Powered By Blogger

środa, 26 kwietnia 2023

Z tatrzańskiego Archiwum X

 


Niedawno otrzymałem ten materiał od dr. Miloša Jesenský’ego, który ukazał się na Słowacji, a dotyczy tajemniczego zaginięcia w Tatrach pewnego bratysławskiego dziennikarza. Wypadek ten wpisuje się do Tatrzańskiego Archiwum X ze względu na gęsty woal tajemnicy otaczający to wydarzenie…

 

Młody dziennikarz pisał o sprawach St.B. a potem nagle znikł. Jego ciało nie zostało znalezione

 

Jednym z pierwszych dziennikarzy, który zniknął na Słowacji był Marcel Samuhel – były redaktor nieistniejącego już dziennika „Praca”. W tych dniach od chwili jego zniknięcia upłynęło już 30 lat. Sprawą zainteresowała się telewizja RTVS. Kilka lat po łagodnej rewolucji dwudziestodziewięcioletni Bratysławczyk poświęcił się normalnemu programowi dziennikarskiemu redaktora gazety, ale także badaniu spraw byłego reżimu, które dotyczyły członków ŠtB.

 

O jego zaginięciu wspomina jego przyjaciel

 

Pod koniec kwietnia 1993 roku wraz z przyjacielem Borysem wybrali się na wycieczkę w Tatry Wysokie. Pojechali kolejką linową na Skalnate pleso. Stamtąd udali się do Szczyrbskiego Plesa. Za Batyżowskim Plesem zeszli ze szlaku i zgubili się. Zaczęło padać, ale niezbyt mocno, zaczął się spieszyć, nie miałem czasu jechać tak szybko, a potem dosłownie zniknął – wspominał Borys dla RTVS po latach.

Wyczerpany Borys znalazł chodnik, a później asfaltową drogę. Nieznany kierowca zawiózł go do Popradu, gdzie się zatrzymali. Miał nadzieję, że jego przyjacielowi było już ciepło. Ale Marcela tam nie było. Boris zgłosił zniknięcie Samuela rano. Tak opisał to przed laty przyjaciel Samuela dla magazynu „Život”, w zeznaniach dla policji, a obecnie także dla RTVS.

Następnie przeprowadzono kilkudniowe szeroko zakrojone poszukiwania z udziałem ratowników górskich, leśników, policjantów i żołnierzy z Popradu. - Nic wtedy nie znaleźliśmy, nic. Ani śladu jego obecności. Coś wydaje się być nie tak – powiedział RTVS Viktor Beránek, ówczesny członek zespołu poszukiwawczego HZS.[1]

 



Niejasne okoliczności zniknięcia

 

Do tej pory nie znaleziono żadnych szczątków szkieletowych. W przeszłości pojawiło się wiele spekulacji, że Marcel Samuhel wcale nie musiał stać się ofiarą tatrzańskiej przyrody.

- Na podstawie tych informacji i na podstawie faktów, które przeszukaliśmy, pojawiło się kilka znaków zapytania i niejasności – powiedział po latach przewodnik górski, były ratownik górski Róbert Turjanik.

W okresie poprzedniego reżimu Samuhel należał do zakonu franciszkanów. W okresie przed zaginięciem jako publicysta intensywnie zajmował się przyczynami śmierci potajemnie wyświęconego księdza Przemysła Coufala. Samuhel odrzucił oficjalną wersję Prokuratury Generalnej Republiki Słowackiej o rzekomym samobójstwie. W lutym 1992 r. napisał w „Pracy” artykuł zatytułowany „Raped Truth”, w którym wyraził wątpliwości co do wstrzymania ścigania karnego w przypadku zabójstwa. W dniu 2 marca 1992 r. prokuratura skierowała pismo do redakcji gazety, określając ww. artykuł jako niebezpieczną ingerencję w działalność prokuratury. 19 lutego 1993 r. w „Slovenský dennik” ukazał się całostronicowy artykuł „Morderstwo czy samobójstwo?”, którego autorstwo przypisuje się Samuhelowi. Autor zwróciła uwagę na nieścisłości i sprzeczności w decyzji prokuratury. Autor zakończył artykuł zdaniem: A jeśli coś mi się stanie, poinformuję lekarza rodzinnego SR, że nie mam zamiaru popełnić samobójstwa. Doskonale zdawał sobie sprawę, że grozi mu niebezpieczeństwo – napisał przed laty tygodnik „Život”.

- Powiązałem zniknięcie z tym, o czym Marcel zaczął pisać, bardzo drażliwym tematem dla wielu ludzi w tamtym czasie - ostrzega inny z jego przyjaciół i sygnatariusz Karty 77, Tibor Novotka, według RTVS.

