niedziela, 5 sierpnia 2018

Smok Gorynycz i jego przodkowie




Igor Biełostockij


Wedle jednej z wersji, słowo „Gorynycz” powstało ze słowa „podgórny” (podgornyj), tj. „mieszkający pod górą” w jaskini. Według innej wersji, nazwano go Gorynyczem dlatego, że on „spala” (gorit) – próbuje zabić swego przeciwnika przy pomocy ognia.

Legendy o ogniomiotnych smokach istnieją we wszystkich narodach. W słowiańskim[1] folklorze jest on znany pod nazwą Smok Gorynycz. I oto powstaje pytanie: kto czy co jest prototypem tego potwornego smoka[2]?


Jaszczury – praszczury?


Próbowano powiązać obraz potwora z trąbą powietrzną – tornado. Rzeczywiście – wężokształtna forma trąby powietrznej i wielkie zniszczenia jakie ona ze sobą przynosi, automatycznie rodzi skojarzenie z obrazem Smoka Gorynycza. Jednakże tornado w odróżnieniu od Smoka Gorynycza nie pluje płomieniami.[3]

A być może, że protoplastą smoka mógł być meteoryt, który werżnął się w naszą Ziemię? A przecież nie wszystkie meteoryty spalają się w ziemskiej atmosferze: niektóre z nich swymi ognistymi jęzorami atakują Ziemię. A taki taran naszej planety powoduje potężny wybuch. W naszym wieku takie wydarzenie miało miejsce w dniu 15.II.2013 roku w Obwodzie Czelabińskim.

Ale bolidy to są zjawiska rzadkie tak jak ludzie, którzy przeżyli spotkanie twarzą w twarz z tornado. Tak więc ta wersja jest niewiele prawdopodobna.

Istnieje domniemanie, że w obrazie Smoka Gorynycza jest utrwalony kontakt naszych przodków Rusinów z nieznanymi gośćmi, którzy byli już to ordyńcami, już to Przybyszami z Kosmosu. Rozpatrzymy oba warianty tej wersji.

Zorganizowane wojsko koczowników w czasie marszu przypominało wielogłową żmiję pożerającą wszystko i wszystkich na trasie swego marszu. Przecież Tatarzy mongolscy napadając na innych nie szli bezładną masą, ale zdyscyplinowanymi jednostkami bojowymi: dziesiątkami, sotniami, tysiącami. Podobnie jak mityczny Smok Gorynycz ordyńcy miotali ogniste pociski, pożerali ludzi i bydło.

Ta hipoteza, która jest hipotezą kanoniczną, to ma jednak cały szereg wad. Po pierwsze – obraz wielogłowego, ziejącego ogniem smoka istnieje w folklorze narodów nigdy nie najechanych przez Tatarów mongolskich. (Przykład Smoka Gorynycza wielki psychiatra Carl Gustav Jung odniósł do archetypów – elementów kolektywnej nieświadomości wspólnej dla całego rodu ludzkiego). Po wtóre – cudowne opowiadania o Smokach Gorynyczach pojawiły się u przodków Rusinów na wiele wcześniej przed wtargnięciem Mongołów. Znany radziecki uczony-folklorysta Władimir Propp dowiódł tego, że u Słowian bajki o ognistych smokach były utworzone od momentu przejścia ich z łowiecko-zbierackiego do koczowniczego trybu życia, kiedy tylko zaczęła się uprawa ziemi.

Co zaś się tyczy Smoków Gorynyczów, to Propp w swej książce „Historyczne korzenie bajek” tak pisze:
Są to obrazy, które do nie odnoszą się do jakichkolwiek realnych wydarzeń.

Ale stronnicy paleokontaktów są przekonani, że prototypem Smoka Gorynycza stały się pojazdy Kosmitów. Tą wersję przedłożył i udowadniał geolog i mineralog Rostisław Furduj  w swej książce „Piękno tajemnicy – 2”. W rozdziale poświęconym Smokowi Gorynyczowi pt. „Bój na Kalinowym Moście”, Furduj pisze, że żyjące onegdaj na Ziemi gigantyczne gady, doskonale znane paleontologom, miały główne cechy Smoka Gorynycza – możliwość plucia ogniem. I cóż z tego, że tutaj Furduj się myli…


Ogniomiotni wegetarianie Mezozoiku


Dinozaury dzieliły się na drapieżniki i roślinożerców. Paprotniki, iglaste araukarie i inne drzewa iglaste rosły obok siebie. Do tego kształt jamy gębowej i zębów roślinożernych dinozaurów niedwuznacznie sugeruje, że żucie tego pokarmu nie było na ich siły i co za tym idzie – połykały go nie przeżute, jak dzisiaj robią to krowy. Tak więc w żołądkach i jelitach dinozaurów tak jak u krów zamieszkiwały mikroorganizmy, które obrabiały połknięty pokarm.[4] A te mikroorganizmy nie tylko pomagają trawić paszę, ale wytwarzają także gaz cieplarniany – metan – CH4. To, że dinozaury trawiły wydzielając ten gaz do atmosfery, to udowodniony fakt. Nawiasem mówiąc, dzisiaj większość metanu, który jest głównym gazem cieplarnianym podgrzewającym naszą atmosferę[5] – nie wytwarzają nasze obiekty przemysłowe, ale krowy. Tak właśnie twierdzą specjaliści z FAO – organizacja ds. rolnictwa i wyżywienia ONZ.

