Powered By Blogger

wtorek, 27 lutego 2024

CE6/CE-III-H: Dziwna sprawa Geni Lisboa

 


Claudio Tsuyoshi Suenaga 

 

Przypadek gospodyni domowej Geni Lisboa jest jednym z najdziwniejszych i najbardziej egzotycznych w ufologii. W sobotę 26 maja 1973 roku Geni przygotowywała na zamówienie torty weselne w swoim domu w São José do Rio Preto, mieście na północno-zachodniej granicy stanu São Paulo, kiedy stanęła w obliczu trzech ciemnoskórych karzełków, które były na pokładzie UFO. Latający spodek uderzył ją promieniami światła, które wywołały u niej silny ból w kończynach dolnych, zwłaszcza w stawach kolanowych i okolicach biodrowo-udowych. Inżynier José Wilson Ribeiro oraz lekarz i ufolog Walter Karl Bühler zbadali przypadek na miejscu i odkryli, że w wyniku kontaktu ogromnie ucierpiało zdrowie Geni, która doznała nawet wypadnięcia macicy.

Geni Lisboa, urodzona w 1916 r., mieszkała w dzielnicy Santa Cruz, w São José do Rio Preto, mieście na północno-zachodniej granicy stanu São Paulo, 451 kilometrów od stolicy São Paulo. Znana ze swojej działalności cukierniczej, przygotowywała torty weselne na zamówienie. Aby zagwarantować dobrą jakość swoich produktów, Geni zawsze przygotowywała je w nocy lub we wczesnych godzinach porannych, przed imprezą.

W sobotę 26 maja 1973 roku po południu, Geni pomogła udekorować kościół na wesele, które miało odbyć się następnego dnia. Po tym zadaniu wieczorem zabrała się za pieczenie trzech tortów na to i inne przyjęcia weselne. Między 2.00 a 2.30 w nocy była wciąż zajęta przygotowywaniem trzeciego zamówionego ciasta.

We wspomnianym momencie uwagę Geni przykuło odbicie światła, które zauważyła przez okna balkonu. Otwierając drzwi balkonowe, Dona Geni zobaczyła zbliżający się w powietrzu mały obiekt.

Urządzenie to zostało „zaparkowane” nad dachem, na tyłach podwórza. Znajdowało się około 15 metrów od Geni i około 5 metrów od ziemi, a zatem około 2 metry od dachu pokoju Jobe. Obiekt miał metaliczny wygląd i miał od 2 do 4 metrów szerokości i 1 do 2 metrów wysokości; posiadał rodzaj balkonu z balustradą, wzdłuż którego rozmieszczone były równomiernie trzy postacie o wymiarach krasnoludków.

Istoty miały dysproporcję pomiędzy głowami, ramionami i dłońmi. Głowy były wielkości porównywalnej z głowami dorosłych, a nawet nieco większe, natomiast ramiona były bardzo małe, podobne do dziecięcych. Dłonie były jednak grube.

Nie można było ocenić wielkości całego ciała istot, gdyż ponad balustradą widniał jedynie popiersie, ramiona i głowa. W sumie widoczna część każdego z nich mierzyła około 60 centymetrów. Reszta tułowia i nóg nie była widoczna. Każde ze stworzeń trzymało obiema rękami latarnię lub pochodnię, która emitowała inny promień światła. Od lewej do prawej: zielony, czerwony i pomarańczowy. Geni ze swojego miejsca zauważyła, że promienie światła omiatały teren podwórza, od lewej do prawej. Latające urządzenie wydawało dźwięk podobny do dźwięku helikoptera lub brzęczyka, tylko bardziej intensywny i oscylował z jednej strony na drugą. Ciekawostką było to, że oscylacje pojazdu wydawały się zsynchronizowane z ruchem świateł reflektorów. Geni pomyślała: „Czy ci ludzie coś tutaj stracili?

  Trzy postacie były do ​​siebie bardzo podobne, jakby były trojaczkami. Ich skóra miała ciemny odcień. Głowy miały zaokrąglony zarys. Podbródki były cofnięte. Oczy były duże i trochę skośne, jak u Azjatów. Ich usta były duże, z grubymi wargami i na końcach zakrzywione w dół. Uszy wydawały się małe, a nosy długie i płaskie. Nie nosili brody. Na głowach istoty nosiły rodzaj hełmu przypominającego czapkę, z małą kulką pośrodku. Stworzenia zdawały się nie mieć szyi, gdyż głowa spoczywała na ramionach, których szerokość była normalna w porównaniu z ziemskimi ludźmi. Ubranie miało wygląd zbliżony do koloru skóry.

Pani Geni była przerażona, gdy skierowały się w jej stronę promienie światła emitowane przez istoty. Poczuła się oszołomiona i chciała uciec z tego miejsca, ale nie mogła, gdyż była „przybita do ziemi” do tego stopnia, że nawet ugięła kolana. Geni próbowała chronić się przed światłami, zakrywając oczy ramionami i jęcząc: „Och, co to jest?” Zaniepokojona zawołała do lokatorkę, która spała na zapleczu: „Jobe, pomóż mi!” Nie otrzymała jednak żadnej odpowiedzi.

Cały epizod trwał od trzech do czterech minut, po czym obiekt zaczął się oddalać. Jednakże reflektory załogi pozostały zapalone.

