Quasi-samolot zaobserwowany przez dr Corneta (rekonstrukcja)
George A. Filer III (MUFON)
Dr Bruce Cornet uprzejmie zezwolił mi na publikację jego naukowych
odkryć na temat UFO. Ma on dwa doktoraty. W dniu 24.IX.1992 roku, pomiędzy
godzinami 18:10 a 19:20 EDT jechał do domu z pracy w Lamont-Doherty Earth Observatory w Palisades, NY, do Middletown,
NY.
Zbliżał się szybko zachód
słońca, kiedy dr Cornet jechał w kierunku północnym w kierunku swego końca autostrady
na New York Throughway. Ale jej nie
opuścił, zanim zobaczył coś, co go absolutnie wytrąciło z równowagi. Po jego
prawej stronie, pomiędzy autostradą a górą Mt. Bear, która ciągnie się
równolegle do niej, ujrzał on naraz wielki stratoliner zbliżający się z dużej
odległości. Tylko problemem był pułap jego lotu. On leciał poniżej szczytu Mt.
Bear, którego wysokość wynosi maksymalnie ok. 100 m ponad dno doliny.
Kiedy samolot zbliżył się do
niego, to zaczął błyskać swoimi światłami lądowania kilkakrotnie: ciemno –
błysk – ciemno – błysk – ciemno – błysk. Następnie samolot znajdował się w
odległości nie większej niż pół mili (800 m) i wyraźnie chciał, by zwrócić nań
uwagę. Potem samolot zaczął skręcać w swoją prawą stronę. Powoli przeleciał nad
autostradą przed jego samochodem. Leciał na wysokości nie większej niż 200
ft/~67 m, w odległości nie większej niż 500 ft/~167 m. Szybko przeleciał na
drugą stronę autostrady. Samolot ten miał kształt Boeinga 707, ale
pomalowany był całkiem na czarno. Na jego powierzchni nie było żadnych znaków
czy logo. Nawet okna wyglądały jakby były całkiem zaciemnione czy zamalowane. Powodował
on taki hałas jak samolot odrzutowy przelatujący w pobliżu.
Boeing 707
Dr Cornet pisze:
Zobaczyłem
samolot Boeing 707 bez zewnętrznych
silników (razem 4), cały czarny, bez okien nawet w kokpicie, bez żadnych
oznaczeń przewidzianych przez FAA, co wskazuje na to, że nie był to samolot
wyprodukowany przez ludzi. Przypominam sobie cygarokształtny kadłub z
rozwiniętymi skrzydłami i stabilizatorami ogona, a potem fałszywy odgłos pracy
silników odrzutowych.
A teraz opinia sceptyka. Jak
można wyjaśnić to, że wielki Boeing 707 leci daleko poniżej pułapu 1000 ft/~333
m (przepis FAA
poza kontrolą portu lotniczego) a pilot mruga światłami lądowania? Czy pilot
miał kłopoty? Czy chciał ostrzec kierowców na autostradzie, że podchodzi
właśnie do awaryjnego lądowania używając jej jako pasa startowego?
Przepis FAA, nr 91.515 na
temat wysokości lotu stanowi, że:
(a)
Niezależnie od przepisów
zawartych w punkcie 91.119 i z wyjątkiem wypadków przewidzianych w ustępie „b”
niniejszego artykułu, żadna osoba nie może obsługiwać samolotu w ramach VFR na wysokości:
(1) tysiąca stóp ponad
powierzchnią ziemi, albo 1000 ft/330 m od każdej góry, wzgórza czy innej
przeszkody dla lotów dziennych; i
(2) wysokości przepisane w
punkcie 91.177 dla lotów nocnych.
(b)
Niniejszy przepis nie ma
zastosowania:
(1) podczas startu i
lądowania
(2) jeżeli inna wysokość lotu
jest dozwolona przez zrzeczenie się do tej sekcji w segmencie „J” tej części;
lub
(3) jeżeli lot jest
prowadzony w szczególnych warunkach pogodowych VFR minimum opisanymi w punkcie
19.157, za odpowiednią zgodą ATC.
Przepis FAA nr 91.177:
Minimalna
wysokość dla lotów na IFR.
(a) Loty
samolotem na małych wysokościach. Poza koniecznością startu i lądowania, żadna
osoba nie może prowadzić samolotu poniżej IRF.
