niedziela, 21 lutego 2016

„Księga Welesa” – genialne fałszerstwo?





Nikołaj Michajłow


W „Księdze Welesa” znajduje się zapis o leśnym plemieniu Jagów, którym przypisywało się ludożerstwo. Tak więc bajkowa Baba-Jaga, żywiąca się ludzkim mięsem, może mieć swój realny prototyp – staruszkę z tego właśnie plemienia…

[Według Wikipedii - Weles, Wołos (w źródłach staroruskich: Velesъ, Volosъ bogъ) – bóg słowiański. Podziemny bóg magii, przysiąg, sztuki, rzemiosła, kupców, a przede wszystkim bogactwa. W tym ostatnim wymiarze przypisuje się Welesowi opiekę nad bydłem, gdyż jego posiadanie było ówcześnie miernikiem dobrobytu. Aleksander Brückner sprzeciwił się jednak postrzeganiu Wołosa jako „bydlęcego boga” i wskazał na podobieństwo imienia bóstwa do imienia świętego Własa (czyli św. Błażeja, dla prawosławnych Słowian opiekuna bydła) jako prawdopodobne źródło pomyłki XI-wiecznych kronikarzy. W folklorze Weles przedstawiany jest jako władca zaświatów – Nawii, na której łąki wyprowadza dusze.
Źródła pisane (Powieść doroczna) podają, że podczas zawierania traktatów przysięgała na niego "cała Ruś" (oprócz wojowników, którzy w tym czasie klęli się na Peruna). Karą za niedotrzymanie przysięgi miało być "wyzłocenie jak złoto" (skrofuloza). Określenie w „Słowie o wyprawie Igora” wieszcza Bojana jako "wnuka Welesowego" wskazuje na związek boga z magią i poezją (a więc z wołchwami). O Welesie wspominają również późniejsze źródła ruskie (m.in. apokryficzne „Chodzenie Bogarodzicy po mękach”), zagadkowym jest jednak brak Welesa w spisie bóstw, którym Włodzimierz Wielki postawił w 980 r. posągi w Kijowie.
Epitet skotij bog (tłumaczony zwykle jako "bóg bydła" – Powieść doroczna) ma analogie starogreckie: skotios – ciemny, mroczny jak Hades" oraz skotioi (paides) – nieletni chłopcy żyjący w żeńskiej, ciemnej części domu kreteńskiego - to prawdopodobnie pozostałość dawnego domu – "babińca" – do którego mężczyźni (prowadzący półkoczowniczy tryb życia) sprowadzali się na okres zimy schodząc z bydłem z letnich pastwisk (por. irański War).
Weles występuje tradycyjnie jako antagonista Peruna, czego ślady zachowały się po chrystianizacji w folklorze jako opowieści o rywalizacji Boga z diabłem (stąd także podstawy do utożsamiania Żmija z Welesem), a nawet Św. Mikołaja z Bogiem, czy Św. Eliaszem. Motyw ten pokrywa się z ogólnoindoeuropejskim schematem rywalizacji dwóch najwyższych i przeciwstawnych sobie bóstw. Wskazuje się tu zwłaszcza na podobieństwo do hinduskiego schematu Mitra-Waruna, zwłaszcza że pod względem etymologicznym i funkcyjnym Weles wykazuje podobieństwo do Waruny. Wyjaśniając rolę Welesa rozpatrywano związek litewskiego Veliniasa z wedyjskim Waruną postulując istnienie boga kary za błąd moralny.
Późnymi wcieleniami Wołosa/Velesa byli prawdopodobnie Trojan (ruski Bojan podczas poetyckiego transu podążał "w trop Trojanowy") i Trzygłów. Być może Wołos miał swój ośrodek kultu w Wołogoszczy – obecnie Wolgast nad Zalewem Szczecińskim w Niemczech (Wolgast < *Vol(os)ъgost' ?).
Postać Welesa zachowała się jeszcze w źródłach czeskich z XV i XVI wieku, nawołujących do odrzucenia "grzechów welesa" i mówiących o odsyłaniu "k welesu" (do diabła).
Na obszarze Tatr znane jest prawdopodobnie smocze wcielenie Wołosa – Wołoszyn, a "tam gdzie padł (smok), wyrosła góra Wołoszyn".
Gromada otwarta Plejad zwana jest w mitologii słowiańskiej Wołosożarami, Vlašici (Wołoszycy, po serbsku "synowie Velesa"). Echem bydlęcego kultu Welesa może być Turoń.
Partnerką Wołosa/Velesa mogła być postać o imieniu Velevitka/Velevetka, pojawiająca się w folklorze Kaszub (stąd rekonstruuje się lokalną formę teonimu – *Velevit) – uwaga tłum.]


