Wystrzelenie torpedy z pokładu NSSN USS Virginia
Kmdr Wadim Kuliczenko
W 1969
roku, amerykański atomowy okręt podwodny zatonął na głębinie 10 m wprost przy
pirsie powodu niezgrania się ze sobą załogi i obsługi lądowej. Podniesienie go
i doprowadzenie do stanu używalności kosztowało 20 mln $ USA.
Taka
broń jak torpeda, zawsze wywoływała wielkie zainteresowanie specjalistów i zawsze
porażało wyobraźnię zwykłego człowieka. Historia rozwoju tej broni jest bardzo
interesująca, a często i dramatyczna. Samonaprowadzająca się torpeda pojawiła
się w połowie XX wieku, w czasie największego nasilenia działań II Wojny
Światowej.
Nikt nie jest prorokiem w swoim kraju!
Torpeda
(co z łaciny oznacza dokładnie tyle, co elektryczna drętwa pawik – Torpedo torpedo – przyp. aut.) to
samonaprowadzający się, samobieżny pocisk w kształcie cygara niosący głowicę
bojową. Torped używa się do niszczenia celów nawodnych (okrętów, statków),
podwodnych (okrętów podwodnych, obiektów i instalacji dennych), a także celów
położonych blisko linii wodnej – np. instalacji portowych.
Wynalezienie
torpedy w 1866 roku przypisuje się Anglikowi – Robertowi Whiteheadowi. Ale jeszcze rok wcześniej, bardziej
zaawansowany technicznie projekt torpedy przedłożył rosyjski konstruktor Iwan Fiodorowicz Aleksandrowskij. Ale
przez nieruchawość i rutynę rosyjskich biurokratów projekt odłożono ad kosz, i pierwsze torpedy nazywano samobieżnymi
minami Whiteheada. I oczywiście pierwsze torpedy dla Rosji zakupiono za
granicą.
Robert Whitehead ogląda torpedę po próbach w Fiume (dziś Rijeka w Chorwacji) w 1875 roku
Rosyjscy
marynarze zastosowali torpedy w czasie wojny rosyjsko-tureckiej w latach
1877-78. Wtedy to właśnie z kutrów minowych pod dowództwem kapitana II rangi[1] Stiepana Osipowicza Makarowa zostały
wyrzucone do wody 4 torpedy.
W
czasie Wielkiej Wojny użyto już 1500 torped, a w czasie II Wojny Światowej,
tylko w Anglii i USA użyto 30.000 torped.
Autor
tego opracowania będący podwodniakiem-torpedystą, w latach 50. XX wieku
obsługiwał i używał parogazowe torpedy znane pod kryptonimem 53-39, które
opracował radziecki konstruktor Nikołaj
Szamarin, a których zasada działania opierała się na konstrukcjach
Whiteheada i Aleksandrowskiego.
Oceaniczny patrol
Torpedy
parogazowe były dopracowywane i modernizowane. I chociaż nazwę tej broni
tłumaczono jako elektryczna drętwa,
to pierwsze torpedy o napędzie elektrycznym pojawiły się w latach 30. i 40.
ubiegłego wieku.
Największy
postęp w tym zakresie osiągnęli Niemcy, którzy w 1929 roku skonstruowali bezśladową
torpedę G-7E (wszystkie parogazowe torpedy pozostawiały na wodzie ślad
pęcherzyków gazu na powierzchni wody, co pozwalało namierzyć jednostkę, która
ją wystrzeliła – przyp. aut.), jednak ustępowała ona torpedom parogazowym w
mocy głowicy bojowej i prędkości marszowej.
Przedział minowo-torpedowy okrętu podwodnego z czasów Wielkiej Wojny
Torpedy
elektryczne stały się podstawą, na której była opracowana broń z systemem
akustycznego naprowadzania (SSN). O pierwszym zastosowaniu samonaprowadzających
się torped w Morzu Barentsa, w okresie II Wojny Światowej w latach 1941-45
doskonale napisał Walentin Pikul w
powieści „Oceaniczny patrol” (1954). We włoskiej, angielskiej, niemieckiej a
zwłaszcza japońskiej flocie wojennej istniały torpedy kierowane na cel przez
ludzi, ale to już osobny temat.
Należy
przyznać, że II Wojna Światowa stała się przyczyną wielkiego rozwoju broni
torpedowej. W latach 1930-1945 opracowano akustyczne, bezśladowe,
samonaprowadzające się miny morskie i torpedy, kierowane kablem. Poza tym
szerokie zastosowania znalazły zapalniki niekontaktowe: magnetyczne,
hydroakustyczne, hydrodynamiczne, poza tym opracowano także pierwsze modele
odrzutowych i głębinowych torped przeciwpodwodnych ZOP, naprowadzających się w
dwóch płaszczyznach.
