środa, 24 maja 2017

Światła w oceanach (dokończenie)




 Mapa batymetryczna Oceanu Indyjskiego


Atomowy błysk nad Indykiem


Jeżeli już mówimy o tajemnicach Oceanu Indyjskiego, to przypomina mi się jeszcze jedna, znana pod kryptonimem Incydent Vela – znany także jako Błysk Południowoatlantycki, który miał miejsce w dniu 22.IX.1979 roku, o godzinie 00:53 GMT, a który zaobserwowano na S 47°00’00” – E 040°00’00”, -3653 m n.p.m. a który wreszcie zaobserwował amerykański satelita Vela 6911 – stąd nazwa.

Wydarzenie to miało miejsce na akwenie znajdującym się 164 km na wschód od Wyspy Marion i Wyspy Księcia Edwarda (RPA), 2183 km na południowy wschód od Przylądka Dobrej Nadziei (RPA), 794 km na zachód od Wysp Crozeta (Francja) i 2248 km na północ od Ziemi Enderby (Sektor Australijski) na Antarktydzie. Jak widać jest to miejsce odległe od ucywilizowanych miejsc. Idealne na morski poligon nuklearny.

Detektory wspomnianego tu satelity wykryły podwójny błysk przypominający błysk wybuchu głowicy jądrowej o niedużej mocy 2-3 kt TNT. Do tej próby jądrowej nie przyznał się nikt…

Podejrzewano, że był to wspólny izraelsko-południowoafrykański test jądrowy – znany jako Operacja Feniks (Operation Phoenix). W 2016 roku badacze stwierdzili, że dyskusja na temat tego incydentu zmierza w kierunku próby jakiejś broni jądrowej/termojądrowej. Konkurencyjną hipotezą jest uderzenie meteoroidu w obiektyw starego satelity, który spowodował mikroeksplozję, którą zinterpretowano jako nadoceaniczny wybuch atomowy.

Nie potwierdzono istnienia produktów wybuchu nuklearnego w atmosferze, mimo licznych przelotów nad tym akwenem samolotu Boeing WC-135s – przeznaczonego do zwiadu radiologicznego. Inni badacze z ramienia Agencji Wywiadu Obronnego – DIA, Laboratorium Badawczego Marynarki Wojennej USA – NRL czy kontrahentów z branży obronnej doszli do wniosku, że nie był to wybuch jądrowy. Jednakże część informacji o tym zdarzeniu pozostaje utajniona.  

Dlaczego? Prawdopodobnie chodzi tutaj o parametry techniczne środków wykrywania na kosmicznych platformach obserwacyjnych i wszelkiego innego latającego szpiegostwa. Ale czy tylko? – obawiam się, że nie tylko i jakieś ślady radioaktywności jednak znaleziono…

Amerykańska Wikipedia jako podejrzanych podaje (wedle stopnia prawdopodobieństwa): Izrael, RPA, ZSRR, Indie, Pakistan i Francja. Autorzy „zapomnieli” dziwnym trafem o USA i Wielkiej Brytanii, która dokonywała prób z małymi ładunkami atomowymi na australijskim poligonie atomowym w Maralinga, Emu Field i Monte Bello Islands, zaś Amerykanie zdetonowali w atmosferze trzy słabe (do 5 kt) ładunki jądrowe na Południowym Atlantyku w 1958 roku.

Jest jeszcze jedna, najpaskudniejsza możliwość. Być może – bo pewności nie mam – do gry weszli pogrobowcy nazistów zamieszkujący IV Rzeszę we wnętrzu andyjskich gór albo we wnętrzu Antarktydy, którzy chcieli zademonstrować światu swoje możliwości…

To jednak już jest temat z innej ballady. 

   

 Świecące algi w Zatoce Puckiej

A w Polsce?


Bałtyk jest zimnym, zatrutym i wysłodzonym morzem niemalże wewnętrznym, w którym nie ma warunków do rozwoju świecących bakterii. Tym niemniej, w ostatnich kilku latach zaobserwowano świecenie wody w rejonie Zatoki Gdańskiej i Zatoki Puckiej. I tak w 2001 roku stwierdzono obecność świecących alg bruzdnic w okolicy Chałup (od strony Zatoki Puckiej), w 2003 i 2012 stwierdzono obecność świecących glonów w okolicach Rewy, a w 2005 roku w okolicy Juraty – od strony morza (dane z „Zjawisko bioluminescencji nad Bałtykiem” na stronie http://freeisoft.pl/2012/08/zjawisko-bioluminescencji-nad-baltykiem/).

Przyczyną tego jest najprawdopodobniej biologiczny skutek EGO. Glony rozwijają się lepiej w ciepłych wodach i obawiam się, że w przyszłych latach, o ile EGO będzie postępował dalej, świecące mikroorganizmy zadomowią się również i u nas – przynajmniej u południowych wybrzeży Morza Bałtyckiego.

I to jest kolejny dowód na istnienie EGO.


Przekład z j. angielskiego i opracowanie – ©Robert K. F. Leśniakiewicz