Powered By Blogger

sobota, 12 lipca 2014

ZAGADKA MAPY OLAUSA MAGNUSA



Aleksander Olgin


W bibliotece uniwersyteckiej w szwedzkim mieście Uppsala, znajduje się stara mapa morska z 1539 roku. Jest ona znana pod nazwą   Mapy Olausa Magnusa.  Jej początkowe rozmiary wynosiły 1,7 x 1,25 m. Do pewnego czasu mapa ta była tylko interesującym curiosum, póki współcześni oceanografowie nie spojrzeli na zdjęcia tych zakątków Wszechoceanu, wykonane przez satelity... O tym właśnie traktuje ten artykuł zamieszczony w rosyjskim czasopiśmie „NLO” nr 25/2004.


Dwanaście lat pracy...


 Wedle dzisiejszych standardów, mapa Olausa Magnusa wydaje się być zwyczajną mapą wykonaną odręcznie i nawet zabawną, jak wiele innych starych map w tego okresu. Przedstawiono na niej wszelkie morskie dziwotwory, węże morskie i tonące żaglowe galeony, a nawet wilki z łapami jak pnie drzew.
Mapa ta obejmuje tereny i akweny od Północnego Atlantyku do zachodnich obszarów Rosji i od Niemiec do Północnego Oceanu Lodowatego (tak Rosjanie nazywają wszystkie morza położone w Arktyce od 60ºN do Bieguna Północnego – przyp. tłum.). Mówi się o tym, że redagując i rysując tą mapę biskup Magnus (Olaus Magnus vel Magnusson to zlatynizowana forma imienia Olof i przydomku den Storre – po polsku Olof Wielki, który był wieloletnim biskupem Uppsali, zanim przeniesiono go w randze arcybiskupa do Rzymu – przyp. tłum.) chciał przez to pokazać katolickiemu duchowieństwu, jak bogate ziemie postradał Kościół rzymsko-katolicki wskutek Reformacji. I najwidoczniej dlatego tak starannie nanosił na mapę, jaka flora i fauna jest charakterystyczna dla tych terytoriów i z jakiej wytwórczości żyje dana populacja ludzka...
Nie ma zatem w tym niczego dziwnego, że na sporządzenie tej mapy trzeba było 12 lat – znajduje się na niej masa cennych informacji. Jest to wyczerpujący leksykon miast, jezior i regionów, jakiego nie ma na żadnej mapie sporządzonej przed i długo po tej mapie, aż do XVII wieku. I na dodatek jest to mapa, na której Finlandia i północno-zachodnia część Rosji została wyobrażona w mniej więcej prawdziwych proporcjach. Poza tym jest to pierwsza w historii mapa, na której pokazano cały akwen basenu Morza Bałtyckiego z Zatoką Fińską i daleko na północy z Zatoką Botnicką. Dokładnie pokazano także Szkocję, Hebrydy, Orkady, Wyspy Owcze i Grenlandię.
Pomimo tego wszystkiego, zamieszczono tam także nieistniejącą wyspę – Thule. (Ultima Thule, którą współcześnie kojarzy się z Islandią była jedną z tzw. „wędrujących wysp” jak Antilia, Wyspa Siedmiu Miast, O’Brasile, Hy Brysail i in. – przyp. tłum.) Jest ona jedną z zagadek. Być może jest to wyspa związana w jakiś sposób z północną krainą Thule, o której tyle pisali niemieccy okultyści w czasach istnienia Trzeciej Rzeszy? Antyczni Grecy przez cały czas uważali, że Thule jest najbardziej na północ wysuniętym, zamieszkałym  skrawkiem lądu ich świata. Jak by to nie było, to na mapie wyspa ta figuruje nieopodal Hebrydów – na zachód od Szkocji.

„Historia narodów północy”


Mapa ta daje również ciekawą i obfitą informację o oceanach. Znajdują się tam wyrysowane drogi morskie tych czasów i ostrzeżenia dla żeglarzy o pojawiających się na nich lodach – wyrysowany niedźwiedź polarny płynący po morzu na krze lodowej. (Był to rodzaj pierwotnej locji – opisu dróg wodnych – przyp. tłum.) Pokazane są także wieloryby, morskie lwy, morsy, kraby i homary. Gigantyczne węże morskie i inne dziwne stwory morskie zostały wyrysowane pod wpływem relacji rybaków i żeglarzy. A kto wie, czy te zwierzęta w rzeczy samej nie istniały jeszcze w tych czasach?...
Olof Magnusson bardziej znany jako Olaus Magnus Gothus (Gothus to jego kolejny przydomek – przyp. tłum.) – katolicki arcybiskup Szwecji urodził się w roku 1490 i zmarł w roku 1557 w Rzymie. Swoją karierę zaczął w północnej Szwecji, gdzie sprzedawał odpusty. Podróżował wiele po Skandynawii, a w roku Pańskim 1555 swe podróże opisał w książce pt. „Historia narodów północy”. A jeszcze do tego Olaus narysował na ściennym panelu „morską mapę z opisem ziemi północnych i ich cudów”, którą w roku 1539 opublikował na ośmiu arkuszach.