Pochodzenie tego rękopisu jest otoczone woalem tajemnicy. „Księga Welesa” (także: „Wliesowa Księga” albo „Welesowa Księga” – przyp. aut.) – jest jednym z najbardziej spornych dokumentów historycznych na świecie. 35 drewnianych tabliczek, o grubości ok. 5 mm i o rozmiarach ok. 22 x 38 cm, mające otwory do przewleczenia rzemieni, które je spajały. Tabliczki te zawierały dawne modlitwy i opowieści o przeszłości słowiańskiej historii. Ale oryginał tej księgi widział tylko jeden człowiek, który w swoim czasie opowiedział o niej. Czy można ją uznać za wiarygodny dokument historyczny?


[Wikipedia podaje: Księga Welesa – apokryficzny tekst dotyczący religii i historii starożytnych Słowian. Przez naukowców tekst uważany jest za falsyfikat, co jednak nie przekonuje w pełni części słowiańskich rodzimowierców, uważających go za swoją świętą księgę. Tekst dotyczy okresu od IX wieku p.n.e. do VIII wieku naszej ery. Opisuje migrację plemion słowiańskich z Azji Środkowej po Dunaj i ich walkę z napotkanymi po drodze ludami takimi jak Alanowie, Awarowie, Chazarowie, Hunowie, Waregowie czy Grecy. Zawiera także jakoby unikatowe informacje na temat kultury materialnej i duchowej ówczesnych Słowian i sylwetki ich władców. Pierwotnie miał być rzekomo zapisany na drewnianych deseczkach, w co najmniej trzech dialektach słowiańskich – uwaga tłum.]


Łup wojenny z nieznanego dworku


Wszystkie relacje o historii „Księgi Welesa” pochodzą od emigranta, artysty i badacza słowiańskiego folkloru Jurija Pietrowicza Miroljubowa

Według niego, w 1919 roku, w czasie wojny domowej, oficer białej armii płk Fiodor (Ali) Izenbek w zburzonym dworku książąt Dońskich-Zacharżewskich (według innej relacji tegoż Miroliubowa – Niekljudowych-Zadońskich albo Kurakinych – przyp. aut.) znajdującego się już to w Orłowskiej już to w Kurskiej Guberni, znalazł on stare drewniane deszczułki, pokryte nieznanym pismem. Tekst był czymś wydrapany czy też wycięty, a potem natarty szaro-burą farbą i pokryty lakiem albo tłuszczem. 

Izenbek zabrał deszczułki i nie rozstawał się z nimi przez całą wojnę. Na emigrację udał się do Brukseli, gdzie pokazał ten rękopis J. P. Miroljubowowi.
Ten zaś widząc, jaka to cenna rzecz, postanowił ją zachować dla historii. Izenbek zabierał ze sobą te deszczułki nawet wychodzą c z domu na spacery. Miroljubow przychodził do niego, i gospodarz w czasie przepisywania tekstu zamykał go w domu. Praca ta trwała 15 lat. 

W dniu 13.VIII.1941 roku, Izenbek zmarł wskutek apoplektycznego udaru. W tym czasie Belgia była okupowana przez Niemców. Według wspomnień Miroljubowa, Gestapo zabrało deseczki „Księgi Welesa” i przekazało je organizacji Dziedzictwo Przodków – Ahnenerbe. Po 1945 roku, radzieckie dowództwo przejęło część archiwów Ahnenerbe, które przewieziono do Moskwy i utajniono. Do dziś dnia nie ma dostępu do tych dokumentów. Nie jest wykluczone, że deseczki „Księgi Welesa” ocalały i znajdują się w tym archiwum.

[Istnieje możliwość, że księga ta, jako dokument mówiący o historii rasy podludzi, za jaką Niemcy uznawali Słowian, został po prostu zniszczony jako sprzeczne z oficjalnymi doktrynami rasowymi głoszonymi m.in. przez Ahnenerbe. Przecież Niemcy właśnie w ten sposób postępowali z niewygodnymi dokumentami i artefaktami – uwaga tłum.]

Według oświadczenia Miroljubowa, udało mu się skopiować około 75% tekstu z tabliczek. No i niestety, nie ma żadnych dokumentalnych świadectw NATO, że ich nikt nie widział poza Miroljubowem.

Zadziwia ten fakt, że ani Izenbek, ani Miroljubow nie wykonali fotokopii rękopisów, wszak sfotografowanie księgi zajęłoby 15 minut zamiast 15 lat (Miroljubow wprawdzie przedstawił jedyne zdjęcie jednej z tabliczek – przyp. aut.). Poza tym, o istnieniu „Księgi Welesa” Miroljubow opowiedział już po śmierci Izenbeka, tak więc nie mógł on potwierdzić czy zanegować ten fakt.




