Atlantyk – około 50 mil na północny-wschód od
Bermudów
Miła
atmosfera wakacji, którą trzeba przerwać.
- Atis,
koniec leniuchowania, małą naprzód na Bermudy – podniosłem się z materaca. Naïs
nadal leży rozgrzana i rozmarzona, pieszczotami promieni słonecznych.
- Jak mi
się nie chce – mruczy sennie.
- Mnie
też, ale musimy dostarczyć wyniki pomiarów do Instytutu, a poza tym zastanawia
mnie ta anomalia… - mówię idąc na mostek.
-
Gotowość startowa za dwie minuty – Atis zmieniła swe granatowe bikini na zwykłe
ubranie.
- Jeszcze
korzystaj ze słońca – powiedziałem jej.
- A z
przyjemnością – i znów pojawiła się w granatowym thongu, który ładnie współgrał z jasną barwą jej skóry i złotymi
włosami.
Usiedliśmy
w fotelach.
- Co z tą
anomalią dotyczącą Golfstromu? – zapytała Naïs.
- Ano
właśnie – Atis zrobiła poważną minę – wygląda na to, że w ciągu ostatniej doby
prąd zaczął zwalniać.
-
Zwalniać? – Naïs zrobiła duże oczy.
- Tak
jest – Atis powiedziała to bardzo oficjalnym tonem – Golfstrom zwalnia, z dwóch
i dwie dziesiąte węzła do dwóch węzłów na tym akwenie – wyjaśniła – i wygląda
na to, że będzie jeszcze bardziej, bowiem po upływie dwunastu godzin prędkość
prądu spadła o jedną dziesiątą węzła…
-
Cholera! – pomyślałem – z czterech kilometrów na godzinę do nieco więcej niż
trzy i pół…
- Jaka
może być przyczyna spadku prędkości prądu? – zapytałem.
- Nie
wiem – odrzekła Atis.
A jak
wygląda to w ekstrapolacji? – zapytała Naïs.
- Prąd
zniknie w przeciągu pięciu do siedmiu dni, jeżeli nie zmieni się tendencja spadkowa
jego prędkości – odpowiedziała Atis.
Spojrzeliśmy
po sobie.
- Jakie
mogą być konsekwencje dla świata? – zapytała znów Naïs. Jej głos drżał.
- Piąta
epoka lodowa w Europie i Ameryce Północnej – odpowiedziała Atis bez chwili
wahania.
Północny Atlantyk – na południe od Islandii
Gigantyczna
plama ropy rozlewała się coraz szerzej na powierzchni oceanu. Rozprzestrzeniała
się z prędkością Prądu Zatokowego i rozpościerała się już na dwieście mil.
Milion ton ropy naftowej zaczęło tworzyć warstwę izolującą ciepłe wody
Golfstromu od chłodniejszego powietrza. Ciepła woda trudniej schładzała się i w
połączeniu ze słodką wodą o mniejszej gęstości zaczęła tworzyć poduchę hamującą
spływ wód w głąb Atlantyku. Machina mieszania się wód oceanicznych uległa uszkodzeniu,
które mogło doprowadzić do jej zatrzymania.
Bermudy – port Hamilton
- Jak tu
dziwnie! – Krystyna wyciągnęła swój nosek w kierunku lądu, jak wietrzący pies.
- Bo to
są dziwne wyspy – rzekła Naïs – powstały na szczytach podmorskich gór
Wyniesienia Bermudów. To dawne rafy koralowe otoczone współczesnymi rafami
koralowymi, zresztą wyspy składają się głównie z wapieni koralowych. Zauważ, że
wszystkie wyspy na Atlantyku są wulkaniczne, a te nie – te są wapienne. No tu
nawet są jaskinie…
- Znowu
jaskinie?... – sceptycznie wtrąciła Gemma.
- No, nie
martw się – roześmiała się Naïs – drugiego „Nautiliusa” już nie znajdziemy! Miała
na myśli naszą przygodę na wyspie, a właściwie w podziemiach wyspy Lorda Howe, kiedy
to znaleźliśmy przerdzewiały wrak kultowego okrętu kapitana Nemo.
- „Nautiliusa”
może nie, ale jakieś pirackie skarby czy U-booty…? – Gemma spojrzała
rozmarzonym wzrokiem na widniejący w dali brzeg i miasto. – Tutaj jest ponoć
prawie sto wysp i wysepek, może się coś trafi? A działali tutaj piraci
karaibscy, bukanierzy, angielscy korsarze…
- Może „Nautilius”
miał tutaj swoją bazę? – pomyślałem głośno.
- Raczej
po drugiej stronie oceanu – rzekła Naïs – na, a właściwie pod Azorami…
Przez
dłuższy czas roztrząsaliśmy ten temat wchodząc do Great Sound. Rzuciliśmy
kotwicę i „Atlantis MMII” znieruchomiała na spokojnej wodzie. Po wszystkich
formalnościach paszportowo-celnych postanowiliśmy pojechać na ląd, do filii
Instytutu Oceanologicznego, gdzie chcieliśmy przekazać wyniki naszych pomiarów,
które były niepokojące. Wyglądało na to, że Golfstrom naprawdę zwalniał swój
bieg, jakby od północy coś go hamowało. Wysiedliśmy z zodiaka, i ruszyliśmy ulicami Hamilton niosąc w torbie dyski z
danymi. Pogoda była cudowna, słoneczna i lekka bryza skutecznie chłodziła nas.
Ulice były pełne turystów i żeglarskiej braci. Wakacyjna atmosfera i powszechny
luz nie wpłynęły na nas dodatnio, a wręcz odwrotnie. Mieliśmy wrażenie, jakby
nad tym kipiącym życiem i wesołością, wakacyjnie beztroskim miastem zawisł
złowrogi cień zagłady…
Weszliśmy
w bramę Instytutu, który zajmował parter dużego kolonialnego domu na
peryferiach miasta.
