Powered By Blogger

środa, 5 listopada 2025

Brad Steiger - SPOTKANIA Z OBCYMI (9)

 

ROZDZIAŁ 9  - Spotkanie z NOL-em może być niebezpieczne dla twojego zdrowia.

 

Wielokrotnie zadawałem sobie pytanie o przyczyny, dla których ludzie zostają wciągnięci w incydenty z NOL-ami. Jak to się dzieje, i co predestynuje te osoby do doznawania niezwykłych olśnień czy wizjonerstwa, podczas kiedy inni ludzie widzą jedynie światełka na niebie? Co jest przyczyną tego, że jedni świadkowie nawiązują kontakt z załogami NOL-i, a inni reagują na Nich strachem i zgrozą?[1] Jest wiele przykładów , w których trudno określić, czy ofiara Kontaktu „oblała kosmiczny test”, który mógł ją zaliczyć w szereg kontaktowców, lub mogłaby być poddana jakiemuś perwersyjnemu doświadczeniu.[2]

Don Worley z Connersville (IN), przeprowadził onegdaj tasiemcowe dochodzenie w sprawie kobiety, która przez wiele lat przeżywała niezwykłe, parapsychiczne doznania i sensacje mające związek z NOL-ami, a co doprowadziło ją na skraj psychicznego chaosu. Jednocześnie to, co ona przeżywała nie było li tylko psychiczną aberracją. Kobieta ta przeżywała swoiste skupienie objawiające się silnym błyskiem światła i potworną gonitwą – istnym malstromem myśli. Pozwolę sobie przytoczyć fragment wywiadu przeprowadzonego z nią przez Worley’a – jednego z wielu, które przeprowadził w sprawie „nawiedzenia Ann Adams”:

Worley: Jak długo mieszkała pani w tym domu?

Adams: Trzy lata.

W.: Czy widziała pani występowanie tych sił także w innych miejscach zamieszkania, innymi słowy mówiąc – nie tylko tutaj?

A.: Tak, w każdym domu, w którym mieszkałam od 15 lat.

W.: W ilu domach pani mieszkała?

A.: O ile dobrze pamiętam, to w 7 – wszystkie wynajmowaliśmy, aż wreszcie kupiłam ten dom.

W.: Ten dom miał także swoją historię, czy wie coś pani na ten temat?

A.: Tak. Mieszkali tutaj państwo K. Pan K. zmarł w tamtym pokoju, zaś pani K. w krótkim czasie po nim w tym.

W.: Czy „straszyło” tutaj, zanim wprowadziliście się do tego domu?

A.: Nie, nasza sąsiadka, która zajmowała się państwem K. oraz ich domem po ich śmierci twierdzi, że nie zaobserwowała tutaj żadnych dziwnych zjawisk. Tym niemniej, tuz po naszej przeprowadzce poszłam do kobiety, która była medium. To było ostatniego lata. Od tego czasu nie mogliśmy usnąć. Przez całą noc łomotały drzwi. Wciąż otwierały się i zamykały okna. Rozlegały się kroki na szczycie schodów i w hollu.

W.: Czy pani mąż też słyszał te głosy?

A.: Ależ oczywiście! Pewnej nocy obudziłam się i poczułam, że pokój jest pełen silnego, duszącego zapachu perfum. Przez kilka lat mieliśmy z tym spokój, ale kiedy przeprowadziliśmy się na ulicę V., „to” znów się zaczęło. Prawie od zaraz słychać było w domu upiorne jęki we dnie i w nocy. Słyszeliśmy to wszyscy, natomiast dzieci widziały w nocy ludzi na podwórku, a kiedy chciały zobaczyć, kto to jest, postacie po prostu znikały... Pewnej nocy usłyszałam krzyk dziecka. Udałam się w kierunku, skąd dobiegał ten krzyk. Przemierzyłam pole i rzeczkę i weszłam do niewielkiego lasku. Wtedy krzyk się urwał.[3] Krótko po tym wydarzeniu mój brat i jego żona mieli dziecko, chłopczyka, który przeżył jedynie kilka miesięcy. Tak zatem – jak sądzę – ów krzyk był swoistym „zwiastunem śmierci” mojego bratanka...[4]

W.: Czy zauważyła pani jeszcze coś innego, co zapisało się na trwałe w pani pamięci, jako coś bardzo ważnego?

A.: Tak. Widziałam coś, co nazywają trollem. To było na drodze opodal domu. Pewnego wieczoru szykowałam właśnie kolację i rzuciłam okiem na drogę. Troll był ubrany w rodzaj koszuli i miał długie, siwe włosy opadające na plecy. Był wysoki na metr. Gdy wyskoczyłam na dwór by go złapać, troll uciekł na wzgórze i znikł. Następne takie wydarzenie miało miejsce na krótko przed śmiercią mej synowej, która zginęła w wypadku samochodowym. Od tygodnia byłam zdenerwowana, jak zawsze w lecie, tj. w czerwcu, lipcu i sierpniu, gdy „te rzeczy” najczęściej się przytrafiają. Tej ciepłej nocy, kiedy leżałam sobie na kanapie, coś kazało mi się z niej poderwać i podejść do drzwi i czekać na to, co się stanie. Stałam tam przez krótką chwilę i miałam wizję policyjnego radiowozu podjeżdżającego do naszego domu z włączonym sygnalizatorem koloru czerwonego. Słyszałam głos mężczyzny mówiącego coś o śmierci. po tym wydarzeniu poczułam się źle i poszłam do dr K. Opowiedziałam mu o tym „fantomowym wozie policyjnym” i jego czerwonym świetle. I chociaż widział czerwone obwódki wokół moich oczu – nie uwierzył w moja opowieść. Posłał mnie do szpitala na terapię wstrząsową.[5]

W.: Czy te czerwone obwódki wokół pani oczu powstały po spotkaniu z „fantomem” wozu policyjnego?

A.: Tak, to było w 1965 roku. One są tam właśnie od tego czasu.[6] Lekarze i kuracja nie pomogły mi. Od tej pory widzę czerwone błyskające światło, gdy poddaję się terapii.[7] Gdy przewidziałam, że  moja synowa odwożąc mojego syna do pracy miała zginąć w wypadku, dr K. chciał mnie umieścić w szpitalu, ale 31 sierpnia tego roku[8] synowa zginęła w wypadku, gdy wracała do domu po odwiezieniu mojego syna do pracy.

