Powered By Blogger

piątek, 18 lipca 2014

Kolaps zmiata wszelkie ślady…

Żelazna kolumna z Qutub-Minar


Pietr Ljukimson


Żelazna kolumna o wysokości 7 metrów i masie 6,5 tony znajduje się w Indiach na terenie kompleksu Qutub-Minar. Postawiono ją w 415 roku. Nie podlega korozji. Być może to jest Znak pozostawiony na Ziemi przez Przybyszów z Kosmosu.



Jeżeli prawdziwe jest porównanie życia cywilizacji do życia człowieka, to można założyć, że każda cywilizacja przeżywa swe narodziny, rozkwitu, upadku a potem i śmierci w rezultacie kryzysu demograficznego, katastrofy ekologicznej czy globalnej wojny. Stronnicy tej teorii są przekonani, że w dalekiej Przeszłości na Ziemi już istniało kilka wielkich cywilizacji, które zginęły w rezultacie jakiegoś załamania, zwłaszcza wtedy, kiedy osiągały one szczyt swego rozwoju i znajdowały się na progu wyjścia w daleki Kosmos.


Co każde 700 lat


Potwierdzenie ich hipotez znajdują ich autorzy – jak wiadomo – znajdują w mitach i legendach wielu narodów świata, a także w niektórych źródłach pisanych, które przetrwały do naszych czasów. W ostatnich czasach pojawiło się sporo informacji o tym, że starożytne indyjskie eposy świadczą o tym, że istniała bardzo rozwinięta cywilizacja mająca aparaty latające, unikalną wiedzę techniczną i bronie jądrowe.

Zgodnie z dawną żydowską mistyczną nauką – Kabałą – Bóg co każde 7000 lat ściera z oblicza Ziemi cywilizację i zaczyna nową (aktualnie mamy rok 5774-5775, co oznacza, że od początku świata upłynęło 8¼ cyklu i nasza cywilizacja jest 9. z kolei zakładając, że cykl trwa jednak te 700 lat. W przeciwnym wypadku starcie naszej cywilizacji będzie miało miejsce dopiero za 1225 lat, czyli w 3239 roku, co podaję do wiadomości wszystkich fanów Końca Świata i innych Armagedonów  – przyp. tłum.) I ten okres – być może – stanowi cezurę istnienia każdej cywilizacji.

No i tutaj pojawiają się pytania, które przez cały czas zadają krytycy tej hipotezy. Jeżeli w prehistorycznej Przeszłości rzeczywiście istniały wielkie w porównaniu z naszą czy nawet przewyższające nas poziomem technicznym cywilizacje, to czemu nie pozostało po nich ani śladu? Dlaczego nie, jeżeli wierzyć tym teoriom – po zapaści cywilizacyjnej tym, którym udało się to przeżyć – przyszło zaczynać wszystko od zera?

Ponury obraz cywilizacji Przyszłości


Ewolucja nośników informacji


Przypuśćmy, że niektóre z wykopanych przez archeologów zagadkowych pomników historii będących dziełem rąk przedstawicieli dawnych cywilizacji, ale gdzie się podziały wypracowane przez nie bogactwa duchowe? Dzieła uczonych, filozofów, poetów wreszcie? Przecież bez tego wszystkiego nie ma cywilizacji!

Jakie to nie byłoby dziwne, ale powstałe w ostatnie lata technologie powoli dają odpowiedzi na te pytania. Patrząc na historię Ludzkości można zauważyć, że mamy w tej chwili do czynienia z tendencją do maksymalizowania kompaktowości nośników informacji. Kamienne ściany z wykutymi na nich inskrypcjami odeszły w przeszłość, zmienione przez gliniane tabliczki, papirus a potem pergamin. Potem zwoje papirusu zmieniły papierowe książki…

Następnie przyszło Ludzkości nauczyć się sporządzania zapisów audio i video. Tylko niewielu z tych, którzy urodzili się w ostatnie dziesięciolecia widzieli na własne oczy ogromne magnetofony z wielkimi szpulami. Odchodzą w przeszłość magnetofony kasetowe i kasetowe wideorekordery i odtwarzacze, a zastąpiły je płyty CD, DVD i Blue Ray, na które można swobodnie zapisać zawartość miejskiej biblioteki i które już powoli ustępują miejsca miniaturowymi USB-pendrive’ami i kartami pamięci, które są w stanie pomieścić w sobie gigantyczne oceany informacji przy zmniejszających się cały czas fizycznych rozmiarach. Jakim będzie aktualny etap rozwoju technologii informacyjnych – nie wie nikt. Ale jedno jest pewne, a mianowicie to, że przyszłe technologie przekroczą wszelkie nasze oczekiwania – nas i pisarzy-fantastów.

