Jarosław "Fox Mulder" Krzyżanowski
Poniższa niezwykła historia wydarzyła się
naprawdę. Niezależnie czy w nią uwierzysz czy nie, być może stanie się dla
Ciebie i innych realnym ostrzeżeniem. Przeczytaj i przemyśl to sam! Możliwe że
przeżyłeś kiedyś coś bardzo podobnego i możesz porównać poniższe z własnym.
Byłem katolikiem przez dwadzieścia lat, świadomie przez połowę
tego okresu. „Włączono” mnie do tego wyznania bez mojej świadomości
podczas "chrztu". Dzisiaj mam 29 lat. Osiem lat temu wreszcie
samodzielnie sięgnąłem po Biblię. Dlaczego i co się przedtem oraz potem
wydarzyło, niech przedstawi to wyjęta z mojego życia krótka historia:
Tuż przed ukończeniem szkoły średniej na
poważnie zainteresowałem się naukami z
pogranicza: parapsychologią i astrologią. Ponieważ zawsze interesowałem
się tym co dziwne, tajemnicze i ciekawe, zaangażowałem się szczególnie mocno w
dziedzinę radiestezji i astropsychologii. Byłem swego czasu dość dobrze
wprawionym radiestetą potrafiącym odnaleźć tzw. żyły wodne (kanały wody podziemnej),
sieć geopatyczną ziemi (niewidzialne promieniowanie w kształcie sieci), miejsca
"energetyczne mocy biopola" i inne parafizyczne anomalie. Nie
stroniłem też od astrologii (miałem wręcz bzika na punkcie horoskopów i
magicznych znaków) oraz tzw. Białej magii (Feng - Shui - wpływ aranżacji
wewnętrznej mieszkania na samopoczucie człowieka). W domu i w każdym innym
miejscu noclegowym nie kładłem się spać bez wcześniejszego użycia wahadełka lub
tzw. różdżki hiszpańskiej (krzyżujące się ze sobą zgięte druty, trzymane w obu
dłoniach). Długo bym opisywał swoje sukcesy wykrywania w/w źródeł
promieniowania i związane z tym częste przemeblowania w moim mieszkaniu i w
mieszkaniach moich kolegów. Nie byłem "zawodowcem" w tej dziedzinie -
ale uczyłem się od lepszych ode mnie. Po diagnozach radiestezyjnych zawsze było
wiadomo, gdzie należy stawiać "ekran radiestezyjny" - specjalne
urządzenie niwelujące ewentualny wpływ energii biopola na organizmy żywe. Jeśli
ktoś pragnął poczuć się lepiej, mógł zasięgnąć odpowiedniej porady i uzyskać
tzw. amulet, najczęściej kamień szlachetny lub minerał dopasowany do czyjegoś
znaku zodiaku. Amulety te miały za zadanie regenerację i ochronę tzw. aury
roztaczającej się wokół organizmu ludzkiego. Minerały lub kamienie przynoszące
szczęście były dobierane przez prawdziwych mistrzów tej dziedziny. W razie
potrzeby poszukujący pomocy mógł również uzyskać "obraz
radiestezyjny" - specjalnie wykonany rysunek konturów subiektywnych.
Należało go zawiesić na ścianie, wpatrywać się weń kilka razy dziennie by
dostrzec określoną postać. W moment wpatrywania i dostrzeżenia kogoś na obrazie
wpisany był proces uzyskiwania energii biopola i stopniowego uzdrowienia
organizmu. Największym fenomenem w parapsychologii jest akurat to, że w/w
urządzenia i amulety naprawdę działają! Przynoszą szczęście i powodzenie. ALE
TYLKO NA POCZĄTKU. W rzeczywistości uzależniają delikwenta od siebie, który na
zawsze swój los kojarzy tylko z określonym przedmiotem. Niestety, nikt mnie nie
ostrzegał przed zgubnym wpływem owych nauk (zwanych dalej okultyzmem), gdyż
nawet członkowie Odnowy w Duchu Świętym, na której spotkania regularnie
uczęszczałem, stosowali się chętnie i często do wskazań traktującej o tych
naukach odpowiedniej literatury. Nikt nie był na tyle obeznany z Pismem
Świętym, aby przekazać wszystkim zainteresowanym, że Biblia kategorycznie
zabrania takie, czy inne praktyki! Ale nawet wówczas ja podzielałem zdanie
wszystkich uczestników Odnowy, zwłaszcza gdy prowadzący nasze spotkania
franciszkanin na jednym z nich wróżył dwóm dziewczynom z ręki... . Pomyślałem
więc, że to dozwolone.
