W październiku bieżącego roku,
niektóre media podały dziwną informację na temat radioaktywnego obłoku
złożonego z radioaktywnych cząsteczek rutenu-106 (106Ru*). Brzmiało
to mniej więcej tak:
Nad
Europą, w tym nad Polską, wykryto niewielkie ilości izotopu promieniotwórczego
ruten-106. Poinformowała o tym Państwowa Agencja Atomistyki, zaznaczając
jednocześnie, że stężenie jest niewielkie i nie powoduje zagrożenia dla
zdrowia. Póki co nie wiadomo jednak, skąd substancja wzięła się w powietrzu.
Aktualne
wskazania krajowych stacji pomiarowych potwierdzają obecność rutenu-106 w
powietrzu - poinformowała PAA.
-
Ruten-106 jest izotopem promieniotwórczym, a izotop promieniotwórczy to taka
odmiana normalnego pierwiastka, czyli metalu ruten. Tylko jest to nietypowy
izotop, ponieważ właśnie jest promieniotwórczy i jest wykorzystywany
najczęściej obecnie w terapii nowotworów oka - wyjaśniał Józef Strojny z
Państwowej Agencji Atomistyki na antenie TVN24.
Zabieg
polega na tym, że źródło zawierające ten izotop zostaje umieszczone w pobliżu
guza nowotworu (na przykład na oku pacjenta w postaci specjalnej
płytki-aplikatora) i swoim oddziaływaniem uszkadza komórki rakowe - informuje PAA.
Skąd
ruten w powietrzu?
Strojny
przyznał, że jest to "sytuacja nietypowa", nie oznacza jednak dla nas
powodów do zmartwień - nie występuje zagrożenie dla zdrowia. Wciąż nie wiadomo
jednak, skąd substancja wzięła się w powietrzu.
-
Stężenie tego izotopu jest tak niskie, że trudno stwierdzić, z którego rejonu
Europy pochodzi. Może uda się to określić, ale niekoniecznie. To zależy od
modeli pogodowych - powiedział Józef Strojny.
Naukowiec
podejrzewa, że dużo państw w Europie teraz pracuje nad tym, żeby znaleźć źródło
tej emisji. - Jeżeli chodzi o możliwe pochodzenie, to może to być albo
laboratorium w którym taki ruten się wytwarza, albo nieprawidłowo zutylizowane
źródło promieniotwórcze - wytłumaczył Strojny.
Jak
zaznaczył Józef Strojny, warto sobie uświadomić skalę.
- To,
że wykrywamy ruten nie oznacza, że jest jakieś zagrożenie. Bardziej świadczy o
tym, że my dysponujemy bardzo dobrymi aparatami, miernikami do wykrywania tego
typu izotopów. One są wykrywane tylko w warunkach laboratoryjnych - powiedział
Józef Strojny. - To nie jest poziom zagrażający komukolwiek - zaznaczył
naukowiec.
Strojny
uspokajał, że jeżeli substancja pochodzi z
jakiegoś laboratorium, to nie doszło do uszkodzenia, tylko mogło to być
ewentualnie nieprawidłowe wietrzenie pomieszczenia.
"Bardzo
niewielka ilość"
Jak
zaznacza PAA w komunikacie, w związku z wykryciem rutenu-106 w powietrzu nie
należy podejmować żadnych działań, a w szczególności przyjmować preparatów z
jodem.
Najwyższe
stężenie rutenu wstępnie oznaczone na terenie Polski wynosi 6,4 mBq/m3. Jest to
bardzo niewielka ilość. "Oznacza to, że człowiek musiałby wdychać
powietrze z wykazanym stężeniem rutenu-106 przez okres wielokrotnie
przekraczający czas życia ludzi, aby otrzymać roczną dawkę promieniowania
jonizującego uznawaną za bezpieczną (tj. 1 milisievert)" - informuje PAA.
Państwowa
Agencja Atomistyki ma za zadanie monitorowanie stanu powietrza pod kątem
izotopów promieniotwórczych.
