Powered By Blogger

sobota, 31 października 2015

Prawda o Riese: Skąd się wziął "złoty pociąg"



Sowiogórski Olbrzym - prawda o Riese: Skąd się wziął "złoty pociąg": Do przeczytania dostałem w prezencie najnowszy numer " Odkrywcy", dużo tam o "złotym pociągu". Pancerne pociągi, Piechowice...

Ciekawa analiza tego przypadku dokonana przez doświadczonego poszukiwacza - polecam!

czwartek, 29 października 2015

Tajemnica kopalni „Kaiserode”




Iwan Barykin


Hitlerowcy ukradli co najmniej połowę bogactwa narodowego Belgii i Holandii, rozgrabili banki Polski i Czechosłowacji. Z Rosji w każdy miesiąc przyjeżdżało pół setki eszelonów z dziełami sztuki zrabowanymi z muzeów.

W dniu 3.II.1945 roku amerykańskie bombowce B-29 zrzuciły tony materiałów wybuchowych na centrum Berlina. W ruinę obrócono budynki rządowe i Reichsbank. Ta fatalna sobota była roboczą, ale 5000 pracowników ukryło się w schronie i przetrwało nalot. Zniszczenie finansowego centrum III Rzeszy pociągnęło za sobą cały łańcuch wydarzeń, które zlały się w jedną, nierozwiązaną do dziś dnia tajemnicę.




Złote sztaby z oznaczeniami Reichsbanku


Złoto w kopalni


Wydawało się naocznym świadkom, że pracownicy banku wywiozą złoto Rzeszy w bezpieczne miejsce. ale urzędnicy jakoś się nie śpieszyli i korzystając z zamieszania postarali się zagarnąć znaczną część drogocennego metalu. W sejfach banku znajdował się cały zapas złota Reichu. Według współczesnych cen i przeliczników było tego na 7,5 mld USD. Prezes Reichsbanku Walter Funk po tym strasznym bombardowaniu szybko ukrył dokumentację w podziemnym schronie, zaś złoty i papierowy zapas walorów pieniężnych wyprawił do wielkiej kopalni soli „Keiserode”, która znajdowała się w odległości 300 km od Berlina. Jej sztolnie i korytarze miały łączną długość 50 km i miały 5 wejść. Do przewozu złota i innych cennych rzeczy był potrzebny cały eszelon. Zamierzano ewakuować cały ten skarb z kopalni, ale zaczęły się akurat Święta Wielkanocne i Funk zdecydował się je przeczekać.

Jednakże plany Funka nie doszły do skutku. Wkrótce do rejonu, gdzie mieściła się kopalnia podeszły siły 3 Armii USA gen. George’a Pattona. Po kilku dniach wojskowy patrol napotkał na wiejskiej drodze dwie miejscowe kobiety, zwykłych świadków tego, jak niemieccy żołnierze ukrywali w kopalni woreczki i skrzynki z logo Reichsbanku. I o tym właśnie opowiedziały Amerykanom.



Hitlerowskie skarby znalezione w kopalni "Keiserode"


Skarb z Merkers


Kiedy Amerykanie weszli do kopalni, która znajdowała się w pobliżu miasteczka Merkers, nie uwierzyli własnym oczom – tam leżało 550 woreczków z 1 mld RM. Wysadziwszy dynamitem stalowe drzwi do sali nr 8, Jankesi weszli do pomieszczenia o długości 46 m na 23 m szerokości, gdzie znajdowało się ponad 7000 ponumerowanych woreczków mocno nabitych złotymi monetami ze Szwajcarii i USA. Skrzynki łamały się od ciężaru złotego i srebrnego ładunku. Walizki były wyładowane brylantami i perłami. Osobno ukryto papierowe pieniądze zagrabione w różnych krajach za lata okupacji. W innych salach zostały ukryte bezcenne płótna i inne dzieła sztuki. Skarb z kopalni „Keiserode” wywieziono 32 dziesięciotonowymi ciężarówkami i dostarczono do Frankfurtu n./Menem, gdzie umieszczono go w filii Reichsbanku.

Hitler się wściekł, kiedy powiedziano mu o samowoli Funka. Nakazał on pozostawione w Berlinie 7% zapasu złota – złote sztabki i monety –  wywieźć do Bawarii. Skarb załadował na dwa pociągi i samochody. W drodze do Bawarii, kolega Waltera Funka – von Rosenberg-Lipinski kazał wyładować część woreczków z pociągu i załadować na samochody. Kolumna samochodów przybyła do małego, bawarskiego miasteczka. Jedną z ciężarówek z banknotami von Rosenberg-Lipinski przywłaszczył sobie, zabezpieczając się w ten sposób na niepewną przyszłość. Za jego przykładem poszli i inni urzędnicy Reichsbanku. Pozostałe skarby zostały umieszczone w wodoodpornych pojemnikach i zatopione w jeziorze. Papierowe pieniądze ukryto w Alpach. Pozostałe skarby umieszczono w podwodnych jaskiniach austriackiego jeziora Toplitz – i tego wszystkiego nie znaleziono do dziś dnia.

[Władze Austrii ogłosiły jezioro Toplitz jako rezerwat ścisły przyrody i wszelkie prace poszukiwawcze skarbów są tam zakazane – uwaga tłum.]

Skarb z jeziora Toplitz...


Rękopisy wypłynęły za oceanem


W 1990 roku, świat został wstrząśnięty wieścią, że część skarbów Reichsbanku znalazła się u wystawiającego je na aukcji amerykańskiego weterana drugiej wojny z miasta Dallas, TX. Właściciel sklepu z narzędziami, były porucznik US Army – Joe Midore – miał u siebie, zwinięte w płótno bezcenny rękopis Ewangelii z XIV wieku i ozdobiony ornamentami 1100 manuskrypt z literami ze złota i srebra, ukradziony z kościoła z niemieckiego miasteczka Quedlinburg (Saksonia-Anhalt). Manuskrypt zawierał cztery Ewangelie zapisane złotym atramentem. Okazało się, że ten bezcenny rękopis w końcu X wieku został podarowany Kościołowi przez cesarza Ottona III. Wyjaśniło się też, że w domu Joe Midore’a znajdował się rękopis z 1513 roku ornamentowany złotem i srebrem, ozdobiony drogimi kamieniami. Ale najcenniejszym okazało się naczynie z kryształu górskiego w formie relikwiarza, w którym znajdowało się pięć włosów Maryi Dziewicy, zdobione złotem i srebrem. Wszystkie te skarby zostały wywiezione przez hitlerowców z kwedlingburskiego kościoła wraz ze złotem Reichsbanku w kwietniu 1945 roku i ukryte w kopalni „Keiserode”. I stąd je właśnie ukradł por. Midore. Wszystkie te cenne rzeczy zostały skonfiskowane przez służby specjalne i radę miejską w Dallas. Gdzie one znajdują się teraz – tego nie wiadomo…


Grabież dzieł sztuki z muzeów radzieckich


Grabież w biały dzień


Wszystkie te fakty stały się znane autorowi tego artykułu od jego berlińskiego znajomego, byłego SS-Obersturmbannführera Waltera Schulke.