Logika tej tendencji jest oczywista: w miarę rozwoju cywilizacji zwiększa się ilość zgromadzonej przez nią informacji i tworzenie takich właśnie kompaktowych środków gromadzenia informacji stanowi immanentną część jej rozwoju.

Ale jak łatwo zauważyć, jednocześnie wraz z kompaktowością wzrasta także kruchość nośników informacji. I tak np. wystarczy trochę tylko porysować płytę CD – i już nie da się rady jej odczytać. Dokładnie to samo stanie się, jak karta pamięci wpadnie wam do filiżanki kawy.

Poza tym pojawia się problem urządzeń służących do sczytywania informacji: do przesłuchania kasety jest potrzebny magnetofon kasetowy, do przejrzenia płyty CD czy karty pamięci potrzebne są specjalne peryferia do komputera do ich odczytu, itd. itp. Zasady pracy tych urządzeń są uniwersalne – na ich zasadzie można zbudować bez problemu dowolne nośniki informacji i urządzenia do jej odczytywania – np. nadać karcie formę koła, a urządzeniu służącemu do połączenia go z komputerem kształt małego kółeczka.



Jak wydobyć?


I oto teraz podchodzimy do jednej z możliwych odpowiedzi na pytanie o to, dlaczego nie dotarły do nas pomniki duchowej kultury z wielkich, prehistorycznych cywilizacji. Wyobraźmy sobie, że mną początku XX wieku jakiś archeolog znalazł CD zrobiony – dajmy na to – z czystego krzemu, i wyliczył on, że jego wiek wynosi jakieś 50.000 lat. Tak więc, jak sądzicie, jak określił on jego przeznaczenie?

Bezsprzecznie zdziwiłoby go przede wszystkim to, że ludzie w głębokiej Przeszłości nauczyli się wytwarzać przedmioty o tak idealnym, okrągłym kształcie, i oczywiście popuściłby wodze fantazji. Być może założyłby on, że chodzi tutaj o amulet przeznaczony dla dawnych czcicieli Słońca albo Księżyca. Albo wysnułby jeszcze ciekawszą hipotezę o nożu całkiem niezwykłego kształtu…

Tak czy owak, możliwość tego, że ów archeolog zrozumiałby iż ma przed sobą nośnik informacji stworzony przez wysokorozwiniętą cywilizację, która istniała na długo przed Sumerem i Akkadem jest bardzo mała. Niemal zerowa. Nawet jeśli ten naukowiec posiada naukową intuicję Dana Browna i domyśli się przeznaczenie dysku, to co z tego? Wszak przeczytać zawartości tego CD nie jest on w stanie – do tego jest potrzebny specjalny czytnik przystosowany do odczytywania danych na nim zapisanych.

No i kto może nam zaręczyć, że coś podobnego już się nie zdarzyło w Przeszłości? – archeolodzy przechodzą obok nośników informacji, zrobionych przez rozwiniętą cywilizację naukowo-techniczną z Przeszłości, bowiem nie potrafili zakwalifikować swe znaleziska. Dokładnie to samo może mieć miejsce z archeologami z dalekiej Przyszłości, którzy będą rozkopywać ruiny po naszej cywilizacji.

I na koniec, nie byłoby od rzeczy wspomnieć o tym, że w dniu dzisiejszym gigantyczna masa zgromadzonej przez Ludzkość informacji jest zgromadzona w Internecie. Internet – co należy zauważyć – to także pełnoprawne miejsce zrodzenia się postępu. Jego powstanie było przewidziane przez Juliusza Verne’a w powieści „Paryż w XX wieku” napisanej jeszcze w 1863 roku, a potem z innymi tego rodzaju przepowiedniami występowali także inni pisarze–fantaści.


[W Polsce byli to Krzysztof Boruń i Andrzej Trepka, którzy w swej powieści „Kosmiczni Bracia” (1956) przewidzieli powstanie Internetu – wprawdzie u obcej cywilizacji mieszkańców planet Alfy Centaura – znanej tam jako Pamięć Wieczysta, ale opierającej się na takich samych zasadach, jak nasza Sieć, lecz w skali całego układu gwiezdnego! Budowa analogu Pamięci Wieczystej na Ziemi rozpoczęła się dopiero w 2566 roku – przyp. tłum.]


Co pozostanie po Internecie?