Geni wstała z trudem, gdyż odczuwała silny ból w kończynach dolnych, zwłaszcza w stawach kolanowych i okolicy biodrowo-udowej. Właściwie bolało ją całe ciało. Około dziesięć minut po odcinku, kiedy lokatorka poszła jej pomóc, zauważyła, że ​​twarz Geni była spuchnięta, a oczy przekrwione.

Bóle ciała i przekrwione oczy utrzymywały się przez trzy dni. Trzy godziny po zdarzeniach, czyli o 5 rano, Geni doznała wypadnięcia drugiego stopnia (upadku lub przemieszczenia narządu z normalnego miejsca w macicy), co wyjaśnił później jej lekarz specjalista.

Jej wzrok również uległ znacznemu uszczerbkowi. Do nocy, gdy na jej podwórku pojawił się latający obiekt, Geni miała doskonały wzrok i nie musiała nosić okularów. Jednak po tym epizodzie nastąpiło nagłe pogorszenie jej wzroku, co zmusiło ją do noszenia okularów z bliskiej odległości, około trzech dioptrii (miara zbieżności soczewki), o czym Bühler osobiście się przekonał, wizualnie porównując je z własnymi okularami. Ponadto Geni poinformowała, że ​​przez jakiś czas po epizodzie na jej skórze pojawiały się ciemne plamy. Trudności w poruszaniu się świadka stopniowo ustępowały.

Jednakże Geni miała problemy z wysokim ciśnieniem krwi. Po incydencie lekarze byli zaskoczeni, gdy zobaczyli, że ciśnienie krwi świadka samoistnie się poprawiło.

 

Źródło: Biuletyn SBEDV, Rio de Janeiro, nr 121-125, 1978-03-12.

Brazylijskie Towarzystwo Badań nad Latającymi Spodkami (SBEDV) było jedną z pierwszych instytucji w kraju, która naukowo badała UFO. Założona w 1954 roku przez grupę lekarzy i innych specjalistów.

 Zob.  https://www.claudiosuenaga.com.br/.../68841765.../genilisboa

Przekład z portugalskiego - ©R.K.F. Sas - Leśniakiewicz

poniedziałek, 26 lutego 2024

Ogromny bolid nad Katanią

 


 

Alfredo Lissoni

 

Ogromny bolid. W dniu 10 kwietnia (1911 r.) nad Katanią słyszano potężny hałas w przeciągu 3 minut, poza tym widziano oślepiający błysk niebieskawo-zielonego światła, zaś mikrosejsmograf odnotował wstrząsy ziemi. Te zjawiska i ich związek z bolidem były omówione bardzo dokładnie przez prof. Ricco w „Memorie di Astrofisicas ed Astronomia” nr 7 , t. XI, gdzie wskazuje on na to, że meteor eksplodował na wysokości 30 km nad ziemią, ponad punktem położonym 52 km na N-NE od Katanii. Uważne przeszukanie wskazanego rejonu, niestety nie dało żadnych rezultatów, nie znaleziono żadnych szczątków tego bolidu. Ze zbiorczego sumariusza tej obserwacji wynika, że ten nadzwyczajny fenomen był ogólnie widziany.

 


Moje 3 grosze

 

Niestety nie wiadomo, z której strony i pod jakim kątem ów meteor przyleciał, bo wtedy można by było określić dokładnie obszar elipsy rozrzutu jego odłamków. Mam nadzieję, że teren został dokładnie przeszukany. Osobiście uważam, że szczątki te wpadły do Morza Śródziemnego i tam znajdują się do dnia dzisiejszego.    

 

Źródło: „Nature” z 19.X.1911 r.

Przekład z angielskiego - ©R.K.F. Sas - Leśniakiewicz

niedziela, 25 lutego 2024

CE3/CE-III-A we Włoszech

 


Albert Rosales

 

Lokalizacja: Populonia, Piombino, Livorno, Włochy

Data: 1944

Czas: wczesne popołudnie

Opis incydentu:

Siedmioletni świadek uczęszczał wówczas do szkoły podstawowej w małym wiejskim miasteczku, około 2,5 km od domu, w którym mieszka do dziś. W tamtym czasie na terenach wiejskich do szkoły nie można było dojechać samochodem ani komunikacją miejską; więc jeśli pogoda pozwalała, musieli udać się tam rowerem lub pieszo. Świadek do niedawna nikomu nie mówił o zdarzeniu.

Pewnego wczesnego popołudnia, wracając ze szkoły do domu, zobaczył na niebie, na małej wysokości nad polem, obiekt w kształcie odwróconego stożka, o nieokreślonych wymiarach, ale wystarczający, aby pomieścić cztery humanoidalne postacie, które dostrzegł przez przezroczysty materiał, z którego wykonano tę część dziwnego pojazdu. Te niezwykłe postacie stały z rękami wyciągniętymi w dół, jakby opierały się o jakąś kierownicę, a w każdym razie o coś okrągłego. Byli podobni do ludzi, ale niscy i najwyraźniej łysi, z głowami normalnej wielkości. Po kilku minutach obserwacji obiekt wzniósł się pionowo, nie wytwarzając żadnego dźwięku i zniknął. W tamtym czasie był przyzwyczajony do widoku jedynie samolotów bojowych przelatujących nad tym obszarem, biorąc pod uwagę, że druga wojna światowa jeszcze się nie skończyła. Pozostał zdumiony i zdezorientowany.

