poniedziałek, 5 października 2015

Podwodne fantomy

Okręty podwodne - cienie w morskich głębinach...


Jurij Daniłow


W 1969 roku, amerykański okręt podwodny z napędem atomowym USS Guitarro (SSN-665) zatonął przy nowobudowanym pirsie. Awaria nastąpiła w rezultacie niezgodności działania stoczniowców. Podniesienie okrętu pochłonęło 20 mln $ USA.

W dniu 17.X.2014 roku, koło brzegów Szwecji zakończyły się szwedzko-holenderskie ćwiczenia marynarki wojennej. Następnego dnia wiele agencji rzuciło informacyjną bombę – w pobliskich fiordach odkryto… - uszkodzony rosyjski okręt podwodny! Na jedynej przedstawionej fotografii widać rzeczywiście jakiś mętny obiekt na powierzchni wody, i szwedzka marynarka wojenna rzuciła się na polowanie.


Nieznane podwodne „coś”…


Rosyjskie Ministerstwo Obrony zareagowało ironicznie, poradziwszy zapytać Holendrów, czyj to okręt podwodny i czy czasem nie ich własny, który mógł się znaleźć nieopodal Sztokholmskiego Archipelagu. Holendrzy, których podwodny aparat DSV Brijnvis, który w tym momencie gotował się do wyjścia z Tallina, odżegnali się od uczestnictwa w incydencie. Z kolei rosyjscy wojskowi, których siły ratownicze znajdowały się w miejscach znajdujących się w rządowej rozpisce (a znaczy to, że „ratować rosyjski okręt podwodny w opałach” nie zamierzały), zaproponowały pomoc w neutralizacji intruza. Szwedzi nie skorzystali z pomocy i oświadczyli, że zmuszą go do wypłynięcia na powierzchnię.

W dniu 24 października, po tym jak rosyjscy wojskowi wyrównali szanse Szwedów na przechwycenie „okrętu podwodnego”, Szwedzka Królewska Marynarka Wojenna przerwała akcję poszukiwawczo-interwencyjną. Pytanie, co to takiego było, nadal pozostaje bez odpowiedzi. Dodajmy, że pościg za tajemniczymi obiektami podwodnymi, szwedzcy marynarze prowadzili już nieraz!


Lata 50. i 60.


Pierwsze duże poszukiwania USO – Nieznanych Obiektów Podmorskich – Szwedzka Marynarka Wojenna rozpoczęła w 1958 roku, kiedy to kilku naocznych świadków zaobserwowali spadek w wody fiordu Alta jakiegoś „bezgłośnego samolotu bez znaków rozpoznawczych”. Zakładając, że rzeczywiście doszło tam do katastrofy lotniczej, na miejsce wysłano fregatę Arendal i okręt podwodny Sjarpen z nurkami na pokładzie. Nie bacząc na to, ze głębina była tam stosunkowo nieduża – 70 m – ani samolotu, ani jego szczątków na dnie nie znaleziono. Jednak tym niemniej hydrolokatory fregaty zarejestrowały przemieszczanie się pod wodą jakiegoś USO…
[Cała ta historia najprawdopodobniej rozegrała się w Norwegii, a nie w Szwecji, bowiem fiord Alta znajduje się właśnie w Norwegii. Nawiasem mówiąc, to właśnie tam ukrywał się niemiecki pancernik Tirpitz i w czasie ataku okręcików typu X, z głębiny wypłynął obiekt, który wzięto za brytyjski HMS X-5 i ostrzelano z działek przeciwlotniczych. Trafiony wielokrotnie obiekt zanurzył się, ale jego poszukiwania spełzły na niczym, bo wraka nie znaleziono… - uwaga tłum.]

W 1962 roku, okręt szwedzkiej marynarki wykrył w okolicach Gotlandii kolejne USO.

W 1962 roku, okręt Szwedzkiej MW wykrył nieopodal Gotlandii jakiś Nieznany Obiekt Podwodny. Po tym, jak nie zareagował on na rozkaz wyjścia na powierzchnię, wojskowi przeszli do fazy siłowej – zrzucono dwie bomby głębinowe i wystrzelono torpedy do zwalczania okrętów podwodnych -ZOP. Jednakże USO rozwinął niezwykle dużą prędkość, oderwał się od prześladowcy i opuścił terytorialne wody Szwecji.

W 1969 roku, nieznany obiekt pływający (UAO) został wykryty w strefie zastrzeżonej dla pływań morskich w okolicy Björke-Arholm, na północ od Sztokholmu. Na przechwyt naruszyciela najpierw wysłano kilka helikopterów ZOP i krążownik obrony wybrzeża. Mimo wysiłków ze strony wojsk lądowych i floty obiekt ten nie został nawet namierzony…


Lata 70. i 80.


