Przedstawiam Czytelnikom
fotokopię artykułu z ostatniego numeru „Faktów po mitach” w którym zamieszczono
materiał Michała Kostura pt.
„Pentagon, UFO i demony”, w którym omawia on ostatnie działania Amerykanów, a
dokładniej ich służb specjalnych w zakresie ujawniania obecności UFO alias UAP.
Choć nie bardzo mi po drodze z
Fpm, a to za krytykowanie poczynań Straży Granicznej to tutaj akurat zgadzam
się w zupełności. Cała sprawa przypomina mi majaczenia niektórych quasi-badaczy
UFO na temat Incydentu w Roswell z
1947 roku, kiedy to Amerykanie nieoficjalnymi kanałami zawiadomili świat o
przejętym rozbitym Latającym Spodku i zwłokach jego pasażerów. Potem co parę
lat odgrzewano ten kotlet zamieszczając coraz bardziej sensacyjne informacje: a
to znalazł się świadek, który rzekomo to widział, a to znaleziono fantastyczne
odłamki z jeszcze bardziej fantastycznego materiału, a to znalazły się filmy z
autopsji jakiejś kobiety-Kosmitki… No i oczywiście na tym dobrze się zarabiało.
Znany włoski ufolog Roberto Pinotti
obliczył, że rocznie miasto Roswell zarabia na turystach ok. 8 mln USD. Kto
wyrzekłby się takiej kasy w imię prawdy???
Zwłaszcza tej niewygodnej.
A prawda być może jest taka, że Incydent w Roswell stał się bardzo
wygodną przykrywką dla jakiejś afery – np. katastrofy bombowca B-29
z „atomówką” na pokładzie czy czegoś równie paskudnego. Dowództwo USAF (RAAF
później SAC) puściło tą bajeczkę po to, by – zgodnie z zasadą brzmiącą, że
nie ma lepszego sposobu na ukrycie tajemnicy, jak przykrycie jej jeszcze
większą tajemnicą ukryć coś, czego nie powinni zobaczyć swoi i obcy –
mowa oczywiście o obywatelach USA i obcych specsłużbach. I to działa, także i w tym przypadku.
Wtedy zaczęła się Zimna Wojna i
rozpalała się powoli, ale skutecznie. Oba Supermocarstwa straszyły się
nawzajem. Każdy punkt przewagi był na wagę złota.
Spójrzmy, jaka sytuacja panuje
dzisiaj: dwa Supermocarstwa znów stanęły do konfrontacji. Zaczęło się wzajemne
straszenie. W Europie śmierdzi prochem. Obłąkaniec z Kremla grozi użyciem broni
jądrowej. I co? I pojawia się diabli wiedzą skąd jakiś major David Grush i opowiada cuda-wianki o
przejętych technologiach, materiale genetycznym Obcych i innych cudach na kiju.
Klasyczne zagranie z teorii wojny psychologicznej. Grunt już przygotowany –
setki i tysiące publikacji, reportaży, filmów i programów TV o UFO, Obcych i
Ich możliwościach. Przeznaczone głównie dla własnej publiki, by ją utwierdzić,
że Ameryka dzierży prymat we wszystkim więc Ruscy i Chinole jej nie zagrożą.
Skądś to pamiętamy? Oczywiście – podobne brednie wygadywał niejaki płk Phillip J. Corso, który majaczył o
miastach i bazach USA na Księżycu oraz o Kosmitach na usługach US Army, o
superbroniach i ich możliwościach.
To jest także ostrzeżenie pod
adresem tychże Ruskich i Chinoli: nie
podskakujcie, bo wam dołożymy naszą nową, a więc ex definitio groźną bronią.
Po prostu historia lubi się powtarzać i to właśnie widzimy na własne oczy.
Typowa zagrywka w rozgrywce z Putinem. I dlatego nie wierzę w ani jedno słowo
amerykańskim politykom opowiadającym banialuki o kosmicznych kontaktach wojska
z Obcymi.