XIII
- No a teraz pora na ciebie, tatko – Ilva
poprawiła się na swym zydlu.
Siedzieli w świetlicy aghrapurskiej komandorii
Bractwa. Za oknami zapadła już noc, tylko nad morzem unosiła się delikatna
poświata wieczornej mgły podświetlonej naturalną fosforencją morskiego planktonu.
Ilva opowiedziała ojcu, księciu Halidorowi i jego żonie oraz całej drużynie o
swych przygodach na szlaku, który tak okrężną drogą zawiódł ją i jej chłopaka
do Aghrapuru.
Lestko poprawił się na swym siedzeniu i potoczył
wzrokiem po sali.
- Wiedz córciu – rozpoczął – że wszystkie, no
prawie wszystkie, twoje przygody zostały starannie zaplanowane już rok temu. I
wszyscy, jak tutaj jesteśmy, staliśmy się łańcuchem wydarzeń, w których ty
byłaś głównym ogniwem. I to ty odwaliłaś najbardziej niebezpieczną robotę. Ale
i tylko tobie mogłem zaufać bezwzględnie.
Rozległ się szmer uznania. Ilva pokraśniała jak
wiśnia z zadowolenia.
- Dlaczego tatku?
- To oczywiste – Lestko uśmiechnął się – jesteś
moją córką, ale nie tylko. Potrzebna mi była taka jak ty: dziewczyna, odważna,
silna, wyszkolona i z pomyślunkiem. Dlatego wybrałem ciebie. No i oczywiście pomogła
nam moja druga córka – Tia, która znalazła rok temu Klucz do broni posiadanej
przez Gedrenę. To była złota płytka o wymiarach pięć na trzy cale, z
dwudziestoma znakami Armamen. Znalazła go w Malabonie, w czasie kolejnego
remontu i uszczelniania tamtejszego sarkofagu. Od razu zorientowała się, co do
wartości tego przedmiotu i przekazała wieść o nim do Belverusu. Początkowo też
nie wiedziałem, co się z tym robi, ale nasi archiwiści i bibliotekarze znaleźli
szybko odpowiedź w „Skrypcie z Velitrium”. Opisano w nim urządzenia uzbrajające
i odpalające wszystkie znane nam rodzaje głowic. Dzięki temu już wiedzieliśmy,
co mamy w rękach. Brakowało jeszcze trzeciego elementu.
- Jakiego? – wszyscy spojrzeli na Lestka. Ten
wstał i uniósł róg wypełniony złocistym miodem ze stoków Gór Tatryjskich. Jego
twarz spoważniała.
- Choć czas jest radosny
– powiedział smutnym tonem – to należy nam wspomnieć tą, dzięki której teraz
możemy odprawić tryumfy. Kobiecie, dzielniejszej od niejednego mężczyzny, która
do ostatniej chwili trwała przy naszym wrogu informując nas o jego zamiarach!
Piję za pamięć o pięknej i dzielnej Nefre zwanej Nikotrix!
Wszyscy spełnili ten
toast uroniając kilka kropel na podłogę, ku czci bogini Dekerto, opiekunki
zmarłych.
- I co dalej Wielki
Mistrzu? – zapytała Rudowłosa Sonja.
- Ba! Dzięki Nefre wiedzieliśmy,
gdzie Gedrena składuje znalezione i wydobyte głowice. Były dobrze chronione we
wnętrzu Piramidy Księżyca i strzeżone przez gwardię królową i straż kapłańską.
Nie można by ich było odbić ani frontalnym atakiem, ani fortelem. Trzeba było
znaleźć inny sposób. No i wraz z Iris z Ianthe wymyśliliśmy go! Twoje zdrowie
moja wspaniała żono, gdziekolwiek jesteś!
Pociągnął łyk miodu i
kontynuował.
- Tak więc poprzez
stygijskich szpiegów w Goa puściliśmy wieść, że Tia znalazła Klucz do
uzbrojenia głowic. Zanim wieść dotarła do Gedreny, wysłałem na Ilvę na wakacje
do Goa. Wracając od siostry miała zabrać zrobiony w międzyczasie falsyfikat ze
zmienionymi sekwencjami znaków. Wiedzieliśmy, że wprowadzenie błędnego kodu
może spowodować autodestrukcję głowicy, ale nie przewidzieliśmy tego, że będzie
tam jeszcze jeden skład amunicji jądrowej przygotowany przez jej kompanionów z
Przyszłości w celu wywiezienia ich do naszego przyszłego świata i wykorzystania
tamże. Chodziło nam o to, by dopaść Gedrenę i jej szalonych kapłanów. Bez niej
głowice były bezpieczne. Gedrena sama rozwiązała nasz dylemat…
Zamilkł na chwilę.
- No a potem było już
prosto. Przez wywiad Gedreny w Vendhyi przekazaliśmy jej wieść, że klucz jedzie
wraz z Ilvą do Belverusu przez Góry Himeliańskie. Poprosiłem mojego
przyjaciela, księcia Halidora i jego szanowną małżonkę o to, by miał na nią
oko. No i oczywiście spotkali się w najbardziej niedogodnym miejscu i czasie.
