Nikołaj Walentinow
Według najbardziej wiarygodnej
wersji zagłady pancernika Noworosyjsk uważa się eksplozje
dwóch min pozostałych na akwenie zatoki po wojnie. Liczba ofiar tej katastrofy
– 617 ludzi, w tym ratowników z dwóch okrętów eskadry.
Pociągi-widma. Jeżdżą one bez
jakiegokolwiek rozkładu jazdy, pojawiają się znikąd i znikają w drodze do
nikąd… Dokąd? Jedni mówią, że do świata równoległego, inni – w pętlę czasu,
trzeci zaś – wprost do Piekieł. Ale tego nie wie nikt. Te pociągi nie stają na
stacjach, nie zabierają pasażerów. A jeżeli komuś uda się wskoczyć na schodki
przejeżdżającego obok peronu wagonu – ten zniknie bez śladu wraz z pociągiem-widmem…
Mgła
w tunelu
W dniu 14.VI.1911 roku,
rzymska kompania kolejowa i firma Sanetti
prowadziły kampanię reklamową pokazując nowy typ spacerowego pociągu. Polegała
ona na bezpłatnym przejeździe dla ludzi z establishmentu, ludzi znanych i
bogatych. I tak z rzymskiego dworca kolejowego odjechał trzywagonowy zestaw.
Znajdowało się w nim 100 pasażerów i 6 członków obsługi. Wycieczkowiczom
postanowiono pokazać miejscowe atrakcje. Osobliwą z nich był superdługi jak na
owe czasy, bo kilometrowej długości tunel, przebity w skałach Lombardii.
Publiczność bawiła się doskonale, piła gratisowego szampana, dzieliła się
wrażeniami…
Przed tym szczytem myśli
inżynieryjnej pociąg przyhamował, wyrzucił kłęby czarnego dymu i wjechał w
tunel – i… znikł bez śladu.
A i owszem, dwóch pasażerów
poczuwszy się źle postanowiło wyskoczyć z niego w ostatniej chwili. Jeden z
nich signor Sadgino opisał dokładnie
szczegóły jego zniknięcia w „Corriere di Roma”:
Usłyszałem naraz jakiś
niezwykły huk. Za czarnym dymem z parowozu pojawił się znikąd mlecznobiały
tuman mgły, który wypełzł z paszczy tunelu. Owa mgła dosłownie okryła i owinęła
się wokół parowozu, a potem pokryła pierwszy wagon. To mnie przeraziło.
Wyskoczyłem z wagonu i padłem na ziemię, kiedy pociąg był jeszcze w ruchu.
Zauważyłem kątem oka, że wraz ze mną wyskoczył jeszcze jeden pasażer. Obaj
uderzyliśmy w ziemię, a co było dalej – nie pamiętam.
Dokładne zbadanie i wizja
lokalna w tunelu niczego nie dały: nie znaleziono żadnych śladów, które byłyby
w stanie podać jakieś wyjaśnienie zniknięcia pociągu. Wydarzenie to nabrało
szerokiego rozgłosu. Przerażeni Rzymianie unikali podróży tą linią kolejową, a
sam tunel, na zbudowanie którego przeznaczono niemało środków, przyszło
zamurować. W czasie II Wojny Światowej wpadła tam ciężka bomba lotnicza i
obruszyła strop, co definitywnie zamknęło dostęp do tunelu.
[Cała ta sprawa dokładnie przypomina jedno z opowiadań grozy
Stefana Grabińskiego – „Ślepy tor”,
w którym także dochodzi do zniknięcia pociągów z pasażerami gdzieś na ślepych
torach w międzywojennej Polsce. Autor podaje mistyczne wyjaśnienie tego
fenomenu, według którego zniknięcia pociągów powoduje opuszczenie i złowroga
magia ślepych, porzuconych torów i bezruch na nich… - przyp. tłum.]
Diabelski
pojazd
We włoskiej średniowiecznej
kronice, prowadzonej w jednym z klasztorów w Modenie, mówi się o dziwnym,
fantastycznym wydarzeniu. Pewnego razu do ścian klasztoru powoli podjechał
ogromny żelazny pojazd. Przypominał on owalny powóz z kominem i za nim ciągnęły
się jeszcze trzy mniejsze. Na dodatek z komina walił w górę dziwnie ciemny,
czarny dym. Straszny to był widok – nie inaczej, jak to był jakiś diabelski
powóz! W klasztorze wybuchła panika, mnisi ukryli się w kościele i zaczęli
odprawiać modły odganiające wroga rodzaju ludzkiego. A w tym samym czasie, z
koszmarnego pojazdu wyszli dwaj wysłannicy diabła – mężczyźni z gładko
ogolonymi twarzami, ubrani w czarne, jakby przykrótkie ubrania. Oni próbowali
dostać się do klasztoru, ale mocne antaby na drzwiach i modlitwy do Maryi Panny
nie pozwoliły na takie świętokradztwo i zbezczeszczenie świętego miejsca.
