Marcin Szerenos
Juliusz Verne pisał
powieści podróżnicze i historyczne, geograficzne, kryminalne, sztuki teatralne
i wiersze, lecz po dziś dzień uważany jest za jednego z protoplastów fantastyki
naukowej. Podróż do Stanów Zjednoczonych Ameryki, którą wspólnie z młodszym
bratem Pawłem odbył w 1867 na pokładzie największego wówczas statku świata -
parowca SS Great Eastern, zaowocowała książką „Pływające miasto” (inna
wersja tytułu wydań po polsku: „Miasto pływające”) (Une ville flottante, 1871).
Mianem
„pływających miasta” ochrzczono kilka włoskich statków wycieczkowych, jednostki
morskie MS Costa Serena czy MS Costa
Concordia. Ten drugi rozbił się o skały w pobliżu wyspy Isola del
Giglio, w kilka godzin po wyjściu z portu. Siedem lat po śmierci Verne'a
(1905), w nocy z 14 na 15 kwietnia 1912 r., podczas swojego dziewiczego rejsu
na trasie Southampton-Cherbourg-Queenstown-Nowy Jork, RMS Titanic zderzył się z
górą lodową i zatonął. Nie zniechęciło to jednak ludzi do budowy jeszcze
większych transatlantyków (SS Britannic). Po tragedii statku
pasażerskiego z 2012 r. (pechowy piątek, 13 stycznia) już rok później
amerykańska firma z Florydy poinformowała, że chce zbudować za 10 mld dol.
długi na 1,6 km statek, który byłby pływającym miastem. Na pokładzie znajdą się
wielkie bezcłowe centra handlowe, szkoły i szpitale, a chętni już mogą
rezerwować apartamenty. Mimo wszystko pływające metropolie położone pośrodku
oceanu już niedługo mogą stać się rzeczywistością. Jednak nie będą to luksusowe
statki wycieczkowe.
Pewnego
dnia nasza cywilizacja zderzy się ze zmianami klimatu, a świat znajdzie się
częściowo pod wodą. Co prawda góry lodowe znikną, lecz największym zagrożeniem
staną się lądy. Do tego czasu część z nas zdąży się przenieść na ogromne
statki-wyspy, które staną się naszymi miastami przyszłości. W filmie
futurystycznym „Wodny Świat” po stopnieniu lodowców na biegunach ziemia zostaje
zalana przez wodę. Ludzie zamieszkują oceany, gromadzą się w dziwnych
twierdzach, poruszają się barkami i łodziami.
W publikacji „Adaptacja do zmian klimatu”
Komisja Europejska zwraca uwagę na konieczność rozwiązania problemu zwiększonej
migracji „uchodźców klimatycznych”, zmuszonych do opuszczenia domów z powodu
niedoborów wody i pożywienia, w szczególności w Afryce, Ameryce Łacińskiej i
Azji. Niektóre grupy badaczy szacują, że ponad miliard ludzi może zostać
zmuszonych do migracji do roku 2050.
Nie wszystko jednak musi pójść po naszej
myśli. Gdy wydarzenia przebiegną bardzo szybko dojdzie do dramatycznych scen.
Lecz gdy poziom mórz i oceanów będzie podnosił się jak do tej pory powoli,
ludność w całości uratuje się i unikniemy chaosu, po prostu przesiedlając się
na tereny wyżej położone. A tzw. arki przyszłości staną się domami nowej elity
światowej.
Przesiedlanie się ludności w skali globalnej,
z tej czy innej przyczyny, wiąże się jeszcze z innymi problemami, przede
wszystkim natury finansowej. Uchodźcom trzeba będzie zapewnić godne warunki
życia. Bolączką krajów, których bezpośrednio dotkną zmiany klimatu, stanie się
dalszy los obywateli. Zmartwieniem polityków znalezienie dla nich nowych domów
i pracy.
Serbscy
projektanci, Aleksandar Joksimovic i
Jelena Nikoli, marzą o tym, aby
stworzyć coś na wzór Arki Noego, która – jak w przypadku tej biblijnej –
stanowiłaby schronienie zarówno dla ludzi, jak i dla zwierząt. Jeżeli
zaistnieje taka potrzeba poszczególne arki mogą trwale łączyć się w większe
skupiska. Zewnętrzna ściana, wysoka na 64 metry miałaby za zadanie chronić
wnętrze miasta przed silnymi wiatrami, sztormami i tsunami. W głębinach pod
wyspą znajdą się również schrony. Do produkcji energii elektrycznej
zaprzęgnięto by turbiny wykorzystujące naturalne prądy morskie.
