady marznącego deszczu. Opadające krople nie zdążą wychłodzić się na tyle by zamarznąć i robią to dopiero na napotkanej powierzchni w postaci warstewki lodu. Klęska ta z 1998 roku dotknęła rejon graniczny Kanady (wschodnie Ontario, południowe Quebec i Nową Szkocję) i USA (północną część stanu Nowy Jork i centralną część stanu Maine) i trwała od 4 stycznia do 10 stycznia 1998 roku. Katastrofa spowodowała ogromne szkody w lasach oraz uszkodzenia w infrastrukturze elektrycznej, wiele osób pozbawionych było prądu od kilku dni do kilku tygodni. Działalność w dużych miastach, takich jak Montreal i Ottawa, została zamknięta. W wyniku tej klęski żywiołowej zmarło 35 osób (28 w Kanadzie), a szkody zostały wycenione na 5–7 mld USD. W wyniku intensywnych opadów, pod ciężarem lodu zawaliło się ponad 1000 słupów energetycznych. Spowodowało to, że 4 miliony osób pozostawało bez energii elektrycznej.









Obszar na południe od Montrealu został nazwany przez media Triangle of Darkness obejmował on teren od Saint-Hyacinthe, do Saint-Jean-sur-Richelieu. Mieszkańcy przez kilka tygodni byli całkowicie pozbawieni prądu. Miasta takie jak Ottawa, oraz inne we wschodniej części Ontario w ogłosiły stan wyjątkowy. Wiele obór uległo zawaleniu pod ciężarem lodu. Wiele drzew zostało uszkodzonych lub zawaliły się pod ciężarem lodu, poważne straty zostały odniesione w przemyśle syropu klonowego. W Mount Royal Park 5000 drzew musiały zostać ścięte, a pozostałe 80% drzewostanu zostało uszkodzone w różnym stopniu. Około 700 tysięcy mieszkańców stanu Maine zostało pozbawionych energii elektrycznej. Trzy tygodnie po katastrofie tysiące ludzi nadal pozostawało bez prądu.

Kanadę i USA aż po Texas w 2007 dotknęła wielka powtórka o tym innym razem. Również w 2010 roku 23 grudnia w Toronto był burza lodowa jakiej miasto nie doznało nigdy. Kilkucentymetrowa warstwa lodu pokrywa miasto i okolice. Ulice były nieprzejezdne z powodu powalonych drzew... W Wigilię temperatura spadła do minus 10-14 stopni, a domy nie miały prądu… Oblepione lodem słupy elektryczne i drzewa przewracały się, powodując dodatkowe zniszczenia… Wzdłuż Hurontario na południe od Orangeville, aż do autostrady 410, prawie ani jedno drzewo nie pozostało nienaruszone. Taka jest moc burz lodowych.