Rosja na szwedzkiej mapie


W szesnastowiecznej Europie mapa ta, jej liczne kopie i przerysowane fragmenty cieszyły się znaczną popularnością. Ale już pod koniec wieku okazało się, że oryginał gdzieś przepadł. W trzy stulecia później, bo w 1886 roku, w monachijskiej Bibliotece Państwowej została odkryta jej kopia. W 1962 roku sporządzono jej reprint, który zakupił szwedzki uniwersytet w Uppsali.
Już współcześnie, pracownicy Uniwersytetu Stanowego Minnesota sporządzili dokładne fragmenty tej mapy, które przechowywane są w Bibliotece im. J. F. Bella. Na jednym z nich można zobaczyć napis „Russia”, a na ilustracjach pokazano, że w tym czasie niczego dobrego ze strony Rosji się nie spodziewano – to wojowniczy naród, chociaż uzbrojony tylko w łuki i strzały...

Mälstrom?...

Ale uczonymi najbardziej wstrząsnęły naniesione na mapę wiry wodne. Ostatnio oceanografowie z Laboratorium Morskiego z Plymouth (Wielka Brytania) i z Rhode Island University (USA) porównali duże grupy „zawirowań” pokazanych na mapie na wschód od brzegów Islandii ze zdjęciami zrobionymi z satelity. Szokujące było to, że występowały one dokładnie tam, gdzie Golfstrom spotykał się z chłodnymi  wodami Arktyki, stara mapa była niezwykle precyzyjna!
- To jest najstarsze i najprecyzyjniejsze opisanie z wszystkich znanych nam opisów oceanicznych wirów wielkoskalowych – mówi profesor.  – Wszystkie linie na tej mapie były naniesione tak, by stanowić pomoc dla nawigatorów. Wiemy, że żeglarze wiedzieli o tym niebezpieczeństwie, ale nie posiadali oni żadnych przyborów do oszacowania skali tego zjawiska i nie było środków do ich wyrażenia.
Jak to udało się dokonać Magnusowi? Przecież w początku XVI wieku nie mógł on latać nad tymi akwenami, a i satelitów też nie było. Być może tego już się nigdy nie dowiemy...
Ciekawe, że w tym samym czasie, kiedy fizyk i oceanograf prof. Tom Rossby przebywał w Norwegii, w Bergen, wpadła mu w oko książka Marka Kurlansky’ego pt. „Dorsz”, i w tej książce znajdowała się reprodukcja mapy Magnusa. Zobaczył ją i wykrzyknął: - No przecież to jest identyczne z obrazami satelitarnymi!!!
Uważa on, że nie udałoby mu się tego dowiedzieć, gdyby nie był w Bergen.

A jednak z satelity?!


Tom Rossby sądzi, że w 1539 a. D. ludzie nie pojmowali znaczenia niektórych detali naniesionych na mapę. Tak czy inaczej, te zawirowania niewiele dla nich znaczyły: w 1572 roku ponownie stworzono mapę, morskie dziwne zwierzęta przerysowano, a oto wiry zlekceważono!
Kiedy Tom Rossby potrzebował danych na temat temperatury wód w ty rejonie, do uczonych dołączył dr Peter Meller z Laboratorium Morskiego w Plymouth, który pracował w grupie przyjmującej i opracowującej informacje z satelitów. Twierdzi on, że nad północno-wschodnim Atlantykiem prawie zawsze wisi pokrywa grubych chmur, tak iż niemożliwym jest otrzymanie dokładnych obrazów całego regionu. Żeby uzyskać taki obraz, dr Meller zebrał zdjęcia z całego miesiąca i zrobił collage na którym poskładał zdjęcia obszarów nie przesłoniętych przez chmury. Do tego jeszcze wstawił on mapę wirów na morzu. Stało się to, co przewidział prof. Rossby – zawijasy, wiry i zwichrowania na mapie arcybiskupa Olausa nie były płodem wyobraźni!
Dr Meller wyjaśnia, że napływające z południa wody mogą być cieplejsze o 5ºC od miejscowych wód idących od Bieguna Północnego. Tam, gdzie się spotykają, występują silne wiry wodne. Nie da się wykluczyć, że ówcześni żeglarze wiedzieli o tym, że taki kolisty ruch wody ma wpływ na nawigację. Kiedy statek wpadał w taki prąd, jego kurs musiał zmienić się znacząco.
Jak mówi dr Meller: - Oni mogli obserwować zmianę koloru wody. Cieplejsze wody z południa są o wiele ciemniejsze, niż zimne. A różnica temperatur oznacza, że gatunki fauny były inne, niż te po drugiej stronie bariery termicznej. I to właśnie widzimy na mapie Magnusa!
Tom Rossby rozpoczął nowe badania wraz z Instytutem Morskim w Bergen.
- Pod powierzchnią wody rozmieszczamy specjalne dryfujące boje, które można śledzić hydroakustycznie przy pomocy sonaru aktywnego – mówi on. – A wszystko to po to, by zobaczyć jakim sposobem wody wchodzą na ten akwen i jak to się tworzy pomiędzy nimi oddzielająca je bariera. Boje te opowiedzą nam zatem, jak te wody idą potem w kierunku Morza Grenlandzkiego i Norweskiego.
Uczonych frapuje, jakim sposobem Magnusowi udało się zaobserwować oddzielne rejony Wszechoceanu i płynące w nich prądy wodne, bowiem można je zobaczyć tylko z góry – z satelitów...

