Nikołaj
Walentinow
Prawie na
wszystkich kontynentach w górach istnieją jaskinie, dosłownie nabite
szkieletami najrozmaitszych zwierząt, które wspinały się na góry, być może w
celu ucieczki przed następującym im na pięty Wszechświatowym Potopem.
Wszechświatowy
Potop… Aktualnie nikt nie ma wątpliwości w realność tego dawnego przyrodniczego
kataklizmu. Jest dostatecznie dużo informacji na jego temat i zawarte są w
wielu źródłach: badaniach archeologicznych, podaniach, legendach i mitach
dawnych cywilizacji Indii, Chin, bliskowschodniego Międzyrzecza, Mezo- i
Południowej Ameryki. Wszechświatowemu Potopowi generalnemu poświęcone są cztery
rozdziały biblijnej Księgi Rodzaju. Ale jakie były przyczyny i skala tego
kataklizmu? Kiedy on się wydarzył? Ile razy Ziemia stawała się pastwą wielkiej
wody? Czy coś podobnego grozi także i naszej cywilizacji? Jednoznacznych
odpowiedzi na te pytanie jak na razie nikt dać nie może. Ale za to hipotez jest
aż nadto.
…spadła na
miliony ludzi kara straszliwa…
No a tak
początek katastrofy opisano w Biblii:
…W roku sześćsetnym
życia Noego, w drugim miesiącu roku, siedemnastego dnia miesiąca, w tym właśnie
dniu trysnęły z hukiem wszystkie źródła Wielkiej Otchłani i otworzyły się
upusty nieba; przez czterdzieści dni i przez czterdzieści nocy padał deszcz na
ziemię.
(Rdz 7,11-12)
W ludowej
tradycji, nie wiedzieć dlaczego, ta ulewa jest uznawana za główną przyczynę
zatopienia całej Ziemi i zagłady wszystkiego, co żyje z wyjątkiem tych
stworzeń, które znalazły się w korabiu Noego.
Ale zwróćmy się
do naszej ojczyźnianej historii. Otwórzmy tom XI „Historii państwa rosyjskiego”
N. M. Karamzina:
…spadła na miliony
ludzi kara straszliwa: wiosną w 1601 roku, niebo omroczyło się gęstą ciemnością
i deszcze padały przez dziesięć tygodni nieprzerwanie, tak że wieśniacy wpadli
w popłoch: nie mogli niczym się zajmować, ni kosić ni żąć, a 15 sierpnia
okrutny mróz zaszkodził tak zielonemu zbożu i wszystkim płodom niedojrzałym.
Głód w czasie Wielkiej Smuty w Moskwie
Widzimy, że w
czasach tzw. godunowskich ciężkich czasów
deszcz lał nieprzerwanie przez 70 dób. Ale
przy tym Carstwo Moskiewskie nie skryło się pod wodą. Jednakże skutki tego były
przerażające: wszystkie zbiory przepadły na korzeniu i w kraju zaczął się głód.
I chociaż car Borys Godunow polecił
otworzyć carskie spichlerze w Moskwie i innych miastach w celu wydania zboża
potrzebującym, nie uratowało to sytuacji:
… głód się nasilał i w
końcu doszedł do skrajności tak strasznej, że nie da się bez wstrząśnienia
czytać jego dokładnego opisania w opowieściach ówczesnych.
„Świadczę przed Bogiem”
– pisze jeden z nich – „że ja swymi własnymi oczami w Moskwie widziałem ludzi,
którzy leżąc na ulicach podobnie jak bydło szczypali trawę i ją jedli”.
