poniedziałek, 10 kwietnia 2017

Katastrofa smoleńska: czy casus belli? (2)





Rzecz w tym, że to, co napisano powyżej stanowi całkowite zaklinanie rzeczywistości. Przypomina mi się wrzesień 1983 roku, kiedy to Rosjanie zestrzelili koreańskiego Boeinga 747 lotu KAL-007, którego celowo wprowadzono w obszar powietrzny ZSRR w celu rozpoznania systemu tamtejszej obrony przeciwlotniczej. Jestem pewien, że w przypadku malezyjskiego samolotu doszło do czegoś podobnego – samolot celowo wprowadzono nad obszar walk, a następnie celowo zestrzelono przy użyciu rosyjskiego zestawu rakiet plot. i ciekawe jest to, że od razu znaleźli się świadkowie, relacje, zdjęcia i filmy… - i które od razu ukazały się w zachodnich TV jako „dowody” rosyjskiej zbrodni na niewinnych ludziach. Czysta, wprost akademicka, grubymi nićmi szyta prowokacja. Ale dlaczego zestrzelono samolot malezyjski, a nie jakiś inny? To jest oczywiste: Malezja jest daleko i może co najwyżej wymieniać noty protestacyjne, co niczego nie daje i o to chodzi. Malezja nie wypowie wojny Ukrainie. Poza tym Malezja jest krajem, do którego nie wpuszcza się obywateli Izraela…

To jest taka sama ohydna prowokacja, jaką było niszczenie polskich pomników i cmentarzy na Ukrainie czy zamach na polski konsulat w Łucku. Patrzę i słucham, jak nasze rządowe media zaklinają rzeczywistość usiłując zrzucić odium winy na Rosjan, co już nawet nie jest śmieszne. Jest żałosne. 

Miałem okazję spotkać się na granicy z nacjonalistami ukraińskimi od Bandery, spod znaku OUN i UPA, którzy nawet nie ukrywali swej nienawiści do Polski i Polaków, Rosjan i Rosji, miałem w ręku ukraińskie ulotki redagowane i drukowane w Kanadzie a nawołujące do nienawiści do Polaków i czystek etnicznych oraz do odebrania Polsce Lubelszczyzny, Podkarpacia i Małopolski, więc nie wierzę propagandowym kłamcom usiłującym wmówić nam przyjaźń pomiędzy naszymi narodami jak nomen-omen w Żyda chorobę. Nie ma czegoś takiego jak przyjaźń ukraińsko-polska. To są urojenia polskich polityków i zaklinanie rzeczywistości – skrzeczącej i ponurej. 

Bo Ukraińcy nigdy nas nie przeprosili za swe zbrodnie. Nie przeprosili za Wołyń, nie przeprosili za zbrodnie na ziemiach polskich po wojnie… Rosjanie za Katyń przeprosili nas dwukrotnie – Ukraińcy za swe zbrodnie nigdy, a to o czymś świadczy. 

Opisane powyżej „śledztwo” dziennikarskie było bardzo dobrze przygotowane przez służby specjalne tak, by odium winy spadło na Rosję. Pytanie: komu najbardziej zależało na takim właśnie przedstawieniu tej tragedii? Na pewno nie Rosji, która miała w pamięci incydent z 1983 roku i jego implikacje polityczne. Władimir Putin jaki jest taki jest, ale nie jest głupi. Drugi raz nie powtórzyłby takiego numeru, bo po prostu coś takiego by się mu nie opłacało.
Zresztą zgodnie z zasadą is id fecit cui bono – cui prodest najbardziej na tym zależało Ukrainie. Kijów liczył na to, że Zachód – a szczególnie USA i Kanada – poprze Ukrainę i być może nawet wypowie wojnę Rosji. Na szczęście świat nie dał się ogłupić po raz wtóry i do interwencji – a co za tym idzie III Wojny Światowej w Europie - nie doszło… Przynajmniej na razie.

