Lokalizacja źródła dźwięku, sygnału Bloop
Ivan
Petricevic
Czy pamiętacie
lato 1997 roku i tajemniczy dźwięk nazwany Bloop?
Tak, tak było, kiedy NOAA namierzyła ten dziwny dźwięk, nazwany potem Bloop. (Można to przetłumaczyć jako krótki
hałas o niskiej częstotliwości emitowany przez urządzenia elektroniczne –
przyp. tłum.). To jest właśnie jeden z tych tajemniczych dźwięków, które
odnotowano przez ostatnie lata. Jest ich wiele i wszystkie zostały uznane za
„niewyjaśnione” przez NOAA. Dźwięki te zostały wychwycone w ciągu 20 lat
prowadzenia podwodnego nasłuchu Pacyfiku. Dźwięk Bloop wydaje się być emitowany przez jakieś zwierzę o wiele
częściej, niż to sobie wyobrażamy…
Źródło tego
dźwięku zostało namierzone triangulacyjnie przez naukowców gdzieś na przecięciu
się 50°S ze 100°W. Jest to odległy punkt Południowego Pacyfiku, daleko na
zachód od południowego przylądka Południowej Ameryki. Bloop jest uważany za najgłośniejszy dźwięk, jaki został
kiedykolwiek zarejestrowany pod wodą.
Jest to
niezwykle interesujący fenomen, a oto co NOAA ma na ten temat do powiedzenia:
Ten dźwięk szybko narasta
w swej częstotliwości przez około 1 minutę i te wahania mogą być wykryte przez
wiele czujników, o zasięgu ponad 5000 km. Specjalista z NOAA – dr Christopher
Fox nie wierzy w to, że jest to sygnał stworzony przez człowieka, jak np. okręt
podwodny czy bomby, ani także znane zjawiska geologiczne jak wulkany czy
trzęsienia ziemi. inni uczeni zaś sądzą, że dźwięk Bloop jest generowany przez „trzęsienia lodowe” – pękanie krawędzi
lodowców, które ma miejsce na Antarktydzie, zaś jeszcze inni uczeni sądzą, że
pochodzenie odgłosu Bloop jest
nieznane.
Uczeni próbowali
i nadal próbują zaoferować nam jakieś wyjaśnienia tych dźwięków, i jedne z nich
są jako-tako wytłumaczalne naukowo, ale większość z wychwyconych i
zarejestrowanych nie ma żadnego wyjaśnienia i są uważane za wielką tajemnicę
nauki.
Sonogram sygnału Bloop
Ale dźwięk Bloop nie jest jedynym dźwiękiem, który
przyciąga uwagę i zainteresowanie, bo jest jeszcze więcej dźwięków, które są
równie tajemnicze jak Bloop, które
trzeba zbadać.
Sonogram sygnału Upsweep
Sygnał Upsweep (dosł.: wznoszący się – przyp. tłum.) po raz pierwszy zarejestrowany w 1991
roku – i zgodnie z badaczami, jest on słyszalny do dnia dzisiejszego, a
zlokalizowano go w głębi Południowego Pacyfiku, w okolicach Antarktydy. Sygnał Upsweep jest najsilniejszy na wiosnę i
jesienią. Początkowo sądzono, że są to dźwięki wydawane przez wieloryby, ale
biolodzy morscy orzekli, że dźwięk ten nie ma charakterystycznych zmian dla
waleni i jest w ogóle różny od tych biologicznego pochodzenia. Inni uczeni
sądzą, że dźwięk ten ma związek z aktywnością wulkaniczną w regionie, ale nie
ma żadnego dowodu na tą tezę, i właściwie nie wiadomo co je powoduje.
Sonogram sygnału Slowdown
Sygnał Slowdown (dosł.: spowolnienie, zwolnienie, zahamowanie – przyp. tłum.) został
zarejestrowany w 1997 roku i dźwięk ten był słyszany przez lata. Na początku
badań, uczeni namierzyli ten sygnał gdzieś w pobliżu Peru, ale obecnie
skłaniają się do tego, że dobiega on gdzieś z Antarktydy. Badacze sądzą, że ma
on związek z szybkimi ruchami lodowca, ale to są tylko przypuszczenia. Nie ma
żadnego naukowego dowodu na potwierdzenie tych hipotez.
Sonogram sygnału Train
Odgłos Jadącego pociągu został tak nazwany
dlatego, że jest podobny do dalekiego odgłosu jadącego pociągu. Sygnał po raz
pierwszy zarejestrowano w 1997 roku, ale miejsce z którego dobiegał pozostaje
tajemnicą. Uczeni sądzą, że dźwięk ten powstaje wskutek przemieszczania się
prądów oceanicznych.