Ten stan trwał ogólnie przez dwa lata. W
tym czasie moje osobiste zaangażowanie w dziedzinę radiestezji wzrosło do tego
stopnia, że czasami nawet nie potrzebowałem różdżki, wystarczyły mi do badań
terenowych własne dłonie. Ponadto nauka ta zakłada istnienie różnych kolorów
aury wokół człowieka, a także różnokolorowe promieniowanie oczek "siatki
szwajcarskiej". Jeżeli np. kolorem mojej aury jest zielony, to wówczas
powinienem ustawić moje łóżko nie tylko poza zasięgiem żył wodnych, ale również
w środku zielonego oka. Tam też powinno stać moje krzesło lub fotel, na którym
najczęściej przebywam. Wszystko to mam czynić po to aby zmagazynować w swoim
organizmie tzw. pozytywną energię i poczuć się jak najlepiej. Wiedza i wyczucie
wzrastały z dnia na dzień. I wtedy nastąpił kryzys. Uświadomiłem bowiem sobie,
że jestem człowiekiem uzależnionym. Wszędzie, gdziekolwiek się udawałem, dla
„bezpieczeństwa” były mi potrzebne przyrządy pomiarowe, nie potrafiłem bez
zbadania przebiegu żył wodnych pod moim łóżkiem zasnąć, amulety były mi
bardziej potrzebne niż osobista wiara w Boga i modlitwa. Przeżywałem straszne
koszmary senne, czułem czyjąś obecność w moim pokoju, myślałem że ktoś za mną
chodzi, itp. Mój dalszy kolega, też radiesteta przeżywał bardzo podobne
zdarzenia. M.in. widział biedronki przemawiające doń z jego własnych ramion,
tajemnicze stukanie, pukanie, odgłosy kroków w ciemnym pokoju, itp. Obaj
myśleliśmy, że zwariujemy. Można by pomyśleć że to nie "złe moce",
ale zwykła psychoza strachu zapoczątkowała i pogłębiła nasz stan. Nic bardziej
mylącego! Sposób i metody naszych badań przyczyniały się do coraz lepszego
samopoczucia na początku kariery radiestety i dlatego też wciągały nas bez
przerwy weń głębiej i głębiej. Aż pewnego dnia przyszło rozczarowanie i strach.
Lęk przed niebezpieczeństwem był tak silny (autentyczne poczucie zagrożenia
przez pomieszanie zmysłów), że od razu zapragnąłem ucieczki do Kościoła
Katolickiego i modlitwy. Szczerze pragnąłem mocniej zaangażować się w Odnowę i
"wiarę moich przodków". Widziałem w tym mój jedyny ratunek. I wtedy
stało się. Zaskoczenie poniższym faktem przeszło wszelkie oczekiwania i
wyobrażenia. Można go z całą pewnością nazwać nieprawdopodobnym wręcz odkryciem.
Gdy w modlitwie zwracałem się w kościele do obrazu Matki Boskiej, zupełnie
niespodziewanie zauważyłem że ten właśnie obraz, jemu podobne jak i figury
świętych, które otoczono najwyższą czcią, koncentrują i wydzielają energię
silnej aury biopola, identycznej z cechami energii promieniowania żył wodnych
lub tzw. siatki geopatycznej. Podobizny zachowują się jak "miejsca
mocy" - koncentrują w sobie uzyskaną od biopola, aury wiernych energię
promieniowania, po czym oddają ją z powrotem, uzależniając od siebie. Często
spotykane jest tu działanie odwrotne - figura lub obraz działają jak ekran
radiestezyjny - niwelują nadmiar energii lub jej negatywny wpływ. Nie ma bowiem
różnicy pomiędzy amuletem i jego działaniem na człowieka, a tzw. święconym
medalikiem czy szkaplerzem. Ich wpływ na aurę jest identyczny, mechanizm
działania pozostaje ten sam, tylko teoretycznie zadania są różne. Podobnie
można tu porównać tzw. wodę święconą z naenergetyzowaną przez
bioenergoterapeutę wodą mineralną. Odkrycie jest autentyczne i zostało
potwierdzone przez innych radiestetów. Ci ludzie, nie znający nawet drugiego
przykazania (" ...Nie czyń sobie podobizny rzeźbionej czegokolwiek (...)