Mięso końskie było
luksusem: jedzono psy, koty, ścierwo i wszelką nieczystość. Ludzie byli gorsi
od zwierząt: porzucali rodziny i żony, żeby nie dzielić się z nimi ostatnim
kęsem. Nie tylko grabili i zabijali za kromkę chleba, a i zjadali jeden
drugiego. Podróżni bali się miejscowych, i karczmy stały się scenami zbrodni:
duszono i zarzynano śpiących ludzi dla straszliwego pożywienia! Ludzkie mięso
sprzedawano pierogach na rynkach! Matki zjadały trupy swych dzieci!... Złodziei
karali, żgali, wrzucali do wody; ale przestępczości to nie zmniejszało… I w te
czasy niektórzy gromadzili zboże w nadziei, że sprzedadzą je jeszcze drożej!...
Wielu ludzi zginęło w niewysłowionych mękach z głodu. Wszędzie wałęsali się na
wpół umierający, padali i umierali na placach. Moskwa cuchnęłaby smrodem
rozkładających się ciał, gdyby car nie polecił ich chować. Specjalne patrole
jeździły po Moskwie zbierając z ulic nieboszczyków, obmywały ich, zawijali w
białe płótno, obuwali w kolorowe buty i setkami wywozili za miasto do trzech glinianek,
gdzie w dwa lata i miesiące cztery pochowano 127.000 ludzi, oprócz tych
pochowanych na cerkiewnych cmentarzach. Piszą, że tylko w Moskwie zmarło
500.000 ludzi, zaś we wsiach i innych obwodach jeszcze nieporównywalnie więcej
z głodu i zimna.
A potem
nastąpiły trzy lata suszy. Te anomalie klimatyczne zabiły ¾ mieszkańców Carstwa
Moskiewskiego. Wielkie państwo, które osiągnęło znaczny rozwój pod rządami Iwana IV Groźnego i jego syna Fiodora Iwanowicza wyludniło się, podległo klęskom i
nieszczęściom Wielkiej Smuty, obcemu panowaniu i omal nie znikło z powierzchni
Ziemi wraz z samą rosyjską nacją. Ale z tego powodu nie stało się nową
Atlantydą.
[Notabene, gdyby
nie głupota, fanatyzm i wygórowane ambicje polskiej magnaterii, to Moskwa i
cała ówczesna Rosja byłaby pod panowaniem polskim. Niestety, polskie panowanie
skończyło się na powstaniu Kuźmy Minina i Dymitra Pożarskiego w 1611 roku i wygnaniu Polaków z Kremla. Wielka
Smuta ostatecznie zakończyła się w 1613 roku powołaniem na tron moskiewski
księcia Michaiła Romanowa, który dał
początek dynastii Romanowów, panującej do 1917 roku – uwaga tłum.]
Wir nie działa
W ten sposób,
wracając do biblijnego kataklizmu, można założyć, że to nie 40-dniowy deszcz
stał się przyczyną przeistoczenia się lądów planety w kolosalne dno oceaniczne.
No ale skąd się wzięła taka wielka masa wody? Interesującą hipotezę postawił dr
nauk geologiczno-mineralogicznych Igor
Janickij – kierownik Centrum Instrumentalnych Obserwacji Środowiska i
Prognozowania Procesów Geofizycznych. Uważa on, że przyczyna tego była
transmutacja, czyli mówiąc prościej przemiana energii w materię, którą stała
się woda zatapiająca kontynenty.