Dodatek HC

Źródło: Antonio Chiumiento, “UFO ed Enigmatiche Presenze”

Typ: A

Przekład z angielskiego - ©R.K.F. Sas - Leśniakiewicz

sobota, 24 lutego 2024

CE6/CE-III-H w Richmond, VA

  


Albert Rosales

 

Lokalizacja: Richmond, Virginia, USA

Data: 1.VI.1967 r.

Czas: dzień

Opis incydentu:

7-letni świadek rąbał drewno toporem przed swoim domem, gdy usłyszał za sobą głośny trzask. Odwracając się, był oszołomiony, gdy zobaczył szary obiekt w kształcie dysku o średnicy 13 stóp, wielkości volkswagena, schodzący między drzewami w stronę ziemi pod kątem 90 stopni. Gdy zbliżył się do ziemi, podniósł się, ukazując cztery wypustki przypominające nogi, które wskazywały niebo. Następnie wykonał obrót o 180 stopni i wylądował około 3 metrów od świadka. Natychmiast z nich wyskoczyły dwa reflektory w kształcie owada, przymocowane do jakiegoś kabla – jeden czerwony i drugi zielony.

Błysk światła skierowany był w stronę świadka i poczuł on straszny ból w plecach. Zszokowany słyszy trzaskanie i widzi, jak wokół kopuły pojazdu porusza się przypominający dźwignię występ. W tym momencie poczuł silny „porażenie prądem” i upadł na ziemię. Następnie statek przechylony na jednej z nóg zaczął się obracać, a następnie wystrzelił pionowo i szybko zniknął z pola widzenia. Świadek odzyskał już siły i pobiegł do domu. Według doniesień jego ciotka widziała obiekt z jednego z okien.

Dodatek HC

Źródło: Michael Schratt, YouTube Channel

Typ: X & I

Przekład z angielskiego - (C) R.K.F. Sas - Leśniakiewicz

piątek, 23 lutego 2024

900 Plejadian żyje w Szambali

 


Według transmisji psychicznych nadawanych obecnie z Szambali, obecnie w Szambali żyje 900 Plejadian, a coraz więcej migruje codziennie do niewidzialnego królestwa Himalajów. Przez tysiące lat rezydowali w stolicy Kalapa wraz ze swoim Zrealizowanym w Bogu Satguru, Sanatem Kumarą, Plejadańskim Królem Świata.

Chociaż wszyscy Plejadianie żyją w cywilizacjach 5-D, które rezydują na gwiazdach i planetach ich rodzinnego asteryzmu, posiadają wyjątkową zdolność łatwego obniżania częstotliwości swoich humanoidalnych form 5-D w celu transmutacji ich w fizyczne wcielenia 3-D. Dzięki temu mogą odwiedzać i przebywać na dowolnej fizycznej planecie, kiedy tylko zapragną.

Plejadianie zamieszkujący Ziemię są obywatelami Szambali. Wszyscy są zaangażowani w intensywne praktyki duchowe Tantry Kala Czakry, które prowadzą do Urzeczywistnienia Boga. Nie są w stanie osiągnąć szczytu humanoidalnej świadomości na Plejadach, ponieważ wymaga to zamieszkiwania fizycznego ciała ludzkiego na planecie fizycznej. Wymaga to także aktywacji i ruchu wewnętrznej Kundalini – której ich ciała Plejadian nie posiadają. Ale będąc w obecności Sanata Kumary (znanego również jako KRÓL PAWI), są w stanie zgromadzić niezbędną Kundalini potrzebną do duchowej ewolucji, absorbując ciągłe promienie Mocy Węża, które promieniują z ciała Sanata Kumary i rozprzestrzeniają się po całej Szambali. Kiedy już osiągnęli Urzeczywistnienie Boga, co wymaga minimum 9 lat, oświeceni Plejadianie powracają do swojego niebiańskiego domu jako duchowi nauczyciele swojego ludu.

Według ich harmonogramu Plejadianie zaczną wyłaniać się z Szambali w połowie następnej dekady, aby dzielić się swoją zaawansowaną technologią z ludźmi na Ziemi i pomóc ocalić naszą planetę.

 

Moje 3 grosze

 

Informację tą podaję tylko jako ciekawostkę, która dotyczy mitycznej Shambhalli – Szambali-Agharty, którą zajmowałem się wcześniej. Oczywiście jest możliwe, że jeżeli ona istnieje, to może (ale wcale nie musi) mieć związki z Kosmosem i tamecznymi wysoko rozwiniętymi cywilizacjami.

Niestety – jak na razie to nikt nie udowodnił jej istnienia, choć w całej Azji Środkowej krążą podania, baśnie i legendy o tajemniczej, uduchowionej i pięknej Śambhalli. Czy to jest możliwe? Owszem, tak. Zakładając, że Szambala istnieje realnie, to jest albo ukryta w jakiejś himalajskiej dolinie, albo pod ziemią. W każdym przypadku mogłaby stanowić bardzo wygodną bazę dla Obcych (niekoniecznie Plejadian) do Ich aktywności na Ziemi i to o wiele lepszą niż Księżyc.    

 

Ze strony www.sevenrayorder.com

Przekład z angielskiego - ©R.K.F. Sas - Leśniakiewicz

czwartek, 22 lutego 2024

Betelgeza: odliczanie wsteczne do wybuchu

 


Eric Betz

 

Jak Supernowa (SN) Betelgeza będzie wyglądała z Ziemi? Astronomowie symulują to, co ludzie zobaczą z Ziemi, kiedy gwiazda Betelgeuse (α Oriona) eksploduje jako Supernowa w ciągu następnych 100.000 lat.