W.: Jaka była reakcja pani rodziny na wieść o takiej prekognicji?

A.: Nie mówili o tym ze mną.

W.: A co może pani opowiedzieć o odgłosach kroków na schodach?

A.: Kroki rozpoczynały się holu i zmierzały ku szczytowi schodów. Sądzę, że brzmiały one jak męskie kroki.

W.: Czy zauważyła pani jakieś chłodne przeciągi, czy może odczuwała pani odczucie zimna?

A.: O tak! Ujrzałam także mężczyznę w swetrze wychodzącego po schodach. Najpierw sądziłam, że to mąż, ale w chwile później usłyszałam jego głos dobiegający z łazienki na piętrze.

W.: Czy widziała pani jakieś światła?

A.: Tak, ostatniej nocy obudziło mnie silne światło.

 

Worley z panią Adams udali się do piwnicy, gdzie mogli porozmawiać z panem Adamsem. Worley potem tak skomentował tę rozmowę:

Odniosłem wrażenie, że pan domu mógłby powiedzieć nam o wiele więcej, ale on wolał zajmować się pracą w piwnicy, nie zwracając uwagi na rzeczy, których nie rozumie.

Pan Adams zapewnił Worley’a , że słyszał dwukrotnie krzyki, a bardzo często odgłosy kroków oraz trzaskanie drzwiami i skrzypienie schodów.

Pani Adams: W każde Boże Narodzenie, które spędzaliśmy w tym domu, zawsze działo się coś dziwnego. Tak właśnie było w ubiegłym roku. Wszyscy goście opuścili nasz dom i zostaliśmy sami z mężem. To była bardzo zimna noc i oczywiście wszystkie drzwi i okna były szczelnie zamknięte. W pewnym momencie poczuliśmy podmuch lodowatego wiatru, ciągnącego od frontowych drzwi. Mąż odwrócił się do nich, ale ja byłam pewna, że są one szczelnie zamknięte. Podmuch lodowatego wiatru przeleciał przez cały dom i pognał z powrotem. Z jakiegoś niejasnego dla mnie powodu rozpłakałam się i płakałam przez trzy dni. Wyglądało to na nadejście pewnego uczucia „obecności”.

Worley zatelefonował do pani Adams 4 czerwca 1970 roku i dowiedział się, że od grudnia 1969 roku nie wydarzyło się nic ciekawego, nie licząc odgłosów drapania pazurami psa lub kota, któłre słyszano kilkakrotnie przy drzwiach na szczycie schodów. Pani Adams powiedziała Worley’owi, że teraz jest „bliżej Boga” poprzez czytanie Biblii i zrzeszenie się z grupą fundamentalistów, którzy modlą się za nią.

8 września 1970 roku, Worley znów zatelefonował do niej. Dowiedział się, że obecnie w domu Adamsów panuje względny spokój, ...jednakże sądzę, że wyczułem nutkę zaniepokojenia i smutku w jej głosie. Pani Adams modli się i studiuje Biblię. Zadzwoni do mnie, kiedy znów zaczęły się jakieś trudności. Mam nadzieję, że jej modlitwy uwolniły ja od kłopotów i pozwoliły jej odzyskać równowagę. Ten cytat pochodzi z ostatniego raportu Worley’a z dnia 13 czerwca 1971 roku.

 

9.2. Niewidzialny dusiciel z Croxdale.

 

Znanym nam jest fakt, że nasze uszy nie słyszą dźwięków infra[9] i ultra[10] emitowanych przez generatory[11] oraz nie możemy zobaczyć wielu rodzajów promieniowań leżących poza skrajnymi widzialnymi dla nas pasmami widma.[12] Wygląda na to, ze że podobnie jest z postrzeganiem naszej Rzeczywistości. Sądzę, że badając ją naszymi coraz bardziej poszerzającymi horyzonty poznania narzędziami badawczymi, będziemy w stanie uchwycić ultra czułymi mikrofonami i kamerami niewidzialne ręce zostawiające ślady i niewidzialne stopy, pod którymi trzeszczą stopnie schodów i drewniane parkiety. Być może pewnego dnia odpowiemy wreszcie na pytania dotyczące nauk leżących na „pograniczu oficjalnej wiedzy”.

Na naszym obecnym poziomie wiedzy wygląda na to, że może to być niebezpieczne dla tych, którzy nie są przygotowani na CE-0, CE-III i CE-IV lub wycieczki w Nieznane.

21 czerwca 1975 roku, o godzinie 02:00, pani Gladys Worthington obudziła się z uczuciem nieznośnego ucisku czyjejś ręki na swoim gardle. Jej mąż pracował na nocnej zmianie w elektrowni, ale jej cztery psy spały na dole (!!!). Dlaczego jej nie ostrzegły?! Przerażona usiłowała przebić wzrokiem ciemności w nadziei ujrzenia swego mordercy.

Nie mogłam dostrzec niczego – zeznała później  - czułam, że coś przewala się po mnie od stóp do głowy. Chciałam krzyknąć, ale nie mogłam wydobyć z siebie głosu. Ucisk minął równie szybko, jak się pojawił...

Pani Worthigton leżała na plecach. Prawdopodobnie trapił ją nocny koszmar, zbyt straszny dla niej, który ulotnił się z jej pamięci. Ale na tym rzecz się nie skończyła, bowiem innym razem wraz z mężem widziała coś strasznego – jakąś białą sylwetkę ducha! Działo się to w ich domu przy Salvin Street w Croxdale, hrabstwo Durham, Anglia.

Powróćmy jednak do krytycznej nocy. Pani Worthington jeszcze niespokojna, ale już zrelaksowana przymknęła oczy. Zasypiała i naraz... Znów poczuła straszliwy ucisk ręki na swej szyi! I znowu nie widziała nikogo, mimo wysiłków! Całą resztę nocy przeleżała bezsennie nie mając ochoty na powtórkę. Następnego ranka tak oświadczyła dziennikarzowi z Londynu: Wstałam z łóżka, z przekonaniem, że to był tylko zły sen. Ale kiedy podeszłam do lustra, by zrobić sobie makijaż, przeżyłam straszliwy szok. Na mojej szyi znajdowało się pięć siniaków w kształcie czterech palców i kciuka.

