7. Wydarzenie
w Reno
Ten
incydent miał miejsce w Reno, w stanie Newada, w czasie zjazdu ufologów w lipcu
1966 roku, który obradował w Centennial Coliseum.
Ten Amalgamated Flying Saucer Clubs of America
kongres zebrał przodujących ufologów Ameryki. Byli tam m. in. Wayne Aho, Orfeo Angelucci, dr Dan Fry,
Carl Andersson, George van Tassel, Gabriel
Green i ja – dr Frank E. Stranges.
W
czasie tego zjazdu spotkałem się osobiście z hitlerowskim latającym dyskiem.
7.1.
Moje osobiste CE-3
W
czwartkowy poranek, dnia 7 lipca, obudził mnie telefon w pokoju hotelowym.
Anonimowy głos poprosił mnie o spotkanie z nim jeszcze przed obradami kongresu
w Centennial Coliseum.
Kiedy
się z nim spotkałem, rozmówca zapewnił mnie, że śledzi pilnie moją pracę od
wielu lat i jest z niej zadowolony. Poprosił mnie, bym nie patrzył na niego w
czasie naszej rozmowy.
Jego
pierwsze pytanie brzmiało: Co pan wie na
temat „niemieckich dysków”? Odpowiedziałem mu, że to co wiem wyczytałem z
gazet i czasopism. Mój rozmówca poprosił mnie o streszczenie tego, co napisałem
o katastrofie latającego spodka na wyspie Helgoland w mojej książce pt.
„Saucerama”.[1]
Wydawało
mi się, że jest zadowolony z tego, co ode mnie usłyszał na ten temat. Naraz,
bez ostrzeżenia powiedział: Czy pan wie,
że niemiecki latający spodek będzie widziany w odległości ¼ mili od wieży
kontrolnej portu lotniczego w Reno? – i dodał – on tu bywa widoczny od czasu do czasu.
(Gabriel
Green i kilku świadków faktycznie obserwowali NOL-a nad miastem tego ranka.)
Rozmówca
zapewnił mnie, że „niemiecki talerz” wylądował
opodal lotniska tego ranka, poczym odwrócił się i odszedł.
Następnego
poranka wziąłem taksówkę i wraz z przyjacielem udałem się do portu lotniczego w
Reno. Zwolniliśmy taryfę opodal płyty lotniska. Brnąc powoli pylistą drożyną
zbliżyliśmy się do lotniska. Ku naszemu zdumieniu stał tam… latający talerz na
trzech krótkich nóżkach!
Zbliżyliśmy
się do pojazdu. Jego średnica wynosiła jakieś 16,3 m. NOL miał wielki pierścień
zewnętrzny i drabinkę, która sięgała otwartych drzwi.
W
otworze stał mężczyzna z blizną na policzku i ciężkimi, czarnymi brwiami.
Nastąpiła krótka wymiana zdań pomiędzy moim towarzyszem a pilotem pojazdu, po niemiecku.
Niemiec usiłował nam wręczyć kilka dolarów i prosił o kupno czegoś do jedzenia.
Mówił wciąż po niemiecku, ja zaś odniosłem wrażenie, że jest bardzo
zdesperowany i kiedy mówił to rozglądał się wokół siebie jak jastrząb. Nagle
wskoczył do pojazdu i zatrzasnął drzwi włazu. Usłyszeliśmy dziwny głos, jaki
wydaje z siebie pospiesznie uruchamiana hydraulika. Mój towarzysz naraz
odwrócił się. Poszedłem w jego ślady i zobaczyliśmy samochód policyjny szybko
jadący w kierunku miejsca lądowania NOL-a.
Tymczasem
latający talerz zajęczał jak sprężarki silnika turboodrzutowego, zewnętrzny
pierścień zawirował i wyrzucił na nas kurz, kamyki i kępki trawy. NOL szybko
wystartował i poczuliśmy silna wibrację. Szybko przeleciał on nad wieżą
kontrolną i nabierając prędkości znikł nam z oczu.
Staliśmy
tak, póty wóz policyjny nie zrównał się z nami, a potem powróciliśmy do hotelu,
by przebrać się w czyste ciuchy.
Takie
spotkania – CE3 – miały miejsce niemal we wszystkich częściach świata i
uczestniczyli w nich odpowiedzialni i znani wszystkim ze swej trzeźwości
świadkowie.
W
czasie mojej wizyty w Republice Federalnej Niemiec nie czułem zdziwienia, kiedy
spotkałem gentlemana, który opowiedział mi o identycznym spotkaniu, takim jak w
Reno.
Poza
tym, Niemcy z RFN oświadczyli mi, że rządy krajów latynoamerykańskich
niejednokrotnie były nagabywane o
podpisanie trwałych kontraktów na produkcje tych pojazdów.
Godnym
odnotowania jest stwierdzenie owego gentlemana, że pojazdy takie nie mogą być używane na wojnie jako broń.
Wcześniej sugerował on, że firma Aerospace
Industry w ciągu tej dekady popadła w kryzys, którego powodem mogły być
właśnie „niemieckie talerze”…
Jak
już tu napisałem, poważne i szanowane źródła podają, że liczba obserwowanych
NOL-i gwałtownie wzrosła w niektórych regionach Ameryki Południowej. Naoczni
świadkowie widzieli hitlerowskie swastyki namalowane na burtach tych NOL-i!
---oooOooo---
CDN.
[1]
Ta ufokatastrofa została finalnie wyjaśniona przez norweskiego ufologa J. O. Braenne z Drammen jeszcze w
latach 90. Według Braennego był to humbug i kaczka dziennikarska i nic ponadto.
Legenda o UFO na Helgolandzie występuje w kontekście „katastrofy szpicbergeńskiej”,
która także była „ufomatactwem”. Pewne jest to, że obie te „katastrofy” mogły
służyć celom polityczno-wojskowym i zostały w jakiś sposób "rozegrane" przez służby specjalne.