- Zbieraniem „porzuconych i bezużytecznych” kosztowności na okupowanych przez Rzeszę terytoriach zajmowało się kilka urzędów – opowiadał Schulke. – Ja służyłem w specjalnym batalionie SS, który uczestniczył w ostrzale rakietami „V” Londynu, a w 1945 zostałem przeniesiony na rakietowy poligon w Peenemünde. Stamtąd wraz z konstruktorami broni „V przewieziono okrętem podwodnym do Argentyny. Rozmieszczono nas w niemieckiej kolonii, gdzie znajdowało się niemało nazistów wywiezionych z Reichu pod koniec kwietnia 1945 roku. Tam właśnie poznałem SS-Hauptsturmführera Gaubaldiego, służącego w Einsatzstabie  Reichsleitera Alfreda Rosenberga. Ten właśnie sztab zajmował się w czasach wojny rabunkiem kosztowności i innych pożytecznych rzeczy w Rosji. Zbieraniem ich i wywozem z Rosji zajmowały się specjalne grupy „Ostland”. Poza sztabem Rosenberga, rabunkiem i wywozem zajmowała się także grupa specjalnego przeznaczenia przy MSZ Rzeszy barona von Küngsberga, sztab rekwizycji Nilsa von Holsta, wywiad „kulturalny” oraz Wydział Archiwów Wojskowych i Bibliotek Grupy Armii „Nord”. Dzięki ich działalności na zajętych terytoriach nie zostało nic cennego. Całymi eszelonami wywozili brązowe pomniki, cerkiewne wnętrza, a nawet… czarnoziem! Tylko sztab Rosenberga wywiózł z Rosji do Prus Wschodnich  i do Rygi ponad 2000 wagonów wszelkiego dobra. Rozgrabiono ogółem 173 muzea, 1670 cerkwi i innych świątyń, z bibliotek wywieziono ponad 100 mln egzemplarzy ksiąg i książek. Oddzielnie wywożono sztaby złota z obrabowywanych banków oraz takie niecodzienne rarytasy, jak Bursztynowa Komnata, Moskiewskie Złoto Napoleona, Biblioteka Turgieniewska, czy Złoto Sarmatów z muzeów Krymu. Zniknął gdzieś bez śladu niemiecki skarb z kopalni „Keiserode” jak nazwano Skarb z Merkers przechwycony w kwietniu 1945 roku przez Amerykanów. Gdzie się on podziewa, tego nikt nie wie. W dniu 3.X.1945 roku gazeta „New York Times” pisze, że do Rotterdamu przybyła wielka ilość zajętego w Rzeszy złota. Zostało ono załadowane na amerykański okręt w celu wywózki do USA. Dalszy ślad po nim zaginął. Najprędzej znalazło się ono w Pentagonie…

[A więc okazuje się, że na wojnie wzbogacali się nie tylko Rosjanie, którzy – jak twierdzą pseudohistorycy z Zachodu – „kradli, mordowali i gwałcili” „nieszczęsne Niemki” w ramach odwetu za to, co Niemcy robili w krajach ZSRR. Notabene, IPN za wszelką cenę chce dowieść, że ofiarami gwałtów padały także Polki, co jest chybione o tyle, że Polacy byli przez Rosjan postrzegani jako naród wyzwalany, a nie kolaborujący z Niemcami, a to stoi w jawnej sprzeczności z tezami głoszonymi przez niektórych Żydów, jakoby to Polacy byli współodpowiedzialni za zbrodnie hitlerowskie w ogólności a Holokaust w szczególności. Okazuje się, że Amerykanie wprawdzie nie gwałcili, ale również kradli co cenniejsze artefakty – zarówno pochodzące z Reichu jak i z krajów okupowanych i wywozili do siebie za ocean… - uwaga tłum.]

Lokalizacja zapasowej stolicy Rzeszy


Podziemna stolica Hitlera


Wedle słów Schulkego, SS-Hauptsturmführer Gaubaldi opowiadał mu o podziemnej stolicy Reichu, którą zbudowano pod koniec 1944 roku gdzieś pomiędzy Arstadtem a Ohrdrufem. Pod ziemią znajdowała się linia kolejowa, potężne systemy zaopatrzenia i oczyszczania powietrza i wentylacja, 40.000 mieszkań dla hitlerowskich bonzów, sztaby, magazyny, komfortowe schrony. To tutaj właśnie hitlerowcy ukryli część zasobów bankowego złota III Rzeszy: 100 ton złota w sztabach, a także 238 mln USD, 110.000 GBP, 4 mln NKR, 187 mln RM i waluty innych krajów. Tutaj także znajdowały się obrazy Rembrandta, Rafaela i innych wielkich mistrzów, walizki sreber stołowych i wyrobami ze złota.