- Już
czekają tam na państwa – oznajmił potężny czarny portier.
Weszliśmy
do pokoju z mnóstwem urządzeń i komputerów. Nie było tutaj nikogo. Naraz
usłyszeliśmy czyjś gromki śmiech i głos mówiący ku naszemu zaskoczeniu po
polsku:
- No
chodźcie już chodźcie, nie jesteście u dentysty, borować nie będziemy!
W chwilę
później ściskaliśmy dłoń profesora Milczarka.
-
Rozgośćcie się tutaj i czujcie jak u siebie w domu – oznajmił niemal radośnie.
- Na pana
miejscu bym się tak wcale nie cieszył – odparłem – z tego, co przywieźliśmy
wynika, że z jakiegoś powodu Golfstrom zaczyna hamować swój bieg.
- Wiem
już o tym, i nawet znam powód – Mielczarek przeszedł do konkretów.
- A
zatem? – Naïs pochyliła się do przodu i
nadstawiła uszu.
- To była
największa katastrofa tankowca od czasu wypadków MS „Torrey Cañon” i MS „Amoco
Cadiz” oraz MS „Exxon Valdez”. Tym razem na północnym Atlantyku, w pobliżu
Islandii doszło do zderzenia jakiegoś wycieczkowca z norweskim supertankowcem TT
„Freya”, w rezultacie czego wyciekło do morza milion ton ropy.
- Oh my Lord! – z czystego przerażenia
oczy Naïs przypominały przestraszone spodeczki. – Ile? Milion ton???
Profesor
skinął głową.
-
Dokładnie milion ton – rzekł.
- I to
wszystko wyciekło do oceanu? – zapytała Gemma.
- Tak, a
sam tankowiec poszedł na dno…
- Ale
przecież one są tak zbudowane, że nawet w przypadku przecięcia na pół powinna
wypłynąć ropa tylko z jednego zbiornika, czyli jakieś dwadzieścia procent
ładunku… - powiedziałem. – Jak to się stało, że poszło wszystko?
- Według
oświadczenia kapitana tego wycieczkowca, zbiorniki tankowca najprawdopodobniej
rozszczelniły się wskutek uderzenia i reszta ropy wypłynęła z obu połówek
wraka.
- No
dobrze – rzekła Naïs – i co dalej?
-
Powstała plama ropy o średnicy co najmniej dwustu mil, która powoli dryfuje na
północ – rzekł profesor. – Część z niej znajduje się na islandzkich plażach,
ale reszta idzie dalej, w stronę Jana Mayena i Spitzbergenu…
- I to
zatrzymuje Golfstrom? – wykrzyknęła Gemma.
- Na to
wygląda – profesor zrobił minę Sprocketa – nie zapominajmy, że pod koniec biegu
tego prądu morskiego zgromadziły się „poduchy” słodkiej wody, które
przeszkadzają ciepłej wodzie schłodzić się i zejść w głębiny, gdzie płyną z
powrotem w stronę równika. Efekt jest taki, że Golfstrom staje. A to grozi
wychłodzeniem obszarów kontynentalnych Ameryki i Eurazji. Innymi słowy mówiąc –
Piąta Epoka Lodowcowa…
- Eeee,
tam – Krystyna wzruszyła ramionami – już to widziałam na jakimś filmie, chyba
na „The Day After Tomorrow” czy coś w tym rodzaju…
- Ach,
ten – profesor zaśmiał się niewesoło – rzeczywiście, było coś takiego… macie
jakiś pomysł, co z tym fantem zrobić?
- Owszem,
mam – Krystyna potoczyła po nas wzrokiem – to jest jedyne wyjście. Trzeba po
prostu zebrać ropę z powierzchni morza.
- Ba! To
jest oczywiste, ale kto to zrobi? – zapytał Milczarek.
- No
chyba jest jasne – rzekła Naïs – Ameryka, Kanada i Unia Europejska z Rosją…
- Hmmm… -
żeby to było tak proste – rzekł profesor – rzecz w tym, że zanim politycy się
dogadają, to ropa zaświni całą Arktykę.
Miał rację.
Milczeliśmy.
- Jest
jeszcze jedna koncepcja, która najprawdopodobniej przejdzie – profesor zniżył
głos do scenicznego szeptu – Amerykanie wpadli na pomysł wpuszczenia plamy ropy
pomiędzy Norwegię, Islandię, Grenlandię i Svalbard a następnie zdetonowanie tam
na niej ładunku termojądrowego o mocy dwudziestu- no trzydziestu megaton. Albo
kilku mniejszych o podobnym ekwiwalencie. Liczą na to, że eksplozje poruszą
warstwy słodkiej wody i wychłodzą tym sposobem nadmiar ciepłych wód. No i że tym
sposobem ten oceaniczny taśmociąg znowu ruszy…
-
Zwariowali – jęknęła Naïs.
- Pogięło
ich! – wykrzyknęła Gemma.
- To jest
chyba najgorszy pomysł – Krystyna potrząsnęła energicznie głową.
-
Niestety – rzekł profesor – jest on forsowany przez potężne lobby atomowe i
militarne w Stanach i Unii. Co ciekawe, Rosja też przyłączyła się do tego
projektu, co jest o tyle zrozumiałe, że chcą utrzymać swe niezamarzające porty
w Murmańsku i Archangielsku. No i liczą na to, że ropa wyparuje i wypali się,
zanim dojdzie do ich wybrzeży… Rządy Islandii i Norwegii też już dały
Amerykanom zielone światło…
CDN.
CDN.