Zagubił torpedę!
Pierwsze
prace badawczo-rozwojowe pól akustycznych o wysokich częstotliwości rozpoczęto
w Rosji w 1934 roku, kiedy grupa pracowników naukowych pod kierunkiem Piotra Kuźmina został opracowany
prostszy ultradźwiękowy szumonamiernik. A już w 1936 roku zostały rozpracowane
pasywne systemy akustycznego systemu samonaprowadzania.
Pierwsza
elektryczna samonaprowadzana torpeda została sporządzona w 1938 roku. Ona
przeszła dobrze wszystkie testy, ale źle wypadła na próbach prędkości.
Rozpoczęto tedy prace nad nowym wariantem. Prawda – ultradźwiękowa aparatura
samonaprowadzania nie sprawiała się dobrze w parowo gazowej torpedzie. Szumy
własne jednostki napędowej takiej torpedy okazały się zbyt silne i nie były w
stanie zapewnić dobrej pracy SSN. Prace nad nią przerwano i podjęto je w 1942
roku, kiedy pojawiła się u nas elektryczna torpeda ET-80 – skonstruowana
przez N. N. Szamarina.
Niemcy
już na początku II Wojny Światowej mieli na uzbrojeniu torpedę elektryczną G-7E,
którą wykorzystali jako doskonały materiał wyjściowy do torped z systemem SSN.
Prace nad samonaprowadzającą się torpedą akustyczną zaczęły się w Niemczech w
1937 roku. To właśnie do tego roku Niemcom udało się obejść Traktat Wersalski,
który zabraniał im posiadania tej broni, więc wykonywali oni prace nad SSN w
neutralnych krajach. Anglicy i Amerykanie zaczęli takie prace o wiele później.
„Strzyżyk”
Wiadomo,
że w czasie II Wojny Światowej przeciwstawieństwo Anglii i Niemiec szczególnie
wyszło w czasie Bitwy o Atlantyk. Niemcy postanowili rzucić Anglię na kolana,
niszcząc dostawy materiałów strategicznych z USA. A podstawowym narzędziem
dokonania tego były okręty podwodne – złowrogie U-booty. Uzbrojenie okrętów
podwodnych z torpedy akustyczne dawały im przewagę nad angielskimi i
amerykańskimi eskortowymi okrętami ZOP.
Prace
nad tą bronią były prowadzone w diabelskim pośpiechu. W rezultacie tego, za nieudaną
torpedą T-4 Falke w połowie 1943 roku, została opracowana i przyjęta na
uzbrojenie niemieckich okrętów podwodnych torpeda T-5 Zaunkönig (Strzyżyk).
Wprowadzenie na uzbrojenie tej nowej torpedy wymagało przyjęcie nowej taktyki
przez niemieckich podwodniaków: teraz atakowali oni okręty eskorty, a po ich
unieszkodliwieniu czy zatopieniu, spokojnie rozprawiano się z transportowcami.
Wynurzyli się topielcy…
Dnia 30.VII.1944
roku, w przesmyku Björkesund na Bałtyku stał na dozorze nasz patrolowiec MO-105.
W pewnej chwili wykrył jakiś tajemniczy okręt podwodny. Potem obłożył bombami
głębinowymi kwadrat, w którym hydroakustyk namierzył podwodnego wroga, ale
bezskutecznie. I wtedy dowódca MO-105 podjął nietypową decyzję: przerwał
atak i zaczął czekać, kiedy U-boot zacznie się ruszać. A Niemcy się przyczaili
i przeprowadzili atak na MO-105 zatapiając go.
W sukurs
zatopionemu ścigaczowi przybył MO-103, pod dowództwem starszego
lejtnanta marynarki[2] Aleksandra Kolenko. Doświadczony hydroakustyk, stary wyga Czerwonej
Floty Jurij Piewcow od razu
namierzył podwodniaka. Pierwsza seria bomb głębinowych nakryła U-boota –
pokazały się wielkie bąble powietrza, plamy oleju świadczyły o tym, że U-boot
oberwał. Poszła druga seria i ku zdumieniu załogi ścigacza, na powierzchnię wypłynęło
6 Niemców w kapokach. Wśród nich był dowódca U-250 Werner Schmidt.
Niebezpieczna tajemnica
W czasie
przesłuchań Schmidt początkowo milczał, a potem zeznał, że jego okręt, którym
przybył do Zatoki Fińskiej jest ostatnim krzykiem niemieckiej techniki podwodnej,
a torpedy – zupełnie cennym uzbrojeniem. Były to nowe torpedy T-5
znane pod kodowym nazwaniem „Strzyżyk”.