W dniu 12.IV.1945 roku, do podziemi wszedł dowodzący wojskami Aliantów Zachodnich – gen. Dwight D. Eisenhower. On był wstrząśnięty na widok skarbów, których niewielką część stanowiło złoto Rzeszy. Po dwóch dniach Skarb z Merkers pod silnym konwojem został wysłany na 10-tonowych ciężarówkach do Frankfurtu n./Menem i rozmieszczony w skarbcu Reichsbanku. Zanim Dolny Śląsk zajęli Amerykanie (Dolny Śląsk został zajęty przez wojska radzieckie 3. AG, 3. APanc.G, 4. APanc., 5. AG, 6. A, 13. A, 21. A, 52. A, 59. A i 60. A działających w składzie sił 1 Frontu Ukraińskiego, w dniach 8-24.II.1945 r. – przyp. tłum.) hitlerowcy zdecydowali się przenieść zapasową stolicę Reichu z ministerstwami i sztabami do Turyngii, w rejon poligonu Ohrdruf. Jej budowa zaczęła się w sierpniu 1944 roku i wykonali ja więźniowie KL Buchenwald. W ciągu pół roku wyrąbali oni sieć podziemnych tuneli, o ogólnej długości 15 km i poprowadzili pod ziemią kolej. To tutaj pod ziemia znajdowały się zakłady „Mittelwerk” produkujący rakiety V-1 i V-2. Wiele drogocennych rzeczy zrabowanych przez hitlerowców na okupowanych terytoriach znikło bez śladu. Szczególnie cenna rzeczą jest Bursztynowa Komnata wywieziona przez hitlerowców spod Leningradu w październiku 1941 roku. Jej wywozem kierował hrabia Ernst-Otto von Solms-Laubach. Twierdził on, że zapakował ją w skrzynie i wysłał do Rygi, a stamtąd do Königsberga czyli Królewca dziś Kaliningradu. Tam na rozkaz Gauleitera Prus Ericha Kocha skrzynie ukryto. Potem przeniesiono je do tamtejszego zamku pod opiekę dr Rode. W lutym 1944 roku, w zamku wybuchł pożar. Bursztynowa Komnata ukryta w podziemiach zamku nie ucierpiała, ale po pewnym czasie naraz znikła.

[O tym, co się mogło z nią stać opowiada film Patryka Vegi pt. „Hans Kloss – Stawka większa niż śmierć”, w którym przedstawia on jedną z hipotez dotyczących miejsca i okoliczności jej odkrycia – uwaga tłum.]

W sierpniu 1960 roku, przeprowadzono wykopaliska na ruinach zamku, ale żadnych śladów Bursztynowej Komnaty nie znaleziono.

[Ostatnie wydarzenia wokół tzw. złotego pociągu ze „złotem Wrocławia” w Wałbrzychu podniosły kolejną falę domysłów i spekulacji m.in. właśnie na temat miejsca ukrycia Bursztynowej Komnaty. Istnieje domniemanie, lansowane przez niektórych publicystów, że Bursztynowa Komnata być może wciąż znajduje się na Dolnym Śląsku i to ukryta wraz z wiozącym ją eszelonem lub konwojem ciężarówek… - uwaga tłum.]

Komentarze z KKK

Witam,

Amerykanie zabrali znaczną część z tych kosztowności. Cześć znaleźli Rosjanie jednak zapewne jest jeszcze niejedno do odkrycia. 
Co do złotego pociągu z pod Wałbrzycha to trzymam kciuki za powodzenie tej akcji, przydałoby się by choć część fortuny nazistów przypadła nam. 

Pozdrawiam - Leszek

Tekst i ilustracje – „Tajny XX wieka” nr 16/2015, ss. 6-7

Przekład z j. rosyjskiego – Robert K. Leśniakiewicz ©

środa, 28 października 2015

Pożywienie bogów: sekrety długowieczności Starożytnych

Góry Al-Djabal al-Achdar - miejsce pochówku Zeusa


Wiktor Miednikow


90-letnia Francuzka Jeanne Calmane wynajęła mieszkanie 47-letniemu adwokatowi za czynsz do jej śmierci. W rezultacie tego Calmane otrzymywała pieniądze przez 30 lat i jeszcze przez dwa lata dostawała rentę od żony adwokata.

We wszystkich czasach i epokach ludzie poszukiwali eliksiru nieśmiertelności, żeby żyć długo, bardzo długo i upodobnić się do bogów (choć większość takich marzycieli nie wiedziała, czym się zająć w czasie nieskończonego życia.) Mamy przykłady ludzi, którzy żyli bardzo długo, i relacji z dawnych źródłach o takich ludziach jest niemało (tak jak Matuszael – rekordzista wśród biblijnych patriarchów – przeżył 969 lat – Rdz 5,27.) Na czym polegał sekret długowieczności naszych przodków? „Człowiek jest tym, co je” – jak mawiali Starożytni. Innymi słowy mówiąc rzeczy, które pakujemy w nasz organizm modelują i modyfikują nas – nasze ciało i umysły. I dlatego, by upodobnić się do bogów  należy spożywać „pokarm bogów”.


Iradowy wiek 


Super-długo żyjącymi ludźmi (wedle naszych miar) byli inni biblijni patriarchowie. I tak np. tylko siedem lat mniej od Matuszaela żył jego rodzony dziadek Iared/Ared/Jered. Dlatego w wiekach XVII-XIX mówiąc o wieku poczciwych staruszków używało się [w Rosji] terminu „iradowy wiek” (u nas „matuzalemowe lata” – przyp. tłum.) W ogóle, zgodnie ze Starym Testamentem, ludzie do czasu Potopu Powszechnego żyli znacznie dłużej, niż współcześni: pierwszy człowiek na Ziemi  - Adam żył 930 lat; jego syn Set – 912 lat; jego wnuk Enosz – 905 lat; jego prawnuk Kenan – 910 lat; syn Kenana – Mahalaleel – 895 lat. Wnuk Matuszaela – Noe – przeżył Powszechny Potop i umarł w wieku 950 lat. (Rdz 5,1-31)

Pen Tszu - kucharz, który przeżył 800 lat...

Na drugiej stronie Ekumeny (części świata zamieszkałej przez Ludzkość) w dawnych Chinach, potomkowie Niebieskiego Władcy także odznaczali się długowiecznością. Przekazy głoszą, że pewien człowiek o imieniu Tzian i nazwisku Ken przeżył ponad 800 lat, ale przed śmiercią powiedział, że jego życie było całkiem krótkie. A Pen Tszu z końca panowania dynastii In przeżył 767 lat, ale nie wyglądał on na starego i słabego. Ludzie gubili się w domysłach, na czym polegał sekret ich długowieczności. Niektórzy twierdzili, że przyjmował on lekarstwo z grzyba dębu korkowego; inni zaś widzieli ów sekret w sposobie prawidłowego oddychania. A w rzeczy samej Pen Tszu potrafił gotować wspaniałą zupę z bażanta. To właśnie jadło zaproponował on Niebieskiemu Władcy. Zupa tak zasmakowała bogu, że podarował on cudownemu kucharzowi 800 lat życia. Jednakże Pen Tszu tego było mało: przed śmiercią żałował on, że nie pożył sobie dowolnie długo i jego życie kończy się w samym rozkwicie. W czasie swego długiego życia Pen Tszu pochował 49 żon i dochował się 54 synów.