Jeśli patrzysz na gwiazdy w pogodną zimową noc, trudno przeoczyć konstelację Oriona Łowcy, z tarczą na jednym ramieniu, a drugim ramieniem wyciągniętym wysoko ku niebu. Jasna czerwona kropka zwana Betelgezą oznacza ramię Oriona, a dziwne przyciemnienie tej gwiazdy urzeka obserwatorów nieba od tysięcy lat. Aborygeni Australijczycy mogli nawet uwzględnić to w swoich przekazach ustnych.

Dziś astronomowie wiedzą, że Betelgeza ma różną jasność, ponieważ jest umierającym czerwonym nadolbrzymem o średnicy około 700 razy większej od naszego Słońca. Któregoś dnia gwiazda eksploduje jako supernowa i zapewni ludzkości niebiański pokaz, zanim zniknie na zawsze z naszego nocnego nieba.

Ta ewentualna eksplozja wyjaśnia, dlaczego astronomowie byli podekscytowani, gdy w 2019 roku Betelgeza zaczęła dramatycznie słabnąć. 11. najjaśniejsza gwiazda straciła jasność dwuipółkrotnie. Czy Betelgeza mogła dożyć kresu swojego życia? Choć mało prawdopodobny, pomysł pojawienia się supernowej na ziemskim niebie przykuł uwagę opinii publicznej.

Astronomowie wykorzystali program o nazwie MESA+STELLA do symulacji tego, co ludzie mogą zobaczyć podczas eksplozji gwiazdy Betelgeuse. Obejmowały także obserwacje zebrane podczas Supernowej 1987A, która eksplodowała w Wielkim Obłoku Magellana. (Źródło: Jared Goldberg/Uniwersytet Kalifornijski, Santa Barbara/MESA+STELLA)

 

Supernowa widziana z Ziemi

 

Przy wszystkich spekulacjach na temat tego, jak SN Betelgeza będzie wyglądać z Ziemi, Uniwersytetu Kalifornijskiego w Santa Barbara, astronom Andy Howell znudził się obliczeniami od tyłu koperty. Postawił problem dwóm absolwentom UCSB, Jaredowi Goldbergowi i Evanowi Bauerowi, którzy stworzyli bardziej precyzyjne symulacje dni umierania gwiazdy.

Astronomowie twierdzą, że nadal nie ma pewności co do przebiegu supernowej, ale byli w stanie zwiększyć ich dokładność, korzystając z obserwacji przeprowadzonych podczas SN 1987A, najbliższej znanej gwiazdy, która eksplodowała od stuleci.

Życie na Ziemi pozostanie nienaruszone. Nie oznacza to jednak, że pozostanie to niezauważone. Goldberg i Bauer odkryli, że kiedy Betelgeza eksploduje, będzie świecić tak jasno jak półksiężyc – dziewięć razy słabiej niż księżyc w pełni – przez ponad trzy miesiące.

- Cała ta jasność skupiłaby się w jednym punkcie – mówi Howell.  - Byłaby więc to niezwykle intensywna latarnia na niebie, która rzucała cienie w nocy i którą można było zobaczyć w ciągu dnia. Wszyscy na całym świecie byliby tym ciekawi, bo byłoby to nieuniknione.

Mówi się, że ludzie będą mogli widzieć supernową na dziennym niebie przez mniej więcej rok. I będzie widoczna gołym okiem w nocy przez kilka lat, gdy słabnie następstwo supernowej.

- Zanim całkowicie zniknie, Orionowi zabraknie już lewego ramienia – dodaje Sarafina Nance, absolwentka Uniwersytetu Kalifornijskiego w Berkeley, która opublikowała kilka badań na temat Betelgezy.

 



Show Betelgizy

 

Nie ma potrzeby martwić się gwiezdną eksplozją. Supernowa musi wydarzyć się bardzo blisko Ziemi, aby promieniowanie mogło zaszkodzić życiu – według niektórych szacunków może to objąć nawet kilkadziesiąt lat świetlnych. Betelgeza znajduje się daleko poza tym zasięgiem, a ostatnie badania sugerują, że znajduje się w odległości około 724 lat świetlnych, daleko poza strefą zagrożenia.

Ale supernowa może nadal oddziaływać na Ziemię w zaskakujący sposób. Howell zwraca na przykład uwagę, że wiele zwierząt wykorzystuje księżyc do nawigacji i myli je sztuczne oświetlenie. Dodanie drugiego obiektu tak jasnego jak księżyc może być destrukcyjne. Niepokojona byłaby nie tylko przyroda; jak na ironię, sami astronomowie mieliby trudności.

- Obserwacje astronomiczne są już trudne, gdy księżyc jest jasny – mówi Howell. - Przez jakiś czas nie będzie „ciemnego czasu.

Nawet studiowanie Betelgezy byłoby wyjątkowym wyzwaniem. Jasne światło przyćmiewało ich instrumenty.

- Nie mogliśmy tego zaobserwować za pomocą większości teleskopów naziemnych ani większości teleskopów kosmicznych, takich jak Swift czy Kosmiczny Teleskop Hubble’a – dodaje. - Zamiast tego musieliby zmodyfikować swoje teleskopy, aby zbierały znacznie mniej światła.

 

Uchwycić umierającą gwiazdę

 

Ale dla naukowców Betelgeza nie musi eksplodować, aby była interesująca. Jest duża i jasna, dzięki czemu stosunkowo łatwo się ją obserwuje i bada.