Radzieckie
dowództwo zdecydowało się na podniesienie z dna U-250, nie bacząc na to, że
Niemcy usilnie bombardowali i usiłowali zaminować miejsce zatopienia tego
U-boota. Rosjanie podnieśli wrak i odholowali go do bazy w Kronsztadzie. We wraku
znaleziono szyfry, kody, maszynę szyfrującą Enigma i inne dokumenty. Ale
najważniejszymi tu były dwie torpedy T-5.
Torpedy
rozbrojono i przekazano do zbadania do laboratorium Instytutu Automatyki i
Telemechaniki AN ZSRR pod kierunkiem B.
S. Sotskiego. Pracownicy laboratorium wzięli udział w badaniu niemieckiego
niekontaktowego zapalnika torpedy T-5 z U-250. W czasach wojny
rozpracowano tam kilka typów zapalników niekontaktowych i torped
samonaprowadzających. Tajemnica była ujawniona i zaowocowała powstaniem
podobnej broni i u nas.
Norweska nabrzeżna wyrzutnia torpedowa Kaholm k./ Oslo - w czasie II Wojny Światowej torpedy wystrzelone z tej wyrzutni posłały na dno niemiecki ciężki krążownik Blücher.
Implikacje polityczne
Zdarzenie
z zatopieniem i podniesieniem U-boota w 1944 roku miało także swe polityczne reperkusje.
Anglicy
zainteresowani rozwiązaniem tajemnicy niemieckich torped T-5 nawiązali kontakt
korespondencyjny z radzieckim kierownictwem. Churchill prosił Stalina
o przekazanie Anglii jednej torpedy, ale Stalin nie zgodził się na to, a
jedynie dopuścił angielskich specjalistów do zbadania tej torpedy.
W rezultacie
tego, to wydarzenie było wykorzystane przeciwko głównodowodzącemu Czerwonej
Floty adm. Nikołaja Gierasimowicza
Kuzniecowa, którego obwiniono o rozgłaszanie tajemnic państwowych. System naprowadzania
T-5
został prototypem całej rodziny samonaprowadzanych torped, które przyjęto na
uzbrojenie w wielu krajach. I tak np. amerykańska torpeda Mk-27 była zerżnięta cal
po calu z niemieckiej T-5.
Oczywiście
trudno jest opowiedzieć w krótkim artykule o wszystkich szczegółach tego
dramatu, jakim było zaprojektowanie samonaprowadzających się torped i
wszystkich z tym związanych gier wywiadów państw biorących udział w II Wojnie
Światowej, przed i po niej. Jeżeli po przeczytaniu tego materiału ktoś
zainteresuje się nim, to autor będzie czuł się usatysfakcjonowanym.
Moje 3 grosze
Mało kto już pamięta, że badania nad torpedami
miały miejsce w Gdyni! Niemcy powołali tam Torpedo
und U-bootwaffe Versuchenanstallt, w którym prowadzono prace nad
udoskonalaniem torped i opracowaniu m.in. tzw. „żywych torped” typu Neger
i Mohr.
Warto przypomnieć, że akwen Zatoki Puckiej od Gdyni do Kosy Helskiej był
poligonem tegoż instytutu i przeprowadzano na nim testy różnych rodzajów broni
podwodnej. Do dziś dnia pozostały tam
stanowiska badawcze w Gdyni i na Półwyspie Helskim. Tak już nawiasem mówiąc,
jedna ze znalezionych w okolicach Juraty fok szarych, którą odratowano w
Fokarium Instytutu Oceanografii Uniwersytetu Gdańskiego otrzymała imię Torpeda,
bowiem znaleziono ja obok bunkra tzw. Torpedowni.
Pod koniec II Wojny Światowej, w czasie trwania
zbrodniczej akcji ewakuacyjnej Niemców z okolic Trójmiasta, Pomorza Gdańskiego
i Prus Wschodnich, ewakuowano także szkołę podwodniaków i rzeczony Instytut. Ewakuacja
odbyła się na statku MS Wilhelm Gustloff, który zatopiono 30.I.1945
roku, a którego wrak leży teraz na 55°07’27,7” N - 017°42’14,6” E, na głębokości
31 m.
Wielu autorów i Wikipedia podają, że w latach 60. wrak
został dokładnie spenetrowany przez nurków w poszukiwaniu Bursztynowej Komnaty,
którą rzekomo miał wywozić ten statek z Gdańska. Ale są tacy, którzy twierdzą,
że wrak został przez nich przebadany jeszcze w 1945-46 roku. Najprawdopodobniej
w celu znalezienia bezcennej dokumentacji naukowej i technicznej z TUVA oraz
innych hitlerowskich poligonów broni rakietowej i lotniczej (Łeba, Władysławowo,
Gdynia-Babie Doły). Czy ją znaleziono? Tego nie wie nikt…
Tekst i
ilustracje – „Tajny XX wieka” nr 9/2014, ss.6-7
Przekład
z j. rosyjskiego – Robert K. Leśniakiewicz ©