Morskie
miasta od sześciu lat usiłuje zbudować Seasteading Institute. Pierwsze mają być
gotowe już w 2020 roku. Jednym z głównych inwestorów projektu jest Peter Thiel - twórca PayPala, pierwszy
inwestor Facebooka, wróg edukacji wyższej i miliarder. „Będą to anarchistyczne
komuny prorynkowych indywidualistów i komputerowych geeków (pokojowo testujących nowe idee wspólnego życia) w
ekologicznym i innowacyjnym środowisku. Tam, uwolnieni od duszącego gorsetu
podatków, płacy minimalnej, opieki społecznej i restrykcji w dostępie do broni,
będą pracować nad takimi problemami, jak: nakarmienie głodnych, wyleczenie
chorych, wzbogacenie biednych, życie w równowadze z naturą i koniec wojen” -
pisze w artykule: „Ucieczka do pływających miasta” Katarzyna Wężyk (GW).
W 1960
roku światowej sławy architekt Buckminster
Fuller zaproponował budowę czworościennych pływających miast. Ukośne,
przypominające ściętą czworościenną piramidę kształty ścian budynków miały
chronić przed wypadnięciem mieszkańców za „burtę”, a przy okazji umożliwiać
tworzenie tarasów na kolejnych poziomach. Dodatkowo pływające miasta miały być
otoczone przez sztuczne laguny, połączone między sobą bądź ze stałym lądem za
pomocą tymczasowych mostów. „Wodne miasta” według projektantów mają stanowić
przede wszystkim alternatywę dla przeludnionych kontynentów. Większość z nich
wyglądem przypomina przerośnięte lotniskowce.
Wodne
piramidy są propozycją szwedzkiego przedsiębiorstwa Oceanic-Creations.
Wykorzystanie nowych kompozytowych materiałów ma umożliwić cumowanie wielkich,
kilkunastopiętrowych obiektów w wielu miejscach na całym globie. Prototypowym
projektem jest „Maya Hotel", który ma zostać otwarty za ponad 200 mln
dolarów u karaibskich wybrzeży niedaleko Cancun w Meksyku. W planach firmy są
również pływające apartamenty, kasyna, fabryki.
Jednocześnie myśli się o zasiedlaniu dna morskiego. Powstaje
Poseidon Undersea Resorts zlokalizowanym w okolicach Fidżi, zanurzony
kilkadziesiąt metrów pod wodą, zainspirowany
książkami Juliusza Verne'a. Podwodne pokoje wyposażone będą w
panoramiczną kopułę z widokiem na pełną życia rafę.
Możliwe, że i Atlantyda, mityczna kraina, której poszukują różni
badacze z całego świata, była takim
pływającym miastem, pradawną „Arką”, na której skryli się dawni ludzie.
Warszawa, 1 czerwca 2014 r.
Moje 3 grosze
Fakt,
Atlantyda i Mu mogły być takimi sztucznymi wyspami, które pływały sobie na
powierzchni Wszechoceanu i były zamieszkałe. To ma sens! Co więcej – tłumaczy
dlaczego nie ma śladu po nich – po prostu zatonęły w oceanicznej głębi i
rozpadły przez tysiąclecia. Nie zapominajmy o tym, że dno oceaniczne wciąż jest
w ruchu, że istnieją na nim wulkany i kominy hydrotermalne, które są w stanie
zniszczyć każdą konstrukcję mechanicznie i chemicznie…
Poza
tym pomysł przeniesienia części Ludzkości na miasta-wyspy ma większy sens, niż
bronienie lądów przed Wszechoceanem. Będzie to przede wszystkim mniej kosztowne
i bardziej skuteczne, niż wznoszenie ogromnych konstrukcji lądowych. W tym
kontekście jakże nowego znaczenia nabiera hasło lansowane przez prof. dr hab. Krzysztofa Skórę z helskiego Fokarium –
In mari vita tua! – a ja zawsze
dodaję – Vita et futura…
Źródła:
1.
Katarzyna Wężyk „Ucieczka do pływających miast”, „Gazeta Wyborcza”.
2.
Pływające miasta przyszłości, Interia.
3.
Ireneusz Sudak „Powstanie pływające miasto? Można rezerwować kabiny” („GW”).
4. Wodne
miasta, Serwis „Bryła”.
5.
Wikipedia.