Do czego zmierzam – a do tego, że komuś bardzo zależało na tym, by z katastrofy w Smoleńsku zrobić post factum  casus belli – powód do wojny – z Rosją, to co znowu obserwujemy teraz. Nie twierdzę, by był to PiS et consortes, bo to są tylko marionetki i pacynki w czyichś potężnych rękach. Źródło zamachu było spoza granic Polski i były to siły pragnące zaognienia stosunków w Europie Środkowej. Jest na świecie tylko jeden kraj, któremu zależało i nadal zależy na destabilizacji sytuacji w naszym regionie – tym krajem są Stany Zjednoczone Ameryki Północnej. 

Ostatnie wypadki tylko potwierdzają tą tezę, pisze Onet.pl:

Prokuratura sformułowała nowe zarzuty wobec rosyjskich kontrolerów i trzeciej osoby przebywającej wówczas w wieży kontroli lotów – przypisano im przestępstwo umyślnego sprowadzenia katastrofy w ruchu powietrznym - poinformował zastępca prokuratora generalnego Marek Pasionek.
Prokuratura sformułowała nowe zarzuty wobec rosyjskich kontrolerów i trzeciej osoby przebywającej wówczas w wieży kontroli lotów – przypisano im przestępstwo umyślnego sprowadzenia katastrofy w ruchu powietrznym - poinformował zastępca prokuratora generalnego Marek Pasionek.
- Analiza materiału dowodowego (...) w oparciu o już zebrane dowody i nowo pozyskane w toku śledztwa pozwoliła prokuratorom na sformułowanie nowych zarzutów wobec kontrolerów lotu, obywateli Federacji Rosyjskiej, a także trzeciej osoby będącej wówczas w wierzy kontroli lotów – podał Pasionek.
Przekazał, że przypisano im przestępstwo umyślnego sprowadzenia katastrofy w ruchu powietrznym, którego konsekwencją była śmierć wielu osób.
Pasionek poinformował, że "sformułowany został wniosek i ekspediowany z prokuratury Krajowej wniosek o udzielenie pomocy prawnej przez władze Federacji Rosyjskiej, w którym postulowane jest postawienie kontrolerom zarzutów i by zostali przesłuchani z udziałem polskich prokuratorów.

Chodzi więc o zwalenie odium winy na Rosjan, wbrew oczywistym faktom: lądowanie dużego, ciężkiego samolotu na nieprzygotowanym lotnisku wojskowym musiało zakończyć się katastrofą. Forsuje się z uporem wersję zamachu, czemu trudno się dziwić – wszak mordercy zawsze usiłują zwalić winę na kogoś innego… A zatem to nie Tusk i jego kompani wysadzili samolot, tylko Rosjanie naprowadzili go na brzozę z wiadomym wynikiem. Czytając te brednie można postawić pytanie o granice służalczości, mierności i głupoty. 

Wracając do polityki, to jest takie uzasadnienie: USA prowadząc swoją politykę dzielenia narodów i szczucia ich na siebie doprowadziły do zaognienia się sytuacji na Bliskim Wschodzie i Afryce Północnej, gdzie doszło do obalenia tamtejszych rządów pod pretekstem walki o demokrację i w rezultacie czego powstanie politycznego i gospodarczego chaosu, ale przede wszystkim chodziło o wyparcie rosyjskich wpływów z Tunezji, Libii, Egiptu, Syrii, Iranu i innych krajów regionu, bo to był cel numer jeden tego całego bajzlu. Także Ukraina wpisuje się w ten schemat działań. Dlatego nie wierzę w to, że Euromajdan był spontanicznym zrywem ludności Ukrainy – bowiem zgodnie z zasadą jak coś jest „spontaniczne” i „samorzutne”, to oznacza, że zostało dobrze przygotowane i zorganizowane… A chodziło przede wszystkim o zdestabilizowanie sytuacji na Ukrainie i kolejny akt niewypowiedzianej wojny z Rosją. Ukraina była po prostu kolejnym pionkiem na szachownicy, który poświęcono w tej rozgrywce – tak jak teraz poświęca się Polskę.