Życie Słowian


Zachowany tekst składa się z 6 rozdziałów. Rozdział I opowiada o wędrówce starosłowiańskich plemion z Siedmiorzecza (obszar zawierający się pomiędzy jeziorem Bałchasz, a górami Tian-Szań i Ała-Tau oraz jeziorami Ała-Kul i Sassyk-Kul – przyp. tłum.) Rozdział II opisuje podróż Słowian do Syrii, gdzie dostali się do niewoli babilońskiego króla Nabuchodonozora. Rozdział III jest poświęcony legendom o pochodzeniu słowiańskich plemion. Rozdziały IV i V mówią o ich wojnach z Grekami, Rzymianami, Gotami i Hunami, którzy chcieli zawojować terytorium Rusi, i na koniec Rozdział VI opowiada o smutnych czasach, kiedy Rusini znajdowali się pod panowaniem Kaganatu Chazarskiego. Księga kończy się przybyciem Waregów, którzy stali się książętami w ruskich miastach.



Badania i pierwsze publikacje


W 1953 roku, Jurij Miroljubow pojechał do USA i poznał tam przepisane tekstami wydawcy A. A. Kura (byłego rosyjskiego generała Aleksandra Aleksandrowicza Kurienkowa – przyp. aut.), który zaczął je drukować z magazynie „Żar-ptica” („Ognisty ptak” lub „Żar ptak”, to taki Feniks z rosyjskich baśni – przyp. tłum.) Pierwszy artykuł nosił tytuł „Kolosalna sensacja historyczna”. 

Na „Księgę Welesa” zwrócili uwagę historycy i lingwiści. W 1957 roku, ukazała się praca S. Lesnego (pseudonim S. J. Paramonowa – rosyjskiego emigranta, mieszkającego w Australii – przyp. aut.) „Historia ‘Ruskich’ w niezakłóconym kształcie”, w którym dany rękopis miał zrazu kilka rozdziałów. To właśnie Lesnyj nazwał go „Księgą Welesa” (od pierwszego słowa brzmiącego VLESKNIGO na deseczce nr 16 – przyp. aut.) i twierdził, że to są teksty napisane przez mędrców – kapłanów boga bogactwa i mądrości Welesa.

Z dokumentalnych świadectw w dyspozycji historyków znajdują się tylko notatki Miroljubowa i przedstawione przezeń zdjęcie jednej z deszczułek. Tym niemniej, jeżeli tabliczki są autentyczne, to można powiedzieć, że dawni Rusowie mieli swoje pismo, jeszcze przed przybyciem na Ruś Cyryla i Metodego.

Jednakże współczesna nauka wątpi w autentyczność „Welesowej Księgi”.


Ekspertyza fotografii i tekstu


W 1959 roku pracownica Instytutu Języka Rosyjskiego AN ZSRR – Ł. P. Żukowskaja wykonała ekspertyzę fotografii deszczułeczki. Jej rezultaty były opublikowane w czasopiśmie „Problemy językoznastwa”. Wnioski głosiły: fotografia przedstawia nie deszczułeczkę, ale rysunek na papierze! Przy pomocy specjalnego badania znaleziono na zdjęciu ślady zagięć – a czy można zgiąć drewnianą deskę? 

Nie bez kozery nasuwa się pytanie: dlaczego Miroljubowi było wygodniej zrobić fotokopię papierowej kopii niż zdjęcie deseczki? 

Argumentem przeciwko autentyczności „Księgi Welesa” może być cytowana w niej historyczna informacja, która nie jest potwierdzona przez inne źródło. Opisanie wydarzeń jest bardzo spłycone, rzymscy i bizantyjscy imperatorzy czy wodzowie nie są nazywani po imieniu. Książce nie dostaje dokładności i faktów. 

Rękopis jest napisany przy użyciu szczególnego alfabetu, który stanowi jeden z wariantów cyrylicy. Ale występują w nim litery nie należące ani do cyrylicy ani do alfabetu greckiego. Stronnicy autentyczności tekstu nazwali ten alfabet welesowicą

Ł. P. Żukowska, a potem O. W. Tworogow, A. A. Alieksiejew i A. A. Zaliznjak przeprowadzili lingwistyczną analizę tekstu rękopisu – i niezależnie jeden od drugiego doszli do szczególnych wniosków. Przede wszystkim była to niewątpliwie słowiańska leksyka, jednakże jej fonetyka, morfologia i syntaktyka są chaotyczne i nie przystają do analogicznych danych odnośnie języków słowiańskich w IX wieku. Do tego znajdują się tam lingwistyczne osobliwości, które przeczą jedne drugim, tak że język rękopisu nie może być jakimś naturalnym językiem. Jest to efekt działania fałszerza, który nie całkiem znał się na strukturze starosłowiańskich języków, narzeczy i gwar. Niektóre osobliwości fonetyki i morfologii tekstu, odnoszą się do o wiele nowszych językowych procesów. 

