piątek, 10 czerwca 2016

W lesie przyczaił się portal?





Swietłana Waleriewna Korszuk (Moskwa) 


Mieszkam wraz z mężem w Moskwie i każde lato przynajmniej raz na miesiąc wyjeżdżamy na wieś, by pomóc rodzicom, którzy mieszkają tam na stałe. Wioska ta znajduje się w Szaturskim Rejonie, jakieś 100 km od stolicy. Nieopodal znajduje się miasteczko i stanica Kurowskaja (N 55°34’16” – E 039°32’03”, 123 m n.p.m.), zaś sama miejscowość jest gęsto zabudowana daczami. 

Taki wyjazd u nas przebiega stereotypowo. W pierwszej połowie dnia połazimy trochę po wiosce, a po obiedzie idziemy na spacer do lasu. Zabłądzić w nim wprost nie można i gdziekolwiek byś nie poszedł, to wyjdziesz albo na tory kolejowe, albo na kolejny sad. Nie można tam być samemu – wielu grzybiarzy, zbieraczy jagód i po prostu spacerowiczów. Przyjemność – jakby nie patrzyć – poniżej średniej, ale jak się nie ma co się lubi, to się lubi, co się ma… Często powracaliśmy do domu ze zdobyczą w postaci jagód i grzybów.
Pewnego dnia poszliśmy jak zwykle naszą spacerową trasą po naszych znanych ścieżkach, na których znane nam było każde drzewo, każdy krzak. Przez czas jakiś nie zajmując się rozważaniami o topografii okolicy naraz skonstatowałam, że nie wiem, gdzie się znajduję.

Las jakoś się zmienił, zrobił się gęstszy i niedostępny, pojawiły się wykroty, zaś same drzewa od północy obrosły mchem. Ale najdziwniejsze – gdzieś znikły wszystkie śmieci. Nie ma żadnego opakowania, nawet żadnej okruszyny, nie ma żadnej ścieżki czy dróżki. Początkowo nie przywiązałam do tego żadnej wagi. Zdecydowaliśmy się pójść w stronę ludzi.
Poszliśmy w kierunku hałasu: gdzieś w oddali słyszeliśmy silniki samochodowe i szczekanie psów. Ale im bardziej zbliżaliśmy się do nich, tym te dźwięki były cichsze, aż wreszcie nastała całkowita cisza, w jakiejś izolacji od świata. Nawet ptaki milczały. 

Rozumiałam, że coś takiego jest po prostu niemożliwe, ale fakt pozostawał faktem: jakbyśmy wpadli do jakiegoś innego wymiaru. Szliśmy razem jakieś dwie godziny – i bezowocnie. Założyłam nawet, że kręcimy się w kółko, ale krajobraz wokół nas nie powtórzył się ani razu zaczęło zmierzchać. Zrobiło się nam nieco strasznie i nie rozumieliśmy niczego – co robić?

I naraz… - przelazłam przez jakieś przewrócone drzewo i jakbym wróciła do swego czasu i miejsca: śmieci, głosy, szum silników, i idąca nam na spotkania para młodych ludzi. 

Potem z mężem niejednokrotnie usiłowaliśmy znaleźć to dziwne miejsce przeczesaliśmy wzdłuż i w poprzek cały las, ale i tak go nie znaleźliśmy…

Źródło – „Tajny XX wieka” nr 36/2015, s. 25
Przekład z j. rosyjskiego – ©Robert K. Leśniakiewicz