nie będziesz się im kłaniał i nie będziesz im służył... "), potwierdzili
swoim autorytetem i doświadczeniem, że nie wolno wykonywać ani stawiać żadnych
podobizn w kościołach, ponieważ WSZYSTKIE one kumulują energię aury i energię
biopola jak kondensatory, którą następnie oddają użytkownikom czyli
nieświadomym niczego, modlącym się do nich wiernym. Te i inne doświadczenia,
potwierdzone niezależnie ode mnie, odciągnęły mnie po pewnym czasie
zdecydowanie od kultów Kościoła Rzymskokatolickiego. Długo przeżywałem swoje
młodzieńcze i wstrząsające mnie wówczas do głębi doświadczenia. Wtedy
wiedziałem już, że nie mogę pozostać w swoim "macierzystym" kościele.
Nawet gdybym to uczynił, większości rzeczy najzwyczajniej w świecie nie
praktykowałbym. Pragnąłem jednak pozostać wierzącym, uczciwym chrześcijaninem. Jasne jednak stało się, że
oto czeka mnie wyznaniowa emigracja. Jak powiedziałem na początku historii,
sięgnąłem wreszcie samodzielnie po Biblię. Było to akurat w tym samym czasie
gdy odrzucałem radiestezję i poznałem wierzących, ewangelikalnych chrześcijan.
Ci ludzie wysłuchawszy mojej historii i doświadczeń, głęboko modlili się o moje
wyzwolenie. Ja wówczas po raz pierwszy w moim życiu zacząłem modlić się do Boga
bez żadnych pośredników z wyjątkiem Chrystusa. Po około pół roku ciężkiej
duchowej walki doszło do przełomu - przyjąłem Jezusa jako osobistego Pana i
Zbawiciela i narodziłem się na nowo w Duchu Świętym. Długie godziny sennych
koszmarów, wiecznych niepokojów i głębokich stresów skończyły się raz na
zawsze. Nikt mnie nie zmuszał - sam, bez niczyjego wpływu, wiedziony wiarą i
osobistą relacją z Panem Jezusem, zmieniłem wyznanie na protestantyzm i jestem
szczęśliwy do dziś. Mimo przeróżnych, czasem trudnych doświadczeń trwam mocno w
wierze i nie poddaję się. Nie uważam jednak, że jakikolwiek kościół zbawia i
jest bardziej prawdziwy nad inny, "...ponieważ łaską zbawieni jesteśmy
przez wiarę i to nie z nas, Boży to dar, nie z uczynków, aby się nikt nie
chlubił..." EFEZ. 2, 8-9.
Dzisiaj mogę spać na żyłach wodnych,
siatce geopatycznej ziemi, miejscach koncentracji mocy, i NIC MI SIĘ NIE
DZIEJE. Po moim duchowym nawróceniu żadne z w/w miejsc nie jest niebezpieczne i
wiem, i jestem głęboko przekonany, że to Duch Święty i wiara zbawia mnie i
ochrania. Byłem na początku bardzo zaskoczony skutecznością mojej wiary oraz
pogłębionej duchowości w konfrontacji z energiami promieniowania geopatycznego
. Dopiero później w Piśmie Świętym znalazłem wyjaśnienie tego stanu rzeczy-
"Dałem wam moc, abyście deptali po wężach, skorpionach i po wszelkiej
potędze nieprzyjacielskiej, a nic wam się nie stanie." EW. ŁUKASZA 10, 19. Jaki z tego
wszystkiego wynika wniosek?
Po pierwsze - radiestezja i astrologia tak
samo jak cała parapsychologia są dziedzinami wróżbiarskimi, zdecydowanie
ZAKAZANYMI przez Pismo Święte. "...Mój lud radzi się swojego drewna, a jego kij daje mu wyrocznię, gdyż duch
wszeteczeństwa ich omamił... " KSIĘGA OZEASZA 4, 12 i "Niech się nie znajdzie u ciebie (...)
ani wróżbita, ani czarodziej, ani wywoływacz duchów, ani wzywający zmarłych
(...). Gdyż obrzydliwością dla Pana jest każdy, kto to czyni" 5 KSIĘGA MOJŻESZOWA 18, 10. Tak jak przy
stawianiu kart TAROTA zadaję pytanie tzw. WYŻSZEMU WYMIAROWI INTELIGENCJI
POZAZMYSŁOWEJ, tak samo postępuję przy badaniu terenu różdżkami lub wahadełkiem.