Sonogram sygnału Juliett
Sygnał Julia został odnotowany po raz pierwszy
w 1999 roku. Wedle badaczy, dźwięk ten pochodzi z miejsca położonego 2400 km od
Peru. Sygnał ten trwa ok. 15 s i może być wyłapany przez każdy czujnik
zanurzony w wody równikowej części Pacyfiku. Jest to jeden z najbardziej
tajemniczych dźwięków, jaki został zarejestrowany.
Sonogram sygnału Whistle
Sygnał Gwizdek
został po raz pierwszy zarejestrowany w 1997 roku i jego źródło zlokalizowano
3700 km od Kostaryki. Źródło tego dźwięku pozostaje wciąż nieznane i uczeni nie
mają pojęcia, co go powoduje. NB, ten dźwięk został zarejestrowany tylko przez jeden hydrofon!
Jak sądzicie, co
jest źródłem tych niezwykłych dźwięków? Uczeni nie są pewni i mamy całe pole
teorii, które usiłują je wyjaśnić, nie mamy żadnych naukowych dowodów, a tylko
spekulacje co do natury i pochodzenia tych sygnałów. Czy te dźwięki są wytworem
Natury? Czy są one wytworzone przez coś innego? I chociaż wszystkie one są
zagadkowe i tajemnicze, to Bloop bije
je wszystkie swą niezwykłością. Hipoteza „lodowa” może być łatwo wyłączona ze
względu na lokalizację miejsca, z którego ten sygnał wychwycono. A zatem musi
to być jakieś zwierzę, które jednak nie mogło być widziane (słyszane raczej)
wcześniej.
Miejsce, z
którego dopływał ten sygnał Bloop
znajduje się mniej więcej w tej części Południowego Pacyfiku na miejscu, w
którym H. P. Lovecraft w swym opowiadaniu
„Zew Cthulhu” (1928) umieścił swe podwodne, wielowymiarowe miasto R’lyeh -
47°09’ S - 128°34’ W (Zob. H. P. Lovecraft – „Zew Cthulhu” w zbiorku „Szepczący
w ciemności” Warszawa 1992 – przyp. tłum.) Zbieżność? Cóż, nauka pozwoli nam wiedzieć,
co się dzieje, wcześniej czy później, do tego czasu, możemy tylko spekulować na
temat tych tajemniczych dźwięków.
Moje 3 grosze
Jest jeszcze jedna
lokalizacja lovecraftowskiego R’lyeh podana przez pisarza, wydawcę i
wielbiciela literatury fantasy Augusta Derletha,
który podaje jego położenie na 49°51’ S - 128°34’ W. jak widać – obie te
lokalizacje znajdują się grubo ponad 2000 km od lokalizacji sygnału Bloop podanej przez uczonych.
Osobiście nie łączę tych
dwóch spraw – już prędzej R’lyeh mogłoby znajdować się gdzieś w miejscu, gdzie Jules Verne umieścił swoją Wyspę
Lincolna – na 34°57’ S - 150°30’ W, czy Wyspę Tabor (Marii Teresy) na 37° S -
151°13’ W (wedle danych z 1843 roku) lub 36°50’ S - 136°39’ W (wedle pomiarów z
1983 roku) Dzisiaj są tam tylko mielizny – od 1 do 9 m głębokości, ale wcale
nie oznacza to, że w połowie XIX wieku nie było tam wysp, które zapadły się
wskutek już to jakiegoś kataklizmu (trzęsienie ziemi, wybuch wulkanu) już to
pod swym własnym ciężarem, jak tzw. gujoty – pisałem już na ten temat na łamach
„Nieznanego Świata”.
A zatem przedwieczny
Cthulhu czy istoty z Y’ha-nathlei położonego gdzieś obok Devil’s Reef nieopodal
miasta-widma Innsmouth, MS, mogą być istotami z krwi i kości będące w
rzeczywistości Morskim Ludem – Syrenami? (Zob. H. P. Lovectraft – „Widmo nad
Innsmouth”) Z jednej strony jest to możliwe, boż Syreny istnieją naprawdę – jak
twierdzą niektórzy kryptozoolodzy, a z drugiej strony mogą to być Przybysze z
Kosmosu, którzy osiedlili się we Wszechoceanie i stamtąd prowadzą obserwację
nas, mieszkańców planety Ziemia.
Opinie z KKK
Czasem zastanawiam się, jak bardzo dziwne i tajemnicze wyda
się nasze działanie, gdy inne naczelne rozwiną swój wachlarz możliwości na
Ziemi. My nadal pewnie na niej będziemy, być może będzie nas więcej niż dwa
rodzaje (domniemywa się, że w ciągu tysiąca lat stworzą się dwie odmiany ludzi
- wysocy i niscy), i być może uwarunkujemy się geograficznie (nawet kosmicznie,
wg wzoru Diuny F. Herberta) do tego stopnia, by stworzyć podgatunki. Co dalej?