Jej lekarz zgodził się z tym, że siniaki zostały zrobione poprzez silny nacisk (jakby dłoni), ale nie przyjął do wiadomości jej opowieści o duszeniu jej przez „zjawę-dusiciela”.[13]

 

9.3. Niewidzialni napastnicy.

 

Gdy 26-letni Barry Lacy nie powrócił na lunch pewnego letniego dnia 1969 roku, jego żona poszła go szukać w polu, które właśnie miał on orać. Lacy leżał w odległości około 200 m od traktora, (którego silnik wciąż pracował) z poranioną głową. Butelka z kawą leżała stłuczona obok niego. Przewieziono go do Battle Hospital[14] w Reading, hrabstwo Berkshire, Anglia, gdzie stwierdzono rany tłuczone głowy, złamanie kości czaszki i w rezultacie tego paraliż lewej strony ciała. W ostatnim raporcie medycznym stwierdza się, że młody rolnik został całkowicie sparaliżowany i całkowicie stracił pamięć (amnezja), a więc nie znane są nadal okoliczności tego wypadku (???). Ta historia stała się przyczyna wdrożenia policyjnego śledztwa oraz dochodzenia przeprowadzonego przez towarzystwo asekuracyjne. Przyłączyli się do niego także koledzy i pracownicy, których Lacy zatrudniał. Mimo intensywnych czynności dochodzeniowo-śledczych, nikt nie potrafił wyjaśnić, co naprawdę wydarzyło się tego pięknego, letniego dnia.

Podobny przypadek zdarzył się w dniu 7 lipca 1973 roku, w pobliżu Port Angeles, (WA), 40-letniemu mężczyźnie, którego znaleziono pobitego i nieprzytomnego. M.in. miał on złamaną rękę i nogę. Skutkiem tego pobicia była całkowita amnezja. Nie znaleziono przy nim żadnych dokumentów, które ułatwiłyby jego identyfikację.

Najbardziej tajemniczą z tego rodzaju spraw jest klasyczna zagadka zamkniętego pokoju , z którą przyszło się zmierzyć policji z Southall, hrabstwo Middlesex, Anglia, w dniu 27 września 1974 roku. 60-letni Aubrey Packham został znaleziony w biurze został znaleziony w swym biurze przedsiębiorstwa autobusowego. Sekcja zwłok wykazała, że Packham został okrutnie pobity i to właśnie było przyczyna śmierci. W biurze nie było żadnego śladu włamania czy walki. Niczego nie skradziono. Nie znaleziono żadnego motywu tej zbrodni. Pozostała jedynie zagadka zabitego w czterech ścianach człowieka, w zamkniętym i dobrze strzeżonym biurze.

Niewidzialne ręce zostawiają ślady na kobiecym gardle, paraliż młodego farmera z rozwaloną czaszką, pobity do utraty pamięci kloszard i w końcu zabity ciosami niewidzialnych rąk urzędnik. W każdym z tych przypadków morderca – no bo jak można inaczej jego/ją/to (???) nazwać? – jest niewidzialny dla naszego oka i powoduje straszliwe urazy ludzkiego ciała. Oczywiście parapsychologia zna uszkodzenia ludzkiego ciała znane jako stygmaty.[15] Jednakże nie prowadzą one do śmierci czy amnezji oraz rozległych uszkodzeń ciała, a są jedynie wyrazem głębokiego przeżycia mistycznego.

I dalej.

Pani Santuzza Campbell była sama w chwili, kiedy niewidzialny ktoś (?) czy coś (?) zbił ją z nóg straszliwie silnym ciosem w głowę, w chwili, gdy spacerowała brzegiem Bridlington Cliffs. Nie ma poszlak na to, że w tym czasie oddawała się medytacji czy innemu przeżyciu religijnemu. Nie znaleziono także innego motywu pobicia pani Campbell. Przypuszczano, że coś – co ją uderzyło – spadło z samolotu, ale w tym przypadku jej głowa byłaby roztrzaskana...[16]

W tej materii są dwie hipotezy usiłujące wyjaśnić te tajemnicze ataki. Pierwsza z nich zakłada istnienie niewidzialnej inteligencji, która zamieszkuje z nami naszą planetę. Druga zwala winę na pilotów i pasażerów NOL-i oraz „stowarzyszonych” z nimi MIB-ów... Co kieruje nimi? Nienawiść? Wrogość?

Wrogość nie może być motywem tych ataków. Raczej może rodzaj... głupoty. Tak jak dzieci rzucają kamieniami w żaby czy myszy, albo dręczą koty, by sprawdzić, czy mają one rzeczywiście dziewięć żyć, tak Oni mogą postępować z nami.

Mniej optymistyczny punkt widzenia zakłada, że Oni postępują z nami tak, jak badacz w laboratorium, który dziennie uśmierca setki czy nawet tysiące królików doświadczalnych... Oczywiście w imię nauki!

 

9.4. Także i my strzelamy do Obcych!

 

Zresztą my sami też nie jesteśmy lepsi. My to także czynimy, i to nie tylko z myszkami, ale także z przedstawicielami naszego gatunku, na których wypróbowujemy nasza własną prymitywną, ale jakże skuteczną broń... A przecież strzelano także i do Przybyszy!

W grudniowym wydaniu magazynu „Fate” z 1970 roku, J. Russel Virden opisuje incydent, który zdarzył mu się, kiedy miał 9 lat. Pewnej chłodnej listopadowej nocy w 1943 roku, Virden i jego babcia zostali wyrwani ze snu histerycznym krzykiem matki. Jego ojciec w tym czasie pełnił służbę w komisariacie policji niedaleko Hattiesburga (MS). Pomimo wysiłków babci i chłopców matka nie mogła się uspokoić. Powtarzała wciąż: Jego twarz była zielona! Mówię wam!... Zanim zdumieni chłopcy dowiedzieli się, czyja to twarz była zielona, usłyszeli grzmot wystrzału z „dwunastki”[17] sąsiada, którego zaalarmował krzyk w sąsiedztwie. Wybiegł on ze strzelbą w ręku i wypalił do czegoś, co wydawało mu się być opryszkiem. Sądził on, ze udało mu się go trafić w plecy, tym niemniej domniemany opryszek uciekł. Puściliśmy się w pogoń, ktoś przyniósł silny reflektor – pisze Virdan – Obcy dobiegł do drogi. I tam właśnie na asfalcie zauważyliśmy wielkie plamy żółtej cieczy wyglądającej jak krew.

