niedziela, 15 maja 2016

Fala martwych stworzeń morskich zalała brzegi Chile




Wiele martwych wielorybów, łososi i sardynek, o śmierć których jest oskarżany fenomen El Niño, zasłało pacyficzne plaże Chile w ostatnim miesiącach. W ubiegłym roku uczeni byli zaszokowani, kiedy ponad 300 wielorybów zginęło w odległych zatokach na Południowym Wybrzeżu. To było pierwsze z całej serii ponurych znalezisk.

Santiago de Chile (AFP) - Na początku bieżącego roku, przypływ (zakwit) alg w tamtejszych wodach spowodował śmierć około 40.000 ton łososi w rejonie Los Lagos, gdzie andyjskie szczyty ponad jeziorami i zielone pola farmerskie schodzą ku brzegom. To jest prawie 12% rocznej produkcji łososi w Chile, które jest drugim po Norwegii, największym producentem tej ryby. W tym miesiącu (maju 2016 roku) ok. 8000 ton sardynek zostało wyrzuconych na brzeg u ujścia rzeki Queule. Do tego tysiące martwych małży fale wyrzuciły na plaże wyspy Chiloe. 

Władze oskarżają „czerwony przypływ” (zakwit niektórych gatunków alg wydzielających neurotoksyny i zatykające rybom skrzela – przyp. tłum.) i zakazały połowów na tych akwenach, powodując skok bezrobocia wśród rybaków. 

Setki wściekłych rybaków i ich rodzin zablokowało drogi na Chiloe od strony lądu paląc opony od poniedziałku, domagając się od rządu podwyższenia do 150 USD miesięcznych zapomóg, by dało się im przetrwać w sytuacji kryzysowej.
- Kto może wyżyć za 100.000 CLP! (ok. 565 PLN – przyp. tłum.) – powiedziała we środę przywódczyni protestu Zoila Bustamandteto są kpiny!
- Chociaż Południowe Chile widzi „czerwony zakwit” w każdym roku, w tym roku przesunął się on dalej na północ niż zazwyczaj – powiedział dr Jorge Navarro z Morskiego Instytutu IDEAL.
- To dotknęło populacje skorupiaków (takich jak małże), które nie były eksponowane na takie zagrożenia ze strony alg jak teraz – powiedział on.   
Na brzegach wyspy Santa Maria znajdującej się pośrodku długiego chilijskiego wybrzeża, znaleziono dziesiątki mątw wyrzuconych na plaże. Wiele z nich w centrum kraju zostało zamkniętych, kiedy zauważono tam przepływ żeglarzy portugalskich (Physalia physalis), normalnie nieznanych na tych akwenach. 



Zmiany oceaniczne


Uczeni twierdzą, że większość tych anomalii ma związek z El Niño zakłócające zjawisko pogodowe, które podgrzewa powierzchnię oceanu do wyższych temperatur niż zazwyczaj na równikowym Pacyfiku. Ze swoją długą na 2485 mi/4000 km pacyficzną linią brzegową, Chile jest szczególnie wystawione na efekt El Niño, który uderza tam co kilka lat.
- Sądzimy, że wspólnym czynnikiem tych wszystkich przypadków masowych śmierci morskich stworzeń w Południowym Chile, w farmach łososiowych i rybnych przy brzegach jest efekt El Niño – chilijski Instytut Rybołówstwa IFOP powiedział w swym oświadczeniu dla AFP.
- Prąd El Niño został zaklasyfikowany jako najbardziej intensywny prąd oceaniczny w ciągu ostatnich 65 lat – dodaje. Cieplejsza woda morska może przenosić większą ilość alg, które zabijają inne organizmy poprzez pobieranie tlenu z wody i napełniając ją toksynami/neurotoksynami.
- Ocean przy Chile przemieszcza się i zmienia się – powiedział Sergio Palma – oceanograf z Uniwersytetu Katolickiego Valparaiso. – Była tam seria wydarzeń, która ukazuje El Niño jako czynnik zmieniający go na wiele sposobów.


Upadek ferm rybnych


Ale naukowcy widzą jeszcze inne przyczyny masowej zagłady morskich stworzeń.
- Duże straty wśród waleni w ostatnim roku „mogły być spowodowane przez naturalne ekologiczne procesy”, tak więc nie mamy nic do roboty z tym, co zabiło sardynki i małże – powiedziała Laura Farias – oceanografka z Uniwersytetu Concepcion. – Nie ma żadnych ekologicznych, oceanograficznych czy klimatycznych wyjaśnień – powiedziała nawiązując do śmierci wielorybów i innych incydentów.
Ona podejrzewa że wzrost ilości ferm rybnych w chilijskiej Południowej Patagonii jest przyczyna śmierci łososi i małży. - Mamy studium wskazujące na to, że w Patagonii wysoki poziom ilości toksycznych alg mógłby być konsekwencją rolnictwa.
Różni uczeni twierdzą, że to prąd El Niño wydaje się być zwalniający powodując powolne ochładzanie się powierzchni oceanu. Jednakże masowa zagłada morskiego życia powinna być dzwonkiem alarmowym dla nas.
- Chile mają ciągły brak informacji o morzu – powiedziała Valesca Montes, specjalistka ds. rybołówstwa w chilijskiej ekspozyturze WWF. – Chile musi zainwestować w studia oceanograficzne, bo tylko tak można przewidzieć następne tego rodzaju wydarzenia i lepiej przygotować się do zmian klimatycznych.
 