Informacje o USO pojawiających się w wodach terytorialnych Szwecji i sąsiedniej Norwegii, zmusiły dowództwa wojsk tych krajów do przyjęcia odpowiednich przedsięwzięć – w węzłowych punktach akwenów postawiono pola minowe, z których część min zaraz po postawieniu… znikła!

Tylko w 1981 roku, „nieznany obiekt podwodny” został zatrzymany przez Szwedów, że tak powiem – prawnie. Obiekt o numerze S-363 (C-363) z czerwona gwiazdą na kiosku, złamał antenę radiowa o trał kutra rybackiego, zszedł z kursu, i wypłynął wchodząc w ślepy (rzecz miała miejsce późnym wieczorem) tajny szlak wodny koło bazy marynarki wojennej w Karlskronie, gdzie osiadł na mieliźnie. Szwedzi to wtargnięcie „czerwonego niedźwiedzia” dokładnie przegapili, i radzieckiego giganta odkryli rankiem zwyczajni rybacy. Dalej zrobił się z tego gigantyczny skandal dyplomatyczny, i wreszcie Szwedzi zdjęli nasz okręt poczym powrócił on to kraju.

Okręt podwodny S-363 na mieliźnie w Karlskronie...

...i widok na miasto Karlskrona

[Pamiętam to wydarzenie, bo był to bardzo groźny incydent zważywszy na to, że w Europie sytuacja stawała się coraz bardziej napięta ze względu na sytuację w Polsce, gdzie coraz głośniej do głosu dochodziła „Solidarność”, a wojska radzieckie zaciskały powoli pierścień wokół naszego kraju. Faktycznie okręt ten klasy Kilo o numerze taktycznym 137 został zatrzymany przez Szwedów w dniu 20.X.1981 roku. Początkowo usiłowano rozegrać to wydarzenie propagandowo i stąd poszły pogłoski o tym, że Rosjanie mieli na pokładzie broń jądrową, co było bzdurą, jako że okręty tej klasy nie mogły jej przenosić – uwaga tłum.]

W 1982 roku, szwedzka flota była jak nigdy, bliską przechwycenia realnych, a nie radzieckich „nieuchwytnych mścicieli” - jeden z takich USO był przyparty do muru w szkierach i to niemal dosłownie przy pomocy sieci. W celu zmuszenia go do wyjścia na powierzchnię, wykonano podwodne bombardowanie, ale USO po tym wszystkim przerwał stalową sieć, która była w stanie zatrzymać okręt podwodny – i uciekł w kierunku Oceanu Atlantyckiego.

[Podobne wydarzenia miały miejsce w Norwegii, gdzie USO został osaczony w fiordzie w okolicach Bergen. Po ostrzale pociskami rakietowymi klasa woda – głębina wodna i obrzuceniu bombami głębinowymi, USO po prostu… rozpłynął się w wodach fiordu i znikł! – uwaga tłum.]

W następnym roku incydent się powtórzył: szwedzkie okręty ZOP uganiały się na swych wodach terytorialnych za USO. Użyto przeciwko niemu torped ZOP i bomb głębinowych, jednakże USO przepłynął prosto przez pole minowe (przy czym wszystkie miny, które tam były, eksplodowały nie powodując obiektowi żadnej szkody) i uciekł na Atlantyk.

W 1984 roku, w okolicy już nam znanej bazie marynarki w zatoce Karlskrony, znowu nie tylko wykryto pływające tam USO, ale także jakieś EBE uznane za płetwonurków! Wejście do farwateru było zablokowane, kutry torpedowe i helikoptery ZOP obrzucono te obiekty bombami głębinowymi, zaś obrona nabrzeżna wrzuciła do Bałtyku ponad 50 granatów głębinowych. I pomimo tego, żadnego Obcego ująć się nie udało…

W 1989 roku, szwedzkie media jeszcze raz dostały pretekst do wrzasku o „radzieckim zagrożeniu” – w zamkniętych przeciwpodwodnymi sieciami szkierach w pobliżu Sztokholmu niejednokrotnie obserwowało się UAO. Supernowoczesny, jak na te czasy, przeciwokrętowy system Elma, naprowadzany na podczerwień, dźwięk i wibracje, pracował absolutnie bez awarii na ćwiczeniach, ale regularnie „padał” w czasie pojawiania się UAO. Razem z nim udało się zlokalizować jeden obiekt przy pomocy sonaru opuszczonego w wodę z helikoptera ZOP. Wreszcie szwedzka prasa doszła do wniosku, że takich okrętów podwodnych nie ma nawet w ZSRR, i dlatego podejrzenia wobec Rosjan wysuwane na łamach gazet zostały zdjęte.