Dr Igor Janickij
Dr Janickij
wziął za podstawę badania rosyjskich uczonych, którzy ustalili, że teoria wiru
wodnego w przyrodzie, której wszyscy uczyliśmy się na lekcjach geografii, w
praktyce nie działa. Tak więc, specjaliści z Roshydromet-u (odpowiednik
polskiego PIHM – przyp. tłum.) udowodnili, że w rezultacie wyparowania wody z
powierzchni oceanów w atmosferę dostaje się jedynie niewielka ilość pary
wodnej, która w przeliczeniu na powierzchnię kontynentów daje jedynie 25 mm
opadów. Ponadto te 25 dm³/m² stanowi tzw. tło opadowe i praktycznie w żadnym
wypadku całkowicie nie spada na Ziemię. Skąd biorą się te ilości wody
regularnie lejącej się na nasze miasta, tego nauka póki co nie wie, i przy
tworzeniu prognoz synoptycy się nad tym nawet nie zastanawiają, odnosząc się do
tego faktu jak do tego, co jest dane…
Pustynia – ojczyzna cyklonów
Jeszcze jedna
zagadka pojawiła się w końcu XX wieku. w 1998 roku, przez Buriacje i Czytyński
Obwód przewaliła się cała seria powodzi. Tak więc za oficjalną przyczynę tego
kataklizmu uznano Niż Mongolski. Centrum niżu barycznego znajdujący się nad
zachodnią częścią Mongolii został zdefiniowany jeszcze w 1982 roku, w procesie
statystycznej obróbki wielkiej liczby map pogody za okres kilkunastu lat. nie
bacząc na to, że centrum tego niżu znajduje się wewnątrzkontynentalnego
średniej wielkości masywu górskiego, kamienistej i bezwodnej pustyni, do granic
wypalonej przez letnie słońce, powstające tam niże w każdym roku niosą ze sobą
na północny-wschód, na odległość do 1000 km i zrzucają tam całe kilometry
sześcienne wody opadowej, wywołując tam powodzie o różnej sile.
Powódź w Buriacji
Skąd gorący
wiatr pustynny zdążył nabrać taką ilość wody, której wystarczyło na zatopienie
całych miast i wsi? Dr Igor Janickij doszedł do wniosku, że Mongolski Niż
formuje się nad terytorium od niepamiętnych czasów charakteryzujących się
aktywnością tektoniczną. Przeanalizowawszy 5000 map pogodowych różnych terenów
na Ziemi i porównał je z mapą uskoków tektonicznych, uczony upewnił się, że w
większości wypadków centra niżów pokrywały się w aktywnymi tektonicznie
strefami. I tak właśnie narodziła się teoria , zgodnie z którą lwia część niżów
i innych niebezpiecznych zjawisk atmosferycznych takimi na początku nie są, a
istnieją jedynie jako efekt uboczny „procesów życiowych” wnętrza Ziemi, które
prowokują zaburzenia atmosferyczne i skoki ciśnienia.
Energia przekształcona w wodę
Jaki związek
istnieje pomiędzy zwyczajnym, szeregowym niżem a Potopem Powszechnym? Dr
Janickij uważa, że bezpośredni. Przecież w rezultacie trzęsień ziemi, wybuchów
wulkanu i innych przejawów sił Przyrody jest wyzwalana ogromna energia. I wcale
nie jest wykluczone, że część jej jakimś sposobem przeistacza się w materię –
np. w wodę. Takim sposobem, w czasie Potopu Generalnego wydarzenia mogły się
dziać w taki sposób: najpierw na Ziemi miała miejsce cała seria tektonicznych
kataklizmów – powiedzmy trzęsień ziemi – a w ich rezultacie wyzwoliła się
energia, która przeistoczyła się w wodę, która pokryła lądy.
Co wywołało te
kataklizmy? Tutaj uczeni nie mają jednakowego poglądu. Jedni uważają, że na
Ziemię spadł ogromny asteroid, inni – że był to drugi naturalny satelita –
„brat” Księżyca. Całkiem fantastycznie wygląda teoria amerykańskiego geologa H. Reeskina który uważa, że przyczyną
Potopu Generalnego mogła się stać „metanowa katastrofa” – kolosalna eksplozja
ogromnych ilości metanu w wodach Wszechoceanu ok. 250 MA temu.
[Postulowana
eksplozja metanu z pokładów klatratów metanowych może się wydarzyć w każdej
chwili i to teraz. Przede wszystkim byłby to skok ilości gazów cieplarnianych w
atmosferze Ziemi i co za tym idzie skok temperatury atmosfery o co najmniej
kilka stopni Celsjusza. Metan jest gazem cieplarnianym 14-krotnie bardziej
kumulującym ciepło niż dwutlenek węgla i po czymś takim Ziemia upodobniłaby się
już bezpowrotnie do Wenus… - uwaga tłum.]
