wtorek, 6 października 2015

AWANTURA O PIRAMIDY GDYŃSKIE !



Zofia Piepiórka - Eleonora


Od 1992 roku badam sprawę piramid gdyńskich – początkowo z niedowierzeniem, a potem ze świadomością, że to jest bardzo ważne dla Polski. Od chwili gdy odważyłam się o tym mówić i pisać, tj. od 5 lat trwają awantury o piramidy gdyńskie, które jakoby są zagrożeniem dla Polski i Europy?

 Najpierw mówiłam i pisałam o jednej, małej, zasypanej piramidzie w ŚWIĘTEJ GÓRZE, potem jeszcze o dwóch, które namierzyłam (bez zdjęć satelitarnych), gdyż przez lata penetrowałam pobliskie wzgórza. Ale piramid jest dużo więcej! Różne grupy społeczne, które zainteresowane tą sprawą manifestowały swoje niezadowolenie i w żaden sposób nie mogłam się z nimi dogadać. Naukowcy udawali że sprawy nie ma, kościół i psychotronicy robili jakieś dziwne „nagonki”, dziennikarze nagle „nabrali wody w usta”.

A co robią mieszkańcy Gdyni? Gdy im mówię, że Gdynia to przekrój społeczeństwa polskiego, że są jak papierek lakmusowy wskazujący odczyn – inteligencję Polaków, to są obrażeni. A przecież  wszyscy znamy historię powstania portu i miasta Gdynia! Okazało się, że piramidy gdyńskie przerosły swoją wielkością i starożytnością współczesnych obywateli tego miasta. Czy mieszkańcy Gdyni mogą się pochwalić czymś czego nie ma w innych miastach Polski, Europy? Czy coś ich ogranicza? Tak, TEORIE NAUKOWE na temat historii Polski i Europy. Więc przypomnę, że TEORIE są po to, aby je obalać. A może chodzi im o „cóś” innego?

Piramidy gdyńskie, część 1 – Zofia Piepiórka
Arka Przymierza – I Tajemnica Świętej Góry w Gdyni
Płyta Antygrawitacyjna w gdyńskiej piramidzie
i inne filmy na Yt…

Wyruszając przed laty na wyprawę poszukiwawczo – badawczą w nieznaną dla mnie dziedzinę, najpierw zbierałam informacje, które pozwoliły mi rozpoznać co kryją gdyńskie wzgórza. To co odkrywałam było sprzeczne z TEORIAMI naukowymi oraz oficjalną historią Polski i Europy. Aby to uporządkować musiałam najpierw odrzucić wszystko czego się uczyłam, a to co mi się ujawniało było niezwykłe. Również po odrzuceniu religii i polityki zrobiło się bardzo ciekawie… i nagle zaczęły się awantury! Ten temat wzbudził kontrowersje dosłownie wszystkich, czyli standard, gdyż odkrywca zawsze jest najbardziej atakowany. Zdałam sobie sprawę, że znalazłam się w „dziwnej sytuacji”, która wymaga podjęcia jedynie rozsądnej decyzji – jak w opisanej poniżej anegdocie. Opowiem ją tylko dlatego, że doskonale oddaje moją sytuację.  „Kto ma rozum do myślenia ten zrozumie”


Kapitan za burtą…


Był maj 2000 rok, przyjechali znajomi psychotronicy z Krakowa - Iza i Tomek, aby zobaczyć kamienne kręgi, które w tamtym czasie badałam. Pojechaliśmy do Odr i Węsior, następnego dnia wybraliśmy się do znajomej k/Koszalina, a potem do kamiennych kręgów w Grzybnicy. Jechaliśmy okrężną drogą przez Łebę, gdyż  chcieli zobaczyć wydmy. Jadąc dalej mijaliśmy wioskę nad jeziorom Łebsko, gdzie na zakręcie zobaczyliśmy szyld - „Zajazd pod diabelskim kamieniem”. Stwierdziliśmy, że trzeba zobaczyć ten „diabelski kamień”. Zaprowadził nas tam syn właścicieli zajazdu i mimochodem wspomniał o kamieniach na jeziorze i związanej z tym miejscem legendzie. Chcieliśmy to zobaczyć, ale jak tam się dostać? Chłopak zaproponował, że może nas tam zawieźć swoją żaglówką.

