wtorek, 23 maja 2017

Światła w oceanach (3)







Amerykańska Wikipedia podaje inne fakty:

Istnieje w tej chwili 235 udokumentowanych obserwacji mlecznego morza od 1915 roku, z czego większość koncentruje się na akwenach północno-zachodniego Oceanu Indyjskiego i w okolicach Indonezji. Świecenie koncentruje się na powierzchni oceanu i nie miesza się w wodnej kolumnie.
W 1985 roku, statek badawczy na Morzu Arabskim pobrał próbki wody z mlecznego morza. Okazało się, że efekt świecenia dawały bakterie Vibrio harveyi. Mareel[1] jest zazwyczaj powodowane przez Noctiluca scintillas (popularnie zwane iskierkami morza – sea sparkles), Dinoflagellate, które świecą w czasie poruszenia wody i znajdują się w oceanach w większości akwenów świata. W lipcu 2015 roku w Allepey, stan Kerala, Indie ten fenomen się wydarzył i National Institute of Oceanography oraz Departament Rybołówstwa stanu Kerala zbadali go i odkryli, że świetliste fale były rezultatem pojawienia się Notiluca scintillans. W 2005 roku, Steven Miller z Naval Research Laboratory w Monterrey, CA  porównał satelitarne zdjęcia z 1995 roku z relacją załogi statku handlowego. US Defense Meteorological Satellite Program pokazał akwen mlecznego morza, który miał powierzchnię 5900 mi²/15.400 km² - większą niż stan Connecticut. Świecący akwen był obserwowany przez trzy kolejne noce.
Podczas gdy biało-czarne zdjęcia ukazywały tylko białą plamę, uczony z Monterrey Bay Aquarium Research Institute – Steve Haddock (autor studium o mlecznych morzach) skomentował to tak: „Światło wytwarzane przez bakterie jest właściwie niebieskie, a nie białe. Jest ono białe na zdjęciach, ponieważ użyto monochromatycznych czujników i jest ono białe dla naszych oczu, ponieważ pręciki w naszych oczach (używane do nocnego widzenia) nie rozróżniają kolorów (o zmierzchu wszystkie koty są bure…) Na Szetlandach mareel (gdzie generalnie jest powodowane przez Noctiluca scintillans) jest ono opisywane bardziej jako zielone, niż tradycyjnie niebieskie czy białe, jak to jest obserwowane w reszcie świata. Nie wiadomo, dlatego ta różnica występuje właśnie na tym akwenie, albo po prostu nasza percepcja koloru cyjanowego (niebieskawo-zielonkawego) wypada jako zieleń.  (Wikipedia)

No i nie ma zagadki. Okazuje się, że za wszystko odpowiadają kolonie bakterii, które świecą w wielkich zgrupowaniach liczących miliardy miliardów komórek… Jest jednak pewne ale, a mianowicie bardzo chciałbym wiedzieć…






…kto kręci świetnymi kołami?


Jak dotąd teoria bakteryjna wyjaśnia zadowalająco pojawianie się świetlistych akwenów na Oceanie Indyjskim, ale nie wyjaśnia zjawiska kręcących się kół w jego wodach. Oczywiście sam efekt jest wywoływany przez bakterie i inne morskie świecące stworzenia pelagiczne. To jest poza dyskusją. Prawidłowo postawione pytanie brzmi – co powoduje, że te stworzenia świecą na ściśle określonych obszarach i w określony sposób?

Odpowiedzi może być kilka. Najbardziej logiczna jest ta, że mamy do czynienia z urządzeniami emitującymi okrężnie i w sposób ograniczony infradźwięki, dźwięki lub ultradźwięki albo jakiś rodzaj promieniowania, które powodują świecenie planktonu. Do czego mogą one służyć? Być może są to urządzenia nawigacyjne, napędowe lub obronne.

To ostatnie jest możliwe i to bardzo – że wspomnę tylko incydent ze stycznia 1948 roku, w Cieśninie Malakka gdzie ginie w niezwykłych okolicznościach załoga MS Ourand Medan (według innych źródeł SS Orang Medan), którego załoga została zabita wskutek oddziaływania jakiegoś nieznanego czynnika. Jeden z uczonych radzieckich wysunął w związku z tym hipotezę o powstawaniu w wodach Wszechoceanu fal akustycznych o bardzo niskiej częstotliwości do 7 Hz, które mogłyby ewentualnie zabić załogę statku, ale nie tłumaczy pożaru, który wybuchł w ładowni, błyskawicznie rozprzestrzenił się na statku i wygonił ekipy poszukiwawczo-ratownicze przybyłe na wezwanie SOS…

I dalej - 2 lipca 1953 roku, na Morzu Adamańskim został znaleziony porzucony przez załogę statek SS Holhu. Niektóre źródła podają, że w tym przypadku powtórzyła się tragedia nieszczęsnego SS Orang Medan, którego znaleziono w Cieśninie Malakka. I w tym przypadku, martwa załoga leżała na pokładzie a jej zastygłe w grymasie przerażenia twarze patrzyły na słońce… A zatem powstaje pytanie – kto w latach 40. i 50. XX wieku posługiwał się taką bronią? Czyja to była technologia? I najważniejsze – czy był to przypadek czy celowe, wrogie działanie?
 
I kogo? Czy to mieszkańców Wszechoceanu czy Kosmitów? – tego nie wiem. Jednego jestem pewien, a mianowicie tego, że nasza hydrosfera jest penetrowana przez Kogoś, kto dysponuje techniką wyprzedzającą naszą o dziesięciolecia. Bo i Juliusz Verne nie wziął swego Nautiliusa z powietrza, a w oparciu o konkretne wydarzenia…

Ale to już temat z innej ballady. 






CDN.


[1] Słowo to pochodzi od niezatwierdzonego norweskiego terminu *marled, co w staronorweskim morueld – od marr (morze) + eldr (ogień) oznacza „morze ognia”. Por.: islandzkie – maurildi, szwedzkie – marled. A to oznacza, że Wikingowie doskonale znali to zjawisko i nadali mu taką a nie inną nazwę.