Ale wszystkich przelicytowali Sumerowie. Na glinianych tabliczkach państwa sumeryjskiego wyliczono długość życia tamecznych królów: Alulim królował 28.000 lat; Dumuzu – 36.000 lat, a Ibartutu – 18.000 lat!



Podzielić przez dziesięć!?


Oczywiście, trudno jest wierzyć bajkom i mitom. Przede wszystkim przytoczone tutaj cyfry wydaja się być przesadzone. No, ale jak można poddawać w wątpliwość Pismo Święte??? Dlatego też niektórzy współcześni komentatorzy Biblii uważają, że wiek biblijnych patriarchów mogli wyliczyć według dawnego egipskiego obyczaju – licząc jeden miesiąc za rok, albo według zwyczajów dawnych Żydów – dwa miesiące za rok. W ten sposób niczego dziwnego w długowieczności patriarchów nie ma. Jak się to mówi – podziel na dziesięć.

Druga wersja – wiek biblijnych patriarchów wyliczony przez Mojżesza przy pisaniu Księgi Rodzaju, to nie ich absolutny wiek, ale suma przeżytych przez nich lat, plus suma lat przeżytych przez ich potomków.
Ale dane z sumeryjskich tabliczek nie pasują do żadnej wersji. Poza tym, że rzecz idzie już nie o setki lat, ale o dziesiątki tysięcy lat! Wygląda na to, że one są prawdziwe, albo…


…bogowie wylądowali na Ziemi


A co z tego, jeżeli ludźmi w Starożytności rządzili bogowie? A dokładniej – przedstawiciele wysokorozwiniętej cywilizacji pozaziemskiej, Kosmici? Pewnego razu wylądowali na Ziemi i zaczęli ją kolonizować. To pierwsze pokolenie bogów nie spożywało zwyczajnej żywności. Oni żywili się energią Słońca, Wszechoceanu i otaczającej nas przestrzeni. A potem przy pomocy genetycznego programu stworzyli żywe organizmy po to, by żywić się ich energią i emocjami. Zgodnie z tą teorią, wszyscy jesteśmy biorobotami z wmontowaną w nas możliwością samorozwoju i samodoskonalenia. Bogowie w dawnych czasach zstępowali z niebios, kontaktowali się z ludźmi, pokazywali im jak rozniecać ogień, nauczyli ich uprawy roli i rzemiosł. I jeżeli wierzyć Genezis, wstępowali w związki ze swymi stworzonymi przez nich:

A kiedy ludzie zaczęli się mnożyć na ziemi, rodziły im się córki.  Synowie Boga, widząc, że córki człowiecze są piękne, brali je sobie za żony, wszystkie, jakie im się tylko podobały. Wtedy Bóg rzekł: «Nie może pozostawać duch mój w człowieku na zawsze, gdyż człowiek jest istotą cielesną: niechaj więc żyje tylko sto dwadzieścia lat». A w owych czasach byli na ziemi giganci; a także później, gdy synowie Boga zbliżali się do córek człowieczych, te im rodziły. Byli to więc owi mocarze, mający sławę w owych dawnych czasach. (Rdz 6,1-4)

W takim kontekście, Przybysze z Kosmosu i pierwsze pokolenia ich potomków rzeczywiście mogły żyć tysiące lat.


Kamienne delikatesy i rarytasy


Następnemu pokoleniu bogów, które składało się już z „metysów”, „kreoli” i „mulatów” – czyli dzieci Przybyszów z Kosmosu i ziemskich kobiet – słonecznej energii już nie wystarczało. Mity i legendy antycznej Grecji opowiadają o tym, że bogowie olimpijscy jedli ambrozję i pili nektar. Ta żywność dawała siłę i wieczną młodość. Ale Olimpijczycy nie byli nieśmiertelnymi. I tak np. król niebios – Zeus choć przeżył długie i burzliwe życie w zdrowiu, też zmarł i pochowano go na północnym wybrzeżu afrykańskim, w górach El-Akhdar (al-Djabal al-Achdar, na wschód od miasta Bengazi, Libia – uwaga tłum.) vis-à-vis wyspy Krety. Natomiast mogiła jego ojca – boga Kronosa znajduje się na wyspie Biełyj u wybrzeży Jamału (N 73°13’37” – E 070°39’48” – przyp. tłum.).

A czym były ambrozja i nektar? Tego dokładnie nikt nie wie. Te boskie i cudowne pożywienie było trzymane w największym sekrecie przed śmiertelnymi. Legendy mówią, że ambrozję i nektar na Olimp dostarczały ptaki. Z greckich mitów nie wynika charakterystyka ambrozji i nektaru, miejsca i sposobu ich wytwarzania (wydobycia) i magazynowania. Dla współczesnej nauki, ta „boska żywność” pozostaje niewiadomą i jest takim ładnym wymysłem, fantazją.

Stalaktyty - to one właśnie stanowiły pożywienie bogów

Jednakże władcy i przywódcy narodów we wszystkich czasach podejmowali wielkie wysiłki w poszukiwaniach tych cudownych rzeczy. Także i dzisiaj, w różnych krajach przedsiębierze się naukowe ekspedycje do różnych zakątków naszej planety w celu poszukiwania zapomnianej, zagubionej wiedzy. Przeprowadzone, długoletnie poszukiwania pokazały, że legendy są częściowo prawdziwe. Bogom Olimpu przywożono ambrozję i nektar z Afryki, gdzie wydobywano je podziemnych pokładów. Podobne pokłady znajdują się w innych miejscach na naszej planecie, w tej liczbie na Antarktydzie, w Chinach, Japonii, Ameryce, na Kubie, na terytorium b. ZSRR, i in.

Dzięki uzyskanym danym z legend i mitów dowiadujemy się, że ambrozja to świetliste kryształy pośród czarnych skał. Ich kolor ma wiele odcieni w zależności od miejsca występowania. Związane to jest ze składem chemicznym samych skał.