- To fascynujące z punktu widzenia astronoma, ponieważ możemy dość blisko badać gwiazdę, która zbliża się do końca swojego życia – mówi Nance. - W wewnętrznej strukturze Betelgezy zachodzi fascynująca fizyka.

Ich najlepsze przypuszczenia na temat tego, co się obecnie dzieje, opierają się na tym, co astronomowie już wiedzą o gwieździe i innych jej podobnych. Jak wyjaśnia Nance, badania te pokazują, że jasność Betelgezy może się zmieniać z wielu powodów. Niektórzy astronomowie podejrzewają nawet, że jednocześnie działa kilka różnych mechanizmów przyciemniania.

Gdy pod koniec ich życia kończy się paliwo jądrowe, czerwone nadolbrzymy zaczynają wzdymać się i tworzyć rosnące otoczki gazu i pyłu. W miarę jak ta otoczka się powiększa, wzrasta jasność gwiazdy. Ale to nie jedyny sposób, w jaki gwiazda taka jak Betelgeza może przyciemniać i rozjaśniać. Czerwone nadolbrzymy również mają na swojej powierzchni ogromne komórki konwekcyjne – podobne do znacznie większych wersji komórek znajdujących się na Słońcu – gdzie turbulencje powodują unoszenie się gorącej materii z wnętrza gwiazdy. Po dotarciu na powierzchnię część tej materii gwałtownie wybucha w przestrzeń kosmiczną niczym gigantyczne, radioaktywne beknięcie, które może chwilowo zmienić jej jasność.

A przyciemnienie Betelgezy może nawet świadczyć o zbliżającej się eksplozji. Kiedy materia wypływa z powierzchni umierającej gwiazdy, zwykle zderza się, przez co świeci jaśniej. Nance twierdzi jednak, że możliwe jest, że materia ta zamiast tego osłania gwiazdę, powodując jej słabnięcie.

Jakakolwiek jest pierwotna przyczyna, dziwne zachowanie powinno ostatecznie dostarczyć nowego wglądu w dni umierania czerwonych nadolbrzymów. A ludzkość będzie miała miejsce w pierwszym rzędzie.

- Betelgeza zapewnia astronomom doskonałe warunki do badania ostatnich etapów spalania jądrowego przed eksplozją – mówi Nance.

 

Moje 3 grosze

 

Chciałbym dożyć dnia śmierci Betelgezy i zobaczyć jej eksplozję, a potem ekspandującą mgławicę poeksplozyjną. To byłyby naprawdę wspaniałe, gwiezdne fajerwerki, jak nazywają je Amerykanie.

Ale to nie wszystko, bo w naszym otoczeniu gwiezdnym znajduje się jeszcze jedna gwiazda, która może eksplodować jako Supernowa – jest to odległy o 7500 ly (z dokładnością do 250 ly) błękitny superolbrzym – eta Carinae – w skrócie η-Car (konstelacja Kilu) niewidoczna na naszej półkuli, jedna z największych, najmasywniejszych i najjaśniejszych gwiazd w naszej Galaktyce. Głównym składnikiem tego układu jest gigantyczna (100–150 razy masywniejsza od Słońca) jasna niebieska gwiazda zmienna. Gwiazda ta jest bardzo niestabilna i w każdej chwili może eksplodować jako supernowa lub nawet hipernowa (typ supernowej zdolny wyemitować błysk gamma). Znajduje się wewnątrz wielkiej jasnej mgławicy, znanej jako Mgławica Carina, „Dziurka od Klucza” lub NGC 3372. Drugim składnikiem układu jest masywna (~30 M) gwiazda typu widmowego O lub gwiazda Wolfa-Rayeta, a okres orbitalny układu wynosi 5,54 roku. Gdy reakcje termojądrowe wewnątrz gwiazdy ustaną, co wedle wszelkiego prawdopodobieństwa nastąpi w ciągu najbliższych kilkudziesięciu tysięcy lat, Eta Carinae zginie podczas gigantycznego wybuchu supernowej lub hipernowej, stając się gwiazdą neutronową, bądź – co przy tak dużej masie bardzo możliwe – czarną dziurą.

Drugą gwiazdą grożącą wybuchem Supernowej jest WR 104 w konstelacji Strzelca, odległa o 8000 ly. Niebezpieczeństwo zaś polega na tym iż obserwacje optyczne wskazywały, że oś rotacyjna układu skierowana jest w przybliżeniu w kierunku Ziemi. Może to mieć znaczenie, jeżeli WR 104 zamieni się w supernową (lub nawet hipernową) – eksplozje tego typu często są ukierunkowane właśnie w kierunku osi rotacyjnej. Możliwe jest także, że w momencie wybuchu gwiazdy powstanie rozbłysk gamma, tzw. dżet, który mógłby spowodować zniszczenie ziemskiej powłoki ozonowej i w konsekwencji całkowite lub znaczne zniszczenie życia na Ziemi. Według niektórych naukowców właśnie tego rodzaju rozbłysk gamma spowodował tzw. Wielkie Wymieranie Ordowickie, które miało miejsce 445 milionów lat temu, pod koniec Ordowiku i na początku Syluru – tzw. Wymieranie O/S. Wymarło wtedy około 85% ówczesnych gatunków. Ostatnie badania spektroskopowe wskazują jednak, że oś obrotu układu WR 104 jest nachylona pod kątem 30°-40° do kierunku do Ziemi.

