poniedziałek, 2 października 2017

Obniżenie emerytur ubekom czyli wielka radość w domu Gucia...



W Internecie znalazłem następujący tekst, który bardzo adekwatnie podsumowuje to, co się dzieje w naszym ukochanym kraju:

1 października 2017 roku, Salomon Morel przekręcił się w grobie. Kilka razy.

Dziś weszła w życie ustawa dezubekizacyjna, która swoim zasięgiem (jeśli wierzyć oficjalnym danym) dotknęła 39.000 byłych funkcjonariuszy różnych służb. Oraz członków ich rodzin. Wielokrotnie dotyka ona ludzi którzy zajmowali możliwie najniższe stanowiska albo takich, którzy służąc krótko przed transformacją ustrojową całe swoje zawodowe życie związali ze strukturami Policyjnymi w demokratycznej Polsce.

Dlaczego nie skreślono ich w latach 90? Odpowiedź jest prosta: "Bo byli potrzebni". To oni tworzyli struktury nowej Policji, Straży Granicznej, służb wywiadowczych. Byli to ludzie z doświadczeniem, którzy przekazali swoją wiedzę młodym rocznikom, wytarli im mleko spod nosa i nauczyli fachu. Dziś zostali opluci, zbesztani i porzuceni. Ludzie, którzy przez dwadzieścia lat wolnej Polski (a niejednokrotnie i dłużej) współtworzyli nowoczesne służby, często awansując w strukturach i dorabiając się kosztem życia rodzinnego. Odchodząc na emerytury w XXI wieku często wzięli kredyty na dom, chcąc zrekompensować sobie lata poświęcone na mundur. Dziś stracą majątek całego życia i przez kolejnych kilka lat czekać ich będzie tułaczka po sądach. Oby doczekali sprawiedliwości.

Ludzie, których dotyka ta ustawa muszą spełnić kilka przesłanek. Przede wszystkim, tą z ustawy dezubekizacyjnej - czyli musieli choć przez jeden dzień służyć organach totalitarnego państwa. I drugą - muszą żyć. A żyją jeszcze Ci, którzy ze zbrodniami komunizmu i aparatem władzy totalitarnej mieli tyle wspólnego ile wypracowali parząc kawę lub kierując samochodem dygnitarza. Ewentualnie mogli pracować na poczcie MSW, mogli tworzyć bazę PESEL albo (tu mój ulubiony kazus) być zbrodniarzem i mordercą w budce kontrolerskiej i wbijać pieczątki do paszportów. W tamtych czasach byli po prostu młodzi, nieopierzeni a zatwardziały beton i zamknięte esbeckie kliki często nimi pogardzały.

Stoję na stanowisku, że ludzie Ci stali się podmiotem przypadkowego odwetu politycznego, zemsty obecnego ustawodawcy a samą decyzję obniżającą świadczenia należy traktować w niektórych przypadkach jak wyrok śmierci. Wyrażam również przekonanie, że rozliczenie z poprzednim systemem, zwanym przez ustawodawcę totalitarnym (z takim ujęciem trudno się zgodzić, gdyż jak wtedy należało by nazwać Rosję Radziecką pod rządami J. Stalina lub obecny ustrój Korei Północnej) powinno nastąpić nie później niż w okresie dziesięcioletnim od daty „Pierwszych Wolnych Wyborów Parlamentarnym w III RP”. Podobne stanowisko wyraziło Zgromadzenie Parlamentarne Rady Europy w rezolucji nr 1096 z dnia 27 czerwca 1996 roku. Pomimo, że wspomniana rezolucja nie ma charakteru prawnie wiążącego należy ją bez wątpienia traktować jako część europejskiego dorobku i kultury prawnej. Po upływie prawie trzydziestu lat od wspomnianych wyborów nie sposób przeprowadzić dowodów mogących potwierdzić lub zaprzeczyć zbrodniczej działalności osób dotkniętych ustawą.

Ustawodawca zapomniał o dramatycznym położeniu niektórych schorowanych i niesamodzielnych osób i nie zagwarantował im należnej opieki a jedynie na podstawie wątpliwej jakości przepisów, w sposób urągający zasadom państwa prawa, w sposób represyjny i dyskryminujący spycha ich na margines społeczny skazując na śmierć głodową lub alternatywnie na szybką śmierć z powodu przerwania niezbędnego leczenia z uwagi na brak środków.

Należy zauważyć, że system zaopatrzeniowy tym różni się od powszechnego, że w swej istocie miał być on gwarantem ciągłości i niezmienności świadczenia wypłacanego byłym funkcjonariuszom lub członkom ich rodzin jako pewnego rodzaju dziękczynna jałmużna za ich niejednokrotnie ciężką i ryzykowną służbę na rzecz dobra wspólnego wszystkich obywateli.