Przyrządy te nie reagują na promieniowanie fizyczne, np. magnetyczne! Po drugie
- jedyną obroną przed wpływem energii promieniowania żył wodnych, tak jak
jedyną ochroną przed magią (okultyzmem) jest DUCHOWE NAWRÓCENIE. Jak do tego
dochodzi- przeczytajmy EW. JANA 3-ci rozdział w całości. Po trzecie - religia
rzymskokatolicka jest religią wyrosłą na bazie pogaństwa, nie pierwotnego
chrześcijaństwa i ma więcej związków z okultyzmem i nurtem NEW AGE, niż to
sobie wielu z nas wyobraża. Przypominając historię tego wyznania łatwo można
się o tym przekonać. Czy biblijne jest modlenie się do obrazów, figurek? Czy
zgodne z Pismem Św. jest ozdabianie, koronowanie tychże? Z całą pewnością nie!
Odpowiedź znajdziecie w dekalogu. Można podać kolejne, niezgodne z nauką Pana
Jezusa i pierwszych apostołów przykłady: pośrednictwo Marii i świętych, mimo że
jest wyraźnie napisane "Jeden jest Bóg i jeden też pośrednik - Jezus
Chrystus", celibat- pomimo że tam gdzie jest wyjaśniona kwestia
pośrednictwa, w I-ym Liście ap. Pawła do Tymoteusza jest podane: "Biskup
powinien być nienaganny, mąż jednej żony (...) nauki szatańskie, to m.in. nauki
zabraniające zawierania związków małżeńskich", itp. Jest wiele nauk
sprzecznych z treścią Starego i Nowego Testamentu, które zostały zaaprobowane
przez Kościół Rzymski dla obrony własnych interesów. Po czwarte - po upływie
pewnego czasu zacząłem wreszcie zastanawiać się nad racjonalnym uzasadnieniem
zakazu wykonywania i adoracji podobizn Boga w Piśmie Świętym. W świetle moich
doświadczeń wszystko zaczęło układać się w bardzo logiczną całość. Aby to
lepiej objaśnić, przypomnijmy nakaz mycia rąk przez Izraelitów przed posiłkiem
(EW. MATEUSZA 15, 2). Ani Bóg Jahwe ani Jezus nie tłumaczył, że jest on
podyktowany troską o nasze zdrowie i higienę. Nie powiedziano nam, że istnieją
bakterie lub drobnoustroje chorobotwórcze mogące mocno zaszkodzić po zjedzeniu
pokarmów nie umytymi rękami. Dopiero w drugiej połowie XIX- go wieku Ludwik
Pasteur odkrywając drobnoustroje i wnioskując zeń wynikające niebezpieczeństwo
POTWIERDZIŁ zasadność biblijnego nakazu mycia rąk. Identyczne potwierdzenie
zasadności drugiego przykazania następuje, gdy porównamy jego treść
(KATEGORYCZNY zakaz wykonywania podobizn Boga) z moim, wyżej opisanym
odkryciem. Przedwieczny Bóg wiedział na pewno o wiele wcześniej, jaki wpływ na nasze
życie może mieć energia biopola i aury przedmiotów kultu. Znał też skłonności
ludzkie do szerokiej wizualizacji Stwórcy. Niestety, Kościół Rzymski usunął
drugie przykazanie oraz zmodyfikował dekalog dla swoich potrzeb. To samo
dotyczy jego obecnych nauk, często zmienianych w historii.
Na koniec mam kilka słów komentarza na
temat dzisiejszego obrazu Kościoła Katolickiego:
- po pierwsze, osobiście uważam że tylko oddolna inicjatywa
potrafiłaby odnowić Kościół Rzymskokatolicki, istnieje jednak ryzyko, że dzieło
odnowy się nie powiedzie, przykładem niech będzie wystąpienie Marcina Lutra.
