Żelazna kolumna z Qutub-Minar
Pietr Ljukimson
Żelazna
kolumna o wysokości 7 metrów i masie 6,5 tony znajduje się w Indiach na terenie
kompleksu Qutub-Minar. Postawiono ją w 415 roku. Nie podlega korozji. Być może
to jest Znak pozostawiony na Ziemi przez Przybyszów z Kosmosu.
Jeżeli
prawdziwe jest porównanie życia cywilizacji do życia człowieka, to można
założyć, że każda cywilizacja przeżywa swe narodziny, rozkwitu, upadku a potem
i śmierci w rezultacie kryzysu demograficznego, katastrofy ekologicznej czy
globalnej wojny. Stronnicy tej teorii są przekonani, że w dalekiej Przeszłości
na Ziemi już istniało kilka wielkich cywilizacji, które zginęły w rezultacie
jakiegoś załamania, zwłaszcza wtedy, kiedy osiągały one szczyt swego rozwoju i
znajdowały się na progu wyjścia w daleki Kosmos.
Co każde 700 lat
Potwierdzenie
ich hipotez znajdują ich autorzy – jak wiadomo – znajdują w mitach i legendach
wielu narodów świata, a także w niektórych źródłach pisanych, które przetrwały
do naszych czasów. W ostatnich czasach pojawiło się sporo informacji o tym, że
starożytne indyjskie eposy świadczą o tym, że istniała bardzo rozwinięta
cywilizacja mająca aparaty latające, unikalną wiedzę techniczną i bronie jądrowe.
Zgodnie z
dawną żydowską mistyczną nauką – Kabałą – Bóg co każde 7000 lat ściera z
oblicza Ziemi cywilizację i zaczyna nową (aktualnie mamy rok 5774-5775, co
oznacza, że od początku świata upłynęło 8¼ cyklu i nasza cywilizacja jest 9. z kolei
zakładając, że cykl trwa jednak te 700 lat. W przeciwnym wypadku starcie naszej
cywilizacji będzie miało miejsce dopiero za 1225 lat, czyli w 3239 roku, co
podaję do wiadomości wszystkich fanów Końca Świata i innych Armagedonów – przyp. tłum.) I ten okres – być może –
stanowi cezurę istnienia każdej cywilizacji.
No i tutaj
pojawiają się pytania, które przez cały czas zadają krytycy tej hipotezy.
Jeżeli w prehistorycznej Przeszłości rzeczywiście istniały wielkie w porównaniu
z naszą czy nawet przewyższające nas poziomem technicznym cywilizacje, to czemu
nie pozostało po nich ani śladu? Dlaczego nie, jeżeli wierzyć tym teoriom – po
zapaści cywilizacyjnej tym, którym udało się to przeżyć – przyszło zaczynać
wszystko od zera?
Ponury obraz cywilizacji Przyszłości
Ewolucja nośników informacji
Przypuśćmy, że
niektóre z wykopanych przez archeologów zagadkowych pomników historii będących
dziełem rąk przedstawicieli dawnych cywilizacji, ale gdzie się podziały
wypracowane przez nie bogactwa duchowe? Dzieła uczonych, filozofów, poetów
wreszcie? Przecież bez tego wszystkiego nie ma cywilizacji!
Jakie to nie
byłoby dziwne, ale powstałe w ostatnie lata technologie powoli dają odpowiedzi
na te pytania. Patrząc na historię Ludzkości można zauważyć, że mamy w tej
chwili do czynienia z tendencją do maksymalizowania kompaktowości nośników
informacji. Kamienne ściany z wykutymi na nich inskrypcjami odeszły w
przeszłość, zmienione przez gliniane tabliczki, papirus a potem pergamin. Potem
zwoje papirusu zmieniły papierowe książki…
Następnie
przyszło Ludzkości nauczyć się sporządzania zapisów audio i video. Tylko
niewielu z tych, którzy urodzili się w ostatnie dziesięciolecia widzieli na
własne oczy ogromne magnetofony z wielkimi szpulami. Odchodzą w przeszłość
magnetofony kasetowe i kasetowe wideorekordery i odtwarzacze, a zastąpiły je
płyty CD, DVD i Blue Ray, na które można swobodnie zapisać zawartość miejskiej
biblioteki i które już powoli ustępują miejsca miniaturowymi USB-pendrive’ami i
kartami pamięci, które są w stanie pomieścić w sobie gigantyczne oceany
informacji przy zmniejszających się cały czas fizycznych rozmiarach. Jakim
będzie aktualny etap rozwoju technologii informacyjnych – nie wie nikt. Ale
jedno jest pewne, a mianowicie to, że przyszłe technologie przekroczą wszelkie
nasze oczekiwania – nas i pisarzy-fantastów.