 

Moje 3 grosze

 

Kiedy przekładałem ten tekst, to przypomniała mi się sprawa zaginięcia dwojga młodych ludzi – Piotra i Justyny – sprawa poruszona na łamach „Nieznanego Świata” przez red. Marka Rymuszko. Sprawa ta wyglądała mniej więcej tak, jak opisałem ją w „Projekcie Tatry”:

Tej dziwnej sprawie zaginięcia w Tatrach dwojga 20-latków: Piotra G. i Justyny T. poświęcono cykl artykułów na łamach „Nieznanego Świata”. Dziewczyna i chłopak literalnie rozpłynęli się wśród regli Doliny Kościeliskiej, dokąd wybrali się feralnego dla nich dnia 2 marca 1981 roku. Poszukiwania spełzły na niczym. Psychotronicy, którzy ich poszukiwali, podawali miejsca przebywania ich zwłok od Doliny Chochołowskiej i Grzesia aż do Wantul i masywu Giewontu i Czerwonych Wierchów. Jest to obszar o powierzchni niemal 45 km² terenu nader urozmaiconego. Ciekawe jest zaś to, że jedna z lokalizacji – Przysłop Miętusi znajduje się w miejscu, z którego widać doskonale trzy tutaj wymienione „podejrzane” miejsca: Giewont, Czerwone Wierchy i Kominiarski Wierch...  A nie zapominajmy, że tutaj właśnie widziano tajemnicze NOL-e...

Przysłop Miętusi jest węzłem dróg turystycznych, wiodących na gmach Czerwonych Wierchów i należące doń doliny reglowe. W sezonie letnim i zimowym panuje tutaj ogromne natężenie ruchu turystycznego, a mimo tego, zdarzają się dziwne przypadki zaginięć czy tajemniczej śmierci ludzi.

Jaki był los Piotra i Justyny? Mogli oni być porwani przez NOL-a, co swego czasu wylansowało dwoje jasnowidzów z Lublina (dane personalne zastrzeżone), którzy w transach   w i d z i e l i   moment samego porwania ich na pokład NOL-a, a potem pobyt na nieznanej planecie wśród nieznanych Istot o zupełnie różnej od nas mentalności... Jak bardzo jest to prawdziwe? – tego nie wiem. Być może lubelscy jasnowidze maja rację i Piotr z Justyną rzeczywiście żyją na innej planecie czy w innym wymiarze Rzeczywistości.

Niestety, nie jestem aż takim optymistą. Być może wpisali się oni w SCHEMAT A i ich zwłoki poniewierają się gdzieś na dnie lasów reglowych Kościeliskiej, albo leżą połamane w jakiejś „mikro-jaskini Łataka”.

Mogli oni spotkać się z fatalnym dla nich skutkiem, z jedynym tatrzańskim zwierzęciem, które jest w stanie zagrozić człowiekowi – z niedźwiedziem brunatnym – Ursus arctos. Co więcej – głodny miś, podobnie jak śp. Kuba Kondracki czy Magda Roztoczanka – szuka towarzystwa człowieka, bo wie, że dostanie od niego smaczny kąsek, co akurat wiem z własnych doświadczeń z niedźwiedziami, kiedy służyłem jeszcze na Łysej Polanie... NB, obydwa te misie są już historią, bowiem zabiła je źle pojmowana miłość do zwierząt, która obróciła się przeciwko nim...  Marzec jest miesiącem przebudzenia tych zwierząt ze snu zimowego i być może, jakiś głodny niedźwiedź spotkał się z Piotrem i Justyną. Dobrze, ale co się stało z ich rzeczami? Nie wyobrażam sobie misia, który pożarłby człowieka wraz z plecakiem i ubraniem. Coś zawsze   m u s i a ł o b y   zostać!

Istnieje jeszcze jedna ponura strona tego medalu – Piotr i Justyna mogli paść ofiarą ludzi. Kogo? Przede wszystkim chodzi mi tutaj o kłusowników i przemytników, którzy bardzo nie lubią, kiedy podgląda się ich „przy robocie”.

Druga możliwość, to mord polityczny. Oboje zaginieni byli silnie zaangażowani w ruch niepodległościowo-solidarnościowy, a zatem polska SB czy radziecka KGB mogły wykorzystać fakt ich wyjazdu w góry, by ich „uciszyć” – raz na zawsze, jak np. ks. Jerzego Popiełuszkę...

Zagadka zniknięcia Piotra i Justyny w dalszym ciągu pozostaje nierozwiązaną. O ich domniemanych losach pisano na łamach „Nieznanego Świata”.[2]

 

Źródła:

1.       https://omediach.com/tlac/24696-mlady-novinar-pisal-o-kauzach-stb-potom-nahle-zmizol-jeho-telo-sa-nenaslo-foto?fbclid=IwAR303EPWhhGsAD1o_sqtizqew-XVNCjfj4JoggCbpwFNrndjYMcYZ4K3Lf4

2.       www.Slovenskýdeník/necenzurovane.net 

 

Przekład ze słowackiego - ©R.K.F. Sas - Leśniakiewicz



[1] Horská Zachranná Služba – słowacki odpowiednik TOPR.

[2] R. Leśniakiewicz – „Projekt Tatry”, Kraków 2002.