Nektar to są narosty skalne, stalaktyty, będące naciekami gęstego, tłustego soku z ciemnych kamiennych warstw Ziemi. narosty te mają żółtawo-pomarańczowy kolor. W różnych miejscowościach mają one fioletowe i inne zabarwienie. Narastanie tych stalaktytów następuje w okresie wiosenno-letnim w czasie wydzielania soków.
Zgodnie z staroindyjską wiedzą, góry na Ziemi się rodzą, rosną, starzeją się i umierają (erodują) tak jak rośliny. Mają one swój własny system korzeniowy, dzięki której one rozrastają się na planecie i mają także swoją „strukturę genową” – system podtrzymujący życie z cyrkulowaniem w różnych kierunkach potoków energetycznych i cieczy. Góry są podobne do biologicznego organizmu. Można założyć, że w ich wnętrzu, u ich korzeni, mogą powstawać i odkładać się różne produkty ich aktywności życiowej (w tym nektar i ambrozja) cenne ze względu na swój skład chemiczny i właściwościami dla ludzi.

Ze względu na swe właściwości odżywczo-energetyczne ambrozja i nektar przeskakują wszelkie inne związki odżywcze na Ziemi. A wielowarstwowa wewnętrzna część ich aury jest silnie wyciągnięta w kierunku środka Ziemi.

Troje podczaszych bogów olimpijskich: Hebe, Endymion i Ganimedes
(obraz Patricji Watwood - "Ganymede", 1971, prywatna galeria) 

Hebe z orłem, który dostarczał bogom ambrozję i nektar na Olimp
(obraz Charlesa Picque'a - "Hebe", 1826, Museum voor Schone Kunsten, Gent, Belgia)

Także Iris, bogini tęczy i posłanka bogów zajmowała się dostarczaniem niektórych produktów na Olimp - tutaj niesie wodę ze Styksu...
(obraz Guy Heada - "Iris", 1793, Nelson Atkins Museum of Art, Kansas City, USA)

Iris była posłanką bogów, zaś jej atrybutem była tęcza...
(obraz Pierre - Narcissa Guerina - "Morfeusz i Iris", 1811, Ermitaż, St. Petersburg, Rosja)

Oczywiście bogowie olimpijscy umieli odpowiednio zmiękczać te „kamienne delikatesy”  i otrzymywać z nich smaczne i pożywne potrawy i napoje dające im siły i długowieczność. Prostym śmiertelnikom te tajemnice były niedostępne. Chociaż z drugiej strony, w Ameryce Południowej jeszcze w XX wieku żyli jubilerzy, którzy potrafili zmiękczać kamienie sposobem przekazywanym z ojca na syna, ale przygotować „pożywienia bogów” oni nie potrafili. Być może nauka w przyszłości będzie w stanie rozwiązać tą zagadkę, i odwieczne marzenie Ludzkości się spełni.


Słońcożercy


A przecież w naszych czasach istnieją „słońcożercy” – ludzie żywiący się energią Słońca. I tak np. w 2001 roku, gazeta „Times of India” opublikowała sensacyjny fakt: 64-letni mechanik o nazwisku Manek już rok obchodził się bez jadła! Przez ten czas nie zjadł ani okruszka, tylko pił przegotowaną wodę. Żywił się bezpośrednio energią Słońca… Według Maneka wszystko, czego nam trzeba by żyć bez jedzenia, to nauczyć się przyjmować czystą energię z jej pierwoźródła. Jego słowa potwierdziła cała grupa naukowców-medyków z Instytutu Wielokierunkowej Terapii przy Międzynarodowym Centrum Zdrowia  w Ahmadabadzie, Indie, a także specjaliści z Dżinistycznego (?) Towarzystwa Lekarskiego, którzy prowadzili długie obserwacje stanu zdrowia „słońcożercy”. Podobnych jemu ludzi na Ziemi są dziesiątki – jak nie setki.

"Słońcożerca" Manek z Indii

Genetyk Michaił Borodacziew tak ocenia fenomen „słońcożerców”:
- Myśloformy mają swe materialne odpowiedniki. Tacy ludzie są w stanie siłą swoich myśli stworzyć matrycową strukturę i stworzyć białkową molekułę, nawet nie zastanawiając się nad tym, jak ona jest zbudowana. Wystarczy stworzyć w swej podświadomości obraz białkowych molekuł, i w ich organizmie niedostatek białka zostanie uzupełniony dzięki istnieniu tej matrycowej struktury.


Opinie z KKK


Ave!
Przyznam, że czytając już wstęp o boskim żarciu pomyślałem, że to "Tajny XX wieka"... heh, miałem rację. Według mnie to wydawnictwo jest krypto-populistyczne i trąci czystym New Agem, aż gały wyłażą. I te tezy... matryca białkowa... kurczę, sam kiedyś taki byłem i sam wymyślałem podobne rzeczy w celu rekoceptualizacji rzeczywistości, i być może dlatego wiem, że to ślepy zaułek. (Smok Ogniotrwały)


Ciekawe. Czytajac ten artykuł odniosłem wrażenie, że coś jest na rzeczy. Oczywiście opowiastki o jadalnych stalaktytach brzmią niewiarygodnie, ale z kolei opowieści o bogach i ich ucztach - tak. No bo zauważcie: kto nosi bogom pożywienie na Olimp? Orzeł. A co jest podobne do orła w locie? Samolot! Być moze Starożytni grecy widzieli coś lecącego na Olimp i przypominajacego im orła, a co było po prostu aparatem latajacym...

Osobiście jestem w stanie sobie wyobrazić sytuację, w której Ziemia po Wielkiej Wojnie Bogów-Astronautów jest tak skażona, że mogą na niej żyć tylko ludzie, którzy byli przystosowani do najpodlejszych warunków życia. Zaś ci wyżej rozminięci ucieklli w góry - gdzie pędzili życie w schronach, a żywność dowozili sobie z jakichś czystych ekologicznie enklaw... Pasuje? Pasuje. 


Z biegiem czasu bogowie coraz bardziej się degenerowali, a ludzie przystosowali do nowych warunków. Wiedza bogów była także degenerowana z pokolenia na pokolenie aż stała sie religią czy gnozą rozmaitych masonów i innych tajnych stowarzyszeń. I tak właśnie być mogło. (Daniel Laskowski) 


Tekst – „Tajny XX wieka” nr 15/2015, ss. 20-21
Ilustracje: „Tajny XX wieka” i Internet
Przekład z j. rosyjskiego – Robert K. Leśniakiewicz ©            


niedziela, 25 października 2015

KIC 8462852: „cud gwiezdny”?