- po drugie, zajmowanie się polityką przez kler było zawsze tak
mocno ugruntowane w tym kraju, że tylko Wszechmocny zdoła to zmienić. W razie
otwartej krytyki czeka nas w najlepszym przypadku emigracja wyznaniowa, w
najgorszym stos.
- po trzecie, po tym co się dziś w Polsce dzieje, aż dziw bierze,
że nie istnieją jeszcze Dni Filmu Katolickiego (na wzór odbywających się
niegdyś Dni Filmu Radzieckiego), a miasto Katowice zmienione w 1953 roku na
Stalinogród, nie nazywa się dzisiaj Katolice, Rzymskokatolice lub
Rzymskokatowice, chociaż prędzej spodziewałbym się zmiany Wadowic, miejsca
urodzin papieża-Polaka na Papieżogród lub Jano-Pawłowsk.
Ad vocem:
Po przeczytaniu nowego wpisu na blogu chciałem być złośliwy,
przyznam na samym początku. Ale potem mi przeszło. Dlaczego?
Pan Jarosław Krzyżanowski ma dużo racji, pisząc chociażby o
tym, że Biblia zabrania czynić obrazów i posągów Boga. Nie przemilcza tego.
Jest to faktycznie „zabronione”. Innymi słowy, nie oto chodzi w tej całej
wierze.
Lecz z tymi polami energii, dipolami itd. wychodzącymi z
owych posągów, emitowanymi przez owe fetysze… no cóż, według mnie to raczej
oddziaływanie psychologiczne, po części podświadome na widza. Nauka również
stosuje pewne przykłady, aby nauczać, wyjaśniać i objaśniać. Ja bym tego tak
bardzo nie demonizował. Ewentualnie wyjaśniał, że to tylko tak dla lepszego
zrozumienia przekazu. Wykształceni ludzie na pewną nie uważają Boga za miłego,
serdecznego staruszka w tunice. Ortodoksyjni Żydzi mówią o Nim w kategoriach
szerszych, Universum. Kościół i tak ma poważniejsze grzechy na sumieniu.
Moje trzy grosze. Poza tym w Nowym Testamencie nie ma też
nic o budowie kościołów, czy świątyń, jako takich. Wyglądu i funkcji
pomieszczeń. Ani słowa, wiem bo czytałem. Jest poruszana za to kwestia modlitwy
przez Jezusa. Mówi tam (nie pamiętam Ewangelii) o tym, aby podczas modlitwy
znaleźć sobie ustronny, spokojny kąt, a w nim skupić się na modlitwie do Boga.
Pokój domu jest odpowiedni. Modlitwa jest więc naszą prywatną rozmową z Bogiem.
Chwilą spędzoną w towarzystwie Stwórcy. Intymną kontemplacją.
Funkcją spowiedzi jest inwigilacja elit przez Kościół. (To
najstarsza komórka szpiegowska.)
Wyraźnie też Jezus odcina się od synagogi. Negatywnie
wypowiada się o kapłanach ze świątyń. W Ewangelii Jana dużo poświęca zwłaszcza
tej największej w Jerozolimie.
Co by nie pisać, na przełomie milenium, a może wcześniej,
zarysowuje się pewien nowy światopogląd na sprawy doczesne, religijne oraz
filozoficzne. Po lekturach na ten temat wydaje mi się, przychodzi mi na myśl
taki wniosek, że coś wtedy pękło. Jakbyśmy to dzisiaj powiedzieli, stara
koncepcja nie wytrzymała upływu czasu.
Co ciekawe podobne zjawisko możemy obserwować dzisiaj, po 2
tysiącach lat. Pewne systemy religijne nie są „wydolne” w naszych czasach. Nie
nadążają za postępem. Inne jak New Age bywają niezrozumiałe dla zwykłych ludzi.
Są zawiłe, pełne metafizycznego bełkotu.
Więcej na ten temat pisze Witkowski.
Po torach mądrych państw pędzą nowoczesne japońskie pociągi
na poduszce magnetycznej, osiągają prędkości rzędu 600 km/h, po polskich stare
parowozy, a nasza skostniała megalomańska elita wciąż zapatrzona jest w obraz
Najświętszej Panienki, zawsze dziewicy. Nie wiedząc czemu w Częstochowie jest
ona Czarną Madonną.