Do tego wszystkiego, wydobywający się z dinozaurów gaz metan nierzadko ulegał samozapłonowi, np. wskutek wyładowań elektrycznych w atmosferze.[6] Takie wyładowania obserwuje się w czasie burzy – już to jako normalne błyskawice, już to jako ciche wyładowania, czyli tzw. „ognie św. Elma”. Występują one po osiągnięciu pewnej wartości krytycznej pola elektrycznego atmosfery. To napięcie w naszych czasach jest całkiem duże i wynosi 15 kV/cm, ale w epoce dinozaurów było ono całkiem nieduże; innymi czynnikami w tym czasie były: temperatura, ciśnienie atmosferyczne i zawartość tlenu w powietrzu. Tak więc na długich szyjach ówczesnych diplodoków i brontozaurów[7] w tym czasie miały miejsce koronalne wyładowania elektryczne, od których zapalał się wydzielany przez nie metan. Postronnemu obserwatorowi wydawałoby się, że te gigantyczne jaszczury ziały ogniem.[8] 

A co do płomieni – to rzecz niebezpieczna, ale otwory nosowe brontozaurów i diplodoków znajdowały się w najwyższym miejscu głowy. I właśnie ta osobliwość zrodziła zadziwiającą acz błędną teorię, że diplodoki i brontozaury żywiły się roślinami wodnymi. Ale dzisiaj już dokładnie ustalono, że te dinozaury żywiły się na lądzie. I jedynym wyjaśnieniem tego, że ich nozdrza były tak wysoko jest właśnie bezpieczeństwo przy wydychaniu tego łatwopalnego gazu.[9]

Być może, brontozaury i diplodoki nie były jedynymi ogniomiotnymi smokami. W każdym żywym organizmie przebiegają nieustanne procesy elektryczne i na pewno niektóre dinozaury były dyszące płomieniami.

Czy nasi przodkowie mogli spotkać się z niosącymi ognistą śmierć wielkimi jaszczurami, które pojawiły się miliony lat temu na naszej planecie? Odpowiedź uczonych brzmi kategorycznie – NIE! Przecież wszyscy uczeni podzielają koncepcję, że dinozaury wymarły na jakieś 60 MA przed pojawieniem się na naszej planecie pierwoprzodka człowieka, kimkolwiek by on nie był. Zgodnie z tą wersją stworzoną w XIX wieku, kiedy to powstała paleontologia jako nauka, nasi przodkowie nie mogli mieć żadnej wiedzy o ogniomiotnych diplodokach ani baryonyksach tudzież o tyranozaurach i im podobnych drapieżnikach.

Jednakże częste znaleziska w różnych zakątkach Ziemi dokładnie przeczą temu poglądowi.


Tajemnicze artefakty


W herbach Rosji i Moskwy widzimy rycerzy przebijających kopią smoka, przy czym w herbie Rosji jest on na środkowym polu.[10] Do tego antybohater mitów o legend – smok – jest uderzająco podobny do baryonyksa – drapieżnego dinozaura.

 Tarcza herbowa Rosji...
...i smok w herbie Moskwy...
...oraz Kazania i... Walii

Baryonyks albo barionyks (Baryonyx walkeri) został odkryty w 1983 roku przez miłośnika paleontologii Williama Walkera. Jego pysk był długi jak u krokodyla, zaś długa szyja była jak u smoka na powołanych herbach. Skrzydeł jak smok to on nie miał, ale za to miał bardzo szybkie nogi.

Barionyks

A w Górach Smoczych (RPA) pewien farmer odkrył jaskinię z dawnymi rysunkami Buszmenów. Na nich widoczne były niedźwiedzie i… brontozaur. Poza tym, że w RPA istniały brontozaury, to niedźwiedzi tam nigdy nie było. W ślad za ciekawskim farmerem do jaskini przybyli uczeni, którzy potwierdzili, że faktycznie jest tam narysowany brontozaur – ziejący ogniem wegetarianin z Mezozoiku.

