Oszczędzę Autorowi – Markowi Boszko-Rudnickiemu - pochwał i
superlatywów, bo cokolwiek napiszę, to nie odda wszystkich plusów tej powieści.
To jest gotowy scenariusz na awanturniczy serial w stylu Bonda, napisany w
stylu MacLeana, Cusslera, Browna, Cooka i Forsytha razem wziętych, a do tego
coś z Karola Maya, coś z Bogdana Peteckiego i Antoniego Ferdynanda
Ossendowskiego... Jednym słowem - dobre, literackie rzemiosło. Kapitalne
połączenie techno-thrillera, powieści szpiegowsko-sensacyjnej, awanturniczej,
fantasy i science-fiction. A do tego drobiazgowe opisy miejsc akcji, które aż
domagają się kamery. I tylko szkoda, że w Polsce raczej nie ma reżysera, który
by sprostał takiemu zadaniu…
Zresztą co do filmu czy serialu,
to James Bond 007 się chowa. No bo czego tam nie ma? Są antyczne cywilizacje i
ich kontakty z Kosmitami, poszukiwania po Nich artefaktów prowadzone przez
Himmlera i jego SS, syntetyczne duchy i widma, wojna psychologiczna i meteorologiczna,
bronie masowej zagłady, komandosi z różnych stron świata na wspólnym froncie, surwiwal
w polskich lasach, terroryści arabscy i ich obłąkańcze plany, tajne
stowarzyszenia czyli Templariusze i ich kontynuatorzy, gra wywiadów i
kontrwywiadów – to tylko niektóre aspekty tej kobylastej, bo liczącej 667 stron
powieści. No i do tego westernowe (a raczej easternowe) strzelanki i
strzelaniny, pogodnie, zasadzki i zasiadki… - słowem Czytelnik nie nudzi się
ani przez chwilę, akcja jest wartka i powieść czyta się jednym tchem. Oczywiście
jest też wątek romansowy dla bardziej sentymentalnego Czytelnika. Ogromnym plusem
jest to, że większość akcji powieści jest umieszczona w lasach i bagnach
Pomorza Zachodniego, co jeszcze bardziej ją uatrakcyjnia.
Autor w mistrzowski sposób
pokazuje, jak bardzo jesteśmy uzależnieni od wszelkiego rodzaju gadżetów
technicznych, która zawsze mogą być obrócone na szkodę Ludzkości. Poza tym, jak
bardzo nasza egzystencja zależy od kaprysów i pomysłów różnych nawiedzonych
popaprańców z ambicjami władania światem i rządzenia nim przy pomocy broni. Pod
tym względem stanowi ona znamienne ostrzeżenie i dlatego polecam ją
Czytelnikowi na długie, jesienno-zimowe wieczory.