Polska jest kolejnym krajem, w którym do władzy doszli fanatycznie antyrosyjscy antykomuniści mający swoją sztandarową idée fixe – wojnę z Rosją w imię starych animozji sięgających bodaj jeszcze Średniowiecza. Katastrofa smoleńska jest osią, wokół której obraca się polityka rządu PiS. Antyrosyjski obłęd, płaszczenie się przed USA, odwracanie się tyłem do Unii Europejskiej – to wszystko będzie szkodzić nam tak, że może dojdzie do powtórki z 1772 roku i Polska nie dość, że zostanie sama (już została!), to dzięki temu znów straci niepodległość (opowiastki o tym, jak to będzie nas broniło USA i NATO wkładam pomiędzy bajki – już dzisiaj widać, że Zachód chce się dogadać z Rosją ponad naszymi głowami, bo w polityce liczą się fakty, a nie bełkot nawiedzonych kościołkowych hurra-pseudo-patriotów) – na swe własne jasno wyartykułowane życzenie, albo przestanie istnieć w ogóle, bo będzie atomowym polem bitwy, na którym pozostanie tylko zeszklony piach i radioaktywność… 

Katastrofa smoleńska nie stała się przypadkiem. Śmierć w niej dosięgła najważniejsze osoby w państwie, które „przez przypadek” znalazły się w jednym samolocie. Osoby te leciały na obchody kolejnej rocznicy zbrodni katyńskiej – szczególnie rozdrapywanej i rozdmuchiwanej przez rozhisteryzowane koła prawicowe w Polsce i Polonię za granicą. I właśnie ten lot uległ katastrofie. „Przypadkiem” oczywiście! A potem „przypadkiem” zaczyna się nagonka na partię rządzącą, oczywiście przez ówczesną opozycję. Zaś po zmianie ekipy rządzącej zaczął się demontaż struktur siłowych i armii – co widzimy do dziś dnia. Pozbyto się fachowców, a ich miejsce zajęli klasyczni b.m.w. – bierni, mierni ale wierni. Oczywiście po to, by bez szemrania i bez dyskusji ogłupieni ludzie wykonywali najgłupsze nawet zachcianki tzw. klasy rządzącej…  

Ale wróćmy do tego, co stało się w Smoleńsku i Hrabowem. W Smoleńsku-Siewiernym prezydencki Tu-154M rozbił się przed pasem startowym. Wikipedia podaje, że:

Według raportu końcowego Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego (MAK) z 12 stycznia 2011 roku, o godz. 8:41.00 czasu polskiego, ok. 60 m na lewo od osi pasa, samolot stracił część lewego skrzydła o długości ok. 6,5 m w wyniku kolizji z brzozą o średnicy pnia 30–40 cm (tzw. brzoza smoleńska) i po następnych 5–6 sekundach zderzył się z ziemią w położeniu odwróconym; nastąpiło to, jak podano, około 350–500 m od progu pasa startowego, 150 m na lewo od jego osi. Według raportu końcowego KBWLLP zderzenie z brzozą i utrata około jednej trzeciej długości lewego skrzydła nastąpiły o godz. 8:41.02,8 UTC+2.

Co to oznacza? Otóż oznacza to, że piloci po prostu wrąbali się samolotem przed progiem pasa i nieco na lewo od niego. Wygląda na to, że w ogóle tego pasa nie widzieli i prowadzili maszynę na nawigacji GPS. We mgle, która wtedy się tam ukazała, mogliby wylądować, ale…

No właśnie – kolejnym pytaniem jest: czy GPS pokazywał im prawidłowe dane? Tego właśnie nie jestem pewien, bowiem osobiście spotkałem się z nieprawidłowym działaniem nawigacji GPS. Wprawdzie był to GPS samochodowy i nie miało to większego znaczenia, choć odchylenia te wynosiły ok. 200-250 m od wyznaczonej trasy, ale w przypadku samolotu każdy metr może mieć znaczenie… A zatem można założyć, że w obu przypadkach: tym ze Smoleńska i tym z Ukrainy, ktoś – komu zależało na zmianie kursu przez te maszyny – po prostu zmanipulował odczyty danych z satelitów, w efekcie polski samolot uderzył w brzozę i rozbił się pół kilometra przed pasem i 150 m na lewo od jego osi, zaś malezyjski Boeing zszedł z pasa drogi lotniczej i poleciał nad rejon walk z separatystami z wiadomym skutkiem… 