Kronika ta uchowała się w
miejscowości Casta Sole, w unikalnej kolekcji dawnych rękopisów, zebranych
przez wiele pokoleń rodu… Sadgino. A dzisiejszy jej właściciel jak raz był
potomkiem jednego z pasażerów, którzy wyskoczyli z feralnego pociągu. I naraz
go oświeciło, a cóż jeśli ten „diabelski pojazd”, opisany w kronice był niczym
innym, jak zagubionym w Czasie pociągiem Sanetti?
Signor Sadgino chciał dokładnie zaznajomić się ze średniowiecznym tekstem, ale
niestety było to niemożliwe: rękopis został stracony bezpowrotnie w czasie
silnego trzęsienia ziemi, które miało miejsce w rejonie Messyny, na chwilę
przed kłopotami, w które wpadł ten Włoch. Nie jest wykluczone, że znikniecie
tego pociągu nie jest związane z następstwami tego trzęsienia ziemi.
Włosi
w meksykańskiej „psychuszce”
Lekarz-psychiatra Jose Saxino, mieszkający w Meksyku w
latach 40. XIX wieku, prowadził dokładne notatki lekarskie ze swej praktyki. A
oto jedna z jego notatek:
Do miejskiej przychodni
przywieziono 104 osoby. Diagnoza – masowe zamroczenie umysłu, a na dodatek –
jednakowe u wszystkich! Arcyrzadkie zjawisko! Pacjenci zachowywali się
nieadekwatnie, nie rozumiejąc, kiedy zwracano się do nich. Ale to szybko się
wyjaśniło, że to nie byli Meksykanie, ani Hiszpanie. Okazało się, że to Włosi! Niewiarygodna
sprawa, bo żaden z tych Włochów nie znajdował się na liście pasażerów
jakiejkolwiek kompanii żeglugowej. Sprawdziłem. Ale najdziwniejsze było to, że
wszystkie 104 osoby twierdziły, że do Meksyku przybyło… pociągiem! I to nie
byle skąd, ale z samego Rzymu! Nasi miejscowi głupcy zaczęli twierdzić, że to
znak od Boga – posłańcy z Wiecznego Miasta. Ale przecież to niemożliwe –
pociągi nie jeżdżą po wodzie!
Dalsze losy pasażerów tego
zagadkowego pociągu nie są znane. Czy przez całą resztę życia trzymano ich w psychiatryku.
Najprawdopodobniej pozostali oni w Meksyku i założyli tam rodziny. A co im
pozostało: przecież nie mogli wrócić do swoich czasów pół wieku do przodu!
Przekleństwo
Czarnego Księcia
Dnia 29.X.1955 roku, zwrotniczy
Pietr Grigoriewicz Ustimienko
dyżurujący na rozjeździe w okolicy Bałakławy ujrzał jadący w jego kierunku
niezapowiedziany pociąg, jadący na dodatek tam, gdzie nie było szyn. A oto, co
opowiedział on pisarzowi Nikołajowi
Czerkaszinowi:
Przecieram oczy,
pomyślałem i zdziwiłem się – przecież pociągi nie mogą jechać poza torami – a
on jedzie: parowóz i trzy wagony pasażerskie, a wszystkie jakieś nie nasze,
jakoś wyglądające na przedwojenne, a może i jeszcze wcześniejsze. Jedzie on bez
świateł od strony góry Gasfortu – czysty pociąg-widmo! I naraz słyszę, jak
zwrotnica się przestawiła. Zdążyłem tylko opuścić szlabany. No moja sprawa
maleńka – odpowiadam za przejazd – u mnie wszystko w porządku, a resztą niech
się zajmują mądrzejsi ode mnie.
I tego samego dnia na redzie
portu wojennego w Sewastopolu eksplodował pancernik Noworosyjsk. Jak są
powiązane te dwa wydarzenia?
W XIX wieku pod górą Gasfort
znajdował się cmentarz, gdzie pochowano włoskich żołnierzy, którzy zginęli przy
szturmie Sewastopola w czasie Wojny Krymskiej. Potem przez cmentarz
przeprowadzono linię kolejową od Bałakławy, ale po rewolucji w 1917 roku
została rozebrana ze względu na nierentowność. Znaczy się pociąg-widmo jechał
po widmowych szynach, które kiedyś tam istniały realnie. W maju 1955 roku, na
włoskim cmentarzu została barbarzyńsko i bezmyślnie wysadzona w powietrze
przepiękna kaplica, a dusze poległych, przerażone eksplozją, pozostały bez
niebieskiego wsparcia. Czy to nie po nie przyjechał tajemniczy pociąg?