Następnego dnia spotkaliśmy się na drewnianym pomoście, przy którym cumowała mała żaglóweczka. Tomek z Izą od razu wsiedli, a ja patrzyłam na tę „łupinkę” podejrzliwie.
- Wsiądę jak dostanę 5 kapoków.
Wszyscy ryknęli śmiechem, a najgłośniej śmiał się 19-letni kapitan. Śmiejąc się rozglądał za czymś lub za kimś.
- A po co pani 5 kapoków?
- Dla mnie – odpowiedziałam z powagą. Nie umiem pływać ( tak trochę) i w dodatku to jezioro jest niebezpieczne. Dno jeziora jest na 2 m w głąb muliste i każdy kto wpadnie nawet na brzegu nie wyjdzie o własnych siłach. Czy nie słyszał pan o tym, że tutaj przed laty przy brzegu utonęło 17 harcerek? Przy kościele jest tablica z ich nazwiskami! 

Wszyscy spoważnieli, a kapitan poszedł do pobliskiej szopy i przyniósł 3 kapoki. Bez słowa podał mi największy. Zapytałam - jak długo potrwa nasza wyprawa? Młody kapitan odpowiedział, że przy dobrym wietrze wrócimy za ok. 45 minut. Wsiadłam, a on natychmiast podniósł żagiel i ruszyliśmy z wiatrem do oddalonej ok. 2-3 km kamiennej wyspy na środku jeziora. Okrążaliśmy ją kilka razy, robiliśmy zdjęcia, a gdy mieliśmy dość wrażeń ruszyliśmy z powrotem do brzegu. I nagle jakby ktoś pstryknął palcami, wiatr ucichł i staliśmy na środku jeziora na gładkiej zielonkawej tafli jeziora ponad godzinę i nic nie mogliśmy zrobić, bo nie było nawet wiosła. Żar lał się z nieba, a my bez kropli wody do picia, bo przecież wyprawa miała trwać 45 minut. Kapitan znudzony wstał, wyrzucił jakąś linę za burtę i nagle wskoczył do wody.  Pływał ok. 10 minut i już dosięgał liny za burtą aby podciągnąć się do łodzi, gdy nagle zerwał się wiatr, żagiel wydął się jak balon i pomknęliśmy jak sto koni.  W czasie minuty byliśmy ok 100 metrów dalej, fale zrobiły się groźne, a głowa chłopaka była już ledwie widoczna. Do brzegu mieliśmy ok. 2 km i małe szanse aby dotrzeć bez wywrotki, a to oznaczało, że kapoki będą bardzo potrzebne. Tylko kto nas wyłowi i co z chłopakiem? Moi znajomi zawsze  najmądrzejsi, teraz z przerażeniem patrzeli na mnie, bo tak samo jak ja zdawali sobie doskonale sprawę co nas czeka. Rozejrzałam się i oceniłam sytuację.
- Musimy wrócić po chłopaka, bo się utopi, a my sami też nie dopłyniemy. Czy ktoś z was wie jak to się hamuje?
 - Trzeba zdjąć żagiel – odpowiedział Tomek.
- A jak zdjąć tą szmatę?
Tomek badawczo patrzył na maszt, po chwili odwiązał linę i żagiel spadł na pokład. Żaglówka gwałtownie wyhamowała niebezpiecznie kołysząc się na falach.
- A teraz zawracamy po niego. Tomek skręć tą wajchę!
- A w którą stronę skręcić? – zapytał.
- Wszystko jedno, no dobra w prawo! Kieruj tak, aby podpłynąć jak najbliżej, będziemy krążyć wokół niego, a ja jemu rzucę linę.

