środa, 10 czerwca 2015

Kamienny mózg z Paleozoiku

Krajobraz Paleozoiku


Nikołaj Sosnin


W 2008 roku, geolog Nikołaj Torjanik znalazł pod Połtawą granitowy kamień z odciskiem stopy człowieka. Do tego uformowanie się tego czerwonego granitu miało miejsce 1.000.000.000 lat temu! Nie ma naukowego wyjaśnienia tego fenomenu…

Paradoks współczesnej nauki polega na tym, że dla zdecydowanej większości uczonych niewyjaśniony fakt nie ma nie tylko sensu, ale nawet miejsca. I to właśnie dlatego wiele zdumiewających znalezisk archeologicznych, przeczące przyjętym teoriom o powstaniu i rozwoju człowieka i rozwoju cywilizacji, ignoruje się i przemilcza. W tej liczbie krzemienny ludzki mózg, znaleziony w kopalni gliny w pobliżu podmoskiewskiego osiedla Odincowo w 1925 roku.


Znalezisko archeologa-dyletanta


Dr Nikołaj Aleksandrowicz Grigorowicz był tym znaleziskiem zbulwersowany. Mając wykształcenie medyczne był z zawodu lekarzem-chirurgiem, a w rzeczywistości wykładał farmakologię na Chemiczno-Farmakologicznym Fakultecie II Państwowego Uniwersytetu Moskiewskiego. Poza tym zajmował się on także archeologią, był on także miłośnikiem wszelkich rzadkości i osobliwości. Dowiedziawszy się o tym, że w kopalni znajdującej się w pobliżu podmoskiewskiej miejscowości Odincowo, gdzie wydobywano glinę dla miejscowej cegielni, został znaleziony kieł mamuta, Grigorowicz postanowił poszukać tam kości tego prehistorycznego zwierzęcia.

Dnia 25.VIII.1925 roku, Nikołaj Aleksandrowicz przyjechał do kopalni. Żółtodziobom i dyletantom zawsze się udaje. W wykopie znalazł on dużą krzemienną bułę w kształcie przypominającą ludzki mózg. Oczyściwszy kamień z przywartej do niego gliny, znalazca upewnił się, że podobieństwo do mózgu jest wprost wstrząsające: znalezisko dzieliła na dwie połowy bruzda pomiędzy dwoma półkulami, zaś w tylnej części znalazł on torcular Herophili – połączenie półkul mózgowych z móżdżkiem i także część móżdżku. Zdenerwowany tym niezwykłym odkryciem, Grigorowicz chciał natychmiast wracać do domu, żeby zaklasyfikować o obejrzeć swe znalezisko w bardziej laboratoryjnych warunkach (od rana padał deszcz i buty więzły w glinianej bryi), ale jakiś szósty zmysł podpowiedział mu, że trzeba przedłużyć wykopaliska. Intuicja go nie zawiodła: w tej glinianej jamie, na tym samym poziomie znalazł on odłamek jeszcze jednego mózgu – lewej półkuli mózgowej.


Znalezisko odincowskie - kamienny mózg (po lewej) i żywy ludzki mózg (po prawej) 


Geolodzy: igraszka Natury


Odkrycie N. A. Grigorowicza wprawiło uczonych w osłupienie. Geolog N. Z. Milkowicz, którego Nikołaj Aleksandrowicz przyprowadził do kopalni, był w stanie ocenić horyzont czasowy znalezisk, jak i wiek najniższej warstwy moreny ze Zlodowacenia Mindelskiego, które miało miejsce 450-500 tys. lat temu. No, a w tej epoce – jak uważali naukowcy w latach 20. – na Ziemi mieszkały małpoludy podobne do jawajskiego Pitekantropa i niemieckiego Człowieka z Heidelbergu. 500.000 lat temu Homo sapiens mający mózg identyczny jak mózg człowieka współczesnego, jeszcze nie mógł się pojawić, co dokładnie przeczyło teorii darwinizmu.