A teraz przeniesiemy się do Nowego Świata. Na tysiąc lat przed tym, jak amerykańscy paleontologowie odkryli kości tyranozaura, bezimienny Amerykanin realistycznie wyobraził tego samego „króla gadów” na jednym ze skalistych zboczy kanionu w Arizonie. Rysunek przetrwał do dziś dnia…

Nie mniej dziwne znaleziska odkryto w Ameryce Południowej. Rozkopując dawne grobowce, w okolicach peruwiańskiego miasta Ica, znaleziono wielką ilość kamieni, na których wyryto obrazy przedstawiające pterodaktyle, brontozaury, stegozaury, diplodoki, brachiozaury i inne zwierzęta wykopaliskowe. Samych tylko wielkoraków nieznani rzeźbiarze wyrzeźbili na 200 kamieniach![11] A do tego na kamieniach z Ica widzimy sceny walk ludzi z dinozaurami! Artefakty te są szeroko znane dzięki peruwiańskiemu kolekcjonerowi dr. Javierovi Cabrera. To on zauważył, że kamienie z Ica są zgrupowane w serie i stwierdził, że na szeregu z nich został przedstawiony biologiczny cykl rozwoju dinozaurów. Na badanych przed dr. Cabrerę w latach 60-tych tajemniczych kamieniach wyrysowane są stegozaury z trójkątnymi płytami, których ilość paleontolodzy ustalili dopiero na początku lat 90-tych XX wieku.







Dinozaury na kamieniach z Ica i figurki z Acambaro (Peru)

Niezależnie od dr. Cabrery, znany latynoamerykański archeolog Charles C. Di Peso rozkopując w Mezoameryce indiańskie miasta i osiedla odkrył statuetki tyranozaurów, brontozaurów i innych jaszczurów żyjących w czasach istnienia ogniomiotnych wegetarian.

Stegozaur na elemencie architektonicznym starożytnej świątyni


Temat pozostaje otwartym


Założenie, że wszystkie te dinozury – wliczają w to ziejące ogniem diplodoki – wymarły do czasów pojawienia się człowieka, jest zwykłą naukową hipotezą, a nie realnym potwierdzonym przez naukę faktem. A funkcję dowolnej teorii naukowej zasadza się w tym, że można ja potwierdzić eksperymentalnie – zgodnie z zasadą Karla Poppera.

Pytanie: czy dinozaury dożyły do czasów pojawienia się na Ziemi człowieka pierwotnego wcale nie jest takie fantastyczne, jakby się to wydawało. Wszakże niektóre zwierzęta współczesne dinozaurom, uważane za wymarłe, uchroniły się do dziś dnia. To właśnie jest kopalna ryba latimeria i smoki (gigantyczne warany) z Komodo (Indonezja) i inne zwierzęta.

Tak więc nie możemy wykluczyć, że Smok Gorynycz nie miał swego realnego prototypu, a nawet kilka prototypów. Dowiedzieć się kim czy czym one były tego nie możemy, ale jeszcze nie możemy i kiedyś się dowiemy. Tak jak nie możemy wyjaśnić źródła natchnienia dawnych malarzy, którzy malowali dawne jaszczury. Tak jak uda się dokopać do przyczyny lub przyczyn zguby dinozaurów.[12]  


Źródło – „Tajny XX wieka” nr 18/2018, ss.32-33
Przekład z rosyjskiego - ©R.K.F. Leśniakiewicz         



[1] Rosyjskim.
[2] W oryginale „żmij” – to jaszczurowaty stwór wielkich rozmiarów. Słowo to jest tłumaczone na polski najczęściej jako „smok” – czyli „drakon”.
[3] Jednak istnieją ogniste tornada wytwarzające się w czasie tzw. burz ogniowych – wielkich powierzchniowych pożarów, np. lasu.
[4] Poza bakteriami pokarm był rozcierany przez gastrolity – kamienie połykane przez zwierzęta, które pomagały im trawić twarde liście i łodygi roślin.
[5] Metan jest gazem 72-krotnie bardziej kumulującym ciepło niż CO2. Metan wpływa także w niewielkim stopniu na degradację warstwy ozonowej – O3.
[6] Może także dojść do samozapłonu mieszaniny metanu z tlenem atmosferycznym pod wpływem ostrego światła słonecznego.
[7] Obecnie apatozaurów.
[8] Ten problem zaatakował także onegdaj Stanisław Lem w „Wizji lokalnej” (1982), w której wykazał on niemożność ziania ogniem przez smoki. Problem ten jest także omówiony w „Cyberiadzie” (1965), z tym że smoki tam ukazane są istotami, które powstały na drodze nekroewolucji (elektrosmoki).  
[9] Idąc śladem takiego rozumowania należałoby postawić pytanie: dlaczego te dinozaury nie wypuszczały nadmiaru metanu przez odbyt? Wszak ta droga jest także naturalna i mogłoby równie dobrze dojść do samozapłonu metanu u ujścia jelita grubego… 
[10] Smok znajduje się także w herbie Kazania (Tatarstan).
[11] Wielkoraki żyły w Ordowiku i Permie – czyli ok. 485 - 254 MA temu.
[12] Hipoteza meteorytowa Luisa i Waltera Alvarezów nie tłumaczy do końca Wielkiego Wymierania z granicy K/Pg, bo np. nie wyjaśnia dlaczego wyginęły dinozaury morskie, które powinny przeżyć ten kataklizm.