Postawmy w jednej linii mechaników, dyspozytorów, kierowców czy sekretarki, z niektórymi współtwórcami tegoż zbrodniczego dezubekizacyjnego (nie)aktu którzy wsławili się chociażby autorstwem aktów oskarżenia przeciwko uznanym działaczom opozycyjnym (chociażby takim jak Antoni Pikul).

Państwo Polskie jako jedną z naczelnych zasad stawia sobie zasadę demokratycznego państwa prawnego. Zasada ta nie jest mandatem większości społeczeństwa do dowolnego i represyjnego zachowania państwa. Wynika ona z zasady poszanowania dorobku prawnego oraz konieczności takiego tworzenia i stosowania prawa które będzie funkcjonowało z pożytkiem dla obywateli a nie działało na ich szkodę. Odnieść można wrażenie że w obecnym kształcie zasada państwa prawnego została zastąpiona przez zasadę zwaną TKM, której autorstwo przypisuje się jednemu z najbardziej wpływowych obecnie polityków polskich.

Przepisy zmieniające ustawę „zaopatrzeniową” są właśnie wyrazem i rozwinięciem formalno-prawnym tej trzyliterowej zasady. Po 27 latach usiłuje się dokonać zemsty opartej o odpowiedzialność zbiorową. W tym czasie, można było wyszukać współautorów poprzedniego ustroju, zweryfikować ich wkład w funkcjonowanie „represyjnego państwa”, przeprowadzić postępowania, skazać i prawomocnym wyrokiem odebrać świadczenia w związku z przestępstwami których dopuścili się w służbie. Przy takim rozwiązaniu ustawowym ofiarami stają się często niewinne osoby, a katami grupa posłów która w większości nie ma nawet statusu osoby represjonowanej a w niektórych przypadkach nawet nie pamiętających czasów co do których się wypowiada. O prokuratorach z tamtych czasów nie wspomnę.

Pułkownik SW Salomon Morel dożył w Izraelu szczęśliwej starości. Jeden z największych zbrodniarzy jakich nosiła Polska Ziemia do końca swoich dni pobierał świadczenie które wypracowuje w ciągu miesiąca cała zmiana kasjerów z dyskontu. Jemu podobni również przekroczyli już Styks i spoczywają w pokoju. Dziś, z wyraźnymi szyderczymi uśmiechami.


A ja od siebie dodam tylko to, że Ustawa deubekizacyjna stanowi precedens, w oparciu o który będzie można zabrać część lub odebrać prawa nabyte w okresie PRL - wystarczy wspomnieć, że podpisując umowę o pracę, jednocześnie podpisywało się klauzulę "o udzielaniu niezbędnej pomocy organom państwa na każde ich żądanie". I już. Ktoś podpadnie rządzącej klice i już ma przejebane. Bo w tym całym cyrku chodzi o kasę i tylko o kasę. Zaoszczędzono na nas 500 mln PLN PLN, co tryumfalnie zapodała redaktorka z rządowej TVPiS w Wiadomościach.

Wielka radość zapanowała w domach co niektórych pisowskich „wściekłych” (przez analogię z Rewolucją Francuską), którzy wreszcie wymierzyli sprawiedliwość znienawidzonym ubekom. Zapominają wszakże, że ci właśnie francuscy „wściekli” szybko złożyli głowy pod gilotynę… Pisowscy „wściekli” też zostaną wycięci, jeżeli ober-prezes wszystkich prezesów uzna ich za niezbyt lojalnych. Rewolucja prędzej czy później pożera swoje dzieci – dobitnym przykładem jest Wałęsa. Przed wyborami w 1989 roku wszyscy kandydaci włazili mu w dupę i zabiegali o fawor. Dzisiaj wieszają na nim wszystkie zdechłe psy.   

Z tego wszystkiego ubawił mnie pewien biskup, który pochylił się nad Policjantami w samej Częstochowie. Nie łudźmy się, bo zrobił to z czystego wyrachowania. Bo rachunek jest prosty – 39.000 funkcjonariuszy i żołnierzy ma rodziny, każdy członek daje na tacę jakieś 2-5 PLN. Wychodzi na czysto jakieś 2 mln PLN rocznie. Tą kasę straci Kk, bo ludzie nie będą dawać na tacę, czy nawet oleją Kk i co wtedy?

Nie ma co skamlać o sprawiedliwość i chodzić po sądach, przy okazji nabijać kabzy rozmaitym kauzyperdom. To nic nie da, bo złodzieje nie oddadzą tego, co raz wpadło im w łapy. Taka jest ich knajacka mentalność. Tu trzeba zrobić porządek na Wiejskiej. Bo póki tam się nic nie zmieni, póty nie ma co mówić o sprawiedliwości. A tak swoja drogą, kiedy patrzę na to, co się dzieje w Polsce to widzę, że komuniści mieli sto procent racji. Kapitalizm w polskim wydaniu to bandycki ustrój miażdżący słabszych i uboższych – i taka jest prawda. Ogłupiony naród oddał władzę w ręce bandy złodziei i politycznych macherów – i za to zaczyna teraz płacić.