Pani Virden opowiedziała później przebieg wydarzeń. Obudziło ją donośne walenie w drzwi frontowe. Gdy wstała pytając, kto zacz, usłyszała walenie do tylnych drzwi. Wściekła podbiegła do nich i odsunęła zasłonę. Za szybą ujrzała człekokształtnego stwora, którego twarz była jasnozielona. I ta twarz ją przeraziła. Zaczęła histerycznie krzyczeć i to nas obudziło – kończy Virden. Dodał on także, że cała społeczność w której żyli uwierzyła w odwiedziny istoty nie z tego świata.

A wszystko to wydarzyło się na 4 lata przed pierwszą obserwacją NOL-i w okolicach szczytu Mt. Rainier w Górach Kaskadowych, której dokonał Kenneth Arnold. Ciekawe, jak wiele takich zdarzeń i incydentów legło u podstaw Syndromu LGM, zanim „oficjalnie” zaczęło się mówić o Wielkiej Tajemnicy w czerwcu 1947 roku?...

 

9.5. Nietypowe morderstwa NN ludzi.

 

Swoją droga ta Wielka Tajemnica może zabić człowieka w szczególnie wyrafinowany sposób. No bo jak nazwać inaczej to, co się przytrafiło 11-letniemu Ianowi Saltowi, który zginął w do dziś dnia niewyjaśnionych okolicznościach?

Chłopiec ten opuścił swój dom w Solihull w celu pooglądania samolotów lądujących i startujących z lotniska w Birmingham w Anglii. Później jego zwłoki znaleziono w stawie znacznie oddalonym od trasy dojazdowej do lotniska. Ian w czasie swej pechowej wyprawy przemierzył świeżo zaorane pole. Dokładne badanie śladów wykazało, że coś zmusiło go do biegu w panicznej ucieczce przez pola. Chłopiec przebił się przez żywopłot, a następnie wpadł do stawu i utonął. Tyle wiemy na pewno. Nie znaleziono żadnego innego śladu człowieka czy zwierzęcia, przed którym Ian uciekałby w panicznym strachu. A więc co mogło go tak wystraszyć? Czy spotkał on swojego zielonego człowieka - LGM?

Mniej więcej 4 miesiące później znaleziono zwłoki Garneta Olivera leżące na głębokości 1,5 m pod wodą w studni Field Farm k./Partney w Lincolnshire, Anglia. Ten 85-letni rolnik jeszcze na godzinę przed śmiercią rozmawiał ze swym przyjacielem i nie nosił się z samobójczymi zamiarami. Studnię nakrywała ciężka betonowa pokrywa, która usunięto. Koroner nie był w stanie znaleźć żadnych śladów wpadnięcia czy wepchnięcia go do tej wąskiej studni. „Krakowskim targiem” zgodzono się na nieszczęśliwy wypadek, ale jego przyczyny są nadal niewyjaśnione. Do dnia dzisiejszego...

Wygląda na to, że stworzenia zamieszkujące angielskie i brytyjskie wody nie są najłaskawsze dla ludzi. Kilka dni przed tajemniczą śmiercią Iana Salta znaleziono ciała dwóch NN[18] kobiet leżące u ujścia rzeki Lossie w hrabstwie Moraryshire. Człowiek, który je znalazł zauważył, że: przypływ wyrzucił je i pozostawił na plaży. Policja   nie była w stanie   zidentyfikować tych zwłok.

W tydzień po wypadku Iana Salta trzech robotników rolnych znalazło zwłoki NN mężczyzny płynące w Bristol Channel koło Lilstock k./Bridgewater w hrabstwie Somerset. Policja nie była w stanie zidentyfikować tych zwłok, pomimo intensywnego śledztwa i ogólnokrajowych poszukiwań.

Identycznie było w przypadku  ciała NN kobiety wyłowionego z Manchester Canal i NN topielca z Methly River koło Leeds, w dwa tygodnie po wypadku Iana Salta.  Ten mężczyzna był gładko wygolony i dobrze ubrany oraz nosił szkła kontaktowe zakupione u miejscowego optyka, ale to jest wszystko, co o nim wiadomo...[19]

 

9.6. Napastnicy z Warminster.

 

Ufologom jest znanych kilka serii tajemniczych ataków, które nawiedziły wieś Warminster w Anglii. Niewidzialne siły zaczęły prześladować przyjezdnych mieszczuchów od Bożego Narodzenia 1964 roku. Od tego czasu zaobserwowano zwiększoną aktywność NOL-i na tym terenie – szczególnie były to obserwacje typu DD i NL.

Typowym przykładem jest raport Erica Payne’a – lat 19. Payne wracał z randki do domu. Było mglisto, szare tumany unosiły się z pól. Wtem:

... usłyszałem nad sobą niski brzęk. Nie pochodził on od drutów telefonicznych. Spojrzałem na górę i zdębiałem. Wyobraźcie sobie wielki cynowy talerz wypełniony orzechami też wielkimi i wiszący nad moją głową. Naraz poczułem ulewę ostrych, kłujących uderzeń w głowę i policzki. Uderzenie wiatru potargało mi włosy i oślepiło. Jakaś siła wgniotła mi głowę i ramiona. Usiłowałem odeprzeć ten niewidzialny atak. A przecież zanim to się stało, nie widziałem w powietrzu żadnego samolotu, czy innego pojazdu powietrznego... Po pewnym czasie wyczołgałem się na drogę. Byłem mokry od rosy, ale to mnie nie martwiło. Nie chciałbym się jeszcze raz spotkać z takim „czymś”.

Pani Madge Bye usłyszała podobny odgłos ponad swoją głową, kiedy szła do kościoła w poranek Bożego Narodzenia w 1965 roku.  Wbiegła ona na plac przykościelny ścigana niewidocznymi mackami dźwięku. Od tej pory znajduje się w stanie ciągłego wstrząsu.

Straszliwie silny terkoczący dźwięk sparaliżował małego pieska i wstrząsnął ramionami 19-letniej dziewczyny usiłującej wciągnąć go do domu.