Być może dalsza dywersyfikacja, a jeśli tak, to czemu by nie i chlup - do wody?
Jeśli zajdą w naszej kulturze zmiany pozwalające na auto-podrasowywanie, ów
podrasowani ludzie będą nowym pokoleniem nowego podgatunku stworzonego do
rozprzestrzenienia się na nowe terytoria, choć o powiązanych z tym celach nie
śmiem dalej napomykać.
Tacy ludzie mogą być protoplastami nowej kultury i z czasem
odłączyć się, wyjąć spod zwierzchnictwa swych stwórców. O ile nie będzie to
nieuzasadnione, taka kultura będzie zachowana dla celów poznawczych, i kto
wie... może kolejni dzierżawcy Ziemi będą kiedyś zaskoczeni odkryciem nowej
kategorii ludzi, której genezy nie będą w stanie uzasadnić ani wyjaśnić...
Wypływając na szersze wody, czy panspermia nie ma właśnie
takiej formy? Stworzyciele tworzą stworzycieli, a potem lawina się toczy?
Niekiedy też zastanawiam się nad tym, jaka jest historia lub
możliwa genealogia obecnych zjawisk, np. duchów. Dużo mówi się o matrixie,
teorii symulacji, o płaszczyznowości naszej egzystencji, o teoriach
świadomości, ale jakby to było być duchem i rozumieć to, czego nie można
zrozumieć jako człowiek? Jak to byłoby być kosmitą i wiedzieć to, czego nie
wiedzą ludzie? Na ten przykład, lecę dronem w celu wykonania zadania
służbowego, ta planeta od zawsze była i jest domem mego gatunku, a ci na dole
niczego nie rozumieją, tak bardzo nie rozumieją. Albo kiedy indziej - naturą
mej egzystencji jest przenikać światy, dyrygować pozycją w przestrzeni i
zawiadywać informacją, a ci twardzi nie rozumieją niczego, tak bardzo nie
rozumieją niczego. Ani początku, ani tego, jak zaczęli wyznawać swoje poglądy,
ani gdzie się mylą, ani nawet co myśleć. Biorą pierwsze lepsze zasłyszane,
ponieważ szukając tylko to znajdują u siebie. Jeszcze inaczej - a co, gdybyśmy
to my byli ślepi, a wszyscy niemożliwi patrzyli i byli obecni? Obecni tam,
obecni tu, obecni bardziej od nas, błądzących w swych życiach i umysłach? Co,
jeśli nasz świat, nasze 100%, byłoby zaledwie 1% dla tych, których ze śmiechem
niedowiarka zaczynamy poznawać? (Smok Ogniotrwały)
Zgadzam się całkowicie z tezą, że znamy lepiej powierzchnię
Księżyca, niż Wszechocean naszej własnej (czy tak naprawdę własnej?) planety. I
wciąż pozostawiam otwartym pytanie, czy jesteśmy tu sami? Odpowiedź brzmi –
NIE. Poza nami mogą (ale nie muszą) egzystować inne istoty, z którymi dzielimy Ziemię,
a nie zapominajmy, że cała nasza działalność, z której jesteśmy tak dumni,
zawiera się na ok. 1/4 powierzchni planety. A gdzie pozostałe¾3/4? Co się
dzieje w głębinach Błękitnego Kosmosu, których prawie nie znamy? Na to na razie
odpowiadają tylko pisarze sci-fi i
bajkopisarze. Wodni Ludzie mogą istnieć – ale ich cywilizacja na pewno nie
będzie kalką naszej cywilizacji. Obawiam się, że w tym właśnie przypadku rację
miał Stanisław Lem pisząc w „Inwazji
z Aldebarana” o rozumnych istotach wykorzystujących do swych celów inne – mniej
rozumne – istoty, które zresztą sami stworzyli. Dlatego też uważam, że wcale
nie jest takim nonsensem stwierdzenie, że foki są ulubionymi pieskami Syrenek,
a delfiny ich posłańcami i służącymi. Ten ktoś, kto to powiedział był być może
bardzo blisko prawdy… (Daniel Laskowski)
Źródło - http://www.ancient-code.com/six-unexplained-sounds-by-noaa
Zob. także - https://www.youtube.com/watch?t=79&v=JYAAUKRczLY
Przekład z j. angielskiego – Robert K. Leśniakiewicz ©
Zob. także - https://www.youtube.com/watch?t=79&v=JYAAUKRczLY