(1)
Minimalne wysokości lotu są podane w §§. 95 i 97 tego rozdziału; albo
(2) jeżeli sprecyzowano
minimalny pułap w tych paragrafach –
(i) w
przypadku lotów nad terenami opisanymi jako tereny górskie w § 95, na wysokości
2000 ft/~660 m ponad najwyższą przeszkodą, na horyzontalnym dystansie
wynoszącym 4 mn/7,4 km od kursu lotu, albo –
(ii) w
każdym innym przypadku na wysokości 1000 ft powyżej najwyższej przeszkody
znajdującej się w odległości 4 mn od trasy przelotu samolotu. (AIM/FAR
1994)
Takie były niektóre myśli,
które przemknęły przez umysł dr Corneta, kiedy przygotowywał się do wyjazdu z
Harriman. To, co go zaniepokoiło najbardziej, to była jego obserwacja, że nie
słychać było żadnych silników tej maszyny, ani pod skrzydłami ani na kadłubie.
Odrzucił tą obserwację jako możliwie mylną (wszak słyszał on odgłos pracy
silników odrzutowych) i dalej kontynuował swą podróż skręciwszy na zachód drogą
stanową R17M. Ale po przejechaniu kilku mil od skrzyżowania znów ujrzał ten sam
samolot. Tym razem przeleciał on nad drogą w odległości ½ mili przed nim. I
znowu leciał on bardzo nisko nad ziemią i z niewielką prędkością: potrzebował
aż 5 sekund do przelotu nad autostradą. Świadek stał się bardzo zbulwersowany,
bowiem teraz było wyraźnie widocznym, że pilot miał poważny problem i
przygotowuje się do lądowania awaryjnego. Nawet gdy obszar ten wydawał się być
słabo zamieszkały, to dr Cornet wiedział, że poza drzewami porastającymi
obrzeża autostrady znajdują się duże działki i rezydencje. Zaś kilka wzgórz
otaczających okolicę autostrady powodowały znaczne niebezpieczeństwo dla lotu
na małej wysokości. Dr Cornet w dalszym ciągu obserwował ten samolot usiłując
ocenić jego prędkość. Wyglądało na to, że poruszał się on o wiele wolniej niż
byłby w stanie utrzymać się w powietrzu. Na mapce możemy zobaczyć cztery
lokalizacje jego wozu, kiedy samolot przelatywał przed jego maską ponad
autostradą.
Trasa lotu tajemniczego samolotu wg. rysunku świadka
Około 1-2 mile na zachód
jadąc drogą R17M dr Cornet zauważył ponownie samolot jakieś ½ mili przed nim.
Trzeci raz przeleciał nad szosą z prawej do lewej bardzo powoli i na małej
wysokości.
On spoglądał na okolicę, czy
ten samolot gdzieś się nie rozbił w dzielnicy willowej, ale gdzie to się stało
i dlaczego? Dotarło potem do niego, że cokolwiek to było, chciało się mu
pokazać. Nie było bowiem nikogo przed nim w czasie trzech poprzednich
manifestacji. - Ale on nie mógł być celem – pomyślał. Kto by mu uwierzył w taką
dziwną historię bez jakiegokolwiek dowodu? Każdy wie, że Boeing 707 nie może latać
bez silników, i musiałby spaść na ziemię jak kamień, gdyby poruszał się z
prędkością poniżej 150 kts/278 km/h.
Dr Cornet przejechał kolejną
milę potrząsając głową i dziwiąc się czy ktokolwiek inny widząc ten samolot
zadawał sobie takie same pytania. Naraz w chwilę potem samolot przeleciał mu
drogę po raz czwarty, ale tym razem z lewej do prawej. Tym razem miał
trudniejsze warunki, bowiem słońce świeciło idealnie na wprost i samolot
widoczny był na tle tarczy słonecznej, która kryła się za horyzontem, bowiem
autostrada biegnie idealnie ze wschodu na zachód. I to był ostatni raz, kiedy
ujrzał on ten samolot w świetle dnia, Anie nie po raz ostatni tego wieczoru. Najciekawsze
dopiero nadchodziło.
Najwidoczniej to szło dwoma drogami – i ET i
ludzie potrafią robić kopie pojazdów.
UFO
zamienia się w samolot
Znajdowałem się właśnie na
podwórku fotografując smugi kondensacyjne. W dniu 4.III.2017 roku, około
godziny 13:00 PDT, moim aparatem fotograficznym Canon Power Shot SX50HS,
zobaczyłem contrails przez celownik
aparatu. Zrobiłem serię 70 zdjęć z prędkością 10/s.
Transformacja UFO w samolot
Zacząłem fotografować całą
smugę, jak tylko samolot pojawił się w moim polu widzenia. UFO pojawił się na
monitorze mojego peceta, jak tylko załadowałem wszystkie 70 zdjęć. Trudno mi
było w to uwierzyć w to, co złapał mój aparat. Udało mi się złapać kilka UFO,
które zmieniały swój kształt w samolot.