Botanik, geolog i biolog David C. Molton opowiadał o tym, że widział stadko gołębi zabitych w locie bez żadnej widocznej przyczyny. Zbadał te ptaki i stwierdził, ze zwłoki ich znajdowały się już w silnym stężeniu pośmiertnym w chwilę po ich spadku na ziemię.[20]

Wydarzenia w Warminster biegły swoim torem. Gdyby incydenty nie powodowały takiej psychozy strachu, to wiele elementów pasowałoby do innych raportów o wrogich NOL-ach. Wiele fenomenów posiada aspekt manipulowania przez Nich polami elektromagnetycznymi. Kombinacja pól elektrycznych, magnetycznych i mikrofalowych jest czymś bardzo często związana z pojawianiem się NOL-i, a te czynniki są raczej niebezpieczne dla naszego zdrowia.[21]

 

9.7. Obcy strzelają do nas!

 

Nie jest tajemnicą, że wiele rządów jest w trakcie prowadzenia programów naukowych, mających na celu badanie wpływu różnych promieniowań na organizm ludzki, już to w celach militarnych, już to w medycznych i naukowych. I tak stwierdzono np., że mikrofale są w stanie pobudzić na odległość molekuły kwasu adezynotrójfosforowego (ATP), który jest podstawą przemiany materii w komórkach mięśniowych. Urządzenie wysyłające takie mikrofale – maser – jest w stanie porazić paraliżem każdą żywą istotę na Ziemi i w Kosmosie. Bron taka może także zabić... – wszystko zależy od amplitudy i częstotliwości użytych mikrofal.[22]

Nie twierdzę jednak, by Ufonauci mieli tak działającą broń i używali jej przeciwko nam. Sądzę, że te mikrofale, albo infra- czy ultradźwięki, pola elektryczne i magnetyczne, itd. itp. są jeno produktem ubocznym np. pracy silników (pędników) NOL-i, czy też efektem przechodzenia UFO z jednego wymiaru w drugi, tak jak to jest z efektem supersonicznego big-bangu w przypadku samolotu odrzutowego czy rakiety przekraczającej barierę 1 Ma.

Gregory Wells z Winston (OH), opowiedział o tym, że został zbity z nóg promieniem światła wyemitowanym przez NOL-a w chwili, gdy niósł on wiadro wody. Zgodnie z jego relacją, NOL ukazał się niespodziewanie i zawisł nad wielkim drzewem, ok. 10 m nad gruntem. Promień światła wystrzelił z obiektu, powalił Wellsa na ziemię, zapalił na nim kurtkę oraz wypalił krąg trawy. Matka Wellsa ruszyła mu z pomocą, kiedy UFO odleciało. Młody człowiek został trochę poparzony.

1 października 1968 roku, w okolicach Linz w Brazylii, operator buldożera zauważył OVNI o rozmiarach samochodu osobowego. Była wtedy godzina 06:00. Operator widział 3 humanoidalne istoty przez iluminatory NOL-a. zgodnie z jego oświadczeniem – z obiektu wystrzelił żółty promień i oślepił go, mimo tego zobaczył jak z NOL-a wychodzą 2 istoty i niosą jakieś przedmioty. Gdy powrócili do obiektu, UFO wystartowało i odleciało z wielką prędkością.

19 sierpnia 1965 roku, w East Liverpool (OH), 4 chłopców przebywało na campingu, gdy nagle nad nimi ukazał się wielki NOL i zawisł nad obozowiskiem. Chłopcy przerażeni rozbiegli się, ale jeden chciał zobaczyć, co będzie dalej i zatrzymał się. Jego ciekawość została ukarana, bo naraz ze spodu UFO otworzył się właz, z którego wystrzelił żółty promień trafiając go w skroń. Od tego wydarzenia nie mógł przez dłuższy czas słyszeć na jedno ucho...

Tego samego roku, dnia 7 września, 6-letni Barry Burns z Durand (WI) wrócił do domu opowiadając o „tej rzeczy”, która pozbawiła go słuchu. Jego matka udała się na miejsce zdarzenia i ujrzała tam dziwny obiekt o długości 10 m, wiszący 120 cm nad ziemią, pomiędzy jej domem a stodołą, która znajdowała się 70 m dalej.

Niedzielnego wieczoru, dnia 17 września tegoż roku, Joe McFarland i Edward Alcorn (obaj po 17 lat), poszli do lasu nazbierać kawałki drewna na szkolne prace ręczne. Było to w hrabstwie Rockcastle (KY). Usiedli, by odpocząć na chwilę i od razu poczuli zmęczenie i senność. Później Joe tak zrelacjonował to wydarzenie w wywiadzie dla „Signal” w Kentucky:

Ujrzeliśmy wokół nas krąg światła, które było bardzo jasne. Spojrzeliśmy w górę – jakieś 8 albo 9 metrów nad nami wisiał krąg świetlny. Wyglądało to,. Jak lampa nad stołem operacyjnym i miało około 10 m średnicy. W ciągu paru sekund krąg przygasł i znów było ciemno. Nie słyszeliśmy żadnego dźwięku.

Chłopcy zbiegli z pagórka, na którym siedzieli, i pobiegli w dół przedzierając się przez krzaki. U podnóża pagórka natknęli się na brata i siostrę Alcorna oraz resztę kolegów, których pozostawili przed wejściem do lasu. Oni także widzieli dziwne światło na niebie:

Widzieliśmy także drugie mniejsze światło oraz jaśniejsze pomiędzy drzewami. To drugie światło błysnęło 3 razy. Kiedy to większe przygasało, to mniejsze błysnęło 3-krotnie i także przygasło.

Mogę powiedzieć tylko tyle, że chłopcy opowiedzieli niezwykle ciekawą historię – oświadczył przesłuchujący ich oficer policji stanowej. – Sądzę, że powiedzieli prawdę, ale to, co widzieli jest co najmniej tajemnicze. Ciekawe jest to, że w innych miejscach hrabstwa Rockcastle ludzie nie związani z nimi również widzieli dziwne obiekty i światła na niebie.

