Powered By Blogger

wtorek, 25 listopada 2014

Dziwne dni (6)

VI


Tymczasem dwaj posłańcy Dachy coraz bardziej zbliżali się do Oazy Nawiedzonych Piramid, których stało tam dokładnie pięćdziesiąt dwie. W ich podziemiach Gedrena gromadziła przechwycone na świecie głowice broni jądrowych, biologicznych, chemicznych i dezintegracyjnych. Robiła to jednak na zlecenie – suto opłacone złotem – neohitlerowskiej organizacji z Twierdzy Andyjskiej. Głowice te miały być zgromadzone i przetransportowane przy pomocy pojazdów Haunebu i Vril do roku 2012 i zdetonowane w jednej chwili w dniu 21 grudnia o godzinie 21:12. Taki był plan czwartego z kolei klona Adolfa Hitlera. Gedrena miała z tego mieć to, że część z tych głowic miała posłużyć do zniszczenia kilku głównych miast hyboryjskich, co pozwalało jej rzucić na kolana cały kontynent i następnie zawojowanie reszty świata. Obłąkańcze te plany wzbudzili w nich chciwi władzy i wpływów kapłani i prominentni przedstawiciele armii, a przede wszystkim Gwardii Królewskiej, która pełniła rolę tajnej policji politycznej wyłapując i zabijając wszelkich wrogów wewnętrznych i zewnętrznych Gedreny. Prawdziwą solą w oku Gedreny było Bractwo Zielonego Smoka, które konsekwentnie likwidowało wszelkie źródła głowic A, B, C, D oraz N i O uniemożliwiając tym samym wykonanie jej zamysłów.


Zlikwidowanie jednego z latających czasolotów SS na Bagnach Umarłych ukazało jej, że ma do czynienia z konsekwentnymi i bardzo groźnymi przeciwnikami. Toteż poprzez swoich szpiegów i służby specjalne postanowiła zadać Bractwu cios i to decydujący. Doniesiono jej, że córka Wielkiego Mistrza Bractwa – Ilva pojechała samotnie do swej starszej siostry w vendhyjskim Goa, gdzie onegdaj jej grupa operacyjno-dywersyjna odniosła sromotną porażkę, a gdzie znaleziono długo przez nią poszukiwaną tabelę kodów do aktywacji broni D – głowic dezintegracyjnych. Bez tej tabeli jej użycie nie byłoby możliwe. Szpiedzy donieśli, że dziewczyna będzie wracała drogą lądową poprzez Góry Himeliańskie traktem do Yuetshi a następnie przez Morze Vileyet do Aghrapuru, skąd dalej już Drogą Królów do Belverusu.


Ta wiadomość była jak balsam na jej serce. Wezwała od razu dziesięciotysięcznika Dachę i wydała mu rozkaz schwytania dziewczyny i dostarczenia całej i zdrowej do Oazy Nawiedzonych Piramid, gdzie znajdował się główny skład broni masowej zagłady królowej Gedreny i jej neohitlerowskich popleczników. Tak też się stało i Dacha zdołał zająć pozycje na trasie jej przejazdu. Czekała teraz niecierpliwie na rezultaty tej akcji. Zamierzała zmusić Wielkiego Mistrza do uległości i wydania jej wszystkich tajemnic będących w jego posiadaniu. Oczywiście nie zamierzała dotrzymywać słowa i postanowiła nieodwołalnie zabić Wielkiego Mistrza i jego rodzinę. Bolesna pamięć wydarzeń sprzed kilku lat, kiedy to przejęła w swe posiadanie pierwszą głowicę jądrową, która okazała się niestabilna i musiała ją wrzucić do czeluści Ognistych Gór i spowodowało to wybuch wulkanu, który pozbawił życia jedną szóstą obywateli Stygii tam zamieszkałych, a ją oszpecił do końca jej dni. Jej twarz nosiła szpetne blizny, które przykrywała maską. Była tam także inna rana zadana jej przez Czerwonowłosą Sonję, kiedy usiłowała odbić jej przystojnego księcia Halidora. W sercu krwawiła jeszcze rana po tym wydarzeniu… Kiedy dowiedziała się, że Sonja i Halidor przebywaja w Vendhyi postanowiła zabić ich także. Liczyła na to, że Dacha – jej faworyt – da sobie radę z oboma tymi zadaniami.


* * *


A tymczasem w odległości kilkuset mil na wschód od konwoju wiozącego Ilvę do Oazy Nawiedzonych Piramid stary karczmarz Yorestes instruował swego syna, który gotów do drogi siodłał właśnie swego wierzchowca.
- Ari, synu mój – rzekł do niego – śpiesz się, bo ta wieść musi dotrzeć do Yuetshi bardzo szybko. Im szybciej, tym lepiej. Pamiętaj: masz odnaleźć Mistrza Omahra i powiedzieć mu, że wszystkie barwne ptaki wyfrunęły z klatki i poleciały na zachód. Powtórz.
Ari powtórzył.
- Pamiętaj – rzekł Yorestes – masz powiedzieć mu to, i nic ponadto. I tylko w ten sposób, bo wszelka zmiana w zdaniu zmieni jego znaczenie. Pamiętaj: wszystkie barwne ptaki wyfrunęły z klatki i poleciały na zachód – powtórzył komunikat z naciskiem.
Syn skinął głową. Miał osiemnaście lat i pragnął zobaczyć daleki świat. Pod kurtą z jeleniej skóry biło odważne serce. Rwał się do czynu i oto po raz pierwszy przyszło mu stanąć do egzaminu, wypełnić misję, którą zlecił mu ojciec.
- Jedź Ari – rzekł starzec niespodziewanie miękkim głosem – niech cię rozum prowadzi. I wróć…
- Wrócę ojcze – rzekł Ari wskakując na konia i postaram się wrócić, a gdyby nie, to Beera jest z tobą…
Beera była starszą siostrą Ariego. Wysoka, czarnowłosa przypominała matkę. Matkę, która odeszła, kiedy w górach zginęła od eksplozji jakiegoś śmiercionośnego urządzenia. Od tej pory Yorestes i jego rodzina związali się na dobre i na złe z Bractwem służąc jego Kurierom za punkt przystankowy w ich drodze na Szlaku Himeliańskim.
- Nie żegnam się z wami, bo wkrótce się zobaczymy – rzekł Ari i spiął konia, a następnie ruszył traktem w dół doliny ku Fort Ghori. Starzec i dziewczyna odprowadzili go wzrokiem, a następnie wrócili do karczmy pełnej podróżnych.