Każde
nieprawidłowe postępowanie z izotopami promieniotwórczymi od razu notowane jest
w całej Europie. Po pierwszych pomiarach wykonano także kolejne, z których
wynika, że poziom rutenu nie podniósł się.[1]
CLOR podaje komunikat, w
którym stwierdza, co następuje:
…jest
to jeden ze sztucznych radioizotopów używany w medycynie nuklearnej do
brachyterapii gałki ocznej, nie występujący w naturze. (…) Oficjalne wyniki
pomiaru stężeń tego izotopu w Polsce wynoszą w dniach 25.IX-2.X.2017 roku:
·
WARSZAWA 4,09 ± 0,05 mBq/m³
·
BIAŁYSTOK 0,23 ± 0,01 mBq/m³
·
GDYNIA 3,62 ± 0,07 mBq/m³
·
KATOWICE 0,60 ± 0,03 mBq/m³
·
SANOK 6,52 ± 0,37 mBq/m³
·
KRAKÓW 1,62 ± 0,12 mBq/m³ (…)[2]
Mój komentarz:
Na szczęście
ten radioizotop rozpada się zgodnie ze schematem na rod-106 i finalnie na
nieaktywny pallad-106:
106Ru* +
β- => 106Rh* + β- => 106Pd
- gdzie T1/2
106Ru* = 379,59d, T1/2 106Rh* = 28,9s
U nas poziom
skażeń utrzymywał się na poziomie 0,08-0,12 μSv/h, a zatem nieszkodliwy.[3]
Zainteresowała mnie ta
informacja, no bo skąd izotop rutenu mógł się znaleźć w atmosferze i to wysoko
nad Polską. Nie jest ważne to, że jego stężenie nie jest niebezpieczne, ale w
ogóle skąd się to wzięło – jakie jest jego źródło? Ruten należy do pierwiastków
rzadkich i występuje najwyżej jako 2% domieszka do rudy platyny obok osmu (Os),
irydu (Ir), rodu (Rh). W skorupie ziemskiej mamy zaledwie 0,01 ppb czyli 5 x
10^-7% masy tego pierwiastka. Ruten stosuje się w jubilerstwie do utwardzania
platyny i palladu.
Wyjaśnienia jak dotąd nie ma…
Być może sprawa ta ma jakiś
związek z innym ciekawym fenomenem – Niebieskim Słońcem – zjawiskiem zaobserwowanym
nad Polską w czerwcu 1950 roku. Pisałem już o tym na blogu KKK i na łamach
„Nieznanego Świata”. Przypomnę tylko, że fenomen ten był obserwowany na
terytorium całego kraju i oficjalne wyjaśnienie mówiło o chmurze dymów z
płonących lasów w Kanadzie.[4]
W tym kontekście ruten mógłby
być porwany wraz z prądami rozgrzanego powietrza i wystrzelony w górne warstwy
atmosfery, a następnie chmura zawierająca radioizotop została przywiana m.in.
nad Polskę. OK., ale skąd się wziął w portugalskich lasach? Na to pytanie nie
mamy na razie odpowiedzi.
NB, czegoś takiego obawialiśmy
się parę lat temu, kiedy pożary lasów skażonych radioizotopami po katastrofie w
Czarnobylu zagrażały wyrzuceniem radioaktywnych popiołów w atmosferę. Na
szczęście do tego nie doszło…
Innym bardzo ciekawym
przypadkiem było pojawienie się radioaktywnej chmury nad Paryżem, w lecie 1946
roku. Według Loren E. Gross, której
raport zacytowałem w mojej książce „Powojenne losy niemieckiej Wunderwaffe”
(WiS2, Warszawa 2008) sprawa miała się tak:
Wieści z Paryża, które dotarły w dniu 11 sierpnia, mówiły o
jeszcze dziwniejszych zdarzeniach nad Starym Kontynentem. Francuskie obserwatorium
astronomiczne w Puy du Dome opublikowało oświadczenie, że nad stolicą Francji
zalega dziwna chmura o niezwykłym składzie chemicznym. Wisi ona na wysokości
6600 m od około trzech tygodni. Specjalne samoloty z aparaturą
kontrolno-pomiarową na pokładach ponad dwudziestokrotnie (!) przelatywały przez
chmurę w celu uzyskania jak największej ilości danych o jej składzie
chemicznym. Różne pogłoski łączyły tą chmurę z amerykańskimi testami jądrowymi
na atolu Bikini. („Le Figaro”z dn. 11.VIII.1946 r.)