Prof. Felipe Machado Carrington onegdaj omówił incydent, w którym wziął udział plantator kawy zdrowy na ciele i umyśle, mieszkający w stanie Sao Paulo, Brazylia, który został uderzony strumieniem światła z nieba. Chociaż miało to miejsce w 1946 roku, to po raz pierwszy opublikowano to we francuskim „Phénomènes Spatiaux” z 1971 roku oraz marcowo-kwietniowym FSR z 1973 roku. Zgodnie z oświadczeniem prof. Carringtona, przebieg wydarzeń przedstawiał się następująco:

40-letni Jose Prestes Filho został oświetlony i powalony na ziemię tajemniczym promieniem światła w czasie dochodzenia do domu swej siostry, która wraz z licznymi znajomymi pospieszyła mu na pomoc. Naoczni świadkowie zeznali policji, że Prestes nie nosił śladów obrażeń czy poparzeń, ale w godzinę po wydarzeniu żwawy plantator dosłownie   rozpadł   się przed oczami przerażonych i zdumionych do ostatnich granic ludzi. Zdumienie ich było tym większe, że nie sprawiał on wrażenia, jakby czuł jakikolwiek ból. Świadkowie opisali to w taki sposób:

... jego – tj. Prestesa – wnętrzności nagle znalazły się na wierzchu i wyglądały tak, jakby gotowano je przez wiele godzin. Ciało zaczęło odpadać od kości. Płaty mięsa i skóry odpadały od szkieletu. Kawałki mięsa wisiały gdzieniegdzie uczepione ścięgnami do szkieletu... Tak, że po chwili został tylko goły szkielet...

Proces całkowitego rozkładu (???) czy rozpadu (???) zakończył się rzecz jasna śmiercią Prestesa, która nastąpiła w 6 godzin po incydencie. Dezintegracja nastąpiła tak szybko, że nie można go było dostarczyć do szpitala, ale umierając (???) Prestes opowiedział z detalami swoje przeżycia.

Policja przeprowadziła błyskawiczne śledztwo. Nie znaleziono żadnych śladów w miejscu, gdzie Prestes został uderzony snopem światła, ale Carrington zauważa, że: ... wcześniej obserwowano nad tym terenem wiele OVNI o niewyjaśnionym pochodzeniu. Światła te wykonywały nieprawdopodobne ewolucje na nocnym niebie.

 

9.8. Nie podchodzić do Ufitów!

 

Zbliżenie się do Ufonauty  może także dawać fizjologiczne efekty, jednak nie tak okropne, jak w przypadku Prestesa.

1 września 1965 roku, peruwiański robotnik, o którym mówiono, że jest on bardzo odpowiedzialną osobą i nie wymyślającą takich historii  - opowiedział, że owładnęło nim takie jakieś dziwne uczucie podniecenia, w czasie którego poniosło go na teren lotniska, na którym właśnie pracował. Była 05:00 , gdy z nieba spłynął niewielki dysk i wylądował opodal zdumionego robotnika. Wciąż sparaliżowany dziwnym uczucie ujrzał on Obcego, który wychodził z głębi NOL-a. był on wzrostu tylko 90-100 cm i wyglądał zupełnie jak człowiek, ale jego głowa była nieproporcjonalnie wielka w stosunku do reszty ciała. Humanoid usadowił się przed człowiekiem i usiłował się z nim porozumieć gestami obu rąk i szczekliwymi dźwiękami. Po pewnym czasie zrezygnował, wstał i powrócił do pojazdu.

1 lipca 1965 roku, tym razem we Francji, na polu nieopodal Valensole, rolnik Maurice Masse ze zdumieniem ujrzał obiekt przypominający kształtem piłkę do rugby wiszący pomiędzy roślinami. Gdy podszedł bliżej do NOL-a, który potem porównał wielkością do samochodu Renault-Dauphine, ujrzał dwóch LGM, którzy badali jeden z jego krzaków lawendy. Pomimo niskiego wzrostu – 8-letniego dziecka, mieli Oni głowy 3-krotnie większe od głowy dorosłego człowieka (sic!!!) i bezwargie usta. Monsieur Masse przyznał, że mieli Oni ludzki wygląd. Podszedł więc do Nich, by porozmawiać, ale kiedy LGM zobaczyli go, to wycelowali w niego jakąś rurę i Masse znieruchomiał. I potem obaj LGM spokojnie zabrali się za badanie lawendy i rozmawiali miedzy sobą w jakimś nieznanym Francuzowi języku. Przez ten cały czas Masse miał pewność, że Oni nic złego mu nie zrobią. Tymczasem obaj LGM wsiadły z powrotem do NOL-a i wystartowali, a Masse’owi powróciła zdolność ruchu po upływie jakichś 15 minut. Po incydencie, Masse powrócił na jego miejsce wraz z kilkoma szacownymi obywatelami i zbadał miejsce Lądowania, gdzie odkryli tam 6 wgłębień pozostawionych przez NOL-a, a także kilka śladów pozostawionych przez Istoty. Masse cieszył się reputacją człowieka godnego zaufania i miejscowi żandarmi oświadczyli, że nie mieli podstaw posądzać go o głupi żart.[23]

13 sierpnia 1967 roku, o godzinie 16:00, Inacio de Souza wraz ze swą żoną Marią wracali do domu na farmę Santa Maria, znajdującą się pomiędzy Crixas a Pilar de Goias w stanie Goias, Brazylia, gdzie był on dyrektorem przedsiębiorstwa. Gdy przybyli na miejsce, zauważyli obiekt w kształcie odwróconej umywalki o średnicy 35 metrów. Pomiędzy nim a domem znajdowały się trzy dziwne postacie. Inaciowi wydawały się one nagie, ale jego żona wyjaśniła mu, że były one ubrane w przylegające ściśle do ciała bladożółte dresy. Ich głowy były łyse. Gdy osoby te ujrzały Inacia i Marię, to wycelowały w nich swe palce wskazujące i pobiegły ku nim. Inacio krzyknął do Marii, by uciekała, a sam strzelił w stronę najbliższego intruza. W tej samej chwili promień zielonego światła uderzył go w pierś. Inacio padł, a Maria powróciła, by go bronić. Ujęła strzelbę, ale humanoidzi uciekli do NOL-a, który wystartował ostro w górę z dźwiękiem przypominającym brzęczenie roju pszczół.

W ciągu następnych dwóch dni Inacio czuł mdłości (jak po skażeniu radioaktywnym) miał gorączkę, drżenie rąk, i wreszcie trafił do szpitala w Goiania. Badający go lekarz orzekł, że są to objawy zatrucia alkaloidami z roślin trujących. Inacio opowiedział lekarzowi o tym, co mu się naprawdę przydarzyło. Zdumiony lekarz zrobił mu wiele badań, m.in. hemogram. Okazało się, że Inacio miał białaczkę i to w tak ostrej formie, że wedle osadu lekarza nie zostało mu więcej, niż dwa miesiące życia. Inacio stracił na wadze i stał się przeraźliwie chudy. Przypominał obciągnięty skórą szkielet. Jego skóra pokryła się bladożółtymi plamami. Poza tym odczuwał silne bóle. Kazał on spalić swe łóżko i pościel po swej śmierci, co stało się w 60 dni po incydencie.

