sobota, 3 lutego 2018

Londyńskie jarmarki na Tamizie


Mój kalendarz – 204 lata temu 1 lutego 1814 roku po raz ostatni odbył się w Londynie wielki jarmark na zamarzniętej Tamizie. 

Wiadomo, że w czasach tzw. Małej Epoki Lodowej mrozy były na tyle silne, że w latach 1570–1895 Tamiza zamarzała prawie trzydzieści razy. Dziś jest to niemożliwe, bo nie zamarza. Co więcej, pokrywa lodowa była tak gruba, że swobodnie toczyło się na niej miejskie życie. Przedsiębiorczy kupcy wciągali na rzekę swoje zaopatrzone w płozy stragany, wokół których licznie gromadzili się londyńczycy. Między rokiem 1607 a 1814 zorganizowano siedem wielkich targów i niezliczoną ilość mniejszych. Rozpoczynały się zazwyczaj w styczniu. 

Najobszerniejszą relację z jarmarku na lodzie zawdzięczamy słynnemu angielskiemu pisarzowi, Johnowi Evelynowi. Piątego lutego 1684 r. zniesmaczony sześćdziesięcioczterolatek w swoim dzienniku opisywał niezliczone rzesze ludzi, którzy niczym ławice morskich śledzi kotłowali się wokół prowizorycznych pubów, popijając wódkę, brandy i piwo. Wśród rozmaitych przekąsek i potraw, które zachęcały do obżarstwa, wyliczał pieczone jabłka i naleśniki, a także gorącą wołowinę, gęsinę, kaczki, kurczaki, indyki i króliki. Swobodna atmosfera sprzyjała również różnym nieobyczajnym zachowaniom... 

Lód był na tyle gruby, że postawiono na nim małą drukarnię. Za sześć pensów każdy mógł otrzymać ozdobną kartę z własnym nazwiskiem, datą i obowiązkowym napisem: Wydrukowane na zamarzniętej rzece Tamizie. Do dzisiejszych czasów przetrwała pocztówka z 31 stycznia 1684 r. 


Prawdopodobnie największy targ odbył się w 1814 r. za panowania króla Jerzego III. Trwała właśnie jedna z najbardziej srogich zim..

Popijano aromatyczny dżin, herbatę, gorącą czekoladę lub świeżo parzoną kawę... W ich kuszącej ofercie oprócz posiłku znajdował się także hazard, alkohol oraz nierząd. Najważniejszym punktem programu okazał się jednak sensacyjny spektakl, o którym informował londyński „Morning Post”. W pewnym momencie na tafli lodu pojawił się bowiem… najprawdziwszy słoń, który majestatycznym krokiem przemaszerował na drugi brzeg. 





Tamiza w XIX wieku...

Kiermasz, pomimo wielkiej popularności, musiał zakończyć się już 5 lutego,. Nagłe ocieplenie sprawiło, że lód zaczynał szybko topnieć. Niektóre namioty i sprzęt wpadły do wody, a kilka osób nawet straciło życie. Nigdy więcej nie było już okazji do oddania się swawolom na zamarzniętej rzece. Mimo że na przykład styczeń 1820 r. należał do mroźniejszych, a pokrywa lodu skuwającego Tamizę dochodziła do półtora metra, nie zorganizowano już kolejnego kiermaszu.

...i dzisiaj


Opracował - Stanisław Bednarz