 

Źródło: https://www.discovermagazine.com/the-sciences/what-will-a-betelgeuse-supernova-look-like-from-earth?utm_campaign=organicsocial&utm_content=%F0%9F%97%84%EF%B8%8F_from_the_archive%3A_%F0%9F%8C%9F_wi&utm_medium=social&utm_source=facebook&fbclid=IwAR2IpI2MQ_ZMOf-oFdR6faL8TUEoDNntwDXomWjKSWRguAfv7KNhw0LKxIs

Przekład z angielskiego - ©R.K.F. Sas - Leśniakiewicz

poniedziałek, 19 lutego 2024

Poranek autorski w Kral’ovanach

 


W dniu dzisiejszym, 19.II. odbyłem wraz z dr. Milošem Jesenským robocze spotkanie oraz coś w rodzaju poranku autorskiego, na którym podpisywaliśmy nasze świeżo wydane książki, a mianowicie: „Bolid syberyjski” oraz słowackie i czeskie wydania „Stratení v horách” t. 1 i 2, a także amerykańskie wydanie książki „Ghost Trains And Ghosts On Trains” – której polskie wydanie ukaże się w kwietniu br.

Uzgodniliśmy współpracę na ten rok i na obiad zjedliśmy wspaniały wyprażany ser z frytkami i sosem tatarskim – spécialité de la maison naszych sąsiadów z południa.






Fot. Wiktoria Leśniakiewicz  

Wracając natknęliśmy się w Dolnym Kubinie na protest słowackich rolników, którzy też mają serdecznie dosyć dyktatu UE i legalnego i nielegalnego importu płodów rolnych z Ukrainy – niejednokrotnie gorszych i gorszej jakości. Przez miasto udało się nam przejechać w 45 minut przy pogarszającej się pogodzie – temperaturze tylko +3°C i siąpiącym deszczu. Lać przestało dopiero w Trstenie.

O wszelkich naszych przedsięwzięciach będziemy sukcesywnie informować naszych Czytelników.

  

piątek, 16 lutego 2024

Mały jubileusz wielkiego meteorytu

 


Stanisław Bednarz

 

To już 10 lat jak koło Czelabińska eksplodował tzw. „Meteoryt Czelabiński”, „tempus fugit”– tak jakby to było wczoraj. Obiekt, którego przelot i eksplozję obserwowano był największym obiektem kosmicznym, jaki zderzył się z Ziemią od czasu katastrofy tunguskiej w 1908. Przelot tego superbolidu o średnicy około 17–20 metrów i masie wynoszącej do 10 tysięcy ton, obserwowano nad południowym Uralem 15 lutego 2013 roku około godziny 09:20 YEKT (04:20 CET).

Po wejściu w atmosferę Ziemi rozpadł się po 32,5 sekundach lotu na wysokości 29,7 kilometrów nad obwodem czelabińskim. Powstała w wyniku przelotu i eksplozji fala uderzeniowa spowodowała znaczne straty (uszkodzonych zostało ponad 7500 budynków), a także obrażenia.

 Meteoroid, który wleciał w atmosferę należał do obiektów bliskich Ziemi i należał do Grupy Apolla. Meteoroid przyleciał od strony Słońca, przez co trudniej było go dostrzec w trakcie zbliżania się do Ziemi.

Zderzenia meteoroidów takiej wielkości, zdarzają się statystycznie co kilkadziesiąt lat, a o rozmiarach większych niż 100 metrów – nie częściej niż co tysiąc lat.. Bolid, wszedł do atmosfery pod kątem około 20° z prędkością około 19 km/s (64 tys. km/h). Zdarzeniu towarzyszył blask, który w kulminacyjnym momencie osiągnął jasność 30 razy większą od Słońca (wielu ludzi doznało poparzeń) oraz silna fala uderzeniowa.










Według świadków wydarzenia po przelocie meteoru powietrze miało zapach prochu. Na podstawie pomiarów stacji CTBTO szacuje się, że energia wytracona w atmosferze odpowiadała energii wybuchu blisko 0,5 megatony TNT (blisko 40 razy większa od energii wybuchu bomby atomowej zrzuconej na Hiroshimę)...

W 1949 w okolicach Czelabińska miało miejsce podobne zdarzenie, spadł tam wówczas deszcz meteorytów, z którego odnaleziono dwadzieścia fragmentów meteorytów o łącznej masie dwustu kilogramów Po upadku tego meteorytu z 2023 znaleziono bardzo wiele jego fragmentów, większość z nich ma wielkość kilku milimetrów, ale zdarzają się też większe kawałki. Na powierzchni lodu pokrywającego jezioro Czebarkul znaleziono otwór o średnicy 6 metrów, który mógł zostać wybity przez upadający fragment bolidu, ale nurkowie dotychczas nie odkryli żadnych szczątków.

17 lutego 2013 znaleziono dwa niewielkie fragmenty meteorytu w pobliżu krawędzi przerębla. Zostały one zidentyfikowane do grupy chondrytów zwyczajnych. 15 lutego 2014 roku, w rocznicę upadku meteorytu, w ósmym dniu Igrzysk w Soczi przyznano dziesięć złotych medali, które zawierały jego fragmenty m.in. Kamilowi Stochowi. W niektórych wypadkach zniszczenia były poważniejsze, np. zawalenie się dachu fabryki cynku w Czelabińsku i uszkodzenie hali widowiskowo-sportowej Traktor Arena. Straty materialne na co najmniej 1 miliard rubli (ponad 103 miliony złotych). Do placówek medycznych w okręgu czelabińskim zgłosiło się około 1500 osób. Większość osób odniosło powierzchowne obrażenia spowodowane przez szkło z szyb jednak 112 osób wymagało hospitalizacji.