Lokalizacja gwiazdy KIC 8462852 w konstelacji Łabędzia


Niedawno kosmiczny teleskop Kepler dokonał dziwnego odkrycia. Dotyczy ono gwiazdy oznaczonej jako KIC 8462852 w konstelacji Łabędzia – RA = 20h06m15,45s DEC = +44°27'24,7", w odległości 454 pc, o jasności obserwowanej +12,01 mag., klasie widmowej F3 V/IV (dla porównania Słońce ma klasę widmową G2 V, a zatem jest chłodniejsze od KIC 8462852), o średnicy 1,7 razy większej od Słońca i masie wynoszącej 1,4 masy słonecznej.*


Tajemnicza gwiazda i wahania jej blasku

Tajemnicza gwiazda


Pierwsze informacje o nietypowości tej gwiazdy pojawiły się w 2011 roku. Naukowcy odkryli zdumiewającą gwiazdę, która może być otoczona przez gigantyczną strukturę. Gwiazda ta jest oddalona od nas o 1480 ly i została odkryta w 2009 roku przez Kepler Space Telescope.

Uczeni nie mają żadnego wyjaśnienia tych dziwnych zmian w jasności gwiazdy. Kilku z nich uważa, że w pobliżu gwiazdy znajduje się przyczajona,  kolosalna struktura zbudowana przez Obcych.
- Nigdy nie widzieliśmy czegoś podobnego do tego – powiedziała Tabetha Boyajian z Uniwersytetu Yale – to jest bardzo dziwne. Sądzimy, że mamy fałszywe dane, albo wynika to z ruchu statku kosmicznego, ale wszystko jest w porządku


Ostatnia szansa


Dr Boyajian ostatnio opublikowała list na temat możliwych przyczyn. W 2011 roku po raz pierwszy zauważono i odnotowano dziwne zachowanie się gwiazdy. Fluktuacje blasku występują w okresie od 5 do 80 dni. Badacze początkowo sądzili, ze mają do czynienia z przejściami przed tarczką gwiazdy dużej ilości fragmentów komet.

Niektórzy eksperci sądzą, że zmiany te są wywołane przez Obcych – mieszkańców układu planetarnego KIC 8462852.
- Obcy zawsze powinni tą ostatnią hipotezą, którą rozpatrujemy, ale to wygląda na strukturę, jakiej spodziewaliśmy się po obcej cywilizacji powiedział astronom Jason Wright z Uniwersytetu Stanowego Pensylwania.





Rozmaite warianty Sfery Dysona


Megastruktura roju


Dr Wright i jego koledzy powiedzieli, że niezwykłe zmiany światła zaobserwowane na tej gwieździe wskazują na możliwość istnienia roju mega-struktur znajdujących się w okolicy gwiazdy. Sugeruje on, że jest tam cała masa baterii słonecznych, które czerpią energię z tej gwiazdy.

Wright i Boyajian rozmawiali z dyrektorem poszukiwań w Centrum Badań SETI – Andrew Simonem. Oni chcę zogniskować misę satelitarnego radioteleskopu na tej gwieździe by wychwycić sztuczne sygnały radiowe, które by wskazywały na aktywność technologiczną. Gdyby te radiosygnały były interesujące, to astronomowie zagłębią się bardziej w to zagadnienie przy użyciu systemu radioteleskopów NRAO VLA w Nowym Meksyku.**


Czym to być może?


Na to pytanie nie jest łatwo odpowiedzieć. Pierwsze hipotezy na temat chmur komet brzmią niezbyt przekonywująco. Drugą hipotezą są dyski akrecyjne pozostałe po formowaniu się KIC 8462852, które krążą wokół niej i powodują jej dziwne migotania. Jednakże obie te hipotezy nie wytrzymują próby, jako że komety musiałyby być ściągnięte z układu planetarnego innej gwiazdy, zaś dyski akrecyjne musiałyby świecić w podczerwieni nie mówiąc już o tym, że trudno sobie wyobrazić, że krążyłyby one wokół centralnej gwiazdy na różnych płaszczyznach nie przeszkadzając sobie nawzajem…

Odkryta przez Keplera megastrukturalna gwiazda znajduje sie w konstelacji Łabędzia (Cygnus) pomiędzy obłokiem gwiezdnym NGC 6866 a gwiazdą Omikron Cygnii


A zatem cud?


A zatem mamy do czynienia z tak długo poszukiwanym przez astronomów „cudem gwiezdnym”? Pod pojęciem „cudu gwiezdnego” rozumiemy zjawiska, które nie są naturalne, a powstały wskutek interwencji „czynnika nie-astronomicznego”. Mówiąc po ludzku stanowią efekt kreatywnej działalności istot zamieszkujących pobliże tej gwiazdy.

Jedno, co przychodzi na myśl, to tzw. Sfera Dysona (od nazwiska jej twórcy Freemana Dysona już w 1959 roku!) – pełna lub pasowa. Jest to konstrukcja całkowicie zakrywająca daną gwiazdę i służąca do wykorzystania jej zasobów energii promienistej, a także uzyskania dodatkowej powierzchni mieszkalnej. Byłaby to zatem cywilizacja II stopnia w tzw. skali Kardaszewa. Sfery Dysona byłyby silnym źródłem promieniowania podczerwonego, bowiem zasłaniałyby one promieniowanie widzialne gwiazdy, a energia byłaby wypromieniowywana przez promieniowanie termiczne.***

W przypadku KIC 8462852 mielibyśmy do czynienia z częściową, pasową Sferą Dysona, co pozwalałoby na wytłumaczenie jej dziwnych wahań blasku. Być może byłaby to Sfera Dysona w budowie. Ewentualnie mogłyby to być satelity Dysona-Harropa – megastruktury uzyskujące energię bezpośrednio z wiatru słonecznego.