14 czerwca 1968 roku, Pedro Letzel[24] właściciel motelu w Chile wracając do domu zastał swą 19-letnią córkę  Marię Estellę leżącą bez przytomności na podłodze. Gdy odzyskała przytomność, to opowiedziała taką oto niezwykłą historię, a mianowicie – z sypialni wywabiło ją niezwykle jasne światło w holu ich domu. Zdumiona popatrzyła nań i wtem... przed nią zmaterializowała się postać mężczyzny o wzroście około 180 cm. Podniósł on prawą rękę, a Maria poczuła senność. Istota ta była przyjacielska i zdawała się prowadzić z nią konwersację wydając jakieś dźwięki, ale nie poruszając ustami. Istota ta prowadziła jednostronną rozmowę z nią, a potem znikła. Wtedy Maria zemdlała.

W tym samym czasie, kiedy Maria Letzlówna przyjmowała niezwykłego „gościa”, Catalicio Fernandez zaskoczył Obcych ubranych w lśniąco-zielone ubrania, buszujących po jego domu w Buenos Aires. Istoty te były przyjaźnie nastawione, ale Fernandez miał zawsze uczucie znużenia, kiedy którykolwiek z Nich kierował rękę w jego stronę. Nie widziałem niczego w ich rękach – oświadczył potem – nie mieli w rękach ani na rękach żadnych pierścieni, kulek czy kryształów, o których mówiło wielu innych ludzi...

Mary Geddis, 21-latka z Albany (OH) opowiadała, że widziała wysoką „widmową” postać, kiedy wracała do domu z zajęć na Ohio University, w dniu 16 października 1973 roku. W chwilę później ujrzała wielkie białe światło lecące nad polem, na wysokości 8-10 m nad ziemią w jej bezpośredniej bliskości. Gdy później wieczorem przygotowywała kolację, do jej domu przyszedł sąsiad opowiadając, że widział coś dziwnego na niebie. Przyjaciel Mary, Joe rozpoczął dyskusję z nim na ten temat i naraz Mary zauważyła małego elektrycznego człowieczka gapiącego się na nią zza półotwartych drzwi.

- To wyglądało, jak „elektryczny człowieczek” używany do sygnalizacji. – oświadczyła ona George M. Eberhardtowi – Ten „człowieczek” miał twarz i „antenki” na czubku i po bokach głowy.

Wzrost gnoma nie przekraczał metra. Mary nie widziała nóg, a później opisała Istotę jako „formę energii”.

Cóż zatem przydarzyło się Mary Geddis? Co mogłoby się jej przydarzyć, gdyby posłuchała Toma i wyszła na zewnątrz.[25] Czy skończyłoby się to jak w przypadku Pettera Aliranta, któremu spalono rękę?  Wydarzenie to opisał Tapani Kuningas w FSR nr IX-X/1975. Według niego incydent ten przebiegł następująco:

Dwaj robotnicy leśni napotkali LGM ubranego w jednoczęściowy kombinezon z „kosmicznym” hełmem. Gdy ta Istota szybowała w stronę otwartego włazu NOL-a, Aliranta złapał ją za cholewkę buta swą prawą, gołą ręką i jeszcze szybciej ją puścił, bowiem odniósł wrażenie, że jest ona z rozpalonego żelaza. Ręka bolała go jeszcze przez kilka dni, tak iż nie mógł utrzymać w niej siekiery... Aliranta oświadczył później reporterowi, ze boi się chodzić samotnie po lesie w obawie przed następnym takim spotkaniem. [...]

Jestem pewien, że każdy z nas mógłby się identyfikować z wypowiedzią tego młodego (21 lat) robotnika leśnego po tak niezwykłym doświadczeniu życiowym. Swoja drogą Petter Aliranta może się tylko cieszyć, że wyszedł z tego tylko z niewielkimi obrażeniami, a nie z paraliżem, który pozostawiłby go bezwładnego w lesie na pastwę losu, a ludzie mówiliby o nim jako o jeszcze jednej ofierze tajemniczego ataku.

Z drugiej strony słowa ofiara czy atak są jedynie zwrotami, które wyrażają czysto ludzki punkt widzenia. Jest oczywiste, że ludzie poszkodowani w czasie CE znaleźli się w niewłaściwym miejscu i niewłaściwym czasie, a tylko z naszego punktu widzenia mówimy o tym, jako o akcie przemocy czy zła. To tak, jak z elektrycznością – ci, których poraził prąd twierdzą, że jest to koncentrat zła, ale nie myślą tak ci, którzy używają go na co dzień. Ci, którzy nie zostali poparzeni czy porażeni prądem sądzą, że elektryczność jest dobra. A tymczasem elektryczność nie jest ani dobra ani zła – to tylko pewna forma energii, którą można opanować. Sir Phillip Sidney powiedział kiedyś tak:

Nie ma nigdy prawdziwego zła. Ono jest w nas samych, a cała reszta jest albo naturalna, albo przypadkowa.

A swoja drogą, czy tylko? Przecież to podobno my jesteśmy tu u siebie...

 

a



[1] Na początku lat 80. w USA powstała grupa badawcza NOL-i składająca się z lekarzy – tzw. PROJECT VISIT – zajmujący się psychicznymi (CE5) i fizycznymi skutkami (CE6) Bliskich Spotkań – uwaga tłum.

[2] Zob. Raymond E. Fowler – „Sprawa Andreassonów”, Białystok 1992 – uwaga tłum.

[3] Tego rodzaju fenomen (odgłosów krzyku czy płaczu dziecka) jest często kojarzony z obecnością UFO w naszym pobliżu – uwaga tłum.

[4] Zjawisko „zwiastuna śmierci” jest znane z wielu relacji i jest zdaje się fenomenem psychotronicznym, którego nie można wiązać z obecnością UFO, a raczej ze zjawiskami PSI, takimi jak telepatia, telegnozja czy prekognicja. Tematyka ta była wałkowana na łamach „Nieznanego Świata” oraz innych czasopism ezoterycznych i tam odsyłam zainteresowanych – uwaga tłum.