Zajmujący się tą problematyką specjaliści geolodzy, a w szczególności prof. S. A. Jakowlew i akademik prof. A. P. Pawłow stwierdzili, że znaleziona w Odincewie krzemienna masa podobna do mózgu człowieka została przyniesiona w okolice Moskwy przez lodowiec, który był tutaj w okresie tworzenia się węgla kamiennego, tj. 285-350 MA temu (w Karbonie – przyp. tłum.) A przecież uczony, który odważyłby się wygłosić, że w tak odległych czasach, kiedy na Ziemi nie było jeszcze gadów, mogły istnieć tak rozwinięte mózgi, mógłby być odprawiony natychmiast do psychiatryka, więc geolodzy doszli do wniosku, że odincewskie znaleziska są iusus naturae – igraszkami Natury. No to teraz niech ktoś odpowie, jak to się stało że z całego morza kamienie znaleziono aż dwa, które wykazywały podobieństwo do ludzkiego mózgu? Jakie jest prawdopodobieństwo tego wydarzenia? Absurd? W łacinie jest na to określenie – credo quia absurdum est – wierzę, choć to jest absurdem…

I jeszcze jedno. Gdyby te mózgi przywlókł pod Moskwę lodowiec z daleka, to dlaczego nie wypolerował on ich do gładkości zwykłych głazów i nie zatarł wszystkich szczegółów anatomicznych? I dlaczego oba „mózgi” znajdowały się obok siebie? Może być, że oba mózgi „urodziły” się już tutaj – w Odincewie? Ale prof. Jakowlew sądzi, że nie było na to fizyko-chemicznych warunków. I doszedł on do niepocieszającego wniosku: Znaleziska dr Grigorowicza należy uznać za konkrecje, w których lusus naturae stworzyły takie formy. Ale jeżeli anatomowie wykażą zbieżność z ludzkim mózgiem, to geologom przyjdzie przyznać, że jest to drugi cud natury i poszukać wyjaśnienia, którego w naszych czasach nie potrafimy znaleźć.


Lekarze: prawdziwy, ale skamieniały


Większy mózg przyszło zbadać i opisać samemu dr Grigorowiczowi, zaś nad małym skrupulatnie popracował wykładowca anatomii Medycznego Fakultetu I Państwowego Uniwersytetu Moskiewskiego dr B. K. Gindcemu, który wkrótce został profesorem. Obaj medycy doszli do wniosku, że: w obu przypadkach mamy dotrwałe do naszych czasów z prehistorycznych epok egzemplarze ludzkich mózgów, które… podległy procesowi nasycenia swej masy krzemionką. Tylko bardzo trudno było wyjaśnić, w jaki sposób materia mózgu mogło zamienić się w krzemień. Skamienienie jest znanym procesem. W muzeach mamy niemało skamieniałych robaków i kwiatków złożonych z krzemionki – SiO2. Ale oponenci naszych uczonych wskazywali na to, że materia mózgu jest bardzo nietrwała, rozkłada się szybko, a skamienienie to proces trwający tysiąclecia. Wielka szkoda, że po przerwaniu kontaktów ze światem naukowym nie mogli oni zapoznać się z pracami południowoafrykańskiego anatoma Raymonda Darta, opublikowanym w „Nature” w lutym i wrześniu 1925 roku. Opisał on wapienną kopię ludzkiego mózgu, przy czym na powierzchni kamienia widoczne były zwoje, bruzdy i naczynia krwionośne. Oczywiście wapień to nie krzemień, ale ważne było to, że mózg mógł zachować formę przez tyle czasu, ile trzeba było do skamienienia. Dartowi się udało: w tej samej skale znajdowały się także kości czaszki idealnie pasujące do tego mózgu, i jego odkryciu (a odkryty był właśnie gatunek Australopiteka) trzeba było czekać na uznanie przez 22 lata.


Odkrywka ludzkich śladów sprzed kilkudziesięciu milionów lat...


A jeżeli to są figury woskowe?