Cokolwiek to jest – trzeba by było sprawdzić, czy nam to nie zagraża, bo jest jeszcze jedna możliwość, opisana ongi przez Freda Hoyle’a w powieści „Czarny obłok” (Kraków, 1981), w której nasza planeta dostaje się w zasięg działania obłoku ciemnej gazowej materii – na dodatek rozumnej, co grozi Ziemi zamrożeniem. Być może coś takiego właśnie opanowało planety KIC 8462852 i właśnie powoduje te nieregularne „zaćmienia” jasności gwiazdy wprawiając w zdumienie astronomów. A czemuż by nie – Kosmos jest tak wielki, że jest w nim miejsce na wszystko – od bakterii do kosmicznego AC…


Opinie z KKK


Cogitusie, 


w czasie 1480 lat pas lub inny typ ewentualnej konstrukcji już pewnie został ukończony. Z drugiej strony, pochłonąłby ogromną ilość budulca, a to insynuuje ogromną potrzebę jego źródeł, a więc i kolonizacji wydobywczej, zatem warto przyjrzeć się temu systemowi, nieregularnościom orbit lub ich dysproporcjom, o ile te czynniki można uznać za korelatywne wobec założenia o pasie Dysona. No i należy pamiętać, że jednym żaden dowód nie jest potrzebnym, a drugim żaden dowód nie wystarczy... Niemniej w naszym Purity Ring można śmiało poprzypuszczać bez ognia herezji. (Smok Ogniotrwały)

Smoku Ogniotrwały,

dokładnie tak jak prawisz. Wszak widzimy sytuację sprzed półtora tysiąca lat i jeżeli jest to Sfera Dysona, to po pewnym czasie pojawi się tam silne źródło promieniowania podczerwonego. Tak nawiasem, to chciałbym zobaczyć, jak to się Im udało to zrobić... (Platon) 

Czołem!

Wiadomość o tej gwieździe jest bardzo interesująca. Przyglądam się publikacjom które ukazują się w sieci i jeśli znów nie znajdą jakiegoś "racjonalnego" wytłumaczenia to mamy w końcu dowód na to że sami nie jesteśmy. Skoro jest już jedna anomalia łatwiej będzie im mówić o innych już nie tak odległych anomaliach które dają do myślenia. 
Dla mnie jest to jaskółka zapowiadająca nadejście nowego :)
Oby było ich coraz więcej. 


Pozdrawiam Dingir


Za MT 05/2016 strony 86,87. Jednak nie megastruktura Obcych?
Według najnowszych badań astronomów nietypowe obserwacje światła gwiazdy KIC 8462852, która w różnych odstępach czasu przygasa od pięciu do osiemdziesięciu dni w roku, wynikają z obecności w pobliżu tego ciała niebieskiego dużej grupy egzokomet, krążących wokół gwiazdy i rozrywanych przez jej oddziaływanie – a nie z istnienia tam olbrzymich struktur wybudowanych przez jakąś obcą supercywilizację.
Teleskop Keplera już od 2009 r. rejestruje w różnych miejscach kosmosu regularne, powtarzalne zjawiska.
Wynikają one z cykli obrotu egzoplanet wokół odległych słońc. W przypadku KIC 8462852 odnotowano jednak dziwniejsze, nieregularne spadki jasności – dwa niewielkie w 2009 r., duży w 2011 r. i serię wielu spadków w 2013 r. Co ciekawe, w niektórych
przypadkach jasność gwiazdy zmniejszyła się nawet o 20%. Wobec tak dziwnych wyników obserwacji i wykluczenia wielu innych przyczyn, awarii, błędów czy obecności obłoku pyłu (gwiazda jest już stosunkowo stara), nawet ludzie nauki zaczęli przebąkiwać o możliwości istnienia w sąsiedztwie gwiazdy położonej na granicach konstelacji Lutni i Łabędzia jakichś megastruktur stworzonych przez zaawansowaną cywilizację (patrz rys. 6 ).
Jeżeli jednak wspominane hipotetyczne komety mają ekscentryczną orbitę i pojawiają się w okolicach gwiazdy KIC 8462852 raz na kilkaset dni, to ich defragmentacja i zamiana w pył wyjaśniałaby tak dużą nieregularność w ilości światła docierającego z KIC 8462852.
A czekając na ostateczne wyjaśnienie zagadki, możemy podziwiać fantazje dotyczące możliwego wyglądu gigantycznych egzokonstrukcji Obcych w kosmosie: http://goo.gl/VLF4j0. Mirosław Usidus (Stanisław Sawkiewicz)
 

Opracował: Robert K. Leśniakiewicz ©
Ilustracje - Internet
         

-----------    

*Źródło – Wikipedia.

***Sfera Dysona pojawia się w literaturze science-fiction m.in. w powieści Bohdana Peteckiego „Kogga z czarnego słońca” (1978); Petera F. Hamiltona – „Gwiazda Pandory”; filmie z cyklu „Star Treck: Następne pokolenie” w odcinku „Relikt” i książce „Odyssey One” t. 2. (Wikipedia) 

sobota, 24 października 2015

Oko Afryki – kosmodrom Atlantydy?

Lokalizacja Atlantydy wg. Ignatiusa Donelly'ego i inne miejsca, w których poszukiwano jej śladów...


Nie tak dawno dowiedziałem się z mediów o tajemniczej formacji zwanej Okiem Sahary bądź Okiem Afryki, znajdującej się na Saharze w Mauretanii. Wikipedia pisze o niej tak:

Oko Sahary/Oko Afryki -  N 21°07'29,67” - W 011°24'12,96” Mauretania

Kalb ar-Riszat – okrągła, przypominająca krater struktura geologiczna na Saharze, ok. 25 km na północny wschód od miasta Wadan w Mauretanii.
Struktura mierzy prawie 50 km średnicy i jest doskonale widoczna z kosmosu. Jej pochodzenie nie jest do końca wyjaśnione. Pierwotnie uważano ją za krater meteorytowy, później za niedoszły wulkan.
Ze względu na charakterystyczny kształt formacja nazywana jest Okiem Afryki, według innych źródeł ze względu na położenie nosi zwyczajową nazwę Oka Sahary.




Oko Sahary i...

Faktycznie – formacja ta przypomina wielkie oko wycelowane w niebo nad Saharą. Składa się ona z trzech pierściennych struktur otoczonych okręgiem wyrównanego terenu i czymś, co przypomina fosę. Cała formacja jest częściowo zasypana przez piaski Sahary i dlatego trudno powiedzieć, czy jest ona regularna czy nie. Zakładamy, że jest regularna i w takim przypadku ta regularność jest bardzo niepokojąca… Wiek tej formacji ma wynosić według niektórych uczonych aż 600 MA, co jednak wydaje się być liczbą znacznie przesadzoną. Z drugiej strony niektórzy widzą w niej jakąś bazę Kosmitów, którzy przybyli na Ziemię już w późnym Prekambrze, u zarania życia na Ziemi! Czyżby było to legendarne Miasto Bogów, którzy zasiali życie na naszej planecie? Ale…

Z czym mi się to kojarzy? Przede wszystkim z … miastami Atlantydów, które opisywał Platon w swych „Dialogach”. Arystokles opisywał miasto Atlantis (inni autorzy piszą o Cerne), które było stolicą Atlantydy i składało się z trzech pierścieni lądu otoczonych wodami. (Zainteresowanych odsyłam do pracy Ludwika Zajdlera – „Atlantyda”, w której dokładnie opisano jej rozplanowanie.) To wszystko bardzo pasuje do Oka Sahary, z tym że otoczone jest ono przez piaski pustyni, tym niemniej otoczone ono jest siecią wadi, a zatem wypełniało się ono – chociaż częściowo – wodą w porze deszczowej. Oczywiście nie w naszych czasach, w których EGO robi swoje.