Pojawiła się też inna zagadka, która na szczęście nie
przedostała się do wiadomości publicznej – otóż uczeni doszli do wniosku, że
radioaktywne obłoki mogą być równie efektywną BMR, jak wybuchy jądrowe. Nie
oskarżono Rosjan o to, że rozsiewali oni radioaktywne cząstki w atmosferze przy
pomocy rakiet, bowiem ich technika i prace nad substancjami promieniotwórczymi
stały wtedy na niskim poziomie i nie mogli zbudować bomby A.[5]
No tego akurat nie byłbym taki
pewien, bowiem jak się okazało, Rosjanie wykradali prace Amerykanów nad bombą A
w ramach Project Manhattan i przesyłali do Moskwy, a te szyfrogramy z
kolei przechwytywali Niemcy, którzy złamali szyfry radzieckiego wywiadu i
dzięki temu – jak chce tego Bogusław
Wołoszański – byli w stanie skonstruować własną bombę A. Rosjanie
zdetonowali pierwszą bombę A w dniu 29.VIII.1949 roku w Semipałatyńsku
(Kazachstan) ale jak sądzę, była to tylko pierwsza pokazowa bomba atomowa. A to
dlatego, że Rosjanie mogli ją mieć już w 1945 roku, tylko po prostu nie
ostrzegali potencjalnych przeciwników przed ciosem, który mogliby im
wymierzyć... Amerykanie wykryli ten wybuch tylko dlatego, że jeden z ich
samolotów zwiadowczych natknął się nad Arktyką na nomen-omen radioaktywną chmurę, którą wzięto za pozostałość po tej
eksplozji…
Sprawa ta wymaga jeszcze pewnego
uzupełnienia. Kiedy w 2005 roku pisałem tą książkę, nie znałem jeszcze pełnej
prawdy o niemieckich i radzieckich pracach nad atomowymi BMR. Przede wszystkim
informacje o dziwnych chmurach wiszących nad ziemią i nawet zmieniający kolor
światła słonecznego pojawiło się także i w Polsce, we wczesnych latach 50., co
wiązano przede wszystkim z eksperymentalnymi wybuchami jądrowymi w USA i ZSRR.[6]
W kontekście akurat tej sprawy
nie należy zapominać o tym, że Niemcy planowali bombardować Londyn przy pomocy
bomb zawierających radioizotopy o krótkim czasie półrozpadu – np. 60Co*
- tzw. „brudna bomba atomowa” czy broń radiologiczna, co na szczęście nie
doszło do skutku, ale Rosjanie przechwycili te projekty w ramach własnej
operacji wywiadowczej. Także terroryści z ISIS i al-Kaida groziła ich użyciem
przeciwko Zachodowi.
Do użycia tych bomb nie doszło,
ale niektóre źródła twierdzą, że Niemcy posiadali już małe ładunki atomowe, a
trzy z nich zostały zdetonowane na terytorium ZSRR – w okolicach Homla
(Białoruś), drugi i trzeci w marcu 1945 roku na wyspie Rugii na Bałtyku i na
poligonie Ohrdruf (Turyngia). Jeżeli to prawda, to istnieje możliwość, że
Francuzi mieli do czynienia z pozostałościami po grzybach atomowych, które
skondensowały się w górnych warstwach atmosfery i zawisły akurat nad Paryżem.