W tym kontekście
hipoteza dr Janickiego też ma prawo bycia. Ma ona tylko jedno słabe miejsce:
współczesna chemia i fizyka nie są w stanie wyjaśnić możliwości przemiany
energii w materię.
[Chodziłoby
zatem o proces odwrotny do anihilacji materii opisanego einsteinowskim wzorem E = mc² czyli po przekształceniu: m = E/c². O ile proces anihilacji
materii wymaga antymaterii – wskutek czego powstają kwanty promieniowania
gamma, to w przypadku odwrotnym musiałoby dojść do syntezy kwantów
promieniowania gamma w elektrony, protony i neutrony, których składają się
jądra i powłoki elektronowe atomów – przyp. tłum.]
Ale naszego
uczonego to nie speszyło. Twierdzi on, że ten fakt wcale nie przeczy postulatom
Einsteina i obliczenia potwierdzają
taką teoretyczną możliwość. Co więcej – obliczenia mówią o tym, że nawet
milionowa część energii wnętrza Ziemi wystarczy aż nadto, by pokryć
powierzchnię naszej planety pięciokilometrową warstwą wody!
Na ile jest
wiarygodna teoria Janickiego i jaka jest możliwość powtórki Potopu Światowego?
Na razie uczeni się spierają. Bezsprzeczne jest tylko to, że ten kataklizm
przyrodniczy powtarza się co jakiś czas w historii naszej planety
niejednokrotnie, i nie ma żadnej gwarancji, że on nie obruszy się na naszą
cywilizację w bliższej czy dalszej Przyszłości.
Komentarze KKK
To są oczywiste brednie. Odwrotna transmutacja może gdzieś zachodzi
we Wszechświecie, ale czy w taki sposób? Na pewno nie. Poza tym mam jedno pytanie,
a co się stało z wodami Potopu? Przecież taka ilość wody musiała gdzieś się podziać,
czyż nie? Dr Janickij czegoś chyba nie domyślał do końca… (Daniel Laskowski)
-----
Im więcej czytam słów 'uczony', im więcej 'Einsteinów' się
pojawia, tym ciekawszej tezy trzeba się spodziewać... no i teraz to dopiero
dowalili. Ręce opadają. Transmutacja, tektonicznej genezy transmutacje e=mc do
kwadratu, gdzieś pomiędzy wszystkim i nie wiadomo czemu wielka smuta i głód na
wschodzie, energia wnętrza Ziemi i pięciokilometrowa warstwa wody, która to na
pewno może być wnioskowana prostoliniowo i dosłownie z biblijnych opisów...
Przecież to już nawet zabawne nie jest ;)
Boże, co za czasy... (Smok
Ogniotrwały)
-----
E, Smoczuś, nie przesadzaj - dobrze jest! Narodek myśli i
kombinuje. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że odwrotna transmutacja nie
przebiega tak jakby chciał tego autor, bo wystarczy zadać w tym miejscu pytanie
- OK., a co się stało z wodą po Potopie? Wyparowała w Kosmos? Wpłynęła do
Agharty czy w podziemia prof. Lidenbrocka? - i już cała teoria bierze w łeb...
Ale to nie jest zabawne. Czytając takie teksty odnoszę
wrażenie, że znów cofnęliśmy się do czasów Baroku, w których właśnie takie
brednie były na porządku dziennym, póki nie nastało Oświecenie. Teraz, kiedy
zmieniła się epoka zodiakalna z Epoki Ryb na Epokę Wodnika - która ma być
uduchowiona (cokolwiek to oznacza) faktycznie taką zaczyna być - zero Rozumu i
same „uduchowione” brednie, jakieś pierdoły quasi-religijne, jakieś antynaukowe
duby smalone i zwycięstwo ducha nad materią - NB, na którym niektórzy doskonale
zarabiają... (Arystokles)
Tekst i
ilustracje – „Tajny XX wieka” nr 38/2015, ss. 22-23
Przekład z j.
rosyjskiego ©Robert K. Leśniakiewicz