Żaglówka zawracała, a my wypatrywaliśmy jego głowy pośród fal.  Widział nas, zrozumiał co chcemy zrobić i kiwnął ręką. Gdy się zbliżyliśmy wstałam, podniosłam zwiniętą linę wyrzuciłam ją w stronę chłopaka. Nie złapał jej, gdyż byliśmy za daleko, więc jeszcze raz go okrążyliśmy, a ja w tym czasie szybko zwijałam linę. Gdy był blisko wyrzuciłam ją ponownie, zdążył ją złapać, szybko podciągał się do łodzi i zwinnie wskoczył na pokład. Stał chwilę patrząc przed siebie, był blady i w szoku. Nie spojrzał na nas lecz podszedł do masztu, podniósł żagiel, a potem pokierował żaglówką po prostu po mistrzowsku! Wiał silny wiatr, była już duża fala - „czwórka”, a on kierował tak, że płynęliśmy „slalomem gigantem” po grzbietach fal w ciszy i skupieniu. Po mistrzowsku zacumował przy pomoście, na którym czekał kierownik, ale zanim wstał odwrócił się do nas i z powagą powiedział:
- Dziękuję, że mnie nie zostawiliście. Mam prośbę, nie mówcie kierownikowi co zrobiłem, bo straciłbym licencję. (Zrozumiał, na co nas naraził, a co powiedział kierownikowi możemy się tylko domyśleć!)  Odpowiedzieliśmy, że nic jemu nie powiemy. Chłopak był młody i dużo musiał się jeszcze nauczyć.  Wybierał się na studia do Akademii Morskiej. Od tamtej pory minęło 15 lat.

Wracaliśmy do Gdyni w ciszy i w szoku, bo zdaliśmy sobie sprawę jak niewiele brakowało abyśmy wszyscy zginęli. I nieważne było, że żagiel nazwałam szmatą, bo w tym momencie to nie było ważne, gdyż oni i tak zrozumieli co miałam na myśli. Wspominaliśmy to później z humorem…

Ta anegdota ma zwrócić uwagę na mój sposób myślenia w czasie osobistego zagrożenia oraz  znajomych, którzy byli ze mną. Ale dotyczy to również sytuacji w jakiej znajduje się Polska, dlatego decyzję o pokierowaniu sprawą gdyńskich piramid przekazałam Panu Andrzejowi Dudzie Prezydentowi Polski. W symbolu jezioro z mulistym dnem to Polska, a kamienna wyspa to zasypane piramidy.


Napisałam list do Prezydenta Polski.


Cyt. „Zwracam się z prośbą do Pana Prezydenta w nietypowej sprawie. Dotyczy to zasypanych piramid na terenie Gdyni. (…) Należy to wszystko sprawdzić i jak najszybciej zabezpieczyć, gdyż sprawą interesuje się wielu ludzi. Oni oczekują, że zajmę się badaniami, a to jest oczywiście nierealne z wielu względów. To nie jest moja sprawa, tym muszą zając się naukowcy oraz wojsko. To jest ważne dla przyszłości Polski i Polaków. Od Pana decyzji zależy czy ta sprawa będzie uznana za wizytówkę starożytności Polski.”
Decyzje Prezydenta mogą zmienić wszystko! No i sprawdzają…


Paranormalne PSI…


Ostatnie 2 lata to wściekłe ataki psychotroników, którzy zachowują się jak „psy gończe” spuszczone  ze smyczy swoich panów. Kim są ich panowie? Nie będę opowiadać wszystkich historii, ale są to PSI-y z Niemiec, Francji, San Francisko, Holandii, Rosji i Ukrainy, Izraela, Brazylii, no i z …Watykanu. Nagle sprawa nabrała takiego rozpędu jak mała żaglówka na wzburzonym jeziorze. Zrozumiałam do czego zmierzają PSI-y „gończe”,  ale ja mam „kapoki”…
https://pl.wikipedia.org/wiki/Zjawiska_paranormalne 

„Zjawisko psi (inaczej: anomalne zjawisko mentalne) termin na określenie wszystkich zjawisk paranormalnych.”

„Przedrostek „para” (gr. = równoległy, obok, przy) sugeruje w tym przypadku występowanie zjawisk istniejących jednocześnie obok naturalnych zdolności ludzkiego organizmu występujących w formie 5 zmysłów fizycznych: węchu, smaku, dotyku, wzroku i słuchu. Zjawiska paranormalne nazywane są również zjawiskami Psi. Psi (Ψ) jest 23 literą klasycznego alfabetu greckiego i pierwszą sylabą terminu „psyche”.

„Psychotronika jest to dyscyplina badawcza, która zajmuje się wyjaśnieniem zjawisk paranormalnych. Jest dziedziną interdyscyplinarną, która stara się wyjaśnić mechanizm paranormalności za pomocą dorobku kilku dziedzin: psychologii, biofizyki i antropologii. Osobom, które zajmują się ta tematyką, znane jest zapewne pojęcie broni psychotronicznej, nad rozwojem której pracuje wiele państw w ramach tajnych badań wojskowych. Broń psychotroniczna służy do kontroli ludzkiego umysłu  poprzez jego sterowanie lub zakłócanie jego funkcjonowania.” Naprawdę robią co mogą, aby przejąć kontrolę nad sprawą piramid gdyńskich, tak samo jak to zrobili Rosjanie na Krymie, dlatego  odpowiedź jest w polityce. Wszyscy wiemy o wojnie na Ukrainie i o przyłączeniu Krymu do Rosji? To są fakty…!