Logika tej
tendencji jest oczywista: w miarę rozwoju cywilizacji zwiększa się ilość
zgromadzonej przez nią informacji i tworzenie takich właśnie kompaktowych
środków gromadzenia informacji stanowi immanentną część jej rozwoju.
Ale jak łatwo
zauważyć, jednocześnie wraz z kompaktowością wzrasta także kruchość nośników
informacji. I tak np. wystarczy trochę tylko porysować płytę CD – i już nie da
się rady jej odczytać. Dokładnie to samo stanie się, jak karta pamięci wpadnie
wam do filiżanki kawy.
Poza tym
pojawia się problem urządzeń służących do sczytywania informacji: do
przesłuchania kasety jest potrzebny magnetofon kasetowy, do przejrzenia płyty
CD czy karty pamięci potrzebne są specjalne peryferia do komputera do ich
odczytu, itd. itp. Zasady pracy tych urządzeń są uniwersalne – na ich zasadzie
można zbudować bez problemu dowolne nośniki informacji i urządzenia do jej
odczytywania – np. nadać karcie formę koła, a urządzeniu służącemu do
połączenia go z komputerem kształt małego kółeczka.
Jak wydobyć?
I oto teraz
podchodzimy do jednej z możliwych odpowiedzi na pytanie o to, dlaczego nie
dotarły do nas pomniki duchowej kultury z wielkich, prehistorycznych
cywilizacji. Wyobraźmy sobie, że mną początku XX wieku jakiś archeolog znalazł
CD zrobiony – dajmy na to – z czystego krzemu, i wyliczył on, że jego wiek
wynosi jakieś 50.000 lat. Tak więc, jak sądzicie, jak określił on jego
przeznaczenie?
Bezsprzecznie
zdziwiłoby go przede wszystkim to, że ludzie w głębokiej Przeszłości nauczyli
się wytwarzać przedmioty o tak idealnym, okrągłym kształcie, i oczywiście
popuściłby wodze fantazji. Być może założyłby on, że chodzi tutaj o amulet
przeznaczony dla dawnych czcicieli Słońca albo Księżyca. Albo wysnułby jeszcze
ciekawszą hipotezę o nożu całkiem niezwykłego kształtu…
Tak czy owak,
możliwość tego, że ów archeolog zrozumiałby iż ma przed sobą nośnik informacji
stworzony przez wysokorozwiniętą cywilizację, która istniała na długo przed
Sumerem i Akkadem jest bardzo mała. Niemal zerowa. Nawet jeśli ten naukowiec
posiada naukową intuicję Dana Browna
i domyśli się przeznaczenie dysku, to co z tego? Wszak przeczytać zawartości
tego CD nie jest on w stanie – do tego jest potrzebny specjalny czytnik
przystosowany do odczytywania danych na nim zapisanych.
No i kto może
nam zaręczyć, że coś podobnego już się nie zdarzyło w Przeszłości? –
archeolodzy przechodzą obok nośników informacji, zrobionych przez rozwiniętą
cywilizację naukowo-techniczną z Przeszłości, bowiem nie potrafili
zakwalifikować swe znaleziska. Dokładnie to samo może mieć miejsce z
archeologami z dalekiej Przyszłości, którzy będą rozkopywać ruiny po naszej
cywilizacji.
I na koniec,
nie byłoby od rzeczy wspomnieć o tym, że w dniu dzisiejszym gigantyczna masa
zgromadzonej przez Ludzkość informacji jest zgromadzona w Internecie. Internet
– co należy zauważyć – to także pełnoprawne miejsce zrodzenia się postępu. Jego
powstanie było przewidziane przez Juliusza Verne’a w powieści „Paryż w XX
wieku” napisanej jeszcze w 1863 roku, a potem z innymi tego rodzaju przepowiedniami
występowali także inni pisarze–fantaści.
[W Polsce byli to Krzysztof
Boruń i Andrzej Trepka, którzy w
swej powieści „Kosmiczni Bracia” (1956) przewidzieli powstanie Internetu –
wprawdzie u obcej cywilizacji mieszkańców planet Alfy Centaura – znanej tam
jako Pamięć Wieczysta, ale
opierającej się na takich samych zasadach, jak nasza Sieć, lecz w skali całego
układu gwiezdnego! Budowa analogu Pamięci
Wieczystej na Ziemi rozpoczęła się dopiero w 2566 roku – przyp. tłum.]
Co pozostanie po Internecie?