Zwróćmy uwagę: już dzisiaj w Internecie znajduje się mnóstwo dzieł sztuki, prac naukowych, monografii, i innych prac, których już nie ma w wydaniu papierowym. Oczywistym jest, że z biegiem czasu ta tendencja będzie się zwiększała, i tym samym zmniejszać się ilość papierowych książek, zanik bibliotek, a Internet stanie się jedyną skarbnicą wiedzy całej Ludzkości i literatury światowej. Już w dniu dzisiejszym odpadła konieczność drukowania książek na papierze. Aktualnie już zdecydowana większość listów jest wysyłana w formie elektronicznej, tak więc nasze wnuki już nigdy nie będą musiały czytać pożółkłych od starości posłań miłości i dzienniki swych babć i dziadków.

Ale rzecz nie tylko w listach. Jak wiadomo, Internet zmienił tradycyjny stosunek do oswojenia wiedzy. Erudyci i encyklopedyści znikli jako klasa: po co mieć w głowie kupę informacji, skoro można w każdej chwili sięgnąć po nie do Sieci poprzez którąkolwiek wyszukiwarkę!?

Teraz dochodzimy do głównej odpowiedzi na pytania, gdzież znajdują się ślady po twórczości dawnej Supercywilizacji i dlaczego po ich zagładzie, ich następcom przyszło zaczynać wszystko „od zera”?

Ostatni dzień naszej cywilizacji...


Wyobraźcie sobie, że może nie jutro, ale za kilkadziesiąt lat z tych czy innych przyczyn nastąpi wszechświatowy kolaps Sieci i Internet padnie. To jest całkiem możliwe – wszak sieci komputerowe są głównym celem przyszłej wojny i wraz z ich zniszczeniem na świecie zapanuje chaos. Totalne padnięcie Internetu może nastąpić jeszcze z innych przyczyn: wskutek spadku meteorytu, wojny jądrowej, itd. itp.

Tak więc przypuśćmy, że wskutek globalnej katastrofy przeżyje garstka ludzi. Wśród nich będą inteligentni, doskonale przystosowani do swego czasu ludzie, ale do tego, by wskrzesić cywilizację brakuje im… Internetu. Bez niego nie są oni w stanie stworzyć najprostszej choćby maszyny i urządzenia, bo cała wiedza zawarta w Sieci będzie dla nich niedostępna. Nawet taboretu nie będą w stanie sklecić. Jedno, co im pozostaje, to poszukać w lesie jakiejś pały i pójść zapolować na jakieś zwierzę, by przeżyć. Potem komuś przyjdzie do głowy, że na pałce można osadzić ostry kamień i powstanie z tego lepsze narzędzie i broń…


[Jest także inna, alternatywna możliwość, a mianowicie – pospisywać posiadaną wiedzę dla potomnych, którzy będą mogli ją wykorzystać. Stąd właśnie powstały wszelkie religie, które są niczym innym, jak wykoślawioną i  przeinaczoną, zubożoną wiedzą poprzednich cywilizacji – zob. M. Jesenský – „Bogowie atomowych wojen” - http://hyboriana.blogspot.com/2012/07/bogowie-atomowych-wojen-1.html i dalsze - uwaga tłum.]

Jak widzimy, wszystko w samej rzeczy trzeba będzie zaczynać „od zera” właśnie dlatego, że nadchodząca katastrofa będzie przede wszystkim katastrofą informacyjną.

[Zob. St. Lem – „Dzienniki gwiazdowe”, gdzie w jednym z opowiadań na Ziemi dochodzi do informacyjnego krachu i wszelka informacja zamienia się w garść neutronów zgodnie ze wzorem na równoważność materii i energii. Świat ogarnia totalny chaos, a życie na Ziemi rozłazi się w letnie bagienko, w którym nikomu już się nie spieszy do niczego… - uwaga tłum.]

Dlatego ci, którzy przeżyli dojdą do wniosku, że choć nie wiem jakie byłyby rozmiary katastrofy, wszystkie zgromadzone zasoby wiedzy przepadną, pozostawili jakieś komputery zachowanymi w nich unikalnymi informacjami i tych, którzy byli w stanie je obsługiwać. Oni próbują opowiedzieć o tym swoim dzieciom i wnukom – i tak z pokolenia na pokolenie rodzą się mity o bogach Olimpu, o Szamballi, Białowodziu i innych tajemniczych miejscach, a także o niebieskich rydwanach, miastach w Kosmosie i na dnie morza, itd. itp. Wcześniej czy później to wszystko staje się mitem, ale czym wyższych poziomów dosięga nowa cywilizacja, tym bardziej zbliża się ku oczywistej zagładzie.

Na zakończenie chce się przypomnieć, że mowa tutaj jest nie tylko o hipotezie, która ma prawo do istnienia – i niech Czytelnik rozsądzi.


Tekst i ilustracje – „Tajny XX wieka” nr 6/2014, ss. 20-21

Przekład z j. rosyjskiego – Robert K. Leśniakiewicz ©