 

środa, 14 lutego 2024

CE3/CE-III-A w Sznajewie, Rosja

 


Albert Rosales

 

Miejsce: Sznajewo, region Penza, ZSRR

Data: początek sierpnia 1957 roku

Czas: 22:00 – 23:00 MSK

Opis incydentu:

Nauczycielka A. I. Dubynina wraz z mężem i małym dzieckiem przyjechali do Sznajewa na wakacje. Sznajewo było małą wioską otoczoną lasem wysokich sosen. Wieczorami, po całodziennych zajęciach, odpoczywali zazwyczaj do około 22:00 lub 23:00. W noc spotkania spędzili noc w lokalnej szkole znajdującej się naprzeciwko domu jej rodziców. Szkoła otoczona jest sosnami. Dubynina z dzieckiem na rękach poszła na spacer do lasu, podczas gdy jej mąż rozmawiał jeszcze z ojcem. Podeszła do sosen, a następnie wróciła do bramy szkoły, aby poczekać na męża.

Dziś nie pamięta dlaczego, ale poczuła nagłą potrzebę spojrzenia w górę na wierzchołki sosen i zobaczyła unoszący się w powietrzu owalny obiekt o zielonkawym kolorze, coś w rodzaju szmaragdu. Świeciło na krawędziach; obiekt był przezroczysty, a w środku widziała duże czarne krzesło i siedzącego na nim mężczyznę. Nogi miał złączone, a ręce oparte na podłokietnikach. Na głowie miał czarny hełm, a na rękach czarne rękawiczki. Dubynina patrzyła na mężczyznę ze zdziwieniem, po czym przerażonym głosem zawołała męża. Podbiegł do niej mąż, zaniepokojony tonem jej głosu, a ona wskazała mu przedmiot. Jej mąż spojrzał, ale obiekt poruszył się i zniknął z pola widzenia z bardzo dużą prędkością. Teraz rzeczywiście poszybował w górę, według świadka poszedł w bok. Para była tak oszołomiona, że przez kilka minut nie ruszała się z miejsca. Jej mąż, były pilot, stwierdził, że to jakieś nowe urządzenie do badania pogody. Dubynina przez lata nie wspominała o tym zdarzeniu.

Dodatek HC

Źródło: https://www.ufo-com.net/publications/art-12398-neobychnie-yavlenia-dokosmicheskuyu-eru.html?fbclid=IwAR3J8b84-HM5oQIG5c-e7CMxEsgZW23jztErgxcSGXVoXlQyqnWAZsEFxaM

Typ: A

Przekład z angielskiego - ©R.K.F. Sas - Leśniakiewicz

poniedziałek, 12 lutego 2024

Syreny a UFO



Franco Lioy

 

Stara mapa Ameryki z 1562 roku przedstawia syrenę z UFO! „Nowy i najbardziej dokładny opis Ameryki lub Czwarta część świata” – mapa wykonana w 1562 roku przez hiszpańskiego kartografa Diego Gutierreza i artystę Hieronimusa Cocka.

Ta niezwykle szczegółowa mapa kontynentu amerykańskiego składa się z sześciu dobrze złożonych arkuszy. Ma 93 na 86 centymetrów, więc pozostaje największą mapą Ameryki od stulecia. To największa hiszpańska mapa drukowana w Ameryce przed połową XVIII wieku.

Rysunki papug, małp i wybuchającego wulkanu w Meksyku uzupełniają liczne osady, rzeki, góry i doliny.

Mapa prawidłowo rozpoznaje obecność dorzeczy rzek Amazonki i Parana, jeziora Titicaca, położenie Potosi, Meksyku, Florydy i kilka punktów wzdłuż wybrzeża.

Jednakże, oprócz jej znaczenia i bogatej historii, ta stara mapa ilustruje wiele osobliwych rzeczy.





Oprócz reprezentowania kanibali, potworów morskich, smoków i gigantycznych leniwców z Patagonii, lewy dolny róg mapy, blisko Tierra del Fuego, archipelag na południowym krańcu kontynentu południowoamerykańskiego, po drugiej stronie Cieśniny Magellana, ilustruje coś, co wydaje się być syreną trzymającą obiekt przypominający do latającego spodka.

Syrena, która stoi przed statkiem płynącym w kierunku wybrzeża współczesnego Chile, trzyma w prawej ręce obiekt, który dziwnie przypomina obiekt w kształcie dysku, z jasną kopułą wystającą ze środka.

Wygląda na to, co wielu ludzi powiedziałoby dzisiaj, że to UFO, latający spodek.

Ale czy to wszystko, na co wygląda? Czy to naprawdę latający spodek?

Tuż nad tą syreną, po prawej stronie statku, który podróżuje do Tierra del Fuego widzimy inną syrenę patrzącą na statek i trzymającą w lewej ręce owalny obiekt. Ten obiekt może być lustrem, ponieważ syrena jest przedstawiana przez dotykanie jej włosów podczas oglądania tego, co prawdopodobnie jest lustrem.

Czy to oznacza, że syrena trzymająca rzekomy latający spodek robi to samo?