OK., ale nie zapominajmy, że Sahara była kwitnącym lądem i to nie tak dawno, bo jakieś 5000 lat temu, a zatem jeszcze za czasów panowania w Egipcie Starego Państwa. Potem stało się coś takiego, że Sahara sięgnęła nad Nil z jednej strony i Atlantyk z drugiej. Zmiana klimatu, którą coś wywołało. Co to było – tego nie wiem. Natomiast jestem pewien tego, że pod piaskami tej pustyni znajdziemy jeszcze niejedne ruiny, które nas wprawią w osłupienie.

Czy był to kosmodrom? A czemuż by nie? Jego średnica jest ogromna – wynosi 50 km i obiekt jest widoczny z Kosmosu. Czegoś trzeba więcej? No i położenie geograficzne, które umożliwia umieszczanie obiektów kosmicznych na orbitach geostacjonarnych. Na podobnej szerokości geograficznej leży Cape Canaveral na Florydzie (N 28°27’20”) i Mt. Baigong w Tybecie (N 37°09’18”,82), który – jak twierdzą niektórzy uczeni - był kosmodromem w dalekiej przeszłości. Jak widać z podanych lokalizacji – był on jeszcze lepiej usytuowany, niż ten z Cape Canaveral, nie mówiąc już o Bajkonurze, który znajduje się na N 45°54’43”! Z tego wszystkiego najlepszą lokalizację ma kosmodrom Kourou w Gujanie Francuskiej - N 05°09’35”.




...Atlantyda i jej stolica Atlantis - czy Oko Sahary nie przypomina miasta...?

Kosmodrom Kalb ar-Riszat mógł służyć przede wszystkim do ekspediowania w Kosmos dużych statków kosmicznych, które posługiwały się potężnymi silnikami rakietowymi i to z napędem termojądrowym – stąd te osłony biologiczne w formie pierścieni, które miały za zadanie odbijać strugi gazów w górę… To oczywiście przypuszczenie, ale bardzo łatwo je będzie zweryfikować – ślady witryfikacji skał, długookresowe radioaktywne izotopy w gruncie, zwiększona ilość helu w okolicy… To tylko moje propozycje, bo zapewne metod udowodnienia niezwykłości tego miejsca jest więcej i są o wiele bardziej wyrafinowane technicznie. Bo tu potrzeba mędrców szkiełek i oczu, a nie jakichś nienaukowych psychotronicznych hokus-pokus.

Podsumowując – byłby to kolejny fizyczny, materialny i namacalny ślad na istnienie albo cywilizacji kosmicznej na Ziemi już 600 MA temu, albo istnienie ziemskiej cywilizacji Atlantydy, której miasto czy kosmodrom znajduje się wśród piasków Sahary. Tak czy inaczej, Oko Afryki wpisuje się jako kolejny punkt na długiej liście zagadek przeszłości już to nawet nie naszej cywilizacji, ale naszej planety!


I dlatego zbadać ją trzeba…   


Opinie z KKK


Wątpiący mądrze,

- uderzyło mnie stwierdzenie, a być może założenie, iż upadek i pochłonięcie przez Atlantyk Atlantydy było powodem/pomniejszym przyczynkiem/gwoździem do zmiany klimatu na mniej arktyczny, ergo do końca epoki lodowcowej. Bardziej bym obstawał przy gwoździu, bowiem koniec zaczął się już jakieś 17k lat temu, zależnie zresztą od źródła powołania się.


 Jednakże sama esencja tej konkluzji pozostała we mnie i wykiełkowała nowymi połączeniami (nb. Connections na Discovery rozprawiało się pan przekładniowo z historią i powszechnym jej pojmowaniem pod względem ludzkiej wynalazczości). 

Oko Sahary... hmm, hmm, a skądże ten piasek jeśli nie dzięki biciu fal o dawne morze? O ile dobrze pamiętam, przeszłość Sahary obfituje w niezwykłe fakty: Nil płynął na zachód; obecny Nil cofnął się wgłąb lądu i pewnych miast, nawet tych za Nefretete, należy szukać na dnie Morza Śródziemnego; Piramidy, a najpewniej Sfinks, pamietają okresowe powodzie, co widać po liniach bicia fal napływowych; Sahara była nie raz pustynią, nie raz ogrodem, nie raz sawanną, zupełnie jak inne obszary globu; listy nie sposób dokończyć... Jakże mali jesteśmy, że tak ciężko nam zgłębić przeszłość większą od naszej teraźniejszości...

Non Nihil Vadisus (Smok Ogniotrwały)


Smoku Ogniotrwały,

- przypomnij sobie rysunki świata Ery Hyboryjskiej z opowiadań Roberta E. Howarda, w którym nie było jeszcze Morza Śródziemnego, Nil płynął na Zachód, a Sahara była kwitnącą krainą. A wszystko to było mniej więcej 12.000 lat temu, pod panowaniem Imperium Atlantydy. Jestem pewien, że Howard pisał pod czyimś wpływem i to niekoniecznie z naszego świata. Podobnie jak Poe, Lovecraft i inni. Nie myślę akurat o Dawnych Wielkich, ale o ludziach z dawnej Przeszłości, których energie pałętają się gdzieś w skorupie astralnej Kroniki Akaśnej. Nie jestem wprawdzie stronnikiem tej teorii i innych bajeczek spod znaku PSI, ale jednak coś w tym być może... (Arystokles)


A czy nie można by było pojechać do Mauretanii i zbadać rzecz in situ, zamiast mielić tu po próżnicy ozorami? NB, ciekawe dlaczego nikt tam się nie pofatyguje i nie zobaczy to na własne oczy? I jeszcze jedno - też jestem pewien, że niejedno takie odkrycie czeka nas pod piaskami Sahary i innych pustyni. (Daniel Laskowski)