* * *   


Nad obozowiskiem Stygijczyków zapadła ciemność. Rozświetlały ją tylko blaski ognisk. Szary cień podkradł się do wozu, na którym spała Ilva przykryta grubymi derkami. Po chwili rozległo się ciche skrobanie w deski burty pojazdu.
- Ilva! To ja – Kheram! – rozległ się cichy szept. – Ilvo, nie śpisz jeszcze?
- Nie – odpowiedział równie cichy szept z głębi wozu – czy coś się stało?
- Będziemy musieli uciekać – szepnął Kheram – ale okazja po temu będzie dopiero na pustyni.
- Ty też chcesz uciec? – Ilva omal nie usiadła ze zdumienia.
- Tak, pomogę ci w ucieczce – odpowiedział – nie chcę przyłożyć ręki do twej śmierci.
– Dacha zamierza mnie zabić? – zapytała.
- Nie on, ale bardziej Gedrena. Podsłuchałem dzisiaj wieczorem rozmowę Dachy z Untanem, jego zastępcą. Dacha powiedział, że Gedrena zabije ciebie i twoją rodzinę bez względu na wyniki negocjacji. Musisz nawiać. A ja z tobą, bo jak Dacha się zorientuje, że ci pomogłem, to też mnie zabije. Mam dosyć tej służby i tych ludzi – westchnął. – Zabierzesz mnie ze sobą?
- A co z twoją rodziną? – zapytała Ilva – czy Gedrena nie będzie jej prześladowała?
- Tego nie wiem – odparł i zafrasował się. – Ale najważniejsze teraz jest to, żebyś ty stąd uciekła. Tutaj grozi ci śmierć. A ja… ja nie chcę cię stracić… - szepnął to tonem wyznania, a Ilvie naraz zrobiło się ciepło na sercu. Niewiele myśląc podniosła się i ucałowała Kherama w policzek, a potem w usta. Ten zaczerwienił się i cieszył się, że ciemność skryła jego rumieniec. Szybko ochłonął, ta noc przeważyła o jego losach, bo właśnie dokonał wyboru.


„Śmierć przy tobie i niewidzialna śmierć po jasności w nocy” – tymczasem Ilva przypomniała sobie słowa Brahytmy. Ta pierwsza to Gedrena i Dacha, a druga? Aha, no i jeszcze to: „twój wróg pomoże ci, możesz na niego liczyć”, czy jakoś tam. To o Kheramie, to oczywiste. Co to za jasność w nocy?
- Kiedy zobaczymy Wielkiego Przewodnika? – zapytała Ilva.
- Za jakieś dwa, trzy dni jazdy po pustyni. Będzie widoczny na południowym-zachodzie.
- Może chodziło o to? – pomyślała. – W takim razie za dwa lub trzy dni będziemy mogli uciec.
- Dlaczego? – zdumiał się Kheram.
- Bo będzie wtedy jasno w nocy – odpowiedziała niepewnie – zresztą zobaczymy…


Następnego dnia przejechali rzekę Ilbars i wyjechali na step przechodzący powoli w skalistą i kamienistą pustynię mając wciąż po lewej ręce niebosiężne szczyty Gór Ilbaryjskich. Po dwóch dniach przed nimi otworzył się widok na morze płowych i żółtych piasków, a góry zaczęły rozpływać się w niebieskawej mgiełce oddalenia.
- Jak daleko mamy do Oazy? – zapytała Ilva, kiedy Kheram przyniósł jej wieczorny posiłek.
- Około trzystu mil lotem ptaka – odpowiedział. – Jeżeli mamy nawiewać, to tylko teraz…
- A zatem dzisiaj w nocy – powiedziała wierząc, że im się uda, choć nie miała zielonego pojęcia, jak to zrobi.


Tymczasem zapadła całkowita ciemność.
- Wiesz Ilvo? – rzekł – to dziwne, ale nie widzę Wielkiego Przewodnika. Powinien już znajdować się na swoim miejscu. Wniosek stąd, że albo jesteśmy dalej na wschód, niż to oblicza Untan, albo…
- … albo Wielki Przewodnik znikł – dokończyła Ilva.
Spojrzeli na siebie w blasku gwiazd.
- Niemożliwe – powiedział Kheram, ale zabrzmiało to niepewnie.
Ilva ucałowała go delikatnie w usta. Kheram oddał jej pocałunek.
- Bądźmy gotowi o północy, kiedy pierwszy sen jest najmocniejszy – powiedziała. – A teraz uwolnij mi ręce.
Kheram uwolnił ją jednym cięciem noża. Ilva zaczęła sobie rozmasowywać obtarte przeguby.
- Idź już, żeby nie zaczęli czegoś podejrzewać – rzekła – jak tylko…



Nie dokończyła. Wydarzyło się bowiem coś dziwnego…

CDN.