[5] Ofiary incydentów z NOL-ami bardzo często skarżą się na zapalenie spojówek, łzawienie oczu, itp. dolegliwości oczne, co można wytłumaczyć dużą ilością szkodliwego promieniowania UV emitowanego przez nie – uwaga tłum.

[6] To jest od 5 lat. Worley przeprowadził ten wywiad w 1970 roku – przyp. aut.

[7] Być może leczono nie traumę, ale wspomnienie osłonowe (zob. W. Strieber – Wspólnota”), które miało tą traumę złagodzić i zamaskować, dlatego terapia nie odnosiła skutku – uwaga tłum.

[8] Tj. 1965 – przyp. aut.

[9] Infradźwięki są to dzięki o częstotliwości <20 Hz, czyli poniżej dolnego progu słyszalności przez człowieka – przyp. tłum.

[10] Ultradźwiękami nazywamy dźwięki o częstotliwościach od 16 kHz do 100 MHz, czyli powyżej górnego progu słyszalności przez człowieka – przyp. tłum.

[11] I nie tylko, bowiem niektóre zwierzęta są w stanie generować i odbierać ultradźwięki i infradźwięki (np. psy, koty, delfiny, itd.) – przyp. tłum.

[12] Człowiek widzi fale świetlne o długościach zawartych pomiędzy 380 a 780 nm – uwaga tłum.

[13] Wbrew pozorom zjawisko to pod nazwą nocnej zmory jest dobrze znane na Słowiańszczyźnie. CBUFOiZA posiada w swych rejestrach kilka przypadków podobnych wydarzeń, które rozegrały się w Polsce – uwaga tłum.

[14] Szpital wojskowy – przyp. aut.

[15] Ludzi, którzy są podatni na nie nazywamy stygmatykami. Największym współcześnie żyjącym stygmatykiem był o. Pio – uwaga tłum.

[16] Nie mówiąc już o niezwykle nikłym prawdopodobieństwie trafienia w tak mały cel, jakim jest ludzka głowa z wysokości, na jakiej zazwyczaj latają samoloty! – uwaga autora.

 

[17] Tzn. strzelby myśliwskiej o wystrzeliwanej przez nią masie śrutu lub pocisku (kuli lub breneki) wynoszącej 1/12 funta angielskiego ołowiu, czyli ok. 38 g. Najpopularniejszymi strzelbami są „dwunastki” i „szesnastki”  – przyp. tłum.

[18] NN = Nomen Nominum czyli Nieznanego Nazwiska – przyp. tłum.

[19] Być może te trupy były rezultatem porachunków przestępczych, mafijnych albo wynikiem gry wywiadów i kontrwywiadów. Niestety nie wiadomo, czy zainteresowała się tym MI-5 lub inna służba wywiadu, czy kontrwywiadu Wielkiej Brytanii i/albo NATO. Jest to bardzo możliwe, bowiem w informacjach serwowanych nam przez autora nie ma kluczowego faktu: daty śmierci Iana Salta. Osobiście uważam, że te tajemnicze zgony tych NN osób mogą mieć związek z jedną z największych tajemnic Zimnej Wojny – a mianowicie: śmiercią kmdr J. „Bustera” Crabbe’a w kwietniu 1956 roku, który na użytek wywiadu Royal Navy miał za zadanie dokonać pomiarów śrub napędowych radzieckiego krążownika Ordżonikidze, cumującego wtedy w Portsmouth. Akcja ta skończyła się śmiercią lub porwaniem kmdr Crabbe’a i kompromitacją metod MI-6. (Zob. P. Wright – „Łowca szpiegów”, Warszawa 1991) Znalezione zwłoki mogą mieć związek z tymi wydarzeniami – uwaga tłum.

[20] W Polsce podobny przypadek miał miejsce w dniu 26 grudnia 1983 roku w okolicach Radziejowa Starego, gdzie ofiarami ataku były ptaki z rodziny krukowatych (zob. J. Tretter – „Zwykłe zjawisko nadprzyrodzone” w „Express Reporterów” Warszawa 1984) – uwaga tłum.

[21] Także pojawianie się tzw. agroformacji czy agrosymboli jest kojarzone z działaniem promieniowania mikrofalowego oraz pól elektrycznych, magnetycznych i grawitacyjnych, czego dowodzą badania prowadzone przez ufologów w piktogramach zbożowych na całym świecie – uwaga tłum.

[22] W czasie moskiewskiej konferencji „Bioinformenergo ‘97” wystosowano apel do wszystkich rządów świata o zaniechanie badań i produkcji broni psychotronicznych i działających w oparciu o podobnie działające środki. Ufolodzy mają dowody na to, że broń taka była wypróbowywana i stosowana przeciwko ludziom już na początku II połowy XX wieku. Ostatnio wszystkie mocarstwa – a szczególnie USA – pracują nad zastosowaniem wszelkich rodzajów broni kosmicznego bazowania oraz tzw. NLW (Non-Lethal Weapon) czyli broni, która nie zabija, ale powoduje obezwładnienie siły żywej nieprzyjaciela lub trwałe uszkodzenia jego środków technicznych, co miało miejsce m.in. w czasie I (1991) i II (2003) Wojny w Zatoce oraz Wojny w Kosowie (1999),  a także w czasie Operacji Afgańskiej (2001). Istnieje zatem możliwość, że niektóre z agroformacji zbożowych mogą być generowane przez tego rodzaju tajne bronie i tajne technologie  – uwaga tłum.

[23] Inna wersja tego CE podaje, że Masse został obezwładniony przez Obcych po oddaniu do nich strzału z broni palnej. Por. H. Spencer i J. Evans – „UFOs: 1947-1987…” – uwaga tłum.

[24] Według innych źródeł Pedro Pretzel, incydent ten miał miejsce w Argentynie – uwaga tłum.

[25] Istnieje możliwość, że Mary zostałaby uprowadzona, szczególnie jeżeli byłaby w ciąży. Ludowe podania mówią o ciężarnych kobietach, które były uprowadzane przez Obcych i albo nie rodziły swych dzieci, albo rodziły dzieci Obcych, ewentualnie donaszały ciążę, ale ich dzieci były porywane przez Obcych – uwaga tłum.