Rzeka Skawa - odkrywki
Wiosenne spacery dobrze mi
służą. Ostatnio będąc na ulicy Mickiewicza spojrzałem w kierunku zakola Skawy i
ujrzałem tam coś bardzo ciekawego. Otóż wiosenne wody znów zabrały kawał gruntu
z zachodniego brzegu i odsłoniły coś ciemnobrązowego – niemal czarnego tuż nad
lustrem wody. Zaintrygowało mnie to, boż z daleka wyglądało to jak pokład
węgla, albo przynajmniej jakieś dawne pogorzelisko przysypane niemal
2,5-metrową warstwą żółtobrunatnej gliny. Postanowiłem tedy obczaić sprawę i w
dniu 5.IV.2018 roku udałem się na to miejsce, by zobaczyć z bliska tą
intrygującą warstwę.
Zejście było trudne i dość
nieprzyjemne. W szczęśliwych latach 60., kiedy to dzieci i młodzież z całego
Jordanowa szła nad Skawę w poszukiwaniu słońca i wody, a Skawa była jeszcze
krystalicznie czysta, były tam plaże, na których wygrzewaliśmy się w słoneczku,
z dość dobrymi dojściami do nich. Dzisiaj zarosły różnymi chraściami i zasypały je śmieci. Dawniej organizowałem z kuzynami
spływy Skawą na materacach pneumatycznych z plaży nieopodal mostu kolejowego w
dół Skawy – poprzez Zakręt, potem Kamieniołom (gdzie udałem się teraz) –
Podlaski (kolejna plaża przy ławie) – Zakręt na Majerzówce (przyjemna łączka
nad wodą) - Fotele (kilka głazów, które ktoś z Bystrej Podhalańskiej rozbił i
wywiózł) – Jaz (ulubione kąpielisko przy Harcerskiej Polanie) – aż do Przylądka
Tysiąca Dziewic (kiedy tam przypłynęliśmy po raz pierwszy to opalały się tam
jakieś trzy małolatki, stąd nazwa) przy Pańskiej Ławie. Dzisiaj coś takiego
byłoby niemożliwe, boż Skawa stała się płytsza i niestety jej wody są
delikatnie mówiąc… toksyczne. Łatwo o egzemę czy inne problemy skórne, a
przecież niedawno jeszcze żyły w niej raki i szczeżuje!
Ale ad rem – po kilku minutach woltyżerki udało mi się zejść na dół, na
byłą plażę i co zobaczyłem? Istotnie, po drugiej stronie rzeki była tam warstwa
ciemnego iłu czy nawet torfu, w którym tkwiły jakby zwęglone pnie czy gałęzie.
Szybko ustaliłem współrzędne wg GPS: N 49°38’38,19” – E 019°49’04,58”; 439 m
n.p.m. i zrobiłem serię zdjęć, poczym zatelefonowałem do mgr inż. geologa Stanisława Bednarza, który powiedział
mi, że faktycznie może to być pozostałość po torfowym lesie, który rósł tutaj
kilka tysięcy lat temu. Początkowo sądziłem, że są to pogrzebane w glinach
zgliszcza jakiejś budowli, ale Pan Bednarz wyprowadził mnie z błędu. Podobną
formację widziałem właśnie w okolicach Jazu, na urwistym brzegu. Po powrocie do
domu posłałem mu zdjęcia i czekałem na jego opinię na ten temat.
Przypomnieliśmy sobie także o
innych odkrywkach i w słoneczną niedzielę 8 kwietnia, udaliśmy się na
Majerzówkę i Końskie Ugory, by obejrzeć pozostałe odkrywki poczynione przez
rzekę. Poszliśmy zatem na Zakręt Za Jazem, gdzie ustaliliśmy pozycję na N 49°38’48,10”
– E 019°48’20,52”; 437 m n.p.m. I faktycznie – tuż przy lustrze wody widoczna
była ciemna warstwa jakby torfu. A mnie przypomniało się, jak w latach 60.
można tam było zobaczyć jeszcze zwęglone pnie i kolorowe warstwy iłów i glin w
kolorach czerwonawym i niebieskim… Niestety, fotki mi nie wyszły, boż padły mi
baterie w aparacie fotograficznym, a zdjęcia wykonane telefonem są niezbyt
czytelne.
Poza odkrywką widzieliśmy ślady
działalności bobrów, które wycięły wszystkie młode topole i wierzby w
starorzeczach Skawy. Niestety, nie widzieliśmy ani jednego bociana czy czapli.
Zamiast nich cały czas kołowała nad nami parka jastrzębi i potężny myszołów.