Ścigacz ZOP


Lata 90.


Inwazja dziwnych okrętów podwodnych na szwedzkie wody nie skończyło się po rozpadzie Związku Radzieckiego. I tak w 1992 roku, w okolicy Oxelösund, jednostka Straży Przybrzeżnej wykrył USO w szwedzkich wodach terytorialnych. Na pomoc wezwano okręty ZOP Szwedzkiej Marynarki Wojennej, które niedaleko stamtąd prowadziły ćwiczenia z użyciem bomb głębinowych i torped ZOP. Na miejsce przybył także premier Szwecji Karl Bildt, ale ucieszyć go wojskowi nie byli w stanie – USO, jak zwykle w takich przypadkach, z wielką prędkością opuścił akwen, kierując się w stronę Atlantyku.

Chcąc wreszcie zgeneralizować te wszystkie doniesienia o obserwacjach USO i UAO przez załogi samolotów, helikopterów, jednostek pływających i innych świadków, w końcu 1995 roku, Riksdag (szwedzki parlament) utworzył komisję składającą się ze znanych uczonych. Powierzono im przebadanie ponad 2000 raportów i doniesień. Jednakże komisja we wnioskach była ostrożna – zgodnie z nimi, część zaobserwowanych przez szwedzkich wojskowych obiektów nie mogła być podwodnymi aparatami należącymi do jakiegokolwiek kraju świata. Na pytanie, skąd i po co one tu się znalazły i do kogo należą, uczeni nie znaleźli odpowiedzi…


Moje 3 grosze


Służąc w Wojskach Ochrony Pogranicza na Wybrzeżu Szczecińskim miałem okazję uczestniczyć także w działaniach naszych służb specjalnych i śledzić rozwój sytuacji w latach 1980-1987, kiedy to miało miejsce apogeum Zimnej Wojny i jednocześnie apogeum psychozy zagrożenia ze strony ZSRR i innych państw Układu Warszawskiego.

To właśnie ten umiejętnie podsycany przez zimnowojennych „jastrzębi” w rodzaju Zbigniewa Brzezińskiego, Ronalda Reagana czy Margaret Thatcher i jemu podobnych strach przed Układem Warszawskim był głównym motorem napędowym afery pt. „Sowieci ante portas”, a chodziło przede wszystkim o zbyt urządzeń i broni do ZOP i co za tym idzie milionowe kontrakty dla koncernów takich jak Bofors AB, SAAB AB, Nobel Dynamiten AB, Brüel & Kjær A/S, Storno A/S i in., produkujące coraz to nowsze zabawki dla chłopców w mundurkach. Bo w końcu o pieniądze tutaj najbardziej chodziło.

Tak na dobrą sprawę, poza S-363 nie złapano czy zatopiono żadnego okrętu podwodnego – ani atomowca, ani dieslowa, ani nawet midgeta – chociaż pamiętam, jak któryś ze szwedzkich kolorowych magazynów epatował czytelników zdjęciami „podwodnego traktora” i jego śladów zostawionych na dnie Bałtyku w okolicach Sundsvall.
Czy były to jakieś maszyny Obcych? Być może – tego nie wykluczam. Czy były to maszyny z Morskiej Brygady SPECNAZ-u – być może. Rosjanie prowadzili rozpoznanie Półwyspu Skandynawskiego w celu opanowania go – podobnie jak Islandii – w przypadku III Wojny Światowej. Zainteresowanych odsyłam do powieści Toma Clancy’ego „Szkarłatny sztorm”, w której opisał on właśnie taki początek działań przyszłej wojny.

Inną sprawą jest to, że przyszła wojna rozegra się na terytorium Europy z grupami dywersyjno-sabotażowymi i grupami dywersyjno-rozpoznawczymi ISIS, i będzie to rozszerzona powtórka z działań rosyjskich na Krymie. Będzie to pełzająca wojna hybrydowa na skalę całego kontynentu. Na szczęście w Polsce jest coraz więcej ludzi, którzy dostrzegają nadciągające niebezpieczeństwo i wcale się nie dziwię, jak wraz z Rosjanami ramię w ramię będziemy wyzwalać narody Europy spod islamskiego buta. Ale to już temat z innej ballady.      


Tekst i ilustracje – „Tajny XX wieka” nr 14/2015, ss. 22-23

Przekład z j. rosyjskiego – Robert K. Leśniakiewicz ©