Dziesięciotysięcznik Dacha nie był głupi – na ich trasie postawił kilkanaście
zapór. Całą dywizję Gwardii Królewskiej! Ilva nie mogła się prześliznąć. Ale
trafiła do Shambhalli i tam uzyskała dodatkową motywację. Dała się złapać i
porwać do Stygii i Shemu. Tymczasem Wasza Książęca Mość wyjechał w dobę po niej
z Doliny o Której Zapomniał Czas i skierował się do ochrony Ariego syna
Yorestesa, który pojechał z meldunkiem od ojca do Komandorii w Yuetshi. Pognali
tam, co koń wyskoczy, skąd wieść została przekazana do Aghrapuru, gdzie już
czekałem z drużyną. Wyruszyliśmy natychmiast i już w drodze widzieliśmy
straszliwy błysk na południowym-zachodzie. A to oznaczało, że Gedrena w swej
głupocie i żądzy władzy uruchomiła detonator. Resztę wiecie, Gedrena i wszystko
co żyło w odległości stu mil od miejsca eksplozji zostało zabite
promieniowaniem. Uderzenie promieniowania oślepiło systemy Małego Przewodnika,
który spadł nad Stygijską Pustynią, a co widziała Ilva z Kheramem.
- Tatku, a co z Wielkim
Przewodnikiem? – zapytała Ilva.
- Odleciał w Kosmos i
stanie się wkrótce stanie się satelitą planety, którą Stygijczycy nazwali
Hor-ka, a nasi przyjaciele Saturnem.
- I jeszcze jedno: jak
zamierzałeś odbić mnie Stygijczykom? – zapytała zaintrygowana Ilva.
- Twoja ucieczka była
wkalkulowana w plan akcji – odparł Lestko. – W Krainie o Której Zapomniał Czas (na Światowida, co to
za nazwa!) dostałaś wyraźną instrukcję postępowania. I zawiódłbym się na tobie,
gdybyś jej nie zrozumiała. Mogłem liczyć na Brahytmę, zresztą to on podsunął mi
parę pomysłów, które wykorzystałem w czasie tej operacji…
- Ale dlaczego podał mi
to w formie przepowiedni?
Lestko huknął potężnym
śmiechem.
- Ha! ha! A to dlatego,
że cię znam! – zawołał – wiem, że kochasz tajemnice i prędzej posłuchasz
przepowiedni, niż rzeczowej instrukcji!
Wszyscy się roześmiali.
- Tatko! – Ilva krzyknęła
to urażonym tonem.
Lestko poklepał ją po
ramieniu i ucałował w czoło.
- Kochanie, nie gniewaj
się na starego. Miałaś trochę rozrywki? – miałaś. Każda z twych przyjaciółek i
koleżanek dałaby pół życia za taką przygodę! A poza tym jak to brzmiało? – jak strofy
z „Drogi Królów”! Twoja romantyczna wyobraźnia od razu zaczęła tworzyć plan
działania, zanim stał się potrzebny. Bez wyobraźni byś sobie nie poradziła, a
tak żyjesz i jesteś wśród nas, więc nie narzekaj…
Była jeszcze chwilę
naburmuszona, ale wreszcie uśmiechnęła się do Kherama.
- I co było dalej? –
zapytała ojca.
- Dalej jechaliśmy w
kierunku Samary Ilbarskim Traktem aż do Mostu, gdzie pogoniliśmy kota piratom.
- No dobrze, a skąd
Brahytma wiedział, co i kiedy ma mi powiedzieć?
- To oczywiste, byłem u
niego i wszyscy otrzymali swoje instrukcje i grali swoje role. O tak, teatr mój
widzę ogromny! – Lestko wyrecytował to z patosem. – I tylko żal mi biednej
Nefre. Tyle tylko pocieszenia, że nie cierpiała, zginęła w mgnieniu oka nawet
nie wiedząc o tym…
- Mogła uciec? –
zapytała Rudowłosa.
- Mogła, ale nie chciała
– rzekł Lestko ze smutkiem w głosie – chciała być do końca w obozie Gedreny, by
mieć pewność, że nasz plan się powiedzie. Jako sobowtór miała możliwości, o
których mogliśmy tylko pomarzyć.
- Kim była Nefre? –
zapytał Kheram.
- Młodszą siostrą
Gedreny – odrzekł Lestko. – Ale jej charakter był zupełnie inny. Kiedy
zorientowała się, do czego zmierza jej siostra, wtedy skontaktowała się z nami…
Umilkli na chwilę
przetrawiając tą wieść.
- Wyobrażam sobie jej
minę, kiedy zorientowała się, że wprowadziła niewłaściwy kod – roześmiał się
Halidor.
- Obawiam się, że bardzo
się wściekła – odrzekł Lestko. – Ale chyba nie wiedziała, że uruchomiła
mechanizm samoniszczący. Zresztą to nie miało już znaczenia – po dwudziestu
sekundach przestała istnieć.
* * *
Tymczasem Ilva i Kheram
wyślizgnęli się ze świetlicy i poszli na balkon, gdzie stanęli objęci i
przytuleni do siebie pod wieczornym niebem.
- Co zamierzasz robić po
ślubie? – zapytała go Ilva.
- Będę studiował razem z
tobą – westchnął.
- A potem?
- Nie wiem, na pewno
będę pracował dla Bractwa. Jest przecież, jak mawia twój ojciec, tyle do
zrobienia. Trudno mi uwierzyć, że to nie są kryształowe lampy przymocowane do
przeźroczystych sfer, a kule gorącego gazu, który sam świeci. Chciałbym
wiedzieć, dlaczego?
- Dowiesz się –
powiedziała. – Ale najpierw jestem ja, potem nasze dzieci, a one w następnej
kolejności.
Parsknęli krótkim
śmieszkiem i podnieśli wzrok na ciemnogranatowe już niebo.
Było brylantowe od
gwiazd.
KONIEC