A o co chodzi z piramidami krymskimi na Ukrainie?




Doskonale to opisał Robert Leśniakiewicz w art. „Krymskie piramidy – mity i fakty”
http://wszechocean.blogspot.com/2011/05/krymskie-piramidy-mity-i-fakty.html 

Przytoczę kilka fragmentów tekstu dla jasności sprawy.

„Do samego dna piramidy tymczasem nie dotarliśmy - nie mieliśmy odpowiedniego  ekwipunku. Ale po próbach i analizie otrzymanych danych (jednak my geolodzy z wykształcenia, doświadczenie mamy), wyjaśniło się, że obiekt ma formę geometrycznie regularnej piramidy ze spiczastymi występami na krawędziach. Wysokość piramidy wynosi 45 m, długość pobocznicy wynosi 72 m. Przy czym współzależność tych wielkości 1 : 1,6  jest standardem dla wszystkich już odkrytych na dzisiejszy dzień piramid.(…)
Według oświadczenia jednego z uczestników wyprawy SGNB Tarana W. odkryta piramida nie jest bynajmniej jedyną, i że strefa poszukiwań powinna być rozszerzona. I tak przy użyciu „sposobu geologogeografii” odkryto jeszcze kolejnych sześć pogrzebanych pod ziemią konstrukcji, które rozciągały się wszystkie w linii prostej zorientowanej z NW na SE – od Przylądka Chersonez do Przylądka Sarycz, wzdłuż linii brzegowej. Tak więc tym sposobem ilość piramid na Krymie wzrosła do 37, a na terytorium Ukrainy znaleziono co najmniej 200 podobnych obiektów będących fragmentami „jednolitego planetarnego systemu sakralnych centrów”.

W ostatnie lata dawne piramidy były znalezione także w Chinach, Japonii, Tybecie.

Michił Lwowski,  Krym. - 20.07.2001

„Pracownicy grupy już przeprowadzili porównawczą analizę krymskich i egipskich piramid: po to badacze przywieźli z Egiptu próbkę z bloku jednej z trzech wielkich piramid w Gizie. I wyjaśniło się, że dawni Egipcjanie i tajemniczy krymscy budowniczowie korzystali praktycznie z tego samego materiału! Prawda, bloki egipskich piramid mają znacznie większe rozmiary: ich długość osiąga 20 metrów. Natomiast, jak uważają członkowie SGNB, odkryte przez nich w Krymie budowle prześcigają swoich egipskich współbraci pod względem wieku. Logika ich rozważań przy tym taka: Wszystkie siedem krymskich piramid spoczywają pod ziemią na głębokości od 5 do 10 metrów pod warstwą osadowych żwirów, piasków i mułów. Jak przypuszczają Sewastopolczycy, to mogło zostać rezultatem gigantycznej powodzi: woda rozmyła czarnoziem na obszernych terytoriach i piramidy okazały się pochowanymi pod warstwą naniesionego podłoża. A podobne kataklizmy w tym okręgu Ziemi działy się w okresie od 12 do 3 tysięcy lat przed naszą erą. Wszystko to świadczy o tym, że dawni budowniczowie należeli do wysokorozwiniętej cywilizacji. (…)


Naukowości badaniom SGBN w żaden sposób nie przydają ani członkowstwo w Międzynarodowej Akademii Energoinformacyjnych Nauk (MAEN) i Międzynarodowej Akademii Fundamentalnych Podstaw Bytu (MAFOB), ani przyciągnięcie do wspólnych poszukiwań już jawnie nie-naukowców: „Naukowo-badawczej” grupy „Altair” (była znana także pod nazwami „Tierra”, „NAME”, w rzeczywistości symferopolska grupa jasnowidzących i ekstrasensów) razem z Centrum Duchowego Rozwoju „Galaktyka”, Międzynarodowym Centrum Kosmicznego Rozumu (MCKR, w Moskwie) na czele z akademikiem J. N. Światowym, i „naukowej” grupy akademika E. R. Mułdaszewa.