Zwróćmy uwagę:
już dzisiaj w Internecie znajduje się mnóstwo dzieł sztuki, prac naukowych,
monografii, i innych prac, których już nie ma w wydaniu papierowym. Oczywistym
jest, że z biegiem czasu ta tendencja będzie się zwiększała, i tym samym zmniejszać
się ilość papierowych książek, zanik bibliotek, a Internet stanie się jedyną
skarbnicą wiedzy całej Ludzkości i literatury światowej. Już w dniu dzisiejszym
odpadła konieczność drukowania książek na papierze. Aktualnie już zdecydowana
większość listów jest wysyłana w formie elektronicznej, tak więc nasze wnuki
już nigdy nie będą musiały czytać pożółkłych od starości posłań miłości i
dzienniki swych babć i dziadków.
Ale rzecz nie
tylko w listach. Jak wiadomo, Internet zmienił tradycyjny stosunek do oswojenia
wiedzy. Erudyci i encyklopedyści znikli jako klasa: po co mieć w głowie kupę
informacji, skoro można w każdej chwili sięgnąć po nie do Sieci poprzez
którąkolwiek wyszukiwarkę!?
Teraz
dochodzimy do głównej odpowiedzi na pytania, gdzież znajdują się ślady po
twórczości dawnej Supercywilizacji i dlaczego po ich zagładzie, ich następcom
przyszło zaczynać wszystko „od zera”?
Ostatni dzień naszej cywilizacji...
Wyobraźcie
sobie, że może nie jutro, ale za kilkadziesiąt lat z tych czy innych przyczyn
nastąpi wszechświatowy kolaps Sieci i Internet padnie. To jest całkiem możliwe
– wszak sieci komputerowe są głównym celem przyszłej wojny i wraz z ich
zniszczeniem na świecie zapanuje chaos. Totalne padnięcie Internetu może
nastąpić jeszcze z innych przyczyn: wskutek spadku meteorytu, wojny jądrowej,
itd. itp.
Tak więc
przypuśćmy, że wskutek globalnej katastrofy przeżyje garstka ludzi. Wśród nich
będą inteligentni, doskonale przystosowani do swego czasu ludzie, ale do tego,
by wskrzesić cywilizację brakuje im… Internetu. Bez niego nie są oni w stanie
stworzyć najprostszej choćby maszyny i urządzenia, bo cała wiedza zawarta w
Sieci będzie dla nich niedostępna. Nawet taboretu nie będą w stanie sklecić.
Jedno, co im pozostaje, to poszukać w lesie jakiejś pały i pójść zapolować na
jakieś zwierzę, by przeżyć. Potem komuś przyjdzie do głowy, że na pałce można
osadzić ostry kamień i powstanie z tego lepsze narzędzie i broń…
[Jest także inna, alternatywna możliwość, a mianowicie –
pospisywać posiadaną wiedzę dla potomnych, którzy będą mogli ją wykorzystać. Stąd
właśnie powstały wszelkie religie, które są niczym innym, jak wykoślawioną
i przeinaczoną, zubożoną wiedzą
poprzednich cywilizacji – zob. M.
Jesenský – „Bogowie atomowych wojen” - http://hyboriana.blogspot.com/2012/07/bogowie-atomowych-wojen-1.html i dalsze - uwaga
tłum.]
Jak widzimy,
wszystko w samej rzeczy trzeba będzie zaczynać „od zera” właśnie dlatego, że nadchodząca
katastrofa będzie przede wszystkim katastrofą informacyjną.
[Zob. St. Lem –
„Dzienniki gwiazdowe”, gdzie w jednym z opowiadań na Ziemi dochodzi do informacyjnego
krachu i wszelka informacja zamienia się w garść neutronów zgodnie ze wzorem na
równoważność materii i energii. Świat ogarnia totalny chaos, a życie na Ziemi
rozłazi się w letnie bagienko, w którym nikomu już się nie spieszy do niczego…
- uwaga tłum.]
Dlatego ci,
którzy przeżyli dojdą do wniosku, że choć nie wiem jakie byłyby rozmiary
katastrofy, wszystkie zgromadzone zasoby wiedzy przepadną, pozostawili jakieś
komputery zachowanymi w nich unikalnymi informacjami i tych, którzy byli w
stanie je obsługiwać. Oni próbują opowiedzieć o tym swoim dzieciom i wnukom – i
tak z pokolenia na pokolenie rodzą się mity o bogach Olimpu, o Szamballi,
Białowodziu i innych tajemniczych miejscach, a także o niebieskich rydwanach,
miastach w Kosmosie i na dnie morza, itd. itp. Wcześniej czy później to
wszystko staje się mitem, ale czym wyższych poziomów dosięga nowa cywilizacja,
tym bardziej zbliża się ku oczywistej zagładzie.
Na zakończenie
chce się przypomnieć, że mowa tutaj jest nie tylko o hipotezie, która ma prawo
do istnienia – i niech Czytelnik rozsądzi.
Tekst i
ilustracje – „Tajny XX wieka” nr 6/2014, ss. 20-21
Przekład z j.
rosyjskiego – Robert K. Leśniakiewicz ©