Wysadzony w powietrze
pancernik Noworosyjsk był włoskim okrętem noszącym dumne imię Giulio
Cesare, który w 1948 roku został przekazany Radzieckiej Marynarce
Wojennej jako reperacja. Ale Valerio
Borghese –
[a właściwie kmdr-por. Junio
Valerio Scipione Ghezzo Marcantonio Maria dei principi Borghese – dowódca
legendarnej formacji ludzi-żab (X Flotylli MAS) z Supermariny – przyp. tłum.]
– znany pod pseudonimem Principe Nero – Czarny Książę – po wojnie został wierny Mussoliniemu i jego poglądom. Zorganizował on partię Czarny
Porządek i rzucił on przekleństwo, że żaden włoski okręt nie zostanie
rosyjskim.
Byłoby trudno obwinić go o
zatopienie Nowosybirska, bowiem Borghese
od 10 lat był w odstawce. Ale… to on był tym drugim pasażerem, który
wyskoczył z wagonu fatalnego pociągu przed tunelem! I takie niezwykłe przeplecenie się losów nie może być prostym
przypadkiem. Przekleństwo Czarnego Księcia splotło się z męką strwożonych
wysadzeniem ich kaplicy, dusz i – w rezultacie – zatopieniem pancernika.
[Należy tutaj wspomnieć, że rzeczona tragedia
pociągnęła za sobą śmierć 611 radzieckich marynarzy, którzy zginęli głównie
wskutek niedbałej i spóźnionej akcji ratowniczej. W ogóle to wypadek ten
przypomina inną tragedię pancernika Imperatrica Marija, który wydarzył
się w dniu 7.X.1916 roku niemal w tym samym miejscu, a której powodem była
eksplozja komory amunicyjnej. Zginęło wtedy 398 rosyjskich marynarzy – uwaga
tłum.]
Okręt liniowy Noworosyjsk ex Giulio Cesare
Maszyna
Czasu
Sieć dróg żelaznych to
najbardziej rozległy twór zbudowany przez Ludzkość na całej naszej planecie.
Metalowa sieć pokrywająca niemal wszystkie kontynenty bezsprzecznie wpływa na
pole geofizyczne Ziemi – a co za tym idzie także na jej chronalne (czasowe) procesy, tzn. na bieg Czasu. Drogi żelazne to
są swoiste maszyny, które przenoszą ludzi nie tylko w przestrzeni, ale także w
Czasie. Są to ogromne, najbardziej przedłużone zderzacze, wstęgi Möbiusa, na
których można wpaść z jednej Rzeczywistości w inną, z jednego Czasu do innego.
Potężne trzęsienie ziemi z
epicentrum w rejonie Messyny, które miało miejsce nieco przed zniknięciem
pociągu w Rzymie, spowodowało nie tylko powstanie pęknięć i szczelin w skalnym
podłożu – ale także w chronalnym polu. „Dziura w Czasie” skoncentrowała się nad
górskim tunelem i mogła przenieść pociąg z naszej zwyczajnej trójwymiarowej
przestrzeni do czterowymiarowej, gdzie Czas (chronalne pole) pomimo swego
trwania, przybiera nową charakterystykę – głębię. Dlatego właśnie ów pechowy
zestaw wypadł ze swego wektorowego Czasu, zaczął się swobodnie przemieszczać w
Przyszłość jak i w Przeszłość, ale jego ruch był ograniczony zasięgiem linii
kolejowych. Oznacza to, ze mógł się on pojawić tylko tam, gdzie kiedyś leżały
lub jeszcze leżą szyny, albo tam, gdzie je położą w Przyszłości.
[Zastanawiające jest to, jak taki pociąg-widmo daje sobie
radę ze zmianą rozstawu szyn z torów europejskich (1435 mm) na tory w Rosji
(1520 mm) czy Półwyspie Iberyjskim (1668 mm). Czyżby miał do dyspozycji jakąś
widmową stację z możliwością dokonania tej zmiany??? – uwaga tłum.]
Tak zatem pod Bałakławą pociąg-widmo
jechał po torach z 1855 roku, które położyły wojska angielskie, zaś do Meksyku mógł
on zajechać po magistrali, która zostanie położona dopiero w XXI wieku, łącząca
Azję z Ameryką wielką drogą żelazną przez Czukotkę i Alaskę. Zabłądziwszy w polu
chronalnym, pociąg-widmo usiłuje wrócić do Rzymu strasząc swoim pojawianiem się
dyżurnych ruchu na wszystkich stacjach wszystkich krajów.