Niezależnie od obiektu posiadanego przez syrenę, pozostaje tajemnicą, jednak naprawdę interesujące jest zobaczyć takie elementy na starożytnej mapie kontynentu amerykańskiego, ponieważ wyraźnie pokazuje to, co ludzie mogli zobaczyć w Ameryce ponad 500 lat temu.

 

Moje 3 grosze

 

Rzecz wygląda rzeczywiście ciekawie. Być może są to lusterka, ale kształt obiektu trzymanego przez jedną z Syren jest rzeczywiście intrygujący. Druga trzyma ewidentne zwierciadło, ale co trzyma ta dolna? To „coś” przypomina albo UAP albo… kapelusz? Znam wiele relacji o Syrenach, ale nie przypominam sobie, by jakaś paradowała w kapeluszu…

Syreny są przedstawicielkami starszej od naszej cywilizacji podwodnej, więc siłą rzeczy UFO, USO i inne tego rodzaju fenomeny mogą być ichniego pochodzenia. Tego nam pominąć nie wolno. Dobrze byłoby przejrzeć wszystkie bestiariusze średniowiecznych i odrodzeniowych kosmografów, którzy z upodobaniem kreślili takie mapy i uwielbiali umieszczać na nich wizerunki istot nie tylko tych istniejących. Ale dlaczego nieistniejących? O Syrenach mówi tysiące relacji z Bliskich Spotkań z Nimi, a więc w tym jest coś więcej, niż tania bajęda wylęgła w czyjejś głowie niedowarzonej…   

 

Przekład z hiszpańskiego - ©R.K.F. Sas - Leśniakiewicz

piątek, 9 lutego 2024

Odgrzany kotlet z Roswell?

 


Przedstawiam Czytelnikom fotokopię artykułu z ostatniego numeru „Faktów po mitach” w którym zamieszczono materiał Michała Kostura pt. „Pentagon, UFO i demony”, w którym omawia on ostatnie działania Amerykanów, a dokładniej ich służb specjalnych w zakresie ujawniania obecności UFO alias UAP. 


Choć nie bardzo mi po drodze z Fpm, a to za krytykowanie poczynań Straży Granicznej to tutaj akurat zgadzam się w zupełności. Cała sprawa przypomina mi majaczenia niektórych quasi-badaczy UFO na temat Incydentu w Roswell z 1947 roku, kiedy to Amerykanie nieoficjalnymi kanałami zawiadomili świat o przejętym rozbitym Latającym Spodku i zwłokach jego pasażerów. Potem co parę lat odgrzewano ten kotlet zamieszczając coraz bardziej sensacyjne informacje: a to znalazł się świadek, który rzekomo to widział, a to znaleziono fantastyczne odłamki z jeszcze bardziej fantastycznego materiału, a to znalazły się filmy z autopsji jakiejś kobiety-Kosmitki… No i oczywiście na tym dobrze się zarabiało. Znany włoski ufolog Roberto Pinotti obliczył, że rocznie miasto Roswell zarabia na turystach ok. 8 mln USD. Kto wyrzekłby się takiej kasy w imię prawdy???

Zwłaszcza tej niewygodnej.

A prawda być może jest taka, że Incydent w Roswell stał się bardzo wygodną przykrywką dla jakiejś afery – np. katastrofy bombowca B-29 z „atomówką” na pokładzie czy czegoś równie paskudnego. Dowództwo USAF (RAAF później SAC) puściło tą bajeczkę po to, by – zgodnie z zasadą brzmiącą, że nie ma lepszego sposobu na ukrycie tajemnicy, jak przykrycie jej jeszcze większą tajemnicą ukryć coś, czego nie powinni zobaczyć swoi i obcy – mowa oczywiście o obywatelach USA i obcych specsłużbach.  I to działa, także i w tym przypadku.

Wtedy zaczęła się Zimna Wojna i rozpalała się powoli, ale skutecznie. Oba Supermocarstwa straszyły się nawzajem. Każdy punkt przewagi był na wagę złota.

Spójrzmy, jaka sytuacja panuje dzisiaj: dwa Supermocarstwa znów stanęły do konfrontacji. Zaczęło się wzajemne straszenie. W Europie śmierdzi prochem. Obłąkaniec z Kremla grozi użyciem broni jądrowej. I co? I pojawia się diabli wiedzą skąd jakiś major David Grush i opowiada cuda-wianki o przejętych technologiach, materiale genetycznym Obcych i innych cudach na kiju. Klasyczne zagranie z teorii wojny psychologicznej. Grunt już przygotowany – setki i tysiące publikacji, reportaży, filmów i programów TV o UFO, Obcych i Ich możliwościach. Przeznaczone głównie dla własnej publiki, by ją utwierdzić, że Ameryka dzierży prymat we wszystkim więc Ruscy i Chinole jej nie zagrożą. Skądś to pamiętamy? Oczywiście – podobne brednie wygadywał niejaki płk Phillip J. Corso, który majaczył o miastach i bazach USA na Księżycu oraz o Kosmitach na usługach US Army, o superbroniach i ich możliwościach.

To jest także ostrzeżenie pod adresem tychże Ruskich i Chinoli: nie podskakujcie, bo wam dołożymy naszą nową, a więc ex definitio groźną bronią. Po prostu historia lubi się powtarzać i to właśnie widzimy na własne oczy. Typowa zagrywka w rozgrywce z Putinem. I dlatego nie wierzę w ani jedno słowo amerykańskim politykom opowiadającym banialuki o kosmicznych kontaktach wojska z Obcymi.