Wydaje mi się jednak, że decydujący cios tym majaczeniom zadała Polka – Pani red. Barbara Włodarczyk prezentująca od kilku lat znakomite reportaże pod wspólnym tytułem „Szerokie tory” na temat Rosji i krajów byłego Związku Radzieckiego. W jednym z nich, który wyemitowano w poniedziałek, 13 września 2010 roku, red. Barbara Włodarczyk zwiedza właśnie podziemne konstrukcje rozmieszczone nad Morzem Czarnym od Eupatorii do Jałty.

No i co się okazuje? A to, że konstrukcje te – acz potężne – zbudowano w latach 70. i 80. XX wieku.  Południowe wybrzeża Krymu miały być potężną bazą radzieckiej Floty Czarnomorskiej na wypadek wybuchu III Wojny Światowej. Ogromne bunkry wyryte w skałach z wielometrowymi stropami z żelbetu zdolnymi wytrzymać nawet atak atomowy. To właśnie stąd miały ruszyć okręty – a szczególnie okręty podwodne z napędem atomowym – na akweny Morza Czarnego, Morza Marmara i wschodnich sektorów Morza Śródziemnego, gdzie miały zwalczać okręty NATO i amerykańskiej VI Floty(…)To właśnie tam znajdowały się podwodne bunkry służące do dokowania okrętów podwodnych, podziemne hangary samolotów pionowego startu i lądowania – jeden z nich zaobserwował znany symferopolski ufolog – Anton A. Anfałow, o czym można przeczytać w pracach Bronisława Rzepeckiego. Tutaj znajdowały się węzły i centra systemów łączności kablowej, radiowej i satelitarnej, centrale dowodzenia i kierowania atakiem wojsk radzieckich na Grecję, Włochy, Turcję i inne kraje Bliskiego Wschodu. Tutaj mogły znajdować się centra dowodzenia siłami strategicznymi i kosmicznymi w działaniach III Wojny Światowej. No i tutaj – co już wiem skądinąd – mogły znajdować się specjalne ośrodki tresury delfinów do wykonywania zadań w rodzaju minowania jednostek morskich, wykrywania min i rozminowywania akwenów, a także zabijania ludzi. Były to jedne z pierwszych zwierząt GMO. Na szczęście te obłąkańcze plany padły z prostego powodu – braku pieniędzy…

Inna rzecz, że na wszystkie tajemnice z czasów ZSRR będzie długo nałożony knebel i czapa, bowiem mimo tego, że Ukraina jest suwerennym państwem, to wciąż na jej terytorium znajdują się wojska Armii Rosyjskiej oraz okręty i samoloty Rosyjskiej Floty Czarnomorskiej. Poza tym nie zapominajmy, że Autonomiczna Republika Krymu stanowi rosyjską pół-enklawę na terytorium Ukrainy, bowiem demograficznie Rosjanie stanowią tam większość. A to oznacza dodatkowy komplikator w przeprowadzeniu jakichś szeroko zakrojonych badań jakichkolwiek obiektów na terenie półwyspu. A zatem nie ma się czego podniecać – póki nie zmienią się układy polityczne na Krymie, póty możemy się spodziewać stamtąd właściwie wszystkiego.  A zatem czekamy na następne „sensacje” z Krymu o tamtejszych piramidach.” ( Rosja przyłączyła Krym do swoich terytoriów!)
Był maja 2011r., gdy Robert Leśniakiewicz pisał o piramidach krymskich, a ja już od roku promowałam swoją książkę o piramidach gdyńskich. Ponieważ pracowałam nad tym sama, dlatego dla większości ludzi jest to nieprawdopodobna historia. Nie było geologów, ani naukowców z pobliskich Uczelni Trójmiasta. Nikogo ta sprawa nie interesowała. Sprawą zainteresowali się psychotronicy wszelkiej maści i wszystko nabrało niebezpiecznej prędkości, gdyż okazało się że za nimi kryją się ci którzy chcą całą sprawę ośmieszyć, aby potem przejąć kontrolę.

Póki co naukowcy w Polsce nie zajmą się tą sprawą z obawy o swoje autorytety naukowe i stanowiska, a przede wszystkim z powodu obowiązujących TEORII NAUKOWYCH. Czy sprawa  polskich piramid zakończy się tak jak na Ukrainie - ich Rząd nic nie zrobił, a sprawę piramid przejęła Rosja?