Moje
pytanie:
Czy to właśnie nad strukturą Czasu
pracują teraz w CERN?
…i odpowiedź:
Po pierwsze, podanie nazwy
CERN jedynie w tytule w ramach jednozdaniowej hipotezy nie przedstawionej w
artykule jest moim zdaniem nad wyrost. Gdyby o tym porozmawiać głębiej to i
owszem, nawet bardzo chętnie, jednak nie tak daleko skaczą nawet siedmiomilowe
buty. (Mea culpa, jeśli i moje wywody przyprawiają o podobny szpagat, ale
zazwyczaj staram się ujmować myśli wzdłuż osnowy tematyki bądź tendencji, a
nawet czasem jedynie nastroju). CERN zatem odstawiam na boczny tor...
Samych zdarzeń z pociągiem i
tak zwanych zbiegów okoliczności nie będę podważał, wszak brak dowodu to nie
dowód braku, a osobiście nie mam tu poglądów, by stać się apologetą. Co mnie za
to mocno uderzyło, to ostatnie linie pod tytułem Maszyna Czasu.
Drugie primo zatem: ów
rozdział to zbiór tez czy propozycji rozumienia naszkicowanego wyżej tematu,
więc tryb oznajmujący jest rażącym zagraniem w stylu New Age. Primum non nocere
- trzeba bardzo uważać.
Niech mi będzie wolno
wypunktować zaczerpnięte nie wiadomo skąd tezy, które niejeden czytelnik
odbierze bardzo impresyjnie i uzna za własne, zapewne na zasadzie uznania
czyjejś mądrości jako wyższej.
1. Szyny/sieć kolejowa
zaburza pole geofizyczne (pojedynczy atom generalnie też, ale bez przesady);
2. pole czasowe jest
zaburzane przez sieć klejową (robi się arcyciekawie...);
3. sieć kolejowa to maszyna
(tu strzał w dziesiątkę), która przenosi ludzi w czasie (chyba nie jest tu mowa
o dylatacji, ale o jakimś magicznym działaniu);
4. sieć kolejowa to zderzacz
(hadronów?);
5. sieć kolejowa to sieć wstęg
Mobiusa (powoli boli mnie brzuch, głowa zaczęła wcześniej);
6. dzięki sieciom kolejowym
można przenosić się do różnych rzeczywistości(tak -
socjo-kulturalno-geofizycznych), do innych czasów (nie sposób zaprzeczyć, jeśli
dać koniom wyobraźni wodze);
7. trzęsienie ziemi
spowodowało powstanie rozpadliny w czasie (jako hipoteza - atrakcyjne);
8. w kwestii podziału
rzeczywistości na wymiary istnieje jeszcze niezgoda, ale jeśli nasze 3D ma czas
bez głębi(?), a 4D ma czas z głębią, to co to w ogóle ma się do tematu
przenoszenia w czasie za pomocą kolei? Nie przedstawiono niczego konkretnego,
niczego logicznie uzasadnialnego - czyste dywagacje okraszone filozoficznym
płaszczem wyemancypowanych słów, które figlują w tym artykule jak najęte. Brak
przedstawienia szkieletu mechaniki działań (czyżby wspomnienie wstęg Mobiusa
coś miało wyjaśnić, coś uzasadnić?)
Poza tym, i to jest
najważniejsze w tym punkcie, nasze 3D jest opisywane jako statyczne
ukształtowanie 'warstwa' po 'warstwie' w skali Plancka, w którym to środowisku
zmiana 'płaszczyzn' 3D daje wrażenie 4D, i tak naprawdę żyjemy w 4D!!!
Pop-kultura uczy niedokładnie mówiąc o 3D, stąd wnioskuję, iż pierwotny autor
zwyczajnie pofolgował sobie w konstruowaniu wniosków, co okrasił robiącym
wrażenie słownictwem, dorabiając tym samym filozofię do faktów.
9. nie przeszkadza
podróżującym w czasie pociągom brak odpowiedniego rozstawu torów, nawet brak
szyn, ale zaraz... im to przeszkadza, bowiem są jednak ograniczone 'chronalnym'
występowaniem torów jako torów w ogóle (teraz odczuwam sensacje w brzuchu).
Nikolaju, Nikolaju, pewnieś
dobry człowiek, lecz nie pisz już na haju!
(Smok Ogniotrwały)
Tekst i ilustracje – „Tajny XX
wieka” nr 45/2014, ss. 20-21
Przekład z j. rosyjskiego – Robert
K. Leśniakiewicz ©