---oooOooo---

Wyjaśnienie – ale takie?

Oczywiście można by to wyjaśnić bez uciekania się do hipotetycznych satelitów. Olaus Magnus zbierał informacje od żeglarzy o wszystkich dziwnych zjawiskach zaobserwowanych we Wszechoceanie – to właśnie jemu nauka zawdzięcza odkrycie ogromnych głowonogów zwanych przezeń krakenami, które de facto istnieją, ale przez stulecia oficjalna zoologia wyśmiewała opowieści żeglarzy, póki nie wyłowiono ich tam, gdzie wskazywali na to kosmografowie Średniowiecza i Odrodzenia...
Przypomina mi się jedna z klechd domowych o złotym kluczu i „Claviulla Salomonis”, która to księga dawała jej właścicielowi nieograniczoną moc. A właścicielem jej był Szwed o imieniu Magnus. To  ten  właśnie Magnus. Uważano go bowiem także za maga i czarodzieja – mimo purpury arcybiskupiej. Zresztą niejeden purpurat, a nawet papież w tych czasach parał się czarami i magią (białą, czarną i różową) oraz właściwie przede wszystkim produkcją złota...

Skąd miał on dane do swej mapy? Mógł je uzyskać także z wielu innych map, które krążyły w tych czasach po Europie, Afryce i Azji. Na początku XVI w. powstaje mapa tureckiego admirała Piri Reisa. Badania Amerykanów dowiodły, że mogła ona być sporządzona na podstawie zdjęć wykonanych z satelity wiszącego nad Kairem... Równie zagadkowa jest mapa Oronteusa Fineusa, na której widać Antarktydę, o której się nikomu w Europie wówczas nie śniło, a właściwie przypuszczano, że istnieje tam wielka Terra Australis Incognita – które potem została Australią, a po niej straszyła jeszcze do XIX wieku na mapach Terra Nondum Cognita...

Istnieje kilka możliwych wyjaśnień tego fenomenu: 1º - mapy te sporządzono w oparciu o zebrane mozaikowo informacje z wielu źródeł i stanowią ich kompilację; 2º - jest to wiedza z głębokiej Przeszłości, kiedy jeszcze obszary te były wolne od lodów i na Ziemi istniała cywilizacja, która potrafiła sporządzać takie mapy; 3º - mapy te opracowano w oparciu o inne źródła, niż wymienione w pierwszych dwóch punktach; 4º - chronoklazm, wskutek którego w ręce powołanych autorów wpadły mapy sporządzone przez ludzi, którzy potrafili poruszać się w czasie i sporządzać takie mapy in situ – i wreszcie  5º - mapy te sporządzono w oparciu o pozaziemskie źródła informacji, innymi słowy mówiąc – na podstawie wiedzy przekazanej nam przez Kosmitów, co jest mówiąc między nami - najmniej wiarygodne.
Jest jeszcze wyjaśnienie szóste – kosmografowie rysowali swe mapy w oparciu o wiedzę swoich czasów, a wszelkie niewiadome uzupełniali swoją fantazją i wyobraźnią oraz plotkami, pogłoskami i strzępami informacji, które do nich dotarły. Wtedy nie było Internetu i nawet poczta – jaką znamy – była w powijakach, więc i listy były w drodze przez całe tygodnie, zanim dotarły do adresata... Ale docierały. I powstawały wskutek tego takie dziełka, jak „Cosmogonia universalis”, „Bestiarium” czy „Księga ryb”, ale także dzieła w rodzaju „De revolutionibus...” czy „De res metallica”...
Ale czy to wszystko wyjaśnia, skąd się naprawdę wzięły te mapy? Bynajmniej. I dlatego właśnie uważam je za jedną z tych zagadek naszej historii, które domagają się wyjaśnienia przez współczesną naukę bez uprzedzeń i zahamowań, bowiem ich rozwiązanie może mieć kluczowe znaczenie dla dalszej egzystencji gatunku Homo sapiens sapiens  na tej planecie...

Przekład z j. rosyjskiego, przypisy i komentarz –
Robert K. Leśniakiewicz ©