Czy znowu pojawi się pani red. Barbara Włodarczyk…?


Zdjęcie – „Gdynia z lotu ptaka”


Sprawa zasypanych piramid w Gdyni stała się już sprawą polityczną tak jak w przypadku piramid krymskich. „Media głównego nurtu” milczą. Czy znowu pojawi się pani redaktor Włodarczyk tym razem na Nabrzeżu Prezydenta ( nabrzeże spacerowe) w Gdyni i powie to samo co powiedziała na Krymie?

Za mną wody Zatoki Gdańskiej, a przede mną  odległe wzgórza gdyńskie porośnięte lasami. Piramid nigdzie nie widać. Są za to pozostałości po hitlerowskich bunkrach, tunele oraz tajne laboratoria V7 oraz torpedownia na Babich Dołach. Są też potężne konstrukcje zbudowane w latach 70. i 80 XX wieku, na wypadek wybuchu III Wojny Światowej przez sowieckie wojska stacjonujące na terenie Polski i Gdyni. Ogromne bunkry wyryte w skałach z wielometrowymi stropami z żelbetu zdolnymi wytrzymać nawet atak atomowy. To właśnie stąd miały ruszyć okręty – a szczególnie okręty podwodne z napędem atomowym. Tam znajdowały się podwodne bunkry służące do dokowania okrętów podwodnych, podziemne hangary samolotów pionowego startu i lądowania – jeden z nich zaobserwował znany symferopolski ufolog – Anton A. Anfałow, o czym można przeczytać w pracach Bronisława Rzepeckiego. Tak, Bronisław Rzepecki – koordynator grupy badań NOL w Polsce był Gdyni w 1998 roku ze wszystkimi ufologami (Zjazd Ufologów) - co mogą potwierdzić dziennikarze różnych pism oraz RiTV. Potwierdzili, że tutaj startują tajemnicze samoloty pionowego startu i lądowania, a jeden z nich w 1959 roku rozbił się w basenie portowym. „Tutaj mogą znajdować się centra dowodzenia siłami strategicznymi i kosmicznymi w działaniach III Wojny Światowej. No i tutaj mogły znajdować się specjalne ośrodki tresury delfinów  (np. na Helu) do wykonywania zadań w rodzaju minowania jednostek morskich, wykrywania min i rozminowywania akwenów, a także zabijania ludzi. Na szczęście te obłąkańcze plany padły z prostego powodu – braku pieniędzy…”

Dlatego na dnie Morza Bałtyckiego „waruje Flota Czarnomorska”, myśliwce NATO i Luftwaffe patrolują przestrzeń powietrzną, wojska Rosyjskie stoją przy granicach Polski z wyrzutniami rakietowymi.

Wszyscy wiemy, że od kilku lat wisi w powietrzu III WŚ i ostatnia… bo potem to już nie będzie co zbierać. Co po nas pozostanie? Pozostaną jedynie zasypane piramidy dla kolejnych, może bardziej inteligentnych cywilizacji.

A może pani redaktor Włodarczyk powie coś innego? Wszyscy czekamy…

PSI-y spuszczone ze smyczy są na tropie i na różnych forach ujadają na temat piramid gdyńskich… Co zrobią mocarstwa aby mieć nasze piramidy?

A tutaj wystarczy wejść w mapy… http://ludzkietropy.pl/mapy-lidar-pokazuja-co-jest-ukryte-w-lasach/

„Jeśli zainteresowała Was ta technologia, poniżej przedstawiam krótką instrukcję LIDAR, z pomocą której samodzielnie możecie zbadać interesujące Was tereny”


A kapitan…


„…stał chwilę patrząc przed siebie, był blady i w szoku. Nie spojrzał na nas lecz podszedł do masztu, podniósł żagiel, a potem pokierował żaglówką po prostu po mistrzowsku! Wiał silny wiatr, była już duża fala - „czwórka”, a on kierował tak, że płynęliśmy „slalomem gigantem” po grzbietach fal w ciszy i skupieniu. Po mistrzowsku zacumował przy pomoście, ale zanim wstał odwrócił się i z powagą powiedział:
- Dziękuję, że mnie nie zostawiliście.”