Wywody medyków zostały poddane weryfikacji przez jeszcze jeden eksperyment. Na jednym ze znalezisk Grigorowicza odszlifowano płaską powierzchnię. Badacze zauważyli, że bruzdy i zwoje znajdują się tylko na powierzchni „krzemiennego mózgu”, a w głębi znajduje się krzemianowy monolit. I dlatego właśnie stwierdzili, że przed nimi znajduje się igraszka Natury. I już nikt nie śmiał się wychylić z twierdzeniem, że ten przedmiot ma nienaturalne pochodzenie. Załóżmy, że kopia prawdziwego mózgu podobny do figury woskowej, którym posługiwali się uczeni jest porównywalna do mózgu dzisiejszego człowieka, ale… Ale kto by mógł sporządzić taki model z Paleozoiku?

Nawet w niepogodę archeolodzy nie przerywali pracy


Kto spacerował po plaży?


W dzisiejszych czasach uczeni doszli do wniosku, że ród ludzki może być o wiele starszy, jak to sądzono wcześniej. I tak np. w 1938 roku, w stanie Kentucky, USA, znaleziono odcinek górnokarbońskiej plaży ze śladami bosych stóp ludzkich mających 300 mln lat. Każdy ślad miał pięć palców i jasno określone ugięcie. Palce były szeroko rozstawione, co wskazuje na człowieka, który nigdy nie nosił obuwia… (to stwierdzenie akurat nie wytrzymuje krytyki, bowiem chodzenie po miękkim piasku bosą stopą także powoduje rozstawienie palców, a zatem wcale nie jest powiedziane, że ci ludzie nie nosili obuwia zwłaszcza, że znajdowano także ślady obutych stóp - przyp. tłum.) Podobnie jak u człowieka, stopa tej istoty zostawiającej ślady zwężała się ku pięcie, jak u człowieka, która także była podobna do ludzkiej – twierdził prof. U. Barrows – dziekan Fakultetu Geologii w Berea College, w Berea, KY. Jeden z krytyków oświadczył, że te ślady mogły być wycięte w piaskowcu w jakimś innym czasie – ale wytknięto mu natychmiast, że pod mikroskopem nie widać śladów użycia jakiegokolwiek narzędzia, ale delikatne cechy ugięcia piasku pod naciskiem stopy. Podobne ślady znaleziono także Pensylwanii i Missouri.
[A także na Słowacji w okolicach miejscowości Konske, o czym pisał dr Miloš Jesenský m.in. w opracowaniu „Tajemnica Księżycowej Jaskini” (2008), gdzie znajdują się odciski stóp w skałach wapiennych – przyp. tłum.]

Ale kto mógł pozostawić te ślady? Nasi dalecy przodkowie (jeżeli wziąć pod uwagę hipotezę, że nasza cywilizacja wcale nie jest pierwszą na Ziemi i – niestety! – nie ostatnia. Wszystkie poprzednie skończyły swoją egzystencję wskutek wojen o planetarnej skali czy kataklizmów naturalnych w rodzaju upadku asteroidy albo przebiegunowania. A może nasi dalecy potomkowie przybyli do Paleozoiku przy pomocy maszyny czasu? A może byli to jacyś Kosmici, którzy wedle onegdaj popularnej hipotezy – stworzyli nas i zasiedlili nami planetę?

Uczeni założyli, że to lodowiec przyniósł kamienne mózgi pod Moskwę w czasie Zlodowacenia Mindell...


Śladów i artefaktów podobnych do odincowskich znaleziono niemało. (Okaz kamiennego mózgu znajduje się w Muzeum Miejskim w Popradzie na Słowacji – przyp. tłum.) Większość z nich nauka ignoruje, bowiem ich istnienie nie wpisuje się w żadne teorie i naruszają widzenie świata. Dlatego też zapomniano o znaleziskach dr Grigoriewicza. Aktualnie znajdują się one w zbiorach Muzeum Historycznego i Rekonstrukcji Moskwy i nie interesują z naukowego punktu widzenia.


Tekst i ilustracje – „Tajny XX wieka” nr 47/2014, ss. 8-9
Przekład z j. rosyjskiego – Robert K. Leśniakiewicz ©