Pacyficzne rowy oceaniczne - to w nich może dochodzić do wzmożonej emisji toksycznych ekshalacji magmowych i dodatkowego grzania wód oceanicznych


Moje 3 grosze


Zastanawiam się od dawna nad przyczynami masowych śmierci różnych gatunków istot żywych we Wszechoceanie. Oczywiście człowiek ma w tym swój paskudny udział – że wspomnę choćby plastykowe wyspy w pięciu obszarach Wszechoceanu czy katastrofę w Daichii-Fukushima 1 EJ, wskutek której miliony litrów skażonej radioaktywnie wody trafiło i wciąż trafia do pacyficznego ekosystemu.

Jeżeli idzie o przyczyny naturalne, to przede wszystkim wielka role odgrywa tutaj wulkanizm, który ostatnio zaktywizował się w Pacyficznym Pierścieniu Ognia – nie ma dnia bez trzęsienia ziemi czy erupcji wulkanicznej. Niektórzy wiążą to ze zmianami w ziemskim magnetyzmie, inni widzą w tym wpływ Kosmitów czy naszej techniki – np. działania systemów HAARP, EISCART czy SURA, albo ostatniego hitu – CERN-owskiego LHC – Wielkiego Zderzacza Hadronów. Problem polega tylko na tym, że jak na razie nikomu nie udało się tego udowodnić i sprawa jest wałkowana na forach internetowych…

Jeszcze inni widzą w tym zmiany związane z przejściem Zodiakalnej Epoki Ryb do Epoki Wodnika, które mają być związane ze zwiększona ilością kataklizmów geologicznych i ekologicznych. Wedle niektórych z nich, rok 2016 ma być rokiem granicznym – i Epoka Wodnika zaczęła się w punkcie równonocy wiosennej – czyli w dniu 20.III.2015 r. o godzinie 04:30 GMT/05:30 CET.  
Osobiście jestem za tym, że te incydenty mają faktycznie naturalne pochodzenie – np. skażenie wody siarkowodorem i metanem pochodzącym z uwalnianych przez zmiany temperatury i ciśnienia wody (np. wskutek wstrząsów tektonicznych) pokładów klatratów metanowych. Jak to mogłoby wyglądać i jakie byłyby tego efekty, opisał Frank Schätzig w swej bestsellerowej powieści „Odwet oceanu” (Wrocław 2004) – do której odsyłam Czytelnika. 

Zmiany ziemskiego pola magnetycznego sugerujące rychłe przebiegunowanie naszej planety


Do tego można jeszcze dołożyć emisję toksycznych ekshalacji wulkanicznych do wody oceanicznej w okolicach rowów oceanicznych – a Chile i inne kraje wokółpacyficzne znajdują się właśnie w okolicy takich rowów – i już mamy całą gamę zmian w ekosystemie, które mogą zaszkodzić organizmom żywym w nim bytującym. Natomiast otwartym pozostaje pytanie dlaczego wzrasta wulkanizm na Ziemi? Czy ma to związek z wydarzeniami w końca Górnej Kredy – 64,8 MA temu, kiedy to ziemski ekosystem też był zagrożony przez wulkanizm, a spadek asteroid Chicxulub, Silver Pit i innych tylko zadał cios litości dynastii dinozaurów panującej niepodzielnie przez niemal 150 MA na naszej planecie i kto wie, czy nie zapłonęły wtedy iskierki Rozumu – bezlitośnie zduszone naturalnymi kataklizmami? I to po raz któryś z dziejach naszej planety… Mam nadzieję, że jednak się mylę i wkrótce wszystko powoli powróci do normy, bo jak nie, to jak mówi teoria o Efekcie Globalnego Ocieplenia – po wzroście średniej, globalnej temperatury tylko o 6°C – nasza cywilizacja przestanie istnieć i jak wiele razy już w ciągu historii naturalnej – pozostaną na Ziemi tylko gatunki najlepiej przystosowane do ekstremalnych warunków bytowania…  


Opinie Czytelników 


To wszystko przez globalne ocieplenie. Wszystkie przypadki odnotowano. Wyrzucone na mieliznę wieloryby, plaże pokryte małżami, rybami, meduzami - wyobraź sobie, że to wszystko jest widoczne!
(Liliana Nunez Orellana

Przerażające - jednak spełniają się paskudne wizje Franka Schaetziga. Obawiam się jednak, że na tym się nie skończy i ten kryzys będzie bardzo długi... 
(Daniel Laskowski)  


                    

Przekład z j. angielskiego - ©Robert K. Leśniakiewicz