Samolot zmieniał swój
kształt w UFO i vice-versa
kilkukrotnie w czasie tej sesji zdjęciowej. Odkryłem to przepuszczając
wszystkie zdjęcia przez komputer do przodu i do tyłu. Robię zdjęcia smugom
kondensacyjnym odkąd zobaczyłem, co robi te smugi. (Dzięki „Stargaazer”)
Obiekt
z Kalifornii
Antioch, CA – w dniu
29.III.2017 roku, około godziny 19:05 PDT, zobaczyłem obiekt wyglądający jak
typowy odrzutowiec pasażerski z San Elijo, CT do Antioch, CA o godzinie 12:00 i
unosił się w powietrzu.
Rysunek tajemniczego samolotu sporządzony przez świadka z Antioch
Kiedy tak leciał w kierunku
na południe w pewnej odległości i nagle wykonał ostry zwrot i poleciał ku
północy z nieprawdopodobną prędkością.
To leciało w kierunku
horyzontu w czasie 4-5 sekund z odgłosem przypominającym brzęczenie zabawkowego
drona, ale był on tak daleko, że niepodobieństwem byłoby słyszeć odgłos pracy
silnika dronu.
A
jak w Polsce?
No właśnie – UFO
zamieniające się w samoloty i vice-versa
mają jeszcze jeden nieoczekiwany aspekt. Od dawna obserwuję przelatujące nad
Jordanowem samoloty i ich smugi kondensacyjne w nadziei, że wreszcie ujrzę
osławione chemtrails. Chemtrails nie udało mi się zobaczyć,
chociaż samoloty zostawiały za sobą różne dziwne contrails, o czym już tu pisałem, to moją uwagę zwróciły samoloty,
które leciały w zupełnej ciszy nie zostawiając za sobą żadnych smug
kondensacyjnych, albo – jak w opisanym przypadku – leciały nie wydzielając smug
kondensacyjnych, ale słychać było ich pracujące silniki.
Te drugie można bardzo
łatwo wyjaśnić warunkami atmosferycznymi – suchością i temperaturą powietrza.
Im bardziej suche i ciepłe powietrze, tym smugi są krótsze, lub nie ma ich
wcale. W moim przypadku najczęściej były to maszyny lecące do portu lotniczego
Krakowie-Balicach (KRK), które dolatywały do ścieżek podejścia na wysokościach
ok. 2000-5000 m. Tym niemniej widziałem także „samoloty” latające na większych
wysokościach, które nie zostawiały smug ani nie słychać było odgłosów pracy ich
silników…
Pamiętam przypadek, kiedy udało
mi się zaobserwować dwa samoloty lecące na tym samym pułapie niemal na czołowe
zderzenie, z których jeden był „normalny”, zaś drugi poruszał się jak widmo –
bezdymnie i bezdźwięcznie.
Zdjęcia obiektu widzianego nad Międzyzdrojami we wrześniu 2010 roku
Takie dziwne „samoloty”
widziałem także nad Międzyzdrojami we wrześniu 2010 roku i nad Helem we
wrześniu 2012 roku. O ile w przypadku Międzyzdrojów jakoś to sobie
wytłumaczyłem pogodą, to przypadek z Helu już nie bardzo.
Innym razem jadąc drogą S1
z portu lotniczego Katowice-Pyrzowice (KTW) do wjazdu na A4 w kierunku Krakowa,
będąc w okolicach Siewierza zaobserwowałem wraz z moją siostrą samolot, który…
stał w zawisie! Obserwowaliśmy go przez ok. 20 sekund, jak wisiał nieruchomo
nad tamecznym masywem leśnym, a potem straciliśmy go z oczu. Początkowo
tłumaczyliśmy to sobie tym, że jadąc z prędkością ok. 90 km/h obserwowaliśmy
efekt złożenia prędkości samolotu i naszej, ale potem doszliśmy do wniosku, że
było to niemożliwe, bowiem te dwa wektory o różnych zwrotach NIE MOGŁY się
złożyć i były sobie przeciwne, tak więc samolot ten musiałby się poruszać z
prędkością zwiększoną o prędkość naszego samochodu… A jednak wisiał w bezruchu.
Równie dziwne „samoloty”
widziałem nad Słowacją – pierwszy raz na trasie pomiędzy Dolnym Kubinem a
Trsteną w lecie 2013 roku, drugi raz z Zamku Strečno w dniu 9.IX.2014 roku.
Tak czy owak, na naszym
niebie dzieją się dziwne rzeczy i trzeba będzie dobrze przyglądać się samolotom
nad naszymi głowami.
Przekład z angielskiego i
komentarz – ©Robert K. F. Leśniakiewicz