Z drugiej zaś strony
radioaktywne obłoki mogły być przywiane znad Pacyfiku, gdzie w czerwcu 1946
roku rozpoczęła się amerykańska Operation Crossroads, w ramach
której przeprowadzono dwie próbne eksplozje jądrowe: Able – 30.VI.1946 r. i Baker
– 24.VII.1946 r., obydwa o mocy 23 kt TNT (96 TJ). Były to – poza testowym
wybuchem urządzenia nuklearnego Gadget w ramach operacji Trinity
– 16.VII.1945 r. i dwiema bojowymi bombami Litle Boy – 6.VIII.1945
r. i Fat
Man – 9.VIII.1945 r. zrzuconymi na Japonię oraz domniemanym
demonstracyjnym zrzutem bojowej bomby atomowej w rejonie koreańskiego miasta
Hynnam w dniu 12.VIII.1945 r.[7]
– wybuchy atomowe zdolne do wyrzucenia w atmosferę dużych ilości skażonego
radioaktywnie pyłu. A zatem od złej biedy można uznać to za jakieś wyjaśnienie.
Tak czy inaczej, zagadka ta
pozostaje nierozwiązana. A może raczej jest rozwiązana, ale jak często bywa w
takich przypadkach, nie podano jego do wiadomości szerokiej publiczności.
Ale co z rutenem nad Polską?
Jest jeszcze jedno wyjaśnienie
– fantastyczne. Być może, co opisałem w opracowaniu na temat Tunguskiego Ciała
Kosmicznego, mamy tu do czynienia z jakimś ciałem niebieskim, które mogło
zawierać właśnie radioaktywny izotop 106Ru*.[8]
Tylko że natychmiast powstaje pytanie: czyje to były urządzenia i kto je
pozostawił w Kosmosie? I tutaj otwiera się przed nami szerokie pole do
domysłów, spekulacji i hipotez.
Osobiście widzę to tak: jeżeli
nie było to jakieś ziemskie czy nie-ziemskie urządzenie jądrowe, bo naturalnego
rutenu-106 nie ma, to w takim razie istnieje możliwość, że izotop ten został
„wstrzyknięty” do naszej atmosfery w takiej ilości, która by nam nie
zaszkodziła, ale zwróciłaby naszą uwagę.
Tylko na co?
Nie wiem. Był to być może tylko
taki sygnał UWAGA! JESTEŚMY TUTAJ! Tak właśnie być mogło…
Tylko kto nadał ten sygnał?
Obcy? Ufiaści? Być może.
I na to pytanie właśnie
ufolodzy powinni poszukać odpowiedzi.
Od Czytelników
Biorąc pod uwagę coraz częstsze zabawy bronią
jądrową przez ekipę Kim Dzong Una, skłaniałbym się ku tej pierwszej wersji
wyjaśnień. Większość radioaktywnych chmur (nie licząc tych pochodzących od
katastrof EJ), to prawdopodobnie "echo" zdetonowanej broni jądrowej,
które nasza atmosfera może bez problemu zanieść i "zaparkować" na
dłuższy czas nad dowolnym miejscem na Ziemi. Czy ruten-106 może pochodzić z
koreańskich testów jądrowych? Moim zdaniem może, wszak tylko wyżej wymieniony
wódz i jego załoga mają pełną wiedzę o tym czego tam napchali do swoich
kolejnych atomówek-testówek. (Nadir)
Hmmm - OK., myśl przednia, ale ruten ma dość długi
czas półrozpadu - ponad rok... Poza tym gdyby to był wybuch jądrowy czy
termojądrowy, to byłoby tam o wiele więcej "gorącego" świństwa, a tak
to jest tylko ruten i nic więcej... (Platon)
Ostatnio francuscy uczeni stwierdzili, że ruten pochodzi z dawnych radzieckich poligonów atomowych w Kazachstanie. (Daniel Laskowski)
Ostatnio francuscy uczeni stwierdzili, że ruten pochodzi z dawnych radzieckich poligonów atomowych w Kazachstanie. (Daniel Laskowski)
W dniu 21. listopada media podały, że na początku
października br. doszło do wycieku radioaktywnych substancji z mogilnika w
rejonie Czelabińska – a zatem sprawa została wyjaśniona. NB, ciekawy jestem, no
co Rosjanom potrzebny był izotop rutenu??? (Daniel Laskowski)