Ciekawe jest to, że malezyjski samolot zszedł z wyznaczonego mu kursu nad terytorium Polski. Dziwne jest to, nieprawdaż? Zejście z trasy miało miejsce nad najbardziej włażącym w sami-wiecie-co USA krajem europejskim. Uważam, że ten fakt też ma swe znaczenie, bo dlaczego polska kontrola lotów pozwoliła MH-017 na zmianę kursu wiedząc, że prowadzi on w strefę walk na Ukrainie? 

Kolejne pytanie – i kluczowe dla sprawy brzmi: kto był w stanie dokonywać takich zmian w danych przekazywanych przez satelity GPS? – odpowiedzcie sobie sami…  

Dla mnie sprawa jest oczywista: w obu przypadkach to był zamach, ale na pokój w Europie. Mimo śmiertelnego skutku, nie wyszedł jego animatorom. Na szczęście. Z drugiej zaś strony komuś przecież zależy na tym, by ciągle wrzało w polskim kotle, co jest oczywiste bo łatwiej się manipuluje skłóconym i podzielonym narodem, który doszczętnie zgłupiał z nadmiaru wolności i niedomiaru rozumu. 

No i jeszcze jedno: jak można ufać rządom, które bezczelnie okradają swych obywateli z emerytur, łamiąc wszelkie przepisy prawne? Nie mówiąc już o tym, że robią to na podstawie jakichś wyssanych z palców oskarżeń i pomówień pochodzących od osób o niskiej czy zerowej wiarygodności, których poczytalność i stan psychiczny kwalifikuje je do leczenia na oddziałach zamkniętych psychiatryka, bez jakiegokolwiek dochodzenia czy śledztwa, procesu sądowego i wydanego wyroku! Czy takiemu ustawodawcy i rządowi można ufać? Czy taki parlament i rząd może być wiarygodny? Odpowiedź może być tylko jedna – NIE.

I jeszcze jedno. W dniu 6.IV.2017 roku media podały, że SG i ABW zatrzymały w Dorohusku dwóch Ukraińców, którzy wwozili do Polski 30-milimetrowe działko przeciwlotnicze. Ciekawy jestem, kto zamierzał go użyć i przeciwko komu? To nie jest jakiś prosty pistolet czy kałasznikow, ale mordercza broń o dużej sile rażenia, która może np. zestrzelić samolot czy rozwalić Pendolino… Ale to już inna historia, która będzie miała swój ciąg dalszy, bo ta sprawa ma zabarwienie stricte terrorystyczne. Osobiście obstawiam jako cel Ambasadę FR czy któryś z Konsulatów Rosji w Polsce. Przecież naszym „przyjaciołom” zależy na tym, by stosunki polsko-rosyjskie były jak najgorsze…?


Opinie Czytelników


MH17 - jasne, że to robota UPAdlinców. Nawet jeśli to "złe ruskie" zestrzeliły, to kto pozwala lecieć samolotowi pasażerskiemu nad obszarem, na którym toczy się wojna?! Chyba tylko bydle Poroszenko, którego gieroje dostają wp....l od separatystów i nie mogąc sobie poradzić, "posłużył się" pasażerami MH17 w nadziei na wciągnięcie Zachodu w konflikt na wschodzie Ukrainy. (M.K.)

Obawiam się, że rzeczywistość jest bardziej prozaiczna, niż tu przedstawiasz. Wygląda na to, że katastrofa smoleńska to łatwy sposób na ciągnięcie kasy ze skarbu państwa po pretekstem kolejnych „badań”, wykopek i ponownych pogrzebów. No i oczywiście wyciągania bajońskich odszkodowań. W latach 80-tych rozchrzaniły się dwa samoloty LOT i jakoś nikt nie domagał się takich odszkodowań, jakie kazały sobie niektóre rodziny „ofiar ze Smoleńska”, co uważam za zwyczajną nieprzyzwoitość. (Daniel Laskowski)