Istnieją jeszcze inne zadziwiające rzeczy. Imiona indoirańskich bogów przedstawione są w ich współczesnej formie (w językach słowiańskich np. Indra nazywał się Jadr’, Surja jak Syl’, itd. – przyp. aut.) W tekstach wykorzystano historyczno-geograficzne terminy, które powstały w bardziej współczesnych czasach (co można sprawdzić w księgach greckich czy wschodnich autorów – przyp. aut.) 

Tak wiec ekspertyza językowa potwierdza hipotezę o fałszerstwie: ten, który sporządził „Księgę Welesa” celowo postawił sobie zadanie zrobienia efektu mało zrozumiałej dawności. Pododawał lub odciął końcówki wyrazów, wyrzucał czy zmieniał zgłoski, a także wprowadził zmiany fonetyczne zapożyczone z polskich, czeskich czy serbskich słów – przy czym w głównej mierze – z błędami.


Dawajcie autora!!!


Tym niemniej pojawia się pytanie: kto mógł być autorem tego falsyfikatu? Czy był to sam płk Ali Izenbek? Ale on – jak wiadomo – nie był w ogóle zainteresowany publikacją tekstów, ponadto – nie chciał, by wynoszono je z jego domu. Poza tym nie miał on żadnego filologicznego przygotowania i trudno jest sobie wyobrazić, by liniowy oficer mógł wymyślić nowy, sztuczny język i napisać w nim utwór na wysokim poziomie narodowego eposu? 

Ł. P. Żukowskaja wiąże tą podróbkę z nazwiskiem zbieracza, kolekcjonera i fałszerza słynnych staroci A. I. Sułakadzewa, który żył na początku XIX wieku (1771-1829), znanego kolekcjonera rękopisów i dokumentów historycznych, znanego z wielu fałszerstw. W katalogu swych zbiorów rękopisów, Sułakadzew wspomina jakąś „Kompozycję na 45 bukowych deskach Jagipa, Gana smerdę IX wiek”. Wprawdzie „Księga Welesa” składa się z mniejszej liczby deseczek, ale czas ich powstania jest ten sam – IX wiek. Po śmierci kolekcjonera, wdowa sprzedała kolekcję za psi pieniądz.

Większość uczonych (O. W. Tworogow, A. A. Aleksiejew i inni) są zgodni co do tego, że tekst „Welesowej Księgi” został sporządzony przez J. P. Miroljubowa w latach 50. – tym bardziej, że był on jedynym, który jakoby widział jej oryginał. No i to właśnie on wykorzystał rękopis dla pieniędzy i dla osobistego rozgłosu.


A jeżeli to nie podróbka?


Stronnicy autentyczności „Księgi Welesa” (B. I. Jacenko, J. K. Biegunow i inni) twierdzą, że ona była pisana przez kilku autorów i to na przestrzeni od dwóch aż do pięciu wieków – i była ukończona w Kijowie w 880 roku (do czasu zdobycia miasta przez Olega, o którym w księdze nic się nie mówi – przyp. aut.) Uczeni ci uważają, że swym znaczeniem deszczułki te są tak ważne jak słynny latopis „Powiest’ wriemiennych let”, a nawet go przewyższa, wszak „Welesowa Księga” mówi o wydarzeniach z I tysiąclecia p.n.e.! Tym sposobem rosyjska historia automatycznie staje się bogatsza o 1500 lat! 

Każdy badacz rękopisów wie, że wszystkie one dotrwały do naszych czasów w lepszych czy gorszych kopiach i noszą w sobie cechy językowych naleciałości przepisujących je kopistów. Ta „Powiest’ wiemiennych let” istnieje w spisku z XIV wieku i zawiera ona lingwistyczne zmiany z tego okresu czasu. I „Księgi Welesa” nie należy oceniać tylko w kontekście językowym IX wieku. 

I najważniejszym jest to, że daje ona uczonym możliwość prześledzić najwcześniejszą historiom narodu rosyjskiego. I jeżeli te deszczułki są autentyczne, to nasza historia wstąpi na nowy wyższy poziom.


Tekst i ilustracje – „Tajny XX wieka” nr 30/2015, ss.18-19
Przekład z j. rosyjskiego – Robert K. Leśniakiewicz ©