Rosnąca samoświadomość ludzi musi w końcu doprowadzić do tego,
że ten system patologiczny zostanie rozerwany od wewnątrz, przez inercję Prawdy
i Dobra. Niczym w filmie „Matrix”, gdy Neo rozprawia się w końcowej scenie z
Agentem Smithem.
Rośnie nie tylko nasza wiedza o świecie. Ale wiedza na temat
starych zakurzonych ksiąg, a w tym i Biblii. Przyczyniły się do tego również
odkrycia archeologiczne, w tym odkrycie zwojów z Qumran. (Osobiście trudno mi
jest uwierzyć w tę bajeczkę o chłopcu poszukującym zaginionej owieczki.)
Pojawia się dyskusja, żywe słowo o tym, co tam pisze i co to znaczy. Ludzi to
interesuje. To dobrze. Zadają pytania. A te są niewygodne dla tłustych
kleryków.
Ale obserwuje również próby tuszowania tych informacji przez
Kościół. Nieudolne próby. Wrażenie? Grunt im się pali pod nogami.
Kościół hamował rozwój nauki… Ale nie do końca możemy nazwać
Średniowiecze straconym czasem, utopionym w zabobonach, mrokach ciemnych. Temat
ten poruszam często w dyskusjach na temat tamtego okresu. Ponieważ w owym
czasie rozwijał systematycznie szkołę filozoficzną (scholastyka). Gdy poczytamy
o tym więcej okaże się, że wnioski średniowiecznych uczonych był bardzo
ciekawe. Co więcej, uważam, że jest to prawdziwe podłoże, na którym kwitł
protestantyzm, w takiej czy innej postaci. Dogłębne studiowanie Pisma Świętego
obnaża jego błędy i błędy Watykanu. Przykładowo, nagonka na czarownice,
spowodowała to, że w XX wieku zaobserwowano rozwój neopogaństwa. Nikt jednak
nie odważa się krzywdzić tych ludzi.
Miejmy świadomość Panie Jarosławie, że dawniej z pewnością
czekałby nas stos za krytykowanie Kościoła, dzisiaj możemy to czynić jawnie.
Jest to jeszcze nie zrozumiałe w krajach arabskich, gdzie nie ma rozdzielności
państwa od religii.
Kościół Katolicki od początku swojego zarania miał na celu
kontrolę nad „owieczkami”. Używał w tym celu triki psychologiczne, zalicza się
do nich straszenie wiernych ogniem piekielnym. Inwigilował środowiska i zbierał
informacje. Od początku też prowadził działania polityczne. Działał w ukryciu,
gdy jeszcze na terenie Italii szalały hordy barbarzyńców. W tych warunkach
rozwijał się, musiał się więc dostosować, a zatem stworzono gabinet cieni. De facto zawsze zależało mu na władzy. W
herbie papieskim mamy dwa klucze. Symbolizują one władzę w Niebie i na Ziemi.
Zaś sam papież uważa się za przedstawiciela Boga na planecie. Ciekawe co na to
miliard Chińczyków? Półtora miliarda Hindusów? Drugie tyle niewierzących lub
wyznających inną wiarę.
Według mnie religia katolicka jest najgorszą z obecnie
istniejących, a w dodatku zniekształca Słowo Boże, tj. Nowy Testament. Budzi w
społeczeństwie irracjonalne lęki, szkodliwe z punku widzenia psychiki. Każe nam
wierzyć w coś, co nazywa Piekłem. W dualizm świata. W to, że człowiek może
aspirować do miana aniołów, za swoje dobre uczynki.
Człowiek nigdy nie pojmie wszechświata, nigdy nie urosną mu
skrzydła. A powinniśmy życie spędzić głównie dbając o dobrą psychikę. Miejmy na
uwadze nasze zdrowie psychiczne, jak świeże powietrze. Nasza głowa musi być
wolna od przesądów, zabobonów i abstrakcji. Inaczej nasz mózg zaczyna działać
jak po zażyciu narkotyków. Proste życie jest dla nas wybawieniem. Do liczenia
mamy komputery. Do innych rzeczy technologię. Bóg nie stworzył nas na władców
Wszechświata. Mamy ograniczone możliwości.
Uważać się za przedstawiciela Boga na Ziemi to bluźnierstwo.
Piszę to wszystko, jako osoba wierząca.
PS. Jutro nocny spektakl! Nad ranem deszcz